Moment szczerości 1

Opowiem Wam historię ze swojego życia. Nikomu wcześniej jej nie opowiedziałam tak otwarcie, pozostawała między mną, moim mężem i moją rodziną, z którą od kilku lat właściwie nie mam kontaktu. Bez zbędnych szczegółów zna ją moja najbliższa przyjaciółka. Raz do roku odwiedza mnie moja matka, ojciec wie, że ma wnuka, ale nie chce się z nim zobaczyć. Nie ma pojęcia o tym, że w grudniu tego roku pojawi się następny. Moja starsza siostra nie chce o mnie pamiętać. Podobno w tym roku wyszła za mąż. Dowiedziałam się o tym z drugiej ręki, przez moją przyjaciółkę, bo jakiś znajomy znajomych wstawił zdjęcia z wesela na Facebooka.  
    Tak, moja najlepsza przyjaciółka Marta to jedyna osoba, która utrzymuje ze mną kontakt. Była jedynym gościem z mojej strony obecnym na naszym ślubie. Wiem, że nie zawsze popiera to, co robię, ale przynajmniej nie pozwala mi być z tym samej. Często mnie odwiedza, jest matką chrzestną mojego syna, zaprzyjaźniła się z moim mężem. Wieczorami długo rozmawiamy, wymieniamy przypadkowe myśli, opowiadamy sobie o bieżących sprawach. Ona jest ostatnim ogniwem łączącym mnie z poprzednim życiem.  
    Na potrzeby historii nazwę siebie Olgą, w rzeczywistości moje imię jest inne. Podsumowując - mam na imię Olga, mam dwadzieścia cztery lata, od prawie pięciu lat mieszkam w Szkocji wraz z mężem i (również prawie) pięcioletnim synem. Jestem w szóstym miesiącu mojej drugiej ciąży, urodzę kolejnego silnego, zdrowego chłopca. Czasami zastanawiam się, dlaczego moje życie potoczyło się akurat tak?
    Niczego nie żałuję, prawdopodobnie gdybym miała szansę cofnąć czas, moje decyzje byłyby identyczne. Ale czasami męczą mnie pytania, na które nie poznam odpowiedzi. Co by było, gdybym nie odwiedziła wtedy siostry? Co by było, gdyby firma wysłała ją do innego miasta? Czy byłabym w podobnej sytuacji mimo to?  
    Moja siostra miała wtedy dwadzieścia osiem lat, pracowała w prężnie rozwijającej się firmie, zdobywała awanse. W ten sposób znalazła się w paryskiej filii tej wielkiej korporacji. Była niesamowicie szczęśliwa - w pracy szło lepiej, niż mogłaby to sobie wymarzyć, ale spełniała się też w życiu prywatnym. Kilka miesięcy przed moim przyjazdem zaręczyła się z miłością swojego życia. Miałyśmy wtedy świetny kontakt - załatwiła mi wakacyjną pracę w kawiarni należącej do znanej sieci, planowałam zarobić, zwiedzić miasto, spędzić czas z ukochaną siostrą i poznać tego wspaniałego mężczyznę, który skradł jej serce.  
    Louis był w jej wieku, był tłumaczem, pracował głównie z domu i podobno doskonale gotował. Ewa mogła godzinami opowiadać o tym, jaki to on nie jest inteligentny, przystojny i romantyczny, nigdy nie widziałam jej tak zakochanej. Jeśli mam być kompletnie szczera, chociaż wtedy nie chciałam tego przed sobą przyznać, gdzieś z tyłu głowy wcale nie oczekiwałam, że w mieszkaniu będzie na nas czekał ten ideał, nad którym się tak rozpływała. Moja siostra nie była typem kobiety, którą kochają mężczyźni tej kategorii. Dbała raczej o kolejne awanse niż o siebie. Nosiła rozmiar 40 albo 42, jednak uporczywie starała się wejść w 38. Stres zajadała po tym, jak postanowiła rzucić palenie. Obgryzała paznokcie z lakieru. Utrzymywała, że odrost na jej głowie jest niewidoczny. Nie mam pojęcia, jak wygląda teraz, nikt nie pokazał mi żadnych zdjęć.  
    Pamiętam siebie z tamtego dnia, kiedy Ewa przyjechała po mnie na lotnisko De Gaulle'a. Odebrałam już swój nieduży bagaż i wypatrywałam jej w tym ludzkim mrowisku. Miałam dziewiętnaście lat i pierwszy raz sama podróżowałam samolotem. Moja ekscytacja całą tą podróżą była nie do opisania, cieszyłam się do siebie jak mała dziewczynka. Kiedy w końcu ją zobaczyłam, rzuciłam się jej na szyję z piskiem radości.  
- Dobrze cię widzieć - uśmiechnęła się szeroko - Nie muszę już wracać dzisiaj do pracy, przez kilka dni będę zostawać trochę dłużej, ale dzisiejsze popołudnie zostawiłam sobie dla was. Louis czeka w domu z obiadem.  
- Tak bardzo się za tobą stęskniłam. - powiedziałam i przytuliłam ją po raz kolejny.  
Byłam na takim etapie mojego życia, że podziwiałam Ewę i jej sukces. Wyjechała na studia dosyć wcześnie, kiedy ja miałam tylko dziesięć lat, więc zawsze tęskniłam, a w głowie miałam jej wyidealizowany obraz. Nie myślałam, że mojej siostrze dobrze zrobiłaby dieta i fryzjer. Była dla mnie niedoścignionym wzorem.  
- I jak ten twój narzeczony? Dlaczego nie przedstawiłaś go rodzicom?  
- Wiesz... myślałam, że to tylko przelotny romans, dlatego nie ciągnęłam go do rodziny. Ale przyjedziemy razem w grudniu na święta. Oświadczyny zupełnie mnie zaskoczyły.  
Zapakowałyśmy walizkę do bagażnika. Milczałyśmy przez chwilę, gdy Ewa starała się wyjechać z parkingu i nikogo nie przytrzeć.  
- To, że go poznasz jest dla mnie bardzo ważne. - powiedziała poważnie.  
- Dla mnie też. Cieszę się, że w końcu szczęśliwie się zakochałaś - uśmiechnęłam się. Naprawdę tak myślałam.  

---

    Kiedy otworzyły się drzwi niewielkiego mieszkania, pachniało dobrym jedzeniem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo jestem głodna. W końcu ktoś w kuchni wyłączył palnik. W przedpokoju pojawił się narzeczony mojej siostry.  
    Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Żadna z opowieści Ewy nie była przesadzona. Był niesamowicie przystojny. Wyglądał jak jeszcze lepsza wersja młodego Roberta De Niro, jak zbiór snów młodych kobiet o tamtejszych mężczyznach, jak ucieleśnienie wyobrażeń o Paryżu po zbyt długim maratonie filmów Godarda zakończonym "Marzycielami" Bertolucciego. Przywitał mnie ciepło, jakbyśmy znali się od zawsze. Miał przyjemny, niski głos, po angielsku mówił bardzo dobrze, ale z wyraźnym akcentem. Był inteligentny, interesujący, z poczuciem humoru. Cieszyłam się, że moja ukochana siostra tak dobrze trafiła.  
    Aż do momentu, kiedy poczułam pierwsze ukłucie zazdrości. Znienawidziłam siebie za  
nie, ale nie mogłam go powstrzymać. Nie mogłam powstrzymać też lawiny myśli, którą tamto uczucie zapoczątkowało. Zapragnęłam go wówczas z taką siłą, że przestało się dla mnie liczyć cokolwiek. Po tamtym wieczorze byłam gotowa zrobić dla niego wszystko.  
    Nie znałam tego wcześniej. Nigdy nie byłam zakochana, czas licealnych zauroczeń zupełnie mnie ominął. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale wiedziałam, że to, co on we mnie obudził było złe. Pogrążałam się w absurdzie. Było między nami dziewięć lat różnicy, on od niedawna był zaręczony z tak bliską mi osobą. Każdy ruch, który wykonałabym w jego stronę byłby nożem wbitym w plecy Ewy i moje własne.  
    Miałam dwie opcje - unikać go, albo zupełnie się temu poddać. Nie potrafiłam robić tego pierwszego. Louis był zbyt miły, żebym mogła go ignorować po powrocie z pracy. Zawsze pytał, jak mi poszło, mimo, że moja praca była bardzo nieskomplikowana. Co mogłam zrobić źle? Zapisać niewłaściwe imię na papierowym kubku? Często rozmawialiśmy, co tylko pogarszało moją sytuację. Popołudniami pokazywał mi Paryż, miasto, które znał od dziecka, bo w nim urodził się i dorastał. Opowiadał o wszystkim z pasją, słuchałam go jak zaczarowana. Po kilku godzinach zwiedzania zwykle dołączała do nas Ewa, co sprowadzało mnie boleśnie na ziemię. Z dnia na dzień coraz mocniej go kochałam i coraz bardziej chciałam odebrać go mojej siostrze.  

---
    Jakieś dwa tygodnie po moim przyjeździe pojawił się moment krytyczny naszej znajomości. Ewa musiała nieoczekiwanie wyjechać na weekendowe targi do Lyonu. Przepraszała i pytała, czy na pewno sobie poradzimy bez niej. Louis z uśmiechem zapewniał, że tak. Ja udawałam, że sytuacja mnie nie rusza i że będę bardzo tęsknić.  
    W piątkowe popołudnie zostaliśmy sami. Zaplanowaliśmy w dzień wyjazdu Ewy wyprawę do Luwru, co nawet pasowało mojej siostrze - nie przepadała za galeriami sztuki i dobrze wiedziała, że ja jestem w stanie siedzieć w nich aż do zamknięcia. Po powrocie byliśmy tak zaangażowani w rozmowę o sztuce i planowaniem następnego dnia, że zdecydowaliśmy się nie iść spać. Zrobiliśmy kolację składającą się z bagietek, masła i sera i uotworzyliśmy czerwone wino. Położyłam się na kanapie, on usiadł na fotelu obok. Nie pamiętałam, żebym z kimkolwiek wcześniej złapała podobny kontakt. Czułam, jak słabnie moja silna wola, jaka ja robię się wobec niego słaba. Wino sprawiało, że zapomniałam zupełnie o siostrze. Poczułam się wolna.  
    Wtedy zadzwoniła. Rozmawiała przez chwilę z nim, pózniej ze mną. Powiedziała, że cieszy się z naszych dobrych relacji, wspomniała coś o starszym bracie, którego zawsze chciałam mieć. Życzyła nam miłego wieczoru i obiecała, że zadzwoni następnego dnia. Zabolało mnie, zupełnie bezpodstawnie, że Louis powiedział, że ją kocha. Jakbym zapomniała, czyim jest narzeczonym. Przygryzłam wargę.  
- Coś się stało? - zapytał.  
- Cieszę się, że Ewa trafiła na kogoś takiego jak ty. Wyglądacie na szczęśliwych.  
- Bo tak jest. Chociaż mam wrażenie, że zaręczyny nie były jej aż tak potrzebne do szczęścia jak mnie.  
Podniosłam się i oparłam o podłokietnik kanapy.  
- Przecież jest dobrze. Chciała tego.  
- Ewa to kobieta sukcesu, chyba za bardzo narzucam jej swój pomysł na życie. - napił się wina, jakby zorientował się, że mówi z dużo.  
- A jaki jest twój pomysł na życie? - zapytałam i zbliżyłam się. Wiedziałam, że robię coś niewłaściwego.  
- Pochodzę z bardzo dużej rodziny. Mam czwórkę rodzeństwa, zawsze na pierwszym miejscu stawiałem dom. To nie tak, że chcę zrobić z Ewy kurę domową, podziwiam jej zaangażowanie w pracę. Właściwie jestem zdziwiony, że chce za mnie wyjść. Ja myślę o dwójce dzieci, a ona o dwóch dużych kontraktach.  
- Na pewno nie jest tak, jak myślisz.  
    Znów poczułam zazdrość. Ona będzie niedługo miała życie, za które z pewnością niejedna kobieta byłaby gotowa wiele oddać. Wyjdzie za niego za mąż i urodzi jego dzieci. I prawdopodobnie będzie narzekać, że macierzyństwo blokuje jej rozwój zawodowy.  
- Po prostu jestem zbyt staroświecki. Pewnie nie możesz się nadziwić, że w tych czasach facet przed trzydziestką czeka na nieprzespane noce, śpiochy, kaszki, pieluchy...
- Nie, wręcz przeciwnie. Szkoda, że takich ludzi jest coraz mniej. - uśmiechnął się do mnie, ja to odwzajemniłam. Zawisła między nami cisza, nie niezręczna, raczej pełna zrozumienia.  
- Zamieniłaś się na tę popołudniową zmianę na jutro? - pospiesznie zmienił temat.  
- Tak. Zrobiłam to zaraz po przyjściu do domu.  
- Dobrze. Im mniejsze tłumy w galerii, tym lepiej.  
    Chciałam żyć w ten sposób już zawsze. Rozmawiać z nim o wszystkim, tak szczerze jak tamtego wieczoru, przy dobrym jedzeniu i winie. Spacerować po tak wspaniałym, wielkim mieście. Czuć bliskość i wolność, nic przed sobą nie ukrywać. Ewa miała rację. Był wspaniały i potrafił uszczęśliwiać samą swoją obecnością.
---
    Kolejny wieczór potoczył się podobnie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Tym razem piliśmy białe wino, Louis przed moim powrotem z pracy zrobił naleśniki.  
- Przytyję u was. - poskarżyłam się ze śmiechem, nakładając na talerz kolejnego naleśnika z serkiem i czekoladą.  
- Nawet tak nie żartuj. - spojrzał na mnie przeciągle, a ja udawałam, że tego nie widzę i ze spokojem nałożyłam sobie na talerz truskawki.  
Zastanawiałam się, czy porównywał mnie w głowie z Ewą, zastanawiałam się, czy wyobrażał sobie, jak wyglądam bez luźnej koszuli nocnej. Myślał o tym, jak drobne jest moje ciało? Jak moje nieduże piersi doskonale pasowałyby do jego dłoni? A może przeciwnie, myśli o pełnych biodrach i pośladkach mojej starszej siostry? O jej obfitym biuście i dużych udach? O tym, jakie ciepłe i miękkie są jej kobiece krągłości? Nawet nie zauważyłam, kiedy mój talerz znów był pusty.  
- Jak minął dzień w pracy?  
- Dobrze. - odparłam z uśmiechem - a tobie?
- Niedługo wyślę to tłumaczenie i będę wolny. Nie lubię tłumaczyć rzeczy, które mnie nie interesują. Zajmuję się wszystkim, tylko nie tym, co trzeba.  
- Dlatego nauczyłeś się tak dobrze gotować. - roześmiałam się.  
- Akurat gotowania nauczyłem się od mamy.  
- Chciałabym znaleźć sobie kogoś takiego jak ty. Rodzinnego, ciepłego... - rozpędziłam się i zamilkłam. Po chwili burknęłam - Przepraszam.  
Louis uśmiechał się, w jego dużych, ciemnych oczach pojawiły się te iskierki, które tak bardzo lubiłam.  
- Nie przepraszaj, to było bardzo miłe. - mówiąc to, po raz kolejny i ostatni napełnił nasze kieliszki. Butelka była pusta.  
- Nie powinnam tak o tobie myśleć.  
- A co dokładnie myślisz? - prowokował mnie. Nie robił tego nieświadomie, byłam tego pewna. Widziałam to po jego spojrzeniu.  
Uniosłam się wtedy z krzesła i pocałowałam go. Nigdy wcześniej nikogo nie całowałam, nie wiedziałam do końca jak powinnam to zrobić. Palcami badałam tą idealną twarz, czułam wypukłości kości policzkowych, gładkość nisko położonych, ciemnych brwi. Wplotłam palce w jego czarne loki, starałam się zapamiętać ich szorstką fakturę. W końcu oderwałam się od tych słodkich ust i opadłam na krzesło. Moje ciało drżało jak w gorączce.  
- Właśnie to myślę.  
Nie odpowiedział nic, uśmiechnął się do mnie delikatnie, jakby z satysfakcją. Wstał i bez słowa zaczął zmywać naczynia. Ja siedziałam po cichu za stołem i piłam wino.  
- Jak jutro pracujesz? - zapytał po chwili, przerywając kłopotliwe milczenie.  
- Od rana.  
- To dobrze. Montmartre robi wrażenie dopiero po zmroku.  
---
    Po pracy przyszłam do mieszkania. Louis pracował nad tłumaczeniem.
- Cześć. - powiedziałam, stając w progu pokoju. Czułam, że moje policzki robią się gorące.  
- Ça va?  
- Ça va bien. - odparłam i rozluźniłam się, widząc jego ciepły uśmiech - kończysz?  
- Powoli. Wychodzimy za półtorej godziny?  
- Tak.  
- Obiad jest w piekarniku.  
- Dziękuję.  
Już miałam iść się przebrać, wróciłam się jednak do salonu.  
- Louis...
- Tak?  
- Jeśli chodzi o wczoraj...
- Nic nie pamiętam. I z tego co wiem, ty też nie.  
- Dziękuję - podeszłam i pocałowałam go w gładko ogolony policzek. Gdyby nie znamię w okolicy oka, jego skóra byłaby niemal porcelanowa.  
- Nie. - spojrzał na mnie - To ja dziękuję.  
    
    
Koncepcja: opowiadania erotyczne bez seksu w pierwszej części są bardziej intrygujące. Zapraszam do dyskusji.

matkapolka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i dramaty, użyła 2715 słów i 14824 znaków, zaktualizowała 8 wrz 2018.

1 komentarz

 
  • elninio1972

    erotyka to nie tylko sex ale i otoczka ;) łapka w górę i czekanie na dalszy ciąg

    29 sie 2018