Kolejna Noc
Praca na ulicy nie należała do najlżejszych. I do najbezpieczniejszych. Ale można było dużo zarobić. Nie wymagała też nie wiadomo jakich kompetencji. Wystarczyło w miarę dobrze wyglądać, i odpowiednio się przygotować. Wiadomo – krótka spódniczka, duży dekolt i coś na odwagę przed wyjściem. Wiedziała, że prezentuje się dobrze, dlatego zdecydowała się na takie zajęcie. Duży biust, kształtne biodra i uda. Ładna twarz i pełne, zmysłowe usta. Praktycznie każdy facet, jakiego spotkała, chciał ją mieć. I ona o tym wiedziała.
Jako prostytutka mogła zarobić nawet kilka stów jednej nocy. A pieniądze były właśnie czymś, czego teraz potrzebowała. U niej na wsi, w tej zabitej dechami dziurze, której nazwy nie chciała nawet pamiętać, mogła co najwyżej wegetować. Praca? Jeśli jakaś była to może w którymś z pobliskich dyskontów za jakieś marne grosze. Ewentualnie mogła stanąć przy drodze. Ale nie chciała tego. Bała się, że któryś z okolicznych degeneratów będzie chciał ją puknąć. A tego by sobie nie wybaczyła. Czuła by się zhańbiona, jakby została zbrukana przez jakieś zwierzę... Dlatego wyjechała szukać szczęścia do stolicy.
Dlaczego potrzebowała pieniędzy? No cóż...musiała wziąć odpowiedzialność za młodszą siostrę i chorą matkę. Wiadomo, leki, jedzenie, ubrania czy nawet głupie zeszyty... wszystko kosztuje. Matka dostawała ledwo co z MOPSu, czytaj jałmużnę, ale tylko tyle żeby nie zdechnąć. Dlatego musiała pomóc rodzinie, bo jej ojciec nie poczuwał się do utrzymywania swoich dwóch córek i żony. Wręcz przeciwnie. Pasożytował na nich. Kradł pieniądze matce, by mieć na flaszkę...pieprzony alkoholik. Co najgorsze dobierał się do niej. Ale mu nie pozwoliła, parę razy nawet zdzieliła go z liścia. Odczepił się. Ale dalej chciał zaspokoić swoje chore żądzę, więc zaczął zaczepiać jej siostrę. Ta, jako że była młodsza, i jeszcze nie rozumiała pewnych spraw, pozwalała mu się dotykać. Tak dłużej nie mogło być. Jego dni były już policzone.
Pewnego wieczora, gdy jak zwykle wrócił zalany do domu, krzycząc w niebogłosy i zataczając się, wstała i poszła do kuchni po młotek do tłuczenia kotletów. Poszło nawet szybko. Gdy rozbierał się w "salonie" ich rudery, którą nazywała domem, uderzyła go trzymanym w dłoni narzędziem w tył głowy. Wyłożył się jak długi. Coś tam chwilę stękał ale szybko do niego doskoczyła i wymierzyła jeszcze kilka ciosów, uderzając w głowę. Po chwili poczuła smród fekaliów, które wręcz z niego trysnęły, zaraz potem jak jego ciało przestało wierzgać w pośmiertnych drgawkach. Tak zakończyła się egzystencja jej ojca, oblecha, pijaka i niedoszłego gwałciciela swoich córek. Niewielka strata.
Trzeba coś było zrobić ze zwłokami. Wrzuciła je do piwnicy. Nikt tam nie wchodził. Osłabiona chorobą matka w ogóle nie ruszała się z łóżka, a siostra bała się tam schodzić. Mógł tam poleżeć chwilę, aż znajdzie mu lepsze miejsce. Szybko poszła do kuchni po szmatę, którą namoczyła w detergencie by zmyć krew z podłogi.. Trzeba było zrobić to szybko, zanim zaschnie. Swego czasu myślała jeszcze czy może nie udusić go poduszką i nawet chciała to zrobić ale jakiś impuls w jej głowie zadecydował inaczej.
Musiała pozbyć się ciała. Ktoś mógłby zacząć o niego pytać. Na przykład jego koleżkowie od flaszki. Bo znany był z tego, że lubił stawiać. Dlatego nie tracąc więcej czasu wyszła na podwórko. Chwyciła łopatę, która stała obok wychodka(nie mieli toalety w domu), i w tej części obejścia gdzie rosły gęstsze krzaki, zaczęła kopać dół na zwłoki. Na szczęście było lato i ziemia nie była zmarznięta. Ojciec też nie był jakimś olbrzymem tylko wychudzonym konusem, więc zakopanie go nie powinno sprawić wiele kłopotu. Po godzinie intensywnego kopania dół był gotowy. Czuła się zmęczona, mięśnie ją bolały, a pot lał się ciurkiem po jej plecach i czole. Była też głodna. Ale nie mogła na razie sobie pozwolić na odpoczynek. Kanapka i sen musiały poczekać.
Wyniosła ciało z piwnicy na tył domu. Była pod wrażeniem swojej siły, ale było to chyba spowodowane strachem i adrenaliną krążącą w jej żyłach. Uporała się z zakopaniem starego parcha bardzo szybko. Potem umyła się, zjadła coś i poszła spać. Niespecjalnie przejmowała się faktem, że parę godzin temu zabiła własnego ojca. Niewielka strata.
Stojąc teraz w bocznej uliczce wielkiego miasta, w swym wyzywającym stroju wielkomiejskiej damy do "towarzystwa", rozmyślała na ten temat. Czy kiedyś poniesie konsekwencje swojego czynu? Co prawda jakiś jego koleżka pytał co się z nim dzieje, ale zbyła go krótkim "nie wiem". Matka też specjalnie o niego nie wypytywała, a siostra usłyszała, że ojciec wyszedł do sklepu po papierosy i wtedy ostatni raz go widziała. Na szczęście policja właściwie nie zaglądała do wygwizdowa, w którym mieszkali. Przyjeżdżali chyba tylko wtedy jak się zgubili i przez przypadek trafili do tego opuszczonego przez Boga miejsca. Ale nie czas już na te przemyślenia. Musi się skupić na robocie. Dzisiaj liczyła na większy zarobek. Odstroiła się niemal odświętnie, by jeszcze bardziej kusić potencjalnych klientów. Kabaretki, czarne szpilki, kusa, ledwo zasłaniająca tyłek miniówa i skórzana kurteczka. Także mocny makijaż. Wszystko po to by faceci wręcz błagali ją o to by poszła z nimi w ustronne miejsce i choć pozwolili dotknąć. A ona wiedziała jak ich zaspokoić.
Kilka dni po tym jak zabiła ojca, jej znajoma z sąsiedniej wsi, którą znała z dawnych szkolnych czasów, zaproponowała jej tą pracę i wyjazd do stolicy. Mieszkał tam już jej brat, a jego kolega, który był alfonsem, szukał nowych dziewczyn do pracy na ulicy. Chwilę się zastanawiała, czy to aby przystoi i czy jest moralne, ale jak usłyszała jakie są tam do zarobienia pieniądze, nie wahała się ani chwili. Dwa dni potem jechały już pociągiem by rozpocząć nowe życie.
Zanim oczywiście wyjechała, musiała przygotować siostrę do opieki nad matką. Wyjaśniła jak ma przeprowadzać wszelkie zabiegi higieniczne, jak mamę przewinąć, jak ją karmić. Obiecała, że będzie przesyłać regularnie pieniądze i powiedziała jej żeby była dzielna. Jej siostra bardzo szybko załapała o co chodzi. Była bardzo dojrzała i mądra jak na 14 latkę. Powiedziała, że jak tylko będzie mogła to wróci. Ucałowała ją w czoło, a potem poszła pożegnać się z matką. Niepotrzebnie. Ta już praktycznie nie kojarzyła co się dzieje wokół niej. Tym bardziej uważała, że jej decyzja o wyjeździe była słuszna.
Teraz gdy tak stała odwrócona tyłem do pierwszego dziś klienta, a on ją posuwał od tyłu, w zatęchłej przybudówce opuszczonego już budynku, wiedziała że postąpiła dobrze. Wszelkie rozterki ją już opuściły, miała je gdzieś. Musi się skupić na tym by pracować i zarabiać. Miała wszak rodzinę na utrzymaniu.
Facet doszedł szybko. Oczywiście zawsze musiała być guma. Nie chciała złapać żadnego choróbska. Nie mogła sobie na to pozwolić.To by mogło "zrujnować jej karierę". Obciągnęła spódniczkę, odwróciła się do niego i uśmiechnęła się zalotnie. On też się uśmiechał. To był jakiś ogolony na łyso dres. Zazwyczaj tacy byli dilerami. I nawet lubiła takich bo po dobrze wykonanej usłudze często mogła liczyć na napiwek w postaci kreski albo jakieś ekstazki. Fajnie było czasem się "sztachnąć". I nie myliła się. Oprócz standardowej stówki zapronował jej trochę białego proszku. Zapowiadała się udana noc.
Klientów miała różnych. Młodzi pracownicy wielkich korporacji, podstarzali biznesmeni, prawiczkowie, którzy założyli się ze swoimi kolegami, że stracą cnotę z dziwką. Bywały też i kobiety. Jedna bizneswomen w średnim wieku powiedziała, że zapłaci jej ile chce, byle mogła ją trochę pomacać. A potem wylizać. Dlaczego nie? Lubiła eksperymentować. Raz podszedł do niej starszy pan, który zaproponował podwójną stawkę, jeżeli pójdzie z nim w ustronne miejsce, i zacznie się w zmysłowy sposób dotykać. A on będzie mógł patrzeć i się onanizować.
Niestety trafiali się też klienci niebezpieczni, wredni, śmierdzący i co gorsza odrażający. Czasem takim odmawiała. Ale nie zawsze mogła bo jednak potrzebował ich kasy. Wtedy czuła się upodlona, jednak po tym jak wciągnęła kreskę i łyknęła tabsa, od razu zapominała. Ale i z tym musiała się czasem wstrzymywać. Bo to jednak kosztuje.
Często gdy wychodziła wieczorem "do roboty" odczuwała pewien niepokój a nawet strach. Pewna sprawa nie dawała jej spokoju a w zasadzie przerażająca historia, która przytrafiła się jej koleżance "po fachu". Otóż pewnego wieczora ta dziewczyna stała pod jednym z klubów i czekała na klienta, razem ze swoją znajomą, która też tej nocy "pracowała". Wkrótce takowy się zjawił, podjeżdżając zdezelowanym polonezem. Zatrzymał auto, wysiadł i podszedł do nich. Prezentował się mało zachęcająco. Grubas, nalana gęba, długie przetłuszczone włosy a także obleśny grymas rozlewający się na jego szpetnej facjacie. Nosił brudny skórzany płaszcz a pod nim przepocony podkoszulek. Zapytał je, która miała by ochotę "zażyć rozkoszy" z prężnym ogierem. Mówiąc to wskazał na siebie, jednocześnie taksując obie wzrokiem i obleśnie oblizując usta. Ale nie tu, tylko gdzieś gdzie będą "sami", z dala od wścibskich oczu. "Główna" bohaterka tej opowieści zgodziła się pojechać z nim, tylko dlatego, że obiecał dobrą stawkę. Zaprosił ją do samochodu po czym odjechali w mrok nocy. Wtedy była widziana przez swoją znajomą po raz ostatni...
Jej zmasakrowane zwłoki znaleziono kilka dni potem w krzakach niedaleko plaży po drugiej stronie rzeki, która przedzielała miasto na pół. Odnalazł ją wędkarz, który rano pojawił się tam by trochę połowić i przy okazji odetchnąć przy piwie po cięzkim tygodniu w pracy. Na początku myślał, że ktoś się upił i śpi w okoliczncych zaroślach. Ale gdy przyjrzał się lepiej po odsunięciu gałęzi, dokonał makabrycznego odkrycia. Doszedł do wniosku, że to kobieta lekkich obyczajów po stroju. O mało nie zwrócił piwa i kaszanki, którą sobie podgryzał, gdy zobaczył że głowa była jedynie krwawym zlepkiem mięsa, kości i skóry. Nie miała też kilku palców u rąk, a jej nogi były rozłożone na boki. "Pewnie doszło też do gwałtu" pomyślał. Wezwał policję, złożył zeznanie, po czym odszedł na stronę by zwymiotować. Wiedział, że tego dnia nie skończy tylko na piwie...
Niedługo potem dowiedziała się o śmierci tamtej dziewczyny. Gazety o tym pisały. Policja złapała sprawcę, którego nawet nie musiała szukać. Sam się zgłosił na komisariat. Był to tamten oblech z poloneza. Wszystko wyśpiewał, jednocześnie szczycząc się tym. Okazało się, że grubas w brudnym płaszczu zawiózł ją w okolicę plaży by tam w krzakach uprawiać z nią seks. Poprosił ją by się odwróciła a gdy to zrobiła uderzył ją w tył głowy młotkiem, który wyciągnął chwilę wcześniej z kieszeni płaszcza. Dziewczyna upadła nieprzytomna. Zaraz potem odwrócił ją na plecy, zdjął majtki i zaczął gwałcić. Jednocześnie, gdy ją penetrował, masakrował jej głowę swym narzędziem zbrodni tak długo, aż przestała przypominać normalną część ciała a stała się tylko kawałem mięsa wbitym w ziemię. Potem odrzucił młotek na bok, i kontynuując gwałt zaczął odgryzać jej palce. Twierdził, że to sprawiało że dalej był podniecony i mu nie obwisł. Gdy skończył, schował młotek do kieszeni i najzwyczajniej w świecie odszedł z miejsca zabójstwa...
"Co za chory pojeb" – myślała. "Po co taki człowiek żyje?, Po to tylko by krzywdzić? Szkoda, że nie ma kary śmierci..." Jednak nie tyle śmierć młodej dziewczyny, jak i odrażający morderca nie dawały jej spokoju, co samo narzędzie zbrodni...Przecież ona też takiego użyła w stosunku do ojca...ale czy też była taką samą zdeprawowaną i zdegenerowaną kreaturą, jak tamten gwałciciel? Ona zabiła, by ratować rodzinę przez strasznym losem, życie ją zmusiło, więc jakoś się tym faktem usprawiedliwiała. A on? Zabił i zgwałcił bo chciał a nie bo musiał...
Dochodziła czwarta nad ranem. "Powoli będę chyba wracać do domu" – powiedziała sama do siebie, jakby oczekując odpowiedzi od wielkiego miasta, które ją otaczało. Odpowiedź jednak przyszła ale z innej strony.
- Cześć- usłyszała głos za sobą. Odwróciła się, i ujrzała przed sobą młodego mężczyznę, który do niej zagadnął.
- Hej – odpowiedziała, przerywając niezręczną ciszę. Masz ochotę trochę "poszaleć"? - spytała, uśmiechając się.
Jasne. O ile Ty też chcesz – dodał po chwili, rozciągając wargi w uśmiechu. Był całkiem przystojny. Miał ciemne, zaczesane do tyłu włosy, lekki zarost, niebieskie oczy. Ubrany był w ciemny garnitur. "Pewnie jakiś korposzczurek" – pomyślała. "Kończę na nim i idę do domu. Wystarczy tego dobrego".
Seks dwieście, laska piędziesiąt – oznajmiła. Pasuje Ci?
Tak, jasne. Ale chyba nie zrobimy tego tutaj, na środku ulicy?
Nie. Oczywiście, że nie. Pójdziemy do takiego opuszczonego budyneczku, i tam dokona się "magia", ok?
Super! - tym razem uśmiechnął się, odsłaniając zęby. Przez chwilę wydały jej się trochę podobne do kłów, ale odrzucila tą myśl. Była zwyczajnie zmęczona.
Poszli do rudery, gdzie często przyjmowała klientów. On nic nie mówił, ona też nie. Gdy znaleźli się w środku, spytała:
- To jak chcesz to zrobić? -
Zrobił krok do przodu, zmuszając ją aby oparła się plecami o ścianę. Po chwili znaleźli się twarzą w twarz. Zaczął powoli przesuwać ręką do przodu po jej prawym udzie, jednocześnie przyciskając swój lewy policzek do jej skroni. Cicho zachichotała, kiedy lekko ją drapnął swoją brodą. Ale na tym przyjemności się skończyły. Chwilę potem delikatnie cofnął się, nastąpił błysk w ciemnościach a ona poczuła na szyi coś zimnego i ostrego. Nóż.
- Przepraszam skarbie, ale muszę – powiedział po sekundzie, która wydawał się jej trwać godzinę. - Ale bez krztyny przerażenia z twojej strony mi nie stanie. Dopiero gdy poczuje zapach strachu, zacznę się podniecać. - Jego głos był aksamitny i spokojny. Nie zdradzał żadnych emocji.
Nie będziesz sprawiała kłopotów prawda? Jeśli tak, pójdzie szybko, rozstaniemy się w pokoju i wszystko będzie dobrze.
Yhy – to było wszystko co udało jej się z siebie wydobyć.
Dobrze. A teraz wyjmij go i brandzluj mnie!
Jej ręka bezwiednie powędrowała w stronę jego rozporka, rozpinając go i uwalniając jego nabrzmiały organ. Zaczęła poruszać ręką w górę i w dół. Cały czas ostrze znajdowało się na jej szyi, co z jednej strony ją przerażało. A z drugiej wyzwoliło w niej pierwotną potrzebę walki. Czuła, że zaczyna mu być dobrze. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim. I rzeczywiście, doszedł momentalnie, obryzgując nasieniem jej spódniczkę. Stęknął, po czym kazał jej schować penisa z powrotem do spodni. Gdy jego członek był już bezpieczny, cofnął się o krok i schował nóż do kieszeni.
- Widzisz skarbie, poszło szybko i sprawnie. A teraz, jeżeli chodzi o kasę...
Nie zdążył skończyć, bo jej głowa wystrzeliła do przodu, by czołem uderzyć w jego nos, jednocześnie łamiąc go i sprawiając, że krew polała się gęstym zstrumieniem z obu dziurek.
Klient zakrył twarz obydwoma rękami. Nie miała problemu z dosięgnięciem go, ponieważ byli podobnego wzrostu. Lecz na tym nie zakończyła swojej zemsty na tym psycholu. Chwyciła go za ramiona i wbiła kolano prosto w jego krocze. Facet zawył i zgiął się wpół. - Ty suko...-wychrypiał.
Chciała go jeszcze uderzyć z raz czy dwa ale bała się, że ktoś mógł usłyszeć jego krzyk i wezwać policję. Nawet tutaj, w okolicy tej rudery, ktoś mieszkał i mógł powiadomić służby. Musiała uciekać. Wybiegła z budynku, by truchtem dostać się do głównej ulicy w tej części miasta. Nie było łatwo chodzić w jej "szpilach" a tym bardziej biec ale dała radę. Spojrzała tylko raz za siebie czy jej nie goni ale zobaczyła tylko pustą ulicę, z rzadka oświetloną światłem latarni. Minutę potem stała na chodniku przy ruchliwej ulicy, dobrze oświetlonej i bezpiecznej. Na chwilę przystanęła by uspokoić oddech. Tak mijała jej kolejna noc...
1 komentarz
Prunella
Zgrabnie napisane.
HorrorFan33
@Prunella dzięki