Na nic się zdały moje protesty… Rozpalony łobuziak najpierw zablokował drzwi, żebym nie mogła się wydostać, potem wykazał doskonale, kto dysponuje większą siłą… Nie powstrzymałam go przed podciągnięciem mi spódniczki… Nie uchroniłam mych kobiecych skarbów przed brutalną nachalnością… Wreszcie zrozumiałam, że muszę ulec… pozwoliłam wyciągnąć się z auta i rzucić na maskę… Nawet nie zdejmował ze mnie spódnicy… Wbił się we mnie z całym impetem… Jego stary samochód hałasował niemiłosiernie, skrzypiały resory, trzeszczała maska… Wkrótce dołączyły do nich, rozbrzmiewając donośnie z echem po lesie, moje żałośliwe jęki, regularne, dostosowane do rytmu jego sążnistych pchnięć.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.