- Mam ją. – powiedziałem do słuchawki telefonu, mrużąc oczy.
Właśnie w tym momencie moje ciało zesztywniało, a z kutasa zaczął wypływać życiodajny nektar, prosto w usta klęczącej przede mną Agnieszki, która przyjmując cały spust do buzi, szybko go połykała, nie chcąc uronić ani kropli.
Kiedy czwarta i ostatnia fala trafiła w jej usta, a to czego nie zdążyła połknąć spływało po jej brodzie, Agnieszka zaczęła ssać kutasa, chcąc wyssać z niego każdą kropelkę spermy, która w nim została, robiąc to za pomocą samych ust, opuszczając dłonie wzdłuż swojego ciała.
- Masz mnie. – odpowiedziała z uśmiechem, uwalniając swoje usta, z których to wyciekały pozostałości spermy zmieszanej ze śliną, której nie zdążyła połknąć. Wszystko to wraz z jej rozmazanym makijażem, który spływał po jej policzku skapując na podłogę, tworząc niewielką kałużę pod moimi nogami.
***
MIESIĄC WCZEŚNIEJ
***
- Kurwa mać, znowu się spóźnię! - kląłem pod nosem, prasując w pośpiechu koszulę na łóżku.
Przesadziłem ostatniej nocy, miałem skończyć o ósmej wieczorem i wypić tylko cztery piwa, a wyszło zupełnie odwrotnie. Z trudem wstałem na sygnał trzeciego, awaryjnego budzika. Nie było czasu na przygotowanie śniadania, o drugim nie wspominając. Tak właśnie wygląda moja dieta i zdrowe prowadzenie się, od tak zwanego poniedziałku, których to liczyć już przestałem, a na rozpisywanie treningów i diety, poszła już cała ryza papieru.
- Zamówię coś. – pomyślałem, ubierając się w pośpiechu zapinając nie dość, że krzywo to jeszcze co drugi guzik koszuli, która jeszcze ciepła od prasowania przylegała do mojego ciała.
Wychodząc z mieszania sięgnąłem po wiszący na wieszaku krawat i marynarkę, a chwilę później stałem już przy szybie windy, wciskając z uporem maniaka przycisk jej przywołania, jakby to miało mi w czymś pomóc i przyśpieszyć jej przyjazd.
- To nie jest łechtaczka. – pomyślałem, uśmiechając się do samego siebie, widząc swoje odbicie w szybie, która znajdowała się w drzwiach.
Korzystając z chwili wolnego czasu poprawiłem guziki koszuli i założyłem zawiązany od dawien dawna krawat, przyglądając się sobie w popękanym lustrze z pewnością zabytkowej już windy, o której z pewnością wszyscy już zapomnieli, oceniając jej stan.
To jest klimat, a zarazem urok starego blokowiska, w którym miałem przyjemność mieszkać. Uliczny folklor, gdzie zapisane za pomocą wszystkiego, co tylko może zostawić ślad na ścianie złote myśli, przemyślenia, wyznania miłości, przejawy nienawiści i cytaty są widoczne od najwyższego piętra, po piwnice.
Jest oczywiście miejsce na kącik informacyjny, z którego możemy dowiedzieć się, kto z kim spał, kto kogo z kim zdradził, kto ma największego kutasa na dzielnicy, oraz która z dziewcząt, najbardziej pojemne gardło.
Wyszedłem z budynku, przebiegając przez podwórze, gdzie znajdował się skrót na przystanek autobusowy, skąd odjeżdżały raptem trzy autobusy, w tym jeden o dziwo bezpośrednio do mojego miejsca pracy, który jeździ jednak raz na godzinę.
- Kurwa, odjechał! – machnąłem ręką, widząc jedynie tylny numer autobusu, który znikał w oddali, jakby po złości w moim kierunku strzelając czarnymi kłębami dymu z rury wydechowej.
Niestety, byłem zmuszony udać się do pracy na przesiadki, na które składały się aż trzy autobusy, a w trakcie podróży mogłem jedynie spoglądać na wskazówkę zegara, która nieubłagalnie zbliżała się do godziny, w której powinienem stawić się na stanowisku pracy, zwarty i gotowy, a ja byłem na początku swojej podróży, przemierzając jako pasażer zakorkowane miasto, jak to zwykle bywało w porannym jego szczycie komunikacyjnym.
Atutem tego była możliwość obserwacji żeńskiej części pasażerów, skupiając swój wzrok na interesujących typowego faceta częściach ciała i tworzenie własnej historii jak i domysłów na ich temat.
- Czy ta jadąca w krótkich spodenkach blondynka, prezentując swój pokaźny biust za pomocą dużego dekoltu i wypychania klatki piersiowej do przodu, żując gumę robiąc z niej przerywające ciszę, pękające balony jest też w łóżku taka odważna? A może ta rudowłosa piękność, która chowa swój uśmiech za nawijanym na palec kosmykiem włosów, która wygląda na nieśmiałą, grzeczną dziewczynkę, a swoim wyuzdaniem w łóżku zawstydziłaby dziwkę?
Te i inne przemyślenia towarzyszyły mi do momentu, kiedy jadąc już ostatnim autobusem, w zapowiedzi głosowej padła nazwa przystanku, na którym musiałem wysiąść. Zostało ostatnie kilkanaście metrów, aby znaleźć się na terenie firmy, w którym to też kierunku leniwie stawiałem stopę za stopą, próbując ze wszystkich sił posiąść nadprzyrodzoną moc, jaką jest możliwość cofania czasu.
Spojrzałem na zegarek, pukając w jego szybkę, który nieubłagalnie wskazywał godzinę 8.43.
- Świetnie, prawie godzina spóźnienia. – powiedziałem pod nosem, kłaniając się cieciowi z budki.
Idąc w kierunku wejścia do budynku mijałem pracowników ze swojego piętra, którzy żwawo dyskutowali na służbowej palarni. Widziałem też lśniące BMW Romana, prezesa Naszej firmy, którego biuro mieściło się na piętrze, na którym miałem swoje biuro. Byłem więc przekonany o tym, że reprymenda za kolejne spóźnienie mnie nie minie, ale przynajmniej obędzie się ona bez świadków, skoro wszyscy są tutaj.
- Nie, nie wszyscy. – mruknąłem pod nosem widząc zaparkowany samochód wielkości mojego buta na dwóch miejscach postojowych z jednym kołem wysuniętym na trawnik, był to samochód Agnieszki, z którą wspólnie tworzyliśmy Nasz dział i dzieliliśmy biuro.
Idąc w kierunku swojego biura liczyłem na to, że Agnieszka włączyła mój komputer i zalogowała mnie do systemu, na podstawie którego byliśmy rozliczani z obecności i godzin pracy. Po wejściu do środka widziałem ją z nosem wlepionym w ekran komputera, a palce z prędkością karabinu maszynowego stukały w klawiaturę.
- Cześć. – powiedziałem, nie uzyskując jednak żadnej odpowiedzi, do czego zdążyłem się już przyzwyczaić.
Nasz duet odnosił wyniki, ale to tylko dlatego, że mieliśmy na uwadze dobro firmy, prywatnie o ile tak można też nazwać Naszą relację, dogadywaliśmy się średnio. Widząc czarny ekran na swoim monitorze spojrzałem się w kierunku Agnieszki, głośno wzdychając.
- Dlaczego mnie nie zalogowałaś? – spytałem, włączając pośpiesznie komputer, chcąc czym prędzej się zalogować. Agnieszka przestała stukać palcami w klawiaturę, a następnie uniosła wzrok znad ekranu spoglądając na mnie.
- Logujemy się w momencie rozpoczęcia pracy, a Ty dopiero co przyszedłeś. – odpowiedziała, a na jej ustach zagościł złośliwy uśmieszek, który miałem już kilkukrotnie okazję widzieć.
- Kosztowałoby Cię to trzy kliknięcia, a mnie będzie kosztowało premię. – odpowiedziałem wściekły.
- Strasznie mi z tego powodu wszystko jedno, skoro nie potrafisz punktualnie zjawić się w pracy, może nie nadajesz się na to stanowisko? – spytała.
- Nie każdy może pozwolić sobie na to, aby do pracy dojeżdżać samochodem, jestem uzależniony od komunikacji miejskiej, autobus mi uciekł. – powiedziałem, próbując się bronić, ale bezskutecznie
- Nie, ale chociaż zwykłe dziękuje by się przydało, już Ci kiedyś powiedziałam, że to nie jest pierwszy, ale ostatni raz, kiedy Cię kryłam. – odpowiedziała Agnieszka i wróciła do pracy, a w pokoju było słychać ponownie stukot uderzania palców w klawiaturę.
- Już raz kiedyś chciałem zaprosić Cię na obiad, odmówiłaś. – powiedziałem.
Agnieszka nie podnosząc wzroku w pierwszej kolejności pokazała mi serdeczny palec, na którym widniała obrączka, a następnie środkowy, skierowany w moim kierunku.
- Marzenia ściętej głowy. – powiedziała rozbawiona, kiedy ja kipiałem ze złości.
- Jedno z marzeń, to zakneblować… - wyszeptałem, ale nie dokończyłem swojej myśli.
- Dzień dobry Panie Mateuszu. – powiedział Roman stojący w drzwiach Naszego biura, przyglądając i przysłuchujący się Naszej rozmowie.
- Jak już Pan pojawił się w pracy, to zapraszam do mnie do biura. – mówił dalej, a ja czułem jak ślina z trudem przechodzi przez moje gardło.
- Oboje. – dodał, a My spojrzeliśmy na siebie nie kryjąc zdziwienia.
Dwie godziny później wszystko już było jasne, zostaliśmy oddelegowani jako zespół do kontroli zabezpieczeń nowego systemu, który został zamówiony przez partnerów biznesowych w celu poprawy bezpieczeństwa ochrony danych, w których posiadaniu była poszczególna firma.
Projekt długi, wymagający, spędzający sen z powiek, ale opłacalny pod względem finansowym co mnie bardzo ucieszyło, gorzej było z informacją, którą Roman przekazał Nam na sam koniec.
- Panie Mateuszu, z racji ostatnich Pana potknięć szefem projektu zostanie Agnieszka, proszę potraktować to jako szansę. – powiedział, a ja zaciskałem pięści ze złości, widząc pękającą z dumy Agnieszkę.
- Czy może być gorzej? – pomyślałem, kiedy wychodziliśmy z jego biura, wtedy poczułem wibracje na swoim udzie, po czym sięgnąłem po telefon widząc wiadomość od niezapisanego, ale dobrze mi znanego numeru telefonu.
„Jak długo mam jeszcze czekać?” brzmiała treść wiadomości.
2 komentarze
QaS
Zapowiada się fajnie. Czekam na kolejną część
Rebus
O i w takim momencie koniec. Myślę że jeszcze pociągniesz ten temat.