***
to była noc nocy
kiedy wykradliśmy księżyc niebu
byleś mną gdy świat się sprzeciwiał
na tak krotka chwile
uchwyciłeś ma dusze
jak teraz smakuje strata
czy jak styczniowy śnieg na ustach?
nigdy już nie będę obok
Czujesz pustkę która marznie w duszy
jak pusty hostelowy pokój
gdy tęskne serce wyrywa się z łańcucha
złej miłości
—————————————————————————
Kalina była czymś nietuzinkowym o perfekcyjnej urodzie i kształtach. Wabiła wyglądem, zapachem i ruchem. Była myśliwym, wspaniałym łowcą, drapieżcą. Nikt nigdy nie wyrwał się z jej szponów. Uprawiając seks ze swoimi ofiarami, zabierała im siłę i wszystko co było w nich wartościowe. Wyprana z doznań duchowych podczas stosunków czuła tylko odzwierzęcy instynkt. Instynkt który był częścią jej przetrwania, jej osobowości. Samotna w ciemnej pelerynie snuła się co noc uliczkami starego miasta. Uwielbiała gdy osiadająca wieczorna gęsta mgła rozmywała światło parkowych latarni. W bezchmurne noce krążyła wokół starych fortów. Przesiadywała tam godzinami wyobrażając sobie historie tych poniszczonych murów. Nie znała odpowiedzi na wiele pytań. Jej przeszłość była owiana tajemnicą. Nie miała bliskich, znajomych. Nigdy z nikim nie rozmawiała. Obecnie najbliższą jej osobą był barman którego codziennie widywała.
Ten dzień był mglisty. Kalina wsiadła do metra, ubrana w czarny płaszcz, a na nogach miała ciężkie glany . Zatłoczony przedział podziemnego wagonu wyglądał różnorodnie, niczym szwedzki stół. Wampirzyca wyostrzyła zmysły oparłszy się o szarą ścianę wagonu zamknęła oczy. Po kilku chwilach do jej nozdrzy dotarł dziwny zapach, ni to wanilia ni to żelazo. Dała ponieść się zmysłom. Zobaczyła go duchem, wiedziała kto tak pachniał. Stał oparty o szklaną przegrodę dzielącą wagon. Skupiony patrzył w podłogę. Jego długie włosy opadały na kołnierz skórzanego płaszcza. Spod niego widoczny był napis na czarnej koszulce „Katharsis”. Kalina uśmiechnęła się pod nosem. Mimo iż z każdym przystankiem przybliżała się do niego o klika kroków jego sylwetka wydawała się być nieruchoma. Nie poruszał kończynami, a oczy wpatrzone był cały czas w podłogę przedziału. Wszystko się zmieniło kiedy stanęła naprzeciw niego, podniósł wzrok i ich oczy się spotkały. Poczuła coś tajemniczego, dziwnego, coś znajomego. Chłodne spojrzenie z jednej strony odrzucało a z drugiej przyciągało. Jej zmysły szalały. Wpatrywał się w nią chłodno. Jego szaroniebieskie oczy lśniły w jasnym świetle przedziału. Kalina uśmiechnęła się do niego i sięgnęła do kieszeni. Wyciągnęła z niej małą kartkę i długopis. Napisała na niej kilka słów i podała nieznajomemu. Użyła tyle wdzięku w ten gest, by nieznajomy tajemniczo spojrzał na skrawek białego papieru.
„Bar Anaziss godz. 19.23 dziś”. Pokiwał lekko głową na znak zgody. Schował karteczkę do kieszeni.
Kalina uradowana wysiadła na kolejnym przystanku, zostawiając nieznajomego w wagonie…
Po powrocie do mieszkania urządziła sobie aromatyczną kąpiel. Weszła do wanny pełnej pienistej wody i pływających na powierzchni Lilii. Zanurzywszy się w zmysłowym balsamie jej ciało nabrało blasku. Kiedy jej włosy zakryły sutki wyglądała jak nimfa. Namydliła skórę po czym delikatnie zmywała gąbką pieniąca ciecz. Po kąpieli starannie rozczesała i wysuszyła naturalne jasne włosy. Ubrała czerwoną bieliznę, pończochy, czarną spódniczkę, czerwoną koronkową bluzkę i czarny obcisły żakiet. Włosy pozostawiła rozpuszczone. Tradycyjnie oczy podkreśliła czarnym eyelinerem, a usta czerwoną szminką.
Czekał na nią w Barze. Usiadł w jej ulubionej loży gdzie było najciemniej. Kilka świec tliło się delikatnie na stojaku obok tworząc ciepły półmrok. Na ich stoliku stało wino i dwa puste kieliszki.
Wybiła 19:30. Chłód obiegł sale. Kalina nadeszła. Wyglądała jak anioł, jej jasne włosy lekko unosiły się w powietrzu. Patrzyła na niego, wprost w jego oczy. Jej dzikie spojrzenie podkreślał wyzywający makijaż. Usiadła lekko, czuć było waniliową woń. W barze zrobiło się ciemniej, świece pachniały karmelem. Patrzył na nią, zjadał wzrokiem, rozbierał oczami. Czuła znów to samo, zamęt w zmysłach. Jego oczy pociemniały gdy odsłoniła smukłą szyjkę. W mgnieniu oka dorwał się językiem do jej delikatnej skóry. Była zdziwiona i onieśmielona, tym że sam zrobił pierwszy krok. Odważny. Wgryzał się w jej szyję, pod zębem czuł drgającą aortę. Zapach go oszołomił. Pachniała słodko – miodem, wanilią. W ekstazie dotknął jej brzucha. Zacisnął mocno dłoń. Poczuła pożądanie i drganie skóry schowanej pod jego ręką. Rozpiął żakiet i włożył dłoń pod koronkowy top. Dotykał jej jedwabistej skóry. Była taka delikatna, krucha, a jej serce biło szybko. Zwariował kiedy nieśmiało ich usta się spotkały. Bardzo Chciała tego pocałunku, jego język był o smaku moreli. Pomału rozpoczęli grę zachłannego zajadania się sobą. On przygryzał jej wargi coraz energiczniej. Ona drżała. W końcu pod naciskiem zębów, spod szminki wypłynęła krew którą wysysał z pożądaniem. Kalina nie wiedziała co z nią się dzieje. Nie poznawała samej siebie, chciała brać więcej i więcej i tyle samo chciała dawać z siebie.
Nagle jego dłoń znalazła się na jej piersi. Pieścił ją , a Kalina cicho pojękiwała. Dotknęła jego torsu, włożyła dłoń pod jego bluzkę, drugą zaś złapała się jego mocnego ramienia, płonęła. Ekstaza ją pochłaniała, zaczęła ciężko oddychać kiedy zwilżył palce i drażnił jej sutki. Oboje z pożądania płonęli. Chcieli tego samego. kiedy poderwał ja do góry i za dłoń szybkim rokiem wyprowadził z lokalu. Szli ślepo zatrzymując się co kilka kroków. Lizał ją po szyi, wkładając dłoń pod spódnice. Drażnił jej czuły punkt, a ona odpływała. Nigdy tak się nie czuła. Przygryzała z zachwytu jego ucho. Przy wielkiej szarej kamienicy oparł ją o ścianę, rozpiął żakiet i gryzł jej ramię. – Dotknij muru i wyobraź sobie jego przeszłość – powiedział dysząc, każde słowo sprawiało mu trudność. Nie mógł się skupić nad tym co mówi. Jego głos poruszał jej wnętrze, niesamowite jak bardzo byli do siebie podobni. W ekstazie odnalazła jego ucho i przygryzła je coraz mocniej. Dłonią dotykała jego twardych spodni, w górę i w dół. Po chwili rozkoszy szli dalej, przed siebie. Na ulicach panowała cisza i spokój, tylko ich ciężkie oddechy przerywały spokojna porę. Kiedy znaleźli się w parku z wielkim jeziorem pośrodku, Kalina nie wytrzymywała z pożądania. Szybkim tempem ściągnęła żakiet i rzuciła się na niego. Przyległa mocno do jego torsu, swój język wbiła w jego usta. Oboje mruczeli namiętnie kiedy on zdzierał z niej obcisły top. Zębami stargał stanik. Gryzł mocno jej piersi, a ona wbijała mu w plecy długie ostre czerwone pazury. Jego długie włosy drażniły jej nagi brzuch. Zrywał z niej spódnicę, rajstopy i bieliznę by dostać się do jej skarbu. Kiedy stanęła przed nim naga, tylko włosy okalały jej smukłe ciało, popadł w letarg. Oszołomiony delikatnie położył ją na resztkach garderoby i całował po pępku. Ona głaskała go po głowie. Zacisnęła dłonie z rozkoszy kiedy zszedł niżej i dotykał językiem jej kobiecość. Była tak delikatna ciepła i wilgotna, pachniała rumiankiem. Jego smukłe palce znalazły się w niej. Kalina oblała się rumieńcem. Krzyczała gdy ją pieścił. Lewą dłonią drażnił jej sutka. A ona coraz mocniej zaciskała nogi wokół jego pasa. W końcu pożądanie wylało się z niej… On był taki delikatny, zmysłowy. Perfekcyjny kochanek. Podniósł ją do góry, przytulił do siebie i pocałował w czoło. To było coś więcej niż seks… Kalina przyssała się do jego szyi, językiem drażniła mięśnie. Wzdychał. Dłonią rozpięła spodnie. A kiedy odnalazła twardy punkt, kleknęła i dotknęła go językiem. Drażniła delikatnie w prawo iw lewo. Głaskał ją po głowie, a ona pochłaniała go coraz bardziej. Lepki płyn wpływał wprost do jej ust. Drażniła go coraz to mocniej, coraz to agresywniej tak by czuł rozkosz. A przy tym była bardzo zmysłowa. Jęczał z rozkoszy i drżał. Wziął w objęcia jej głowę i podniósł do góry. Przybliżył jej umorusane szminką usta do swoich i całował. Kiedy wszedł w nią poczuła błogość.Jej umysł eksplodował od doznań. Nogami oplotła jego lędźwie, palce wbiła w plecy. Jej serce dotknęło jego serca. Całował jej szyję i delikatnie poruszał ich ciałami. Krzyczała coraz głośniej. Szeptał jej… szeptał ze jest jego królową… Królową nocy. Gorąco pożądania strzeliło im do głowy. Nagle poczuła jak coś ostrego wbija się w jej szyję, jak ciepła krew wypływa delikatnie, spływa na piersi, kapie na brzuch. Widziała te kły w jego ustach, nie wierzyła. W przypływie świadomości i obrony zrobiła to samo. Jego krew była taka gorzka, taka dobra, inna. Ssała ją zachłannie, a on spijał jej esencje życia. Byli jednością. Ona go pochłaniała, taka miękka, ciepła i wilgotna. Jej kocie ruchy dawały najwspanialsze doznania. Zlizywał z jej skóry krew, ssał jej sutki, palcem drażnił jej skarb. Oboje byli skąpani we własnej krwi przy namiętnym świetle księżyca. Tacy sami, pokochali się nawzajem. Krew uderzała im do głowy. Krzycząc wszystko w nich wybuchło. Bezsilna Kalina osunęła się na jego tors. Bała się że to koniec. Bała się że przegra walkę. Jednak on, zamiast ją zabić, położył delikatnie jej półżywe ciało na trawie. Nie wysysał z niej już więcej krwi tylko, pocałował ją delikatnie, umazanymi czerwonymi ustami. Kiedy wszedł w nią ponownie sam z własnej woli cały czas wpatrywał się w jej twarz. Spojrzenie to było zupełnie inne od tych które znała z twarzy swoich ofiar. Było w nim coś przejmującego.
Zawyła z rozkoszy, językiem pochłaniała każda krople krwi kapiąca z jego szyi. On troskliwie wylizywał jej ranę. Powietrze wokół nich przepełnione było uczuciem i metalicznym zapachem. Oboje w uniesieniu stracili przytomność. Zasnęli złączeni w namiętnym uścisku.
1 komentarz
seth666
Całkiem fajna historyjka, dobrze się czyta, szybko i przyjemnie