Mechanicy. (Trójkąt)

Było wiosenne popołudnie. Osiemnastoletnia Marcelina przemierzała swoim golfem III generacji asfaltowe serpentyny jury Krakowsko- Częstochowskiej. Wracała właśnie od koleżanki świeżo kupionym samochodem. Były z sobą bardzo zżyte, dlatego pierwsze, co zrobiła po zakupie, to pojechała do koleżanki. Bardzo cieszyła się z nowych czterech kółek, które kupiła za własne, ciężko zarobione pieniądze. Część z nich zdobyła sprzedając pamiątki na jednym z wielu stoisk pod zamkiem w Ogrodzieńcu. Resztę udało jej się uzbierać, sprzedając na zapleczu budki swoje młode ciało. Marcelina, od kiedy straciła dziewictwo, bardzo lubiła seks, a okazji ku niemu miała bardzo wiele. Chętnych nie brakowało, zważywszy, że Marcelina urodą mogła spokojnie konkurować z modelkami z paryskich wybiegów. Jej blond włosy opadające na wąskie ramiona oraz tyłeczek rzeźbiony na wielu godzinach aerobiku, przyspieszały bicie serca znacznie bardziej, niż stare ruiny. Kształtne młode piersi, niemal wylewające się ze stanika, zdawały się być dziełem rzeźbiarza geniusza, a w połączeniu z płaskim brzuszkiem i nikczemnym wzrostem wydawały się jeszcze większe. Do domu miała jeszcze jakieś 30km, gdy usłyszała z silnika dziwny zgrzyt. Całość zaczęła nagle chodzić nieregularnie i nad wyraz głośno. Na całe szczęście, przed oczami przemknął jej właśnie kolorowy baner "Mechanika pojazdowa 500m". Postanowiła dotoczyć się do warsztatu umierającym samochodem, aby dokonano tam naprawy. Zjechała w boczną uliczkę wysypaną żwirkiem i niebawem przed jej oczami stanął garaż sporych rozmiarów z niebieskimi, otwieranymi do góry bramami. Zauważyła od razu jedno wolne stanowisko i postanowiła na nie wjechać, zanim auto odmówi posłuszeństwa. Gdy już była nad kanałem, pospiesznie zaciągnęła ręczny hamulec i wysiadła w poszukiwaniu obsługi. Nie było to trudne. W przeszklonym kantorku, za brudnymi szybami od razu zauważyła dwie rosłe postacie jedzące kanapki rękami czarnymi od smaru. Obaj panowie byli sporo od niej wyżsi.. Ubrani niemal jednakowo, w koszulki z krótkim rękawkiem i niebieskie robocze spodnie na szelkach, również brudne od smarów, olejów i farb. Młodszy wydawał się być w jej wieku. Jeśli dobrze oceniła, był to blondyn o zielonych oczach i śmiejącym się wyrazie twarz. Od razu pomyślała, że młody na pewno musi tu praktykować. Starszy natomiast mógł być spokojnie jej ojcem, albo i nawet dziadkiem.. Siwe włosy przyprószyły już znacząco jego głowę, a kilkudniowy zarost postarzał go spokojnie o 10 lat. Nadal jednak jego ciało, mimo upływu lat, zdawało się być w formie. Tylko twarz przeorana zmarszczkami, zdawała się zdradzać jego wiek. Marcelina grzecznie zapukała i z wyrazem twarzy zagubionej dziewczynki zakomunikowała: -Przepraszam panów, ale właśnie zepsuł mi się samochód, czy mógłby któryś z was zerknąć i sprawdzić, co się dzieje? -Oczywiście, młoda damo, pozwól nam tylko dokończyć obiad, na razie usiądź i poczekaj chwilkę. Powiedział starszy, wskazując na stojący obok stolika karton po samochodowych częściach. Karton był nieco niższy od krzeseł obu mechaników, toteż z góry mogli oni dokładnie lustrować ciało dziewczyny. Marcelina ubrana była jedynie w zwiewną, półprzeźroczystą sukienkę, która więcej odsłaniała, niż zasłaniała. Doskonale było widać odsłonięty przez nią rowek między sporymi piersiami dziewczyny oraz koronkowe wykończenie czerwonego stanika. Młoda dziewczyna, analizując brawurowy wystrój wnętrza, opierający się jedynie na kalendarzu z nagą niewiastą, nie zauważyła nawet, że, jej i tak krótka sukienka, przy siadaniu, powędrowała niebezpiecznie wysoko, odsłaniając sporą część ud. Nie uszło to natomiast uwadze mechaników. Panowie jedząc kęs za kęsem, coraz łapczywiej patrzyli na jej młode ciało. Gdy skończyli jeść uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo, a starszy oznajmił - Koniec odpoczynku. Chodź i pokaż nam, co jest nie tak, a my postaramy się coś zrobić. Przy czym dość dosadnie zaakcentował słowa "pokaż ". Marcelina nieświadoma zagrożenia, udała się w kierunku samochodu. Gdy nurkowała w aucie w poszukiwaniu haczyka otwierającego maskę, panowie byli już mocno podnieceni. A, gdy sukienka podniosła się, ukazując dupcię okrytą tylko czerwonymi figami, starszy z nich nie wytrzymał. Podszedł do dziewczyny i dał jej siarczystego klapsa. Klaps był tak mocny tak, że jego brudna ręka odbiła się czerwono-czarnym śladem na jej pośladku. Dziewczyna pod wpływem nagłego uderzenia, podniosła głowę i uderzyła w podsufitkę. Pod wpływem uderzenia Marcelina upadła na fotel, wypinając swój kształtny tyłek. Teraz już nic nie mogło jej uratować przed łapskami mechaników...

CamilloVII

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 856 słów i 4930 znaków, zaktualizował 23 maj 2015.

9 komentarzy

 
  • zły

    Nie kończ w takim momencie!!!

    26 maj 2015

  • Amd666

    O kolejną część poproszę!!! Nie możesz urywać w takim momencie  :eek:

    25 maj 2015

  • marti952

    Pisz kolejną część koniecznie....

    25 maj 2015

  • CamilloVII

    Powiedzmy, że dobra wróżka mi pomogła ale fakt, że lepiej jest:)

    24 maj 2015

  • nienasycona

    Chłopak wszystko poprawił, łącznie z przecinkami, więc nie przesadzajmy:)

    23 maj 2015

  • Ramol

    Może uda mi się przejść za owo "zrzyte"... Łapałem powietrze przez dobrą godzinę...
    A pośpiech... jako że czytają komentarze również damy, nie rozwijam tematu!

    23 maj 2015

  • CamilloVII

    Jak zwykłem mówić do swojego psa nomen omen też Szarika: Szariczku śpieszyłem się:)

    23 maj 2015

  • Szarik

    I nie można było tak od razu? ;)

    23 maj 2015

  • Szarik

    Koszmarne błędy ortograficzne psują wszystko, zacznij proszę od tych poprawek.

    23 maj 2015