Judyta cz. II

Judyta cz. IINakręcony?

To było mało powiedziane. Byłem zakręcony na jej punkcie, jak butelka oranżady. Taka była prawda i nie bójmy się tych słów.

To było istne wariactwo, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Prawie każdy dzień był wypełniony Judytą aż po same brzegi. I to zarówno te dni, kiedy się spotykaliśmy i kiedy nie mogliśmy.

Ona była dosłownie wszędzie.

Śmiałem się do siebie, że boję się otworzyć szafkę aby z niej Judyta nie wyskoczyła.

Fascynowała mnie i to bardzo.

Już samo imię było niezwykłe. Niezbyt często spotykane. W całym swoim życiu spotkałem tylko jedną Judytę... Właśnie tą...

Judyta była bardzo silną osobowością..

Była silna i pewna siebie. Sama o sobie decydowała. Z wielką zaciętością dążyła do postawionych przez siebie celów i osiągała je. Lubiła czasem dominować, a mnie to się bardzo podobało, bo ja z kolei lubiłem niekiedy oddać inicjatywę kobiecie. W łóżku też.

Była czuła i namiętna. Rzucała się bez obawy w wir wydarzeń i pozwalała się ponieść, ale zachowywała nad nimi kontrolę. Niby chłodna i opanowana, twardo stojąca na nogach, potrafiła o tym zapomnieć i rzucić się w otchłań namiętności.

Jak dla mnie, była cudowną partnerką. W łóżku i w życiu, które zaczęliśmy coraz bardziej ze sobą splatać.

Przeniosła do mnie kilka swoich rzeczy. Między innymi; ciuchy, kosmetyki i inne szpargały.

Sam jej to zaproponowałem, aby nie musiała za każdym razem ich nosić.

W sumie i tak bywała u mnie bardzo często.

Tak. Coraz więcej czasu spędzaliśmy razem.

Szczególnie weekendy.

Weekendy spędzaliśmy wspólnie, od dzwonka do dzwonka, od popołudniowych godzin piątkowych aż do niedzieli. Praktycznie bez przerwy.

To był niesamowity czas wypełniony wyuzdanym seksem. Nie mieliśmy praktycznie żadnych ograniczeń. Bez żadnych hamulców lecieliśmy ostro po bandzie lub po kruchym lodzie.

- Chcę się z tobą pieprzyć - powiedziała - i guzik mnie obchodzi cała reszta. Spodobało mi się. .. Jak to mówiłeś?... Friends with benefits... Jeśli chcesz, możemy takimi dostać...

Przyznaję, że bardzo mi to odpowiadało.

Przyjaciele od seksu?

To określenie mówiło o nas wszystko. Nic dodać i nic ująć.

Friends with benefits, to naprawdę fajna sprawa. Umawialiśmy się, uprawialiśmy seks tak, jak nam się podobało. Nic sobie nie obiecywaliśmy. Po prostu puszczaliśmy sprawę na żywioł i gra...

Zastanawiałem się, ale tylko przez krótką chwilę, czy wszystko nie poszło zbyt szybko?...

Ale, co mi tam?

Po moich ostatnich przeżyciach z Anką...

Dobra.

Nieważne.

To był układ prawie idealny. A relacja między nami bardzo specyficzna.

Seks, seks i jeszcze raz seks.

Tylko on się liczył.

Obojgu nam to bardzo pasowało.

Ustaliliśmy sobie wszystko, określiliśmy zasady i postępowaliśmy według nich.

Jakby na to nie spojrzeć, rozpoczynał się dla nas magiczny czas. Magiczny i niezwykły.

Utonęliśmy w sobie. Zatopiliśmy się po same uszy. Zatopiliśmy w nie skrępowanym seksie.

Nie poznawałem sam siebie. Sam dla siebie byłem w tym momencie absolutną zagadką.

Moja druga młodość?

Życie, które zaczęło się po czterdziestce?

Zaczęło od nowa?

Nowe?

Lepsze?

Cholera tam wie. Ja nie wiedziałem.

W każdym razie nasza opowieść trwała. Nasza bajka toczyła bardzo szybko. Każdego dnia dopisywaliśmy jakiś maleńki rozdział.

Tak, jak właśnie dziś.

Dziś zagraliśmy w nowych rolach.

Mała knajpka na osiedlu.

Gdy tylko wszedłem, to spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.

Siedziała samotnie przy barze. Ubrana była w niebieską, szczelnie przylegającą do ciała sukienkę, która uwydatniała jej walory. Całkiem niezła – pomyślałem.

Nadal omiatała mnie spojrzeniem. To spojrzenie było taksujące. Miałem nadzieję, że dobrze wypadłem.

Usiadłem obok i zamówiłem Guinnessa. Spojrzałem na nią i fart chciał, że ona w tej samej chwili zerknęła na mnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie.

- Cześć – odezwałem się.

- Hej – odpowiedziała.

- Co taka dziewczyna, jak ty, robi sama przy barze?

- Czekam na swojego księcia.

- Spóźnia się?

- Chyba właśnie przyszedł.

- Ach... - zdziwiłem się. – Pozwolisz postawić sobie drinka?

- Chętnie.

- Darek – wyciągnąłem rękę.

- Judyta.

Nie, nie... To nie była pomyłka.

Uścisnęliśmy sobie dłonie.

- Bardzo mi miło – odezwałem się.

Wyszliśmy przed pub.

- Co dalej robimy z tak miło rozpoczętym wieczorem? – spytała.

- Pomyślałem, że może wpadniemy do mnie, bo mieszkam tu niedaleko.

- Ale czy to wypada? Ledwo co się poznaliśmy – w jej słowach nie było zażenowania czy odrobiny wstydu, tylko przekora i kokieteria...

- Wypada, nie wypada... Znamy się już... Oboje jesteśmy dorośli, więc...

- W sumie, fajnie by było dobrze spointować ten wieczór... Jesteś fajny i mam na ciebie coraz większą ochotę – mówiąc to Judyta stanęła przede mną i zarzuciła mi ręce na szyję.

- Ja na ciebie też…

Nagle jakby puściły hamulce.

- Wiesz, o czym zawsze marzyłam?... – spytała.

Pokiwałem przecząco głową.

- Żeby ktoś mnie porządnie przeleciał... Najlepiej zupełnie nieznany, poznany przypadkiem w barze, tak jak ty.

Spojrzałem zaskoczony, a ona kontynuowała:

- Żeby ktoś mnie porządnie zerżnął... – powtórzyła.

- To, co? Idziemy do mnie? Mam niekrępujące lokum...

- Jasne – uśmiechnęła się szeroko.

Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy w stronę mojego mieszkania.

Winda stała na dole. Wsiedliśmy.

Nie zdążyliśmy jednak nawet dojechać do trzeciego piętra, gdy Judyta wyciągnęła rękę i nacisnęła guzik z napisem STOP. Winda zatrzymała się między piętrami.

Zarzuciła mi ponownie ręce na szyję i połączyliśmy usta w namiętnym pocałunku. Obejmowałem ją mocno i całowałem.

Jej dłoń znalazła się na moim tyłku.

Całowaliśmy się bez przerwy.

Oparłem się plecami o ścianę. Poczułem teraz, jak manipuluje przy moim rozporku. Wreszcie znalazła uchwyt zamka i rozpięła go. Wsadziła rękę do środka, by po chwili wyciągnąć ze spodni mojego sterczącego penisa. Objęła go dłonią i poruszała nią.

Oderwała ode mnie usta, przykucnęła i wzięła go do buzi.

Ssała go delikatnie. Czasem spoglądała w górę, badając moje reakcje.

Położyłem rękę na jej głowie.

Zamknąłem oczy, poddając się tej niesamowitej pieszczocie. Podniosłem głowę do góry. To było niesamowite. Taki szybki numerek w windzie, zupełnie niespodziewany i nieplanowany... Super...

Nagle oboje drgnęliśmy na dźwięk ruszającej drugiej windy, który zabrzmiał bardzo głośno.

Judyta szybko wstała, a ja też pospiesznie poprawiałem garderobę.

Weszliśmy do mieszkania.

Zamknąłem drzwi i przekręciłem zamek. Odwróciłem się w stronę Judy, która zdążyła już zdjąć buciki. Szybko zsunąłem swoje i porwałem ją w ramiona. Objąłem i przycisnąłem do ściany. Całowaliśmy się dość gwałtownie.

Złapałem ją za pierś i masowałem przez materiał. Nie miała na sobie stanika, więc czułem ją wyraźnie. Po chwili sięgnąłem w okolice kolan. Wsunąłem rękę pod sukienkę i parłem w górę, chcąc szybko dostać się do majtek, by szybko je z niej ściągnąć. Lecz tu czekała mnie niespodzianka.

- Mmmm... Nie mam bielizny – wyszeptała wprost w moje ucho.

Uśmiechnęła się do mnie zawadiacko.

Podniosłem jej sukienkę powyżej pasa, odsłaniając przecudny widok. Te zgrabne nogi i jej sekretne łyse pole poniżej brzucha.

Zacząłem rozpinać swoje spodnie. Wraz ze slipami zsunąłem je do kostek.

- Odwróć się – poleciłem.

Zrobiła to natychmiast. Trzymając w ręce nabrzmiałego penisa zbliżyłem się do niej. Przylgnąłem do niej, schodząc na nogach nieco w dół. Wypięła mocniej tyłeczek. I stanęła szerzej na nogach. Wodziłem główką penisa po szparce między wargami sromowymi. Szczelinka była już wilgotna, ale jeszcze dla pewności masowałem ją dłonią i wpychałem środkowy palec. Przytknąłem fiuta do jej szparki i wolniutko wsuwałem w nią. Gdy już zanurzyłem całkiem głowicę, wepchnąłem resztę mocno i zdecydowanie, aż po same jądra.

Byłem w niej cały.

- Aaa... - jęknęła cicho.

Złapałem Judytę za biodra i zacząłem posuwać się w przód i w tył. Mocno i ostro. Tak, jak chciała. Przy każdym pchnięciu przesuwała się w stronę ściany, ale wyciągniętymi ramionami mogła amortyzować.

Nasze odgłosy były coraz mniej subtelne. Oboje coraz głośniej wydawaliśmy z siebie rozkoszne jęki.

- O tak, tak, tak... – jęczała. – Tak... pieprz mnie... mocniej... mocniej... tak... tak... chcę czuć w sobie twojego kutasa... tak... aaa... Rżnij mnie ostro...

- Cudowna jesteś... - wdusiłem z siebie wśród głośnych westchnień.

- Tak... niezła dupa ze mnie...

- Niezła dupa z ciebie – potwierdziłem. – Lubisz to…?

- Tak... Mogłabym się pieprzyć z każdym napotkanym facetem...

- Jesteś niezła w te klocki.

Moje ruchy stawały się coraz szybsze. Wbijałem się głęboko w jej cipkę. Miałem wrażenie, że za każdym razem coraz głębiej. Czułem, jak jej intymne soki wypływają z wnętrza. Byliśmy mokrzy i to bardzo. Powoli dochodziłem. Finał zbliżał się nieubłaganie.

Czułem to. Nawet wiedziałem. Przywarłem do jej pleców wykonując ostatnie pchnięcia.

Wytrysnąłem w jej wnętrze.

Opieraliśmy się o ścianę, dysząc ciężko. Wysunąłem się z niej omal nie tracąc równowagi. Zachwiałem się lekko i przytrzymałem mocniej ściany.

- To było zajebiste, wiesz... - odezwała się łapiąc oddech. - Dawno nikt mnie tak przeleciał

Odsunąłem się dwa kroki do tyłu. Stałem tak z nadal opuszczonymi do kostek spodniami. Patrzyłem na Judytę. Stała do mnie tyłem nadal opierając dłonie o ścianę. Teraz odwróciła się do mnie.

- Dawno nikt cię tak nie przeleciał? – odezwałem się, udając wkurzenie.

- Oj tam, oj tam – uśmiechnęła się. – Tak miałam w scenariuszu.

Uśmiechnęliśmy się do siebie.

Scenariusz, to scenariusz i należy się go trzymać. Wymyślaliśmy sobie przeróżne historyjki i odgrywali je. Tak, jak tą...

Nigdy nie było nudno i jednostajnie.

Rutyna trzymała się od nas z daleka.

- Istne wariactwo, co nie?

Pokiwałam głową zgadzając się z jej twierdzeniem.

Tak. To było istne wariactwo. Bardzo fajne wariactwo.

Nie da się ukryć, że to był nasz czas. Wykorzystywaliśmy go do maksimum. Spotykaliśmy się prawie codziennie, o ile pozwalały mi obowiązki. Weekendy za to były całkowicie nasze.

Szaleliśmy bez żadnych zahamowań.

Miałem wrażenie, że jesteśmy w jakimś innym wymiarze. Niby tu na ziemi, na początku lipca, ale zupełnie gdzieś indziej.

Nadal nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Radośnie jednak wchodziłem w tą przestrzeń i dawałem się ponieść wydarzeniom. Wszystko wybuchło tak nagle i nieoczekiwanie.

Nie raz i nie dwa szczypałem się dość boleśnie, aby przekonać się, że to nie sen.

To nie był sen. To wszystko działo się naprawdę. Była Judyta i byłem ja.

Naprawdę raz się żyje, potem się tylko straszy i lepiej coś zrobić i ewentualnie potem żałować, niż żałować że się nie zrobiło.

Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Może zrobiłem coś dobrego w poprzednim wcieleniu i teraz otrzymywałem za to nagrodę.

Nie wiedziałem co o tym myśleć, dlatego postanowiłem nie zastanawiać się nad tym dużo. Po prostu puścić sprawę na żywioł i już.

Niech się dzieje co chce.

Istne wariactwo.

- Ale w tym wariactwie jest metoda - dodałem.

Poszliśmy wziąć kąpiel...

Gdy wszedłem do pokoju, zastałem ją leżącą nago na łóżku i zaczytaną w moim brulionie z wierszami i różnymi notatkami.

- Fajnie piszesz – stwierdziła.

Teraz usiadła i zaczęła czytać na głos.

- Widzę, jak zasiadasz całkiem naga do czytania poezji, mojej poezji... Dotykasz się lekko... Słowa wierszy ślizgają się namiętnie po całym twym ciele... Pieszczoty metafor sprawiają Ci niewysłowioną rozkosz... Wersy, jak język kochanka, mój język, dociera absolutnie wszędzie... Robisz się coraz bardziej wilgotna między nogami... To najwspanialsza pointa, jaką można sobie wyobrazić... Taki orgazm zdarza się niezwykle rzadko...

- Hmm... To może być ciekawe... - ciągnęła dalej - Jeszcze nie próbowałam masturbować się przy poezji – uśmiechnęła się wesoło, wstając. – To znaczy... Kiedyś, jak czytałam, to lubiłam się pogłaskać po szparce... I to niekoniecznie musiały być erotyki – dodała.

Usiadła wygodniej zakładając nogę na nogę, więc miałem bardzo fajny widok. Usiadłem na fotelu, naprzeciwko Judyty.

- Może więc powinnaś przypomnieć sobie te chwile i pomasturbować się, na przykład, przy balladach i romansach Mickiewicza?

- Szczerze mówiąc wolałabym, jak napisałeś, przy twoich... Może nie balladach i romansach, ale przy twoich wierszach

- Dziękuję pani serdecznie, pani Judytko – pochyliłem głowę. – Jest mi bardzo miło.

- No, to zadeklamuj mi coś.

Judyta rozsiadła się jeszcze wygodniej rozkładając szeroko nogi i opierając stopy na brzegu kanapy. Widziałem wszystko bardzo dokładnie.

Wyciągnąłem rękę.

- Podaj mi zeszyt, proszę – odezwałem się.

Zacząłem czytać:

- w piekielnej głębi

na samym jej dnie...

Już przy pierwszych słowach jej paluszki zatańczyły przy szparce.

- igrzyska śmierci mojej

dobiegają już kresu

miłość też kiedyś się skończy

lecz nim to się stanie

jeszcze raz zawirujmy...

Pocierała swą szparkę. Robiła to powoli i delikatnie, jakby trochę nieśmiało. Miała zamknięte oczy. Cała zamieniła się w słuch.

- cały wstyd zerwę z Ciebie

jednym zdecydowanym ruchem...

naga

staniesz przede mną...

tak naga

jaką jeszcze nigdy nie byłaś...

Palec Judy wślizgnął się do jej środka. Przerwałem na chwilę patrząc na to, co robi. Nieraz to widziałem, bo masturbacja pojawiała się niekiedy, jako element gry wstępnej i nie tylko, ale dziś patrzyłem jeszcze bardziej podekscytowany.

Cała ta otoczka, te wiersze, Judyta, ja, my, my razem, kurwa, ja chyba śniłem...

- płonącą pochodnią jesteś

i za żadne skarby tego świata

nie zostawię Cię takiej

rozgrzanej i gorącej

na samospalenie...

Odłożyłem na moment brulion. Wstałem i ściągnąłem t-shirt oraz majtki. Siadłem i wziąłem do ręki brulion, a drugą zacisnąłem na swym sterczącym już penisie i zacząłem się nim bawić.

Nie było jednak poręcznie, więc z żalem poświęciłem się tylko czytaniu.

Na szczęście nie zwróciła uwagi na chwilę ciszy, która zapanowała między nami.

Miała nadal zamknięte oczy, głowę przechyloną w prawo i z całych sił maltretowała swoją cipkę. Ten widok zawsze na mnie działał. Zresztą, szczerze mówiąc, nie było już chyba takiej rzeczy u Judyty, która by na mnie nie działała. Zawsze wystarczał mały impuls i już byłem gotowy, całkiem ugotowany albo utopiony albo jeszcze inaczej.

Zacząłem czytać i po raz pierwszy pożałowałem, że nie znam swych wierszy na pamięć. Mógłbym je deklamować i patrzeć na nią.

- zatapiam się

coraz bardziej i bardziej

schodzę w dół

aż na samo dno

gdzie czekasz na mnie

w wielkim łożu

na pościeli usłanej kwiatami

gorąca

tak bardzo gorąca...

Zabrzmiało bardzo realistycznie. Kanapa, co prawda, nie była przygotowana do spania, zresztą tu nie spaliśmy, bo była raczej dla gości, ale to przecież nieważne.

- pogrążam się

w rozkosznej otchłani

jestem utopiony w Tobie

bez pamięci

nie wychodzisz

z mojej biednej głowy

ani na chwilę

we dnie i w nocy

jestem ukrzyżowany

na ołtarzu miłości

gdzie płoną już mistyczne świece

a ich blask

podsyca bardziej nasze pożądanie...

Tak. Coś w tym było.

- nie mogę myśleć

o nikim innym

nic nie jest już takie

jakim było

jeszcze całkiem niedawno

kocham Cię

kocham Cię

kocham Cię

kocham Cię...

będę powtarzał bez końca...

kocham Cię

kocham Cię

kocham Cię...

Powtarzając w kółko „kocham Cię” odłożyłem zeszyt. Szybko wstałem i podszedłem tych kilka kroków do Judy. Uklęknąłem przed nią i zbliżyłem usta do jej pulsującej ekstazą szparki. Całowałem wargi sromowe. Wyciągnąłem język i jego czubkiem sunąłem po dziurce. Była niewiarygodnie mokra. Dotknąłem językiem łechtaczki. Tylko tak ledwie, ledwie. Przez Judytę przebiegł dreszcz.

Tak. O to w tym wszystkim chodziło.

Nie przerywałem.

Oboje to uwielbialiśmy. Nawet nie wiem, które z nas bardziej.

Palcami lewej ręki rozwierałem srom Judy. Prawą miałem zaciśniętą na swoim przyrodzeniu i ostro je maltretowałem.

- Wsadź mi – wyjęczała.

Tylko na to czekałem. Podniosłem się nieco. Judyta zsunęła się nieco bardziej w dół. Pośliniłem dłoń, a nią penisa, chociaż to było całkiem niepotrzebne. Judy zarzuciła mi nogi na ramiona. Przytknąłem członka do rozwartej szparki, a potem powoli zanurzyłem głowicę. Gdy zniknęła cała, naparłem mocniej i szybciej.

Byłem w środku.

Uderzałem w Judytę i za każdym razem odzywało się głośne klaśnięcie.

- Aaa... aaa... aaa... - jęczała coraz głośniej.

Przyznaję, że to nakręcało mnie jeszcze bardziej. Spirala non-stop nakręcana kiedyś puszczała i razem frunęliśmy przez morze orgazmu.

Tak. Dobrze, że Bóg wymyślił orgazm na sam koniec uniesienia.

Eksplodowaliśmy razem...

Niesamowite to było. Jak zawsze zresztą...

Judyta zawsze potrafiła mnie zaskoczyć. Kiedy stawała w drzwiach pokoju, mnie z reguły zatykało z wrażenia, wgniatało w fotel albo papućki mi spadały.

Ona, jak mało kto, potrafiła zadbać o taki właśnie efekt. Była w tym absolutną mistrzynią. Sobie w tej kwestii, też nie mogłem nic zarzucić, bo moja fantazja erotyczna była niezła, ale ona...

Kiedyś wieczorem przeszła samą siebie...

Włosy miała zaczesane w dwa niedbałe kucyki, coś a'la Pipi Langsztrumpf, czy jakoś tak nazywała się ta Fizia Pończoszanka. Tyle tylko,że nie była tak ruda i piegowata.

A ta różowa piżamka... Mmmm...

Widok, przyznaję, był niesamowity i bardzo, ale to bardzo podniecający.

I jeszcze ta jej mina z przygryzioną dolną wargą...

Zrobiło mi się naprawdę gorąco, a w slipach bardzo ciasno. No, i bardzo przyjemnie.

Patrzyłem na nią, a krew szaleńczo we mnie pulsowała.

Judy zrobiła kilka małych kroczków w moją stronę.

- Cześć – odezwała się nieśmiało.

- Cześć – odpowiedziałem uśmiechając się szeroko – co ty tu robisz, dziewczynko?

Miałem nadzieję, że dobrze wszedłem w rolę, tym bardziej, że niczego wcześniej, jak zwykle, nie ustalaliśmy. Zawsze był to pełny spontan, albo jakaś wymyślona przez jedno z nas, gierka, która pozostawała słodką tajemnicą, oczywiście do czasu rozwiązania.

- Nie mogę spać – poskarżyła się.

- Ooo... To niedobrze... Jest już późno... Wszystkie grzeczne dziewczynki dawno powinny już spać.

- Ale ja nie jestem grzeczną dziewczynką.

- Wiem, wiem – uśmiechnąłem się - No, tak... Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne mają niebo na Ziemi i idą gdzie chcą... - zacytowałem usłyszane kiedyś zdanie.

- Mhm... - potwierdziła – przytulisz mnie i opowiesz mi jakąś bajkę na dobranoc?

- Oczywiście – rozłożyłem ramiona.

Judyta wtuliła się we mnie.

Objąłem ją mocno kładąc prawą dłoń na jej pośladku.

Ślicznie pachniała i była taka ciepła.

- Bardzo fajnie jest – stwierdziła i wysuwając się z moich objęć spytała – i co z tą bajką?

- Wiesz... Aż wstyd się przyznać, ale chyba nie znam żadnej.

- No, nie.. Naprawdę?

- Niestety.

Spojrzała lekko w dół.

- Ojej... A co to jest? - spytała wskazując namiot w moich slipach.

Dotknęła go nawet palcem, a przeze mnie przepłynęła wówczas gorąca fala.

- No, wiesz... To... - zacząłem się rozmyślnie motać.

- Pokaż – zarządziła.

- Nie wiem, czy mogę, bo...

- Pokaż, pokaż – nie dawała za wygraną.

Odwróciła się, siadła na kanapie i patrzyła wyczekująco. Stanąłem bliżej, na wprost i powoli zsunąłem slipy w dół. Mój penis zakołysał się uwolniony ze slipek.

- Jej... Ale fajny - głosie Judyty był zachwyt – i jaki duży... Co to jest?

- To mój siusiak.

- A ja nie mam – teraz pojawił się smutek.

I te jej usta wygięte w podkówkę. Niesamowity i bezcenny widok.

- Tylko chłopcy go mają – wyjaśniłem.

- Aha...

Wyciągnęła rękę i ujęła mojego penisa w dwa palce. Zbliżyłem się jeszcze bardziej i miała go tuż przy twarzy. Poruszała nim we wszystkie strony.

- Ale on duży i jakie ma fajne włosy – stwierdziła.

- Podoba ci się?

Przytaknęła chwytając go całą dłonią. Przytuliła go do swego policzka.

We mnie wszystko buzowało. Byłem rozpalony emocjami. Na mojej skórze można by z pewnością smażyć jajka. A Judyta właśnie sięgnęła drugą ręką i ujęła w nią moje jajka.

- Pocałuj go – poprosiłem.

- Nie – jej odpowiedź była szybka.

- Proszę...

- Nie – była bardzo stanowcza.

Masowała moje jądra bardzo delikatnie. Poddawałem się tej pieszczocie z lubością. To było super, co robiła i jeszcze ta niezwykła otoczka i klimat. Byłem gdzieś wysoko. Czułem się tak lekko i wspaniale...

- A pokażesz mi, że ty nie masz siusiaka? - spytałem.

- Przecież nie mam.

- Wiem, ale chciałbym sprawdzić... Pokaż, że go nie masz... - poprosiłem.

Spojrzała na mnie z dołu.

- Ale zamknij oczy.

- Ale nic wtedy nie będę widział.

- Zamknij.

Odsunąłem się o dwa kroki i posłusznie zamknąłem oczy.

Judyta wstała. Zsunęła do kostek dół od piżamy i siadła z powrotem.

- Już – odezwała się.

Otworzyłem oczy. Patrzyłem na to jej miejsce poniżej brzucha, jak cielę.

- Ooo, faktycznie, nie masz siusiaka... A co masz? - zainteresowałem się.

- Taką szparkę... Robię nią siku.

- Pokaż mi ją – powtórzyłem.

Z lekkim wahaniem rozsunęła nogi. Przechyliła się do tyłu i opierając na rekach zaprezentowała swą myszkę w pełnej krasie.

Przepiękny widok. Nie ma wspanialszego.

Odpływałem w tej błogości.

Zbliżyłem się. Opadłem na kolana i wyciągnąłem rękę dotykając tego bardzo ciepłego i mokrego miejsca. Przykryłem je dłonią. Cipka Judyty była, jak żywa. Miałem wrażenie, że pulsuje pod moim dotykiem.

Judyta jęknęła.

- Śliczna jest – stwierdziłem wracając do swej roli.

Przebierałem po niej lekko palcami.

- To cipka – uświadomiła mnie Judyta.

- Wiem.

Zbliżyłem swe usta do jej sromu. Judyta podskoczyła, jak oparzona.

- Co robisz? - prawie krzyknęła.

- Chciałem cie tam pocałować.

- Nie.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Wyprostowałem się nadal klęcząc.

- A pokażesz mi swoje cycusie? - zacząłem z innej mańki.

Patrzyła na mnie przez chwilkę. Usiadła wygodniej i zaczęła rozpinać koszulkę.

Jej piersi także zawsze mnie rozczulały.

- Piękna jesteś, wiesz...

Wstałem, a po chwili Judyta zrobiła to samo.

- Jak się dorośli kochają, to się rozbierają i uprawiają seks... Z tego się biorą dzieci... - powiedziała.

Przytaknąłem.

- Najpierw się długo całują...

Nie czekając zbliżyłem swe usta do jej ust. Zaczęliśmy się całować. Nie rwało to długo. Judyta zaraz odsunęła się i gestem dłoni obtarła usta. Uśmiechnęliśmy się. Po chwili znów całowaliśmy się, ale już na poważnie.

Tuliłem ja mocno. Moja dłoń błądziła po jej plecach i pupie. Na swoim ciele czułem to samo.

Judy osunęła się na kolana i bez zbędnych ceregieli wzięła do ust mojego członka.

Westchnąłem rozkosznie, gdy tak go pieściła. Jej kucyki jakby oszalały majtając się w przód i w tył. To było niesamowite. Złapałem za nie.

- Cudownie to robisz – odezwałem się.

Przerwała na chwilę.

- Widziałam, jak mama to robi tacie – powiedziała.

Zamknąłem oczy i kontemplowałem tę cudowną chwilę. Niesamowite to było...

Judyta nagle przestała. Szybko siadła na kanapie, potem położyła się na plecach i rozszerzyła nogi.

Pochyliłem się nad nią.

Złapałem w garść swojego ptaka i wsunąłem go do ociekającej intymnymi sokami szparki.

Judyta westchnęła rozkosznie.

- Aaa... Uwielbiam, jak się dupczymy... Uwielbiam to... Uwielbiam się z tobą dupczyć... Dupczyć... Dupczyć... - powtarzała kilkakrotnie to słowo bawiąc się jego brzmieniem...

A ja wchodziłem w piczkę Judyty raz za razem, nie przerywając. Dupczyłem ją. Dupczyłem się z nią. Nawet i mnie zaczęło ono działać na wyobraźnię dawno nie używane określenie.

Było coś w nim.

- Ja też to uwielbiam – wycharczałem – uwielbiam się z tobą dupczyć – teraz i ja zmierzyłem się z tym staropolskim słowem.

Nie było takie najgorsze. Było dosłowne, lekko frywolne, ale nie wulgarne...

Jakoś tak fajnie brzmiało w uszach...

Położyłem się cały na Judycie. Moje pchnięcia były coraz mocniejsze.

- Tak... Tak... Tak... - jęczała.

Mój oddech też był już cięższy i chrapliwszy.

Poczułem, że dobijam do portu. Wysunąłem się z niej, by po chwili wytrysnąć nasieniem na jej brzuch.

Opadłem lekko na Judytę. Łapczywie chwytaliśmy ustami powietrze...

- Krejzolka jesteś – szepnąłem do jej ucha.

Mówiłem, że to było szaleństwo i wariactwo?

Mówiłem...

Od wielu dni żyliśmy w tym stanie i bardzo dobrze nam z tym było. To wręcz niesamowite uczucie, którego nie dało się opisać słowami.

Czasami wydawało mi się nawet, że ja po prostu śnię. Wydawało mi się, że to co się dzieje, nie dzieje się naprawdę. Że to tylko wymysł mojej fantazji.

Kiedyś pojawiło się w moim notesie takie sformułowanie, jak sexual fiction.

Może to właśnie było to.

Wcześniej „sexual fiction” było tylko słowem napisanym, fikcją literacką, obrazem, który wyświetlał się, gdy zamknąłem oczy, a teraz ziściło się w rzeczywistości. Stało się rzeczywistością.

Niesamowite... Niesamowite...

Wiem. Powtarzałem się.

Zbyt często powtarzam pewne zwroty, ale czasami brakuje mi po prostu słów na określenie tego, co działo się między nami.

Zwykle jestem wyszczekany i znajduję z łatwością odpowiednie słowa, ale tu... Czasami nie potrafiłem wykrztusić innych oprócz tych najczęściej używanych.

Tak, że sorry bardzo...

Nikt jednak nie jest w stanie opisać tego, co się we mnie i ze mną działo.

Nie wiem. To jakiś Matrix, kurde, albo coś w tym stylu.

Było to bardzo przyjemne.

Przy Judycie znowu poczułem się facetem w stu procentach. Mogłem wznieść się na wyżyny.

(cdn.)

darjim

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 4935 słów i 26619 znaków. Tagi: #ona #nieznajomi #pożądanie

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik wram

    Super  :yahoo:

    6 lis 2022

  • Użytkownik darjim

    @wram dzięki 😀

    6 lis 2022