Hermiona i Draco cz. IX

Przepraszam. Ale na koniec daję Wam długą część. Mam szczerą nadzieję, że się Wam spodoba, bo nie lada się przy tym namęczyłam ;))). Przyjemnego czytania!!!


Była zmęczona. I przerażona. Kujący ból złośliwie dokuczał w jej klatce piersiowej i zdawał się nasilać. Nie musiała się zastanawiać co to było. Złamane serce i wyrzuty sumienia, były najgorszą rzeczą jaką udało jej się doświadczyć. Twarz i poduszkę miała całą mokra od łez, ale nawet tego nie zauważyła. Jakim cudem doznała bliskości aż z trzema mężczyznami naraz?! Dzień po dniu... A, nie! Chwila. Przecież kochała się z Draco tego samego dnia, co niemal z Harrym. Pięknie.  
Słowa Ginny idealnie do niej pasowały. Była najzwyklejszą dziwką, szmatą, nic niewartą suką...

Rozpłakała się na nowo, roniąc gorzkie łzy nad swoją ciężką dolą. Jak to się stało, że ona, święta Hermiona Granger uwiodła w swym krótkim życiu aż czterech samców? Nikt by nie uwierzył, gdyby mu powiedziała. A najlepsze było to, że żaden z jej kochanków nie zdawał sobie z tego sprawy. Dobrze, że chociaż Harry kompletnie nic nie pamiętał, bo inaczej...

Powoli wstała i leniwymi ruchami zakładała na siebie kolejne ubrania. Pierwszy raz w życiu, czuła szczerą niechęć na myśl o szkole. Najchętniej przeleżałaby w łóżku cały boży dzień, rozmyślając i wcinając budyń. Ale przecież nie mogła wzbudzać podejrzeń. W dodatku musiała udawać zakochaną w kimś, kogo nie kochała i darzyć nienawiścią tego, któremu oddała swe serce...

Ginny zajęła łazienkę. Hermiona poczuła ucisk w gardle, kiedy klucz w zamku się przekręcił i zza drzwi wyłoniła się smukła sylwetka rudowłosej przyjaciółki. Ale ta nawet nie uraczyła jej jednym spojrzeniem. Z obojętną miną wyminęła dziewczynę i bez słowa opuściła dormitorium. Tylko ona wiedziała ile wysiłku kosztowało ją to pozorne opanowanie. Tak naprawdę w głębi duszy czuła gniew pomieszany z dziwną tęsknotą i zagubieniem. Nie rozumiała jak Hermi, jej najlepsza przyjaciółka mogła zakochać się w ich odwiecznym wrogu, ale świeżość sytuacji nie pozwalała jej jeszcze spojrzeć na nią pod innym kątem.  

Gryfonka jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się w drzwi, ale zdając sobie sprawę z nieco późnej godziny, z rezygnacją wślizgnęła się do łazienki.  


Ron tego dnia po prostu nie mógł być weselszy. Wiecznie uśmiechnięty, z dziwnymi ognikami w oczach, paradował po zamku dumny niczym paw. Harry nie pytał o szczegóły, ale przyjaciel był niczym otwarta księga; zawsze doskonale było widać w jakim był humorze. Domyślił się, że pomiędzy chłopakiem a Hermioną doszło do jakiegoś zbliżenia. I cieszył się szczęściem przyjaciela. Ileż to razy przecież zwierzał mu się ze swoim uczuć, tęsknym wzrokiem spoglądając na dziewczynę. Nie pamiętał nawet kiedy go dopadło. Wiedział jedynie, że jeszcze przed wakacjami coś było między nimi. Niestety nie przetrwało próby czasu i ulotniło się kiedy tylko znów się ujrzeli. Po za tym, Hermiona nieznacznie się zmieniła. Była taka bardziej... Śmiała? Nie potrafił tego sprecyzować, ale doskonale to wyczuwał.  

Sylwetka Hermiony zamajaczyła przy wejściu. Ron ze smakiem pałaszował pachnącą jajecznicę z bekonem, więc tego nie zauważył. Odwrócił głowę, dopiero kiedy dziewczyna usiadła obok niego. Zobaczył jak zwykle schludnie uczesaną oraz ubraną przyjaciółkę, a kiedy jej twarz znalazła się na wysokości jego, dostrzegł także olśniewający uśmiech. Zaczerwił się lekko, ale odwzajemnił go. Był zbyt przejęty własnym szczęściem, by móc zauważyć malujący się w czekoladowych oczach smutek. Za to Harry nie miał z tym najmniejszego problemu. A w dodatku siedząca obok niego Ginny milczała jak zaklęta... Coś było nie w porządku. Coś się stało i to chyba bardzo poważnego. Zazwyczaj dziewczyny beztrosko plotkowały, czytając razem proroka codziennego i co chwila wybuchając głośnym śmiechem. A dzisiaj? Zachowywały się jakby się nie znały. To było więcej niż niepokojące.  

Wszystkie podejrzenia, wyparowały mu jednak na lekcji transmutacji, kiedy profesor Mcgonagall postanowiła przetestować wiedzę uczniów, rozdając im arkusze niezapowiedzianej kartkówki. Większość klasy tępo wpatrywała się w swój kawałek pergaminu i tylko Hermiona potrafiła coś tam napisać. Jednak brakowało jej entuzjazmu i wigoru, zazwyczaj w takich sytuacjach, podniecona wypisywała wszystko, co wiedziała, nie zważając, że pytanie tego nie obejmuje. A teraz z obojętną miną wypełniła test i oddała go zaskoczonej nauczycielce. Nie potrafiła zdusić tej rozpierającej ją zewsząd goryczy, zasłonić za sztucznym uśmiechem i udawać najszczęśliwszą osobę na ziemi. Jako miała to robić, skoro tak niedawno zasmakowała prawdziwego szczęścia? A ta szara rzeczywistość wydawała się przy tym tak nijaka i nudna, że niemal doprowadzała dziewczynę do istnego szaleństwa. Zdała sobie sprawę, że to nie tego chciała. Niby poukładane, proste życie było spełnieniem jej marzeń. Znaczy, zdawało jej się, zanim poznała Draco. Tak naprawdę poznała.

Po niemiłosiernie długiej godzinie lekcyjnej, młodzież z ulgą wypłynęła na korytarze. Ron beztrosko podszedł do Hermiony i usiadł koło niej na ławce. Dziewczyna z całych sił zacisnęła usta, kiedy jego dłoń spoczęła na jej ramieniu. Zerknęła na niego i uśmiechnęła się lekko. Pomimo tego zuchwałego gestu, w jego oczach wciąż czaiła się niepewność. Gryfonka z rozpaczą uświadomiła sobie, że teraz do niej należy ruch. Z bijącym sercem, wtuliła głowę do jego boku i objęła go w pasie. Do tego zrobiła słodką minę, która miała również emanować miłością. A nuż, może kiedyś się w nim zakocha?

Jednak, zdążyła tylko pomyśleć o ich znikomym szczęściu, kiedy tuż przed nią przeszedł Malfoy. Zatrzymał się przed nimi, a w jego oczach błysnął szok pomieszany z rozczarowaniem. Stanął jak wryty i tylko gapił się na nich. Hermionie zadrżały wargi, a oczy zaszkliły się od łez.

- Stanowicie idealną parę – zza pleców blondyna nagle odezwał się szyderczy głos. - Szlama i kolejny Wesley. Cudo! Oboje jesteście siebie warci.

Słowa Zabiniego ledwo jednak do niej trafiły. Była zbyt przejęta Draco. Nie mogła znieść jego wyrazu oczu. Było to coś tak... tak... smutek pomieszany z goryczą, rezygnacja i ta czarna otchłań rozpaczy.... Hermiona myślała, że zwariuje.  

Ron natomiast zareagował zupełnie inaczej. Spurpurowiał ze złości i podniósł się, stając z Blaisem twarzą w twarz. Nie zrobiło to na Ślizgonie żadnego wrażenia, a jedynie rozbawiło. Wesołe i pogardliwe spojrzenie aż raziło w oczy. Ron rozwścieczony zacisnął mocno dłonie w pięści i zgrzytnął zębami. Wzrok Harry'ego spoczął na nich dwóch, ale nie ruszył się na razie. Miał nadzieję, że nie dojdzie do żadnego niepożądanego rozwoju sytuacji. Niektórzy uczniowie, zatrzymywali się zaciekawieni widokiem. Zgromadziła się wokół nich niezła kupka, składająca się głównie z Gryfonów i Ślizgonów. A Hermiona nadal z bólem wpatrywała się w Draco, w których oczach dostrzegła łzy. Wstrzymała oddech, aby powstrzymać własne.  

- Nie masz prawa jej tak nazywać – warknął Ron, dając krok do przodu. Cały czas patrzył przeciwnikowi w oczy, hardo i stanowczo.

- Bo co? - zaśmiał się Zabini. - Naślesz na mnie swojego klepiącego biedę ojczulka?

Ron ryknął wściekle i rzucił się do przodu, zupełnie bez opamiętania wymachując pięściami. Blaise jednak znakomicie sobie z nim poradził. Uchylił się przed ślepym uderzeniem, tym samym usuwając się z drogi rudemu Gryfonowi. Lecz w ostatniej chwili chwycił go za przegub ręki i szarpnął w swoją stronę. Chłopak natychmiast zawrócił, a kiedy przed oczami mignęła mu roześmiana twarz rywala, widok przysłoniła jego rozpędzona pięść, która rzuciła nim do tyłu. Ron zatoczył się i wpadł prosto na Harry'ego, który był zbyt zszokowany by zareagować na ten nagły atak.  

Ślizgoni śmiali się do rozpuku, co chwila klepiąc Zabiniego po ramieniu i rzucając w stronę pokonanego obraźliwe obelgi i wyzwiska. Natomiast Rona oblepili Gryfoni, z troską pytając o jego samopoczucie i dając otuchy, zapewnieniami, że Zabini to skończony frajer, który wykorzystuje swoje wcześniej nabyte zdolności. Hermiona zerwała się z miejsca, nie chcąc dłużej patrzeć na byłego kochanka. Podbiegła do Rona i spragniona bliskości, mocno się do niego przytuliła. Musiała pozbyć się tego krępującego uczucia. Musi zapomnieć o Draco raz na zawsze. Przycisnęła policzek do jego piersi i słodkim głosem wyszeptała podziękowanie. Jednocześnie widziała ciągle skamieniałego Dracona, który z szeroko otwartymi oczyma, wpatrywał się w ową scenę. Dziewczyna na krótki moment podniosła oczy i napotykając niedowierzający wzrok blondyna, posłała mu spojrzenie pełne bólu oraz cierpienia, a także najszczersze przeprosiny. Jednym słowem; wyrażały wszystko. Odzwierciedliły stan jej duszy, ukazując Ślizgonowi więcej, niż chciała. Wiedział, że go kochała. Widział, że nie chciała być z tym rudym wypierdkiem. Ale zobaczył upór i kamienną decyzję. Uchylił spierzchnięte wargi i obrzucając ją ostatnim, tęsknym spojrzeniem, odwrócił się i odszedł.  


Kilka tygodni później, Hermiona pospiesznym krokiem przemierzała ciemny korytarz zamku. Zasiedziała się w bibliotece i teraz mogła spodziewać się Filcha z każdej strony. Było grubo po ciszy nocnej, a ona nie chciała dostać szlabanu. Nie posiadała przy sobie peleryny Harry'ego, więc serce waliło jej niczym młotem. Owszem, wyczyniała już dużo gorsze rzeczy podczas różnych przygód z przyjaciółmi, ale miała dziwne przeczucie. Jakby zaraz miało ją spotkać coś złego. Wybrała krótszą drogę, prowadzącą przez wcześniej wspominany korytarz bez okien. Zależało jej na szybkim powrocie do wieży, musiała się wyspać, no i nie mogła odpędzić się od złego przeczucia.  

Usłyszała jakiś szelest. Raptownie przystanęła, odwróciła się i podejrzliwym wzrokiem przemierzyła ciemności z tyłu. Powoli wyciągnęła różdżkę i nadal obserwując, zaczęła się cofać. Nie powinna wybierać tego korytarza, ale tak bardzo chciała się już znaleźć się w ciepłym łóżku...

Nagle czyjaś silna dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku, wykręcając go tak, że broń bezwiednie wypadła jej z ręki. Następnie oprawca chwycił ją w pasie, zakręcił i brutalnie pchnął na ścianę. Podparła się słabo, delikatnie odpychając od zimnego betonu, lecz w tej samej chwili ciężar ciała mężczyzny z powrotem przywarł ją do chropowatej powierzchni, dodatkowo uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Otworzyła usta, zdając sobie sprawę, że wcześniej była zbyt oszołomiona, by krzyczeć, lecz silne uderzenie w twarz, skutecznie je zamknęło. Nie poczuła bólu, lecz upokorzenie i zniewagę. Wściekła, szarpnęła się pod nieznajomym, lecz w nagrodę poczuła jeszcze większy nacisk. I śmiech. Soczysty, czerwony rumieniec wypłynął na jej policzki. Zacisnęła zęby ze złości, ale nie mogła nic zrobić. Była bezbronna. Nie chciała być więcej bita, bardziej z dumy niż z bólu, więc trzymała buzię na kłódkę. Ale gniew jaki odczuwała był wręcz nie do opisania.  

- Hermiona Granger... - wyszeptał owy ktoś prosto do jej ucha. - Sama po nocach i jeszcze w takim miejscu? Niegrzeczna...

Jego dłonie przesunęły po jej ciele, zupełnie nie zwracając uwagi na dzikie protesty dziewczyny. Jego jedyną reakcją był cichy, lubieżny pomruk. Hermionę zaczęły nachodzić ponure wizje i najczarniejsze scenariusze. Strach opanował jej umysł, lecz w następnej sekundzie znów spróbowała się wyswobodzić z uścisku prawdopodobnie jej przyszłego gwałciciela... Ten jednak tylko stanowczo ją przytrzymał i jeszcze bardziej przyszpilił do ściany. Niedługo potem dało się słyszeć westchnienie rezygnacji i niezadowolenia. Gryfonka poczuła na policzku jego ciepły oddech i odrzucającą wręcz woń alkoholu. Jak na pijanego, miał całkiem niezły refleks.  

- Och, Granger, gdyby nie Draco już dawno bym cię przeleciał... - mruknął, delikatnie masując jej ramiona.

Hermiona ściągnęła brwi. Draco..? Zaraz... Przecież to był Zabini! Ogarnięta nagłą zgrozą, stanęła jak sparaliżowana, ale gdy tylko odzyskała jasność umysłu, szarpnęła się gwałtownie. Chociaż, żeby być całkowicie szczerym, przez jej głowę przeszła myśl na spóźnioną zemstę, lecz rozwiała się równie szybko jak się pojawiła. Zacisnęła usta, by nie krzyknąć.  

- A swoją drogą... Twoje zachowanie było godne nagany – szepnął Zabini, najwyraźniej świetnie się bawiąc – Zostawić Smoka tak kompletnie samego... Nieładnie. Chyba zasłużyłaś na karę.

Oczy dziewczyny zrobiły się wielkie niczym spodki, a brwi poszybowały w górę. Że co? Kara?! Czy on już zgłupiał do reszty?

-Czy ty jesteś normalny?! - spytała pełna po wątpienia. Fakt, że był pijany, bynajmniej nie pomagał. W odpowiedzi dostała kolejną dawkę jego śmiechu.  

- Umówmy się tak. Smok zdycha z tęsknoty do ciebie, więc nie przestanę, dopóki nie powiesz, że go kochasz.

- Zaraz, czego nie przestaniesz... - ledwo zaczęła, kiedy poczuła dłoń Blaisa w okolicach pach. Doskonale wiedziała gdzie zmierzają i zadrżała z przerażenia. Zacisnęła ramiona najmocniej jak umiała, ale nie stanowiło to żadnej przeszkody dla napalonego chłopaka. Z dziecinną wręcz łatwością wślizgnął się pod pachy i dosięgnął czubkami palców jej stanika. Uśmiechnął się z satysfakcją, słysząc sapnięcia oburzenia.

- No dalej, gramy – zachęcał. Hermiona wiła się i szarpała, ale jego dłonie sunęły niepowstrzymanie. A nie chciała wyznać miłości do jego najlepszego przyjaciela, choć bez dwóch zdań, była to prawda.

- Trzymaj łapy przy sobie zboczeńcu! - warknęła zrozpaczona, bo jego dłonie zacisnęły się na jej pełnych krągłościach.

- Mmm, teraz już wiem, co go tak do ciebie ciągnęło...

- Bo zacznę krzyczeć! - zagroziła.

- Nie zaczniesz. - odparł pewny siebie i ukąsił ją w szyję. Zadrżała czując w tym wrażliwym miejscu jego gorący język, ale wściekłość nie dopuszczała do ciała podniecenia. Na szczęście.

- Dwa słowa i będziesz wolna...

- Po moim trupie!

- Jak chcesz. - Jego jedna dłoń natychmiast zanurkowała w dół, sunąc po płaskim brzuszku i zatrzymała się na udzie. Jej palce mocno zacisnęły się na nodze, pozostawiając tam ślady na długie tygodnie.

- Przestań w tej chwili!

- To tylko od ciebie zależy.

- Nie kocham go. Zrozumiałeś? Puszczaj mnie!

Zabini dotarł pod spódniczkę do cienkiego materiału majtek i delikatnie dotknął nabrzmiałego guziczka. Przez ciało Hermiony przeszedł dreszcz, a wszystkie mięśnie odruchowo się napięły.

- Widzę, że chcesz więcej...

- Blaise, proszę!

- Dwa słowa.

- Nie!

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem! - I w tej samej chwili Ślizgon odciągnął na bok pasek majtek i zupełnie bez ostrzeżenia, zanurzył w gorącym wnętrzu jeden palec. Zaskoczona, ale i oszołomiona nagłą rozkoszą dziewczyna pisnęła cichutko.

- Proszę...

- Nie takie jest hasło.

- Błagam!

Chłopak dołączył drugi palec i zaczął nimi poruszać. Gryfonka zacisnęła mocno powieki, spod których stoczyła się pojedyncza łza. Co mu da jej odpowiedź? Uspokoi sumienie? Czyje? Jego?? Nieważne. Ważne aby przestał ją macać.

- Kocham go! - niemal krzyknęła – Kocham go, kocham go kocham go...

Chłopak natychmiast zaprzestał wykonywanej czynności, co więcej, tak jak obiecywał, puścił ją. Dziewczyna w jednej chwili odskoczyła od niego i spojrzała mu prosto w oczy. Przez krótki moment mierzyli się wzrokiem, lecz zaraz Gryfonka podeszła do niego i wymierzyła mu siarczysty policzek. Ślizgon pozwolił aby jej drobna rączka dosięgnęła jego twarzy. Musiała jakoś wyładować złość. Ale kiedy ona wyparuje pozostanie niepewność. Będzie o tym myśleć. O tym zdarzeniu, o Draco, o prawdziwym uczuciu. A była przecież mądrą dziewczynką. Blaise nie wierzył aby była tak naiwna aby zostać z Weasleyem. No, przynajmniej nie aż tak.  

- Doigrasz się – zagroziła wściekłym sykiem, mrużąc oczy. Pospiesznie poprawiła ubranie i choć niedorzeczność tej sytuacji przekraczała skalę, czuła oszałamiające podniecenie. Zabini rozpalił jej zmysły i dał namiastkę dzikiej rozkoszy, niemal takiej samej, jaką przeżyła z Draco. Była napalona, pewnie też dlatego że od kilku tygodni zadowalała się własnymi palcami...

Ironiczny uśmieszek Ślizgona tylko podsycił jej wściekłość. Fuknęła rozzłoszczona i odwróciła się gotowa odejść, kiedy w ostatniej chwili powstrzymał ją silny uścisk na ręce.  

- On naprawdę za tobą tęskni, Granger – wyszeptał Blaise, którego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Biła z niego nieprawdopodobna powaga z nutką rozpaczy. - Nie pytaj dlaczego, bo sam nie wiem. Ale chcę z powrotem mojego przyjaciela.

Hermiona wyrwała mu się i dzikim pędem pobiegła przed siebie. Z całej siły zaciskała usta, by się przypadkiem nie rozpłakać. Do wierzy dotarła bez problemu, a kiedy znalazła się w swoim dormitorium, natychmiast rzuciła się na łóżko. I dopiero tam pozwoliła popłynąć łzom. Szlochała do utraty tchu, do momentu kiedy była tak zmęczona, że nie miała już na nic siły. Nie mogła żyć bez niego. Wszystko jej o nim przypominało. W każdej sekundzie myślała tylko o nim. O uśmiechu, o oczach o delikatnych ruchach i elektryzującym dotyku. Ile razy by nie spojrzała na Rona, zawsze czuła rozczarowanie. Że nie śmiał się tak jak Draco, że nie przytulał jej tak jak on to robił. Na każdym kroku ich ze sobą porównywała. I Ron nigdy nie wyszedł zwycięsko.  

Na łóżku obok natomiast siedziała zdrętwiała Ginny. Z bólem serca słuchała stłumionego płaczu przyjaciółki, czując w oczach błyszczące łzy. Nie mogła tak patrzeć na jej cierpienie. No i tak bardzo za nią tęskniła! Żadna koleżanka nie mogła jej zastąpić. Była jedyna w swoim rodzaju.  
Przywołała z pamięci obraz, kiedy leżała w objęciach Malfoya. Wówczas oszołomiła ją wściekłość, przysłoniła wszystko. Lecz potem dojrzała na jej twarzy wyraz tak wielkiego szczęścia, że Ginny przez jedną absurdalną chwilę poczuła ukłucie zazdrości.  

Kierowana nagłym impulsem, wstała i podeszła do łoża przyjaciółki. Odchyliła kotarę i nie zważając na jej zdumione spojrzenie, mocno do siebie przytuliła. Słowa były zbędne. Gesty mówiły same za siebie. Hermiona objęła ją równie silnie i wcisnęła twarz w rude włosy. W jej sercu eksplodowała radość pomieszana z rozpaczą. Było to tak dziwne i nieznane dotąd uczucie, że kompletnie nie wiedziała jak nad nim zapanować.  

- Ginny... - wyszeptała spazmatycznie, co chwila tracąc oddech.

- Cśśś... - dłoń przyjaciółki delikatnie gładziła ją po włosach. Obie płakały. Po bardzo długiej chwili pełnej łez i wzruszenia, ruda niemal siłą odkleiła od siebie starszą współlokatorkę i z powagą spojrzała jej w oczy.

- Zbieraj się – zarządziła stanowczym głosem. Dziewczyna zerknęła na nią zdezorientowana, nadal nieco niewyraźnie widząc jej twarz.

- Po co? - wychrypiała. Ginny spojrzała na nią karcąco, jakby to co miała na myśli było tak banalnie proste, że nawet dziecko by się domyśliło. Hermiona uśmiechnęła się lekko, uświadamiając sobie jak bardzo tęskniła za tym właśnie spojrzeniem.

- Jak to po co? Pójdziesz tam do niego. Osobiście o to zadbam.

- Ale o czym ty mówisz...

- Na Merlina, Hermiona! - Ginny uklękła przed przyjaciółką i chwyciła ją za ręce – Mówiłaś, że go kochasz, tak?

- Rona?

- Boże, Granger! - fuknęła z udawaną złością. W rzeczywistości w jej oczach czaiły się nutki rozbawienia. - Malfoya. Kochasz go?

Hermiona z wyrazem zmieszania na twarzy spuściła wzrok.

- Nie wiem, to wszystko potoczyło się tak szybko...

- Tak czy nie?

- Przecież, mówię, że...

- Tak czy nie?

Przez moment zapadła cisza. Dziewczęta patrzyły sobie nawzajem w oczy, doszukując się prawdy. Jedna chciała odgadnąć jakie uczucia skrywa tamta, a druga zlokalizować powód działania pierwszej. Ale wracając do pytania... Myślała o nim dzień i noc, jedzenie ograniczała do minimum, nawet nauka nie sprawiała jej radości. Twarz bolała od sztucznego uśmiechu, a serce ziało pustką. Codziennie nakładała na powieki i policzki grubą warstwę pudru aby ukryć oznaki płaczu. Na wspólnych zajęciach z Slytherinem nie potrafiła odwrócić od niego wzroku, przypominając sobie ich wspólne chwile. No i tęsknota za nim była tak wielka, że niemal rozsadzała jej klatkę piersiową. A więc odpowiedź była chyba aż nazbyt prosta.

- Tak.

Rudowłosa nie potrzebowała nic więcej. Wstała i pociągnęła dziewczynę za sobą do wyjścia. Na szczęście w pokoju wspólnym nikogo nie było, ale pomimo rosnącego podekscytowania, Hermiona zaparła się nogami i zatrzymała, zmuszając przyjaciółkę do tego samego. Zacisnęła usta w cienką linię i zapatrzyła na ścianę.  

- Co jest? - spytała Ginny, podchodząc bliżej. Gryfonka przełknęła ślinę i przejechała językiem po suchych wargach.

- Nie jestem pewna...

- Och, nie jęcz! Miona, przecież widzę jak cierpisz. Płaczesz bez ustanku i nie próbuj mi wmówić, że to przez tego cholernego chomika.

- Nie, ty nic nie rozumiesz! - Hermiona ciężko usiadła na kanapie i załamała ręce. - Ja już raz u niego byłam. To ja poszłam tam, zrobiłam pierwszy krok. I teraz inicjatywa znów ma wyjść ode mnie? Dlaczego on nie może o mnie zawalczyć?

Ruda westchnęła ciężko, jakby odpowiedzialność tłumaczenia znów na nią spadła. Klapnęła obok przyjaciółki i spojrzała jej w oczy.  

- Czyli chcesz zaprzepaścić szansę na szczęście... Przez własną dumę i honor?

Te słowa były niewątpliwie przełamaniem, burzą, wręcz sztormem, który z nagła zawładnął brunetką. Sparaliżowana ilością prawdy zawartej w tym wypowiedzeniu, patrzyła niemal tępym wzrokiem w zmartwioną twarz Ginny. Miała rację. Miała cholerną rację. Kochała Draco i choćby nie wiadomo co, nigdy to się nie zmieni. On był tym jedynym. I musiała mu uświadomić ten fakt, podstawić pod nos, chwycić w ramiona i już nie puścić. O matko! Jak ona za nim tęskniła...

Powolnym ruchem podniosła się się z siedzenia i z bojową miną ruszyła w kierunku drzwi. Nagle zatrzymała się jednak i odwróciła do uśmiechniętej dziewczyny.  

- A jak mnie ktoś złapie?

- Zmiataj!

- Ale..

- Bo cię wypchnę! - zagroziła ruda z determinacją w oczach. - Och i jeszcze jedno! Nowe hasło to ''tylko czysta krew''. Powodzenia!

Hermiona nie mając zbytniego wyjścia opuściła bezpieczna strefę Gryfonów, nie zważając na podejrzliwe spojrzenie grubej damy. Niepewnie rozejrzała się po kamiennym korytarzu i postawiła kilka nieśmiałych kroków. Nie sprawiała prawie żadnego hałasu, gdyż miała miękkie, skórzane buty. Czając się niczym lis przeszła dzielącą ją do lochów drogę i przystanęła przed domem wężów. Serce załomotało jej w piersi, kiedy wypowiedziała podane wcześniej hasło. Doskonale wiedziała, że Ginny podoba się wielu chłopcom, z różnych domów. Swą urodą przyciągnęła także młodszego Ślizgona, który notorycznie, lecz jednocześnie w utajeniu podawał jej wszystkie hasła w nadziei, że ta kiedyś go odwiedzi. Hermiona z rozbawieniem pomieszanym z olbrzymim stresem pomyślała, że jego zawziętość w końcu na coś się nadała.  

Przejście ustąpiło i niedługo Gryfonka z wstrzymanym oddechem zajrzała się do pokoju wspólnego tych gadzin. Z przerażeniem stwierdziła, że w pomieszczeniu znajdują się dwie osoby. I jedną z nich był Draco. Poczuła w gardle wielką gulę, kiedy ujrzała jego postawną posturę, szalenie seksowne pośladki i platynową grzywkę, subtelnie opadającą na gładkie czoło. Mięśnie twarzy były napięte, usta zaciśnięte w wąską linię. Tak, jego regularne rusy były jeszcze bardziej podkreślone, uwydatniając tym samym zgrabne kości policzkowe.  

Druga osoba była poza zasięgiem jej wzroku, ale cień rzucany prze dopalające się płomienie upewnią ją w owym przekonaniu. Zacisnęła dłonie w pięści, klnąc w myślał Ginny za to, że nie poleciała szybko do dormitorium Harry'ego i nie zwinęła dla niej peleryny niewidki. Chciała dowiedzieć się kim jest towarzysz Draco, ale jednocześnie nie chciała spuszczać ukochanego z oczu, więc gdyby tylko mogła jej tęczówki rozbiegłyby się w dwie różne strony. Dostała od tego zezowania lekkich zawrotów głowy, więc postanowiła w milczeniu i cierpliwości przyglądać się obiektowi swych westchnień.  

- Smoku, nie przejmuj się już. Ta szlama nie jest ciebie warta – głęboki męski głos dobiegał zza ściany. Hermiona wywróciła oczami i zatkała usta by nie westchnąć teatralnie. Oczywiście był to Zabini, a któż by inny. Doprawdy, oni byli chyba nierozłączni. No, może poza niedawnym incydencie, gdzie czarnoskóry Ślizgon na pewno był sam...

- Jeszcze raz ją tak nazwiesz, a przyjebię ci w ten pusty łeb – warknął tamten, groźnie mrużąc oczy. Wargi skrytej za kotarą dziewczyny mimowolnie się uchyliły. W sercu poczuła rozlewające się ciepło i coraz większą tęsknotę. Usłyszała cichy śmiech i brzdęk uderzanego lodu o ściany szklanki.

- Oj Draco, Draco. Kiedy ty zmądrzejesz? Nie widzisz, że ona cię nie chce? Nie zrozum mnie źle. Po prostu nie chcę byś żył obłudną nadzieją.

Draco odwrócił się w stronę przyjaciela i obrzucił go wściekłym spojrzeniem.

- Tak, bo akurat ty możesz się wypowiadać na te tematy. - rzucił opryskliwie nalewając sobie czystą whiskey. Ostatnio wzmógł się jego nałóg. I palił więcej. Nerwowym ruchem podniósł szklankę do ust i upił spory łyk. Zabini wstał i podszedł do blondyna z cichym westchnieniem.

- Nie, ale mam oczy. Nie mów mi, że nie widziałeś jak migdaliła się z Weasleyem?

- Nie mów mi, że jesteś tak ślepy, żeby nie zauważyć, że prawie rzygała na jego widok?

- Zarzucasz mi brak inteligencji? Oczywiście, że widziałem. Ale nie rozumiesz, że takiego dokonała wyboru, doskonale wiedząc, że tak będzie? Zrezygnowała z ciebie i wybrała tego wypierdka. Ale to już jest tylko jej sprawa. Nam nic do tego.

- Tobie. - syknął znienacka Draco – Tobie nic do tego, Blaise.

Znowu śmiech. Hermiona zdążyła już szczerze znienawidzić tego dźwięku.

- Mogę się założyć, że nic z tego nie będzie. Może nawet uda mi się spłacić dług, jaki jestem ci winien za poprzedni zakład. Pamiętasz? Nie byłem wstanie sobie wyobrazić ciebie rozmawiającego z tą cnotką niewydymką, a co dopiero zaliczenie. A myślałem, że wygraną mam w kieszeni...

Hermiona skamieniała tak nagle, że nie zauważyła, kiedy przez przypadek obsunęła jej się noga i nie panując nad swoimi ruchami uczepiła się kotary, tym samym wychodząc z ukrycia. Dwie pary oczu w tej samej chwili zwróciło się w jej stronę. Jedna z autentycznym przerażeniem pomieszanym z nagłym przypływem adrenaliny, druga ze zdumieniem, nieco przytępiona przez alkohol. Wszyscy troje stali w milczeniu, przyglądając się sobie nawzajem. Dziewczyna z bólem patrzyła na chłopaka, którego obdarzyła najszerszym uczuciem, czując jak kolejne łzy płyną po jej policzkach.  

Nie wytrzymała napięcia. Odwróciła się na pięcie i pognała przed siebie, głucha na wszelkie wołania. Znowu poczuła się jak wtedy, kiedy zmuszona była do patrzenia na obciągającą Parkinson. Nawet nie obchodziła ją wizja kary, która niewątpliwie nastąpiłaby po przyłapaniu jej przez Filcha.  

Słyszała za sobą kroki. Ktoś biegł. I wiedziała kto. Ale nie zwalniała. Wręcz przeciwnie, zmuszała się do jeszcze szybszych ruchów, pomimo dzikich protestów jej mięśni i płuc. Byle by jak najszybciej znaleźć się w wierzy. Jak najdalej od tego kłamcy, drania, oszusta, zwykłego dupka... Portret grubej damy był coraz bliżej, tak samo jak goniący ją potwór. O nie! Nie da się złapać. Nie będzie rozmawiać, słuchać, dawać kolejnej szansy. Zresztą jakiej szansy? Przecież była tylko grą. Zabawką. Nic nie wartym celem, atrakcyjnym w swej niedostępności. Założyli się o nią na pieniądze! Jak o dziwkę. Tak. Dokładnie tak ją postrzegali. Głupią, naiwną szlamę, obiekt zakładu, niemal darmową rozrywkę.

Wpadła jak strzała do pokoju wspólnego, szczelnie zamykając za sobą przejście. Pomieszczenie było puste, więc pobiegła po schodach do dormitorium i ciężko opadła na łóżko. Łzy leciały niepowstrzymanie, ale Gryfonka przypilnowała aby żaden niepożądany dźwięk nie wymsknął się z jej gardła. Ale Ginny i tak usłyszała. Moment później leżała na pościeli razem z najlepszą przyjaciółką, mocno tuląc ją do piersi i pozwalając jej na moczenie jej koszuli nocnej. Gdy spytała ją co się stało, ta wyrzuciła z siebie wszystko, słowa rzucała szybko niczym pociski. Co chwila traciła oddech i jąkała się. A kiedy opowiedziała wszystko z cichym szlochem wtuliła się w smukłe ciało rudej i po długich mękach zasnęła.


Zmęczenie zaistniałą sytuacją, bardzo wcześnie wyciągnęło Ginny z łóżka. Zeszła na dół z ciepłym kocem pod pachą i parującym kubkiem ziołowej herbaty w dłoni. Za oknem delikatnie prużył śnieg, przylepiając do okna śliczne płatki. Pokój pogrążony był w hipnotyzującej ciszy, która sprowadzała spokój i ukojenie. W dodatku ciepło bijące z kominka przyjemnie nastrajało i rozluźniało wewnętrznie pogmatwane uczucia. Jednak ledwo położyła naczynie na stole, usłyszała głośne łomotanie. Drgnęła przestraszona i zdumiona za razem. Z nutką zaciekawienia, podeszła do drzwi i przytknęła do nich ucho. Co chwila słychać było rozpaczliwy głos proszący o wejście. Ginny bez trudu go rozpoznała. Pytanie tylko co on tu robił i czy naprawdę myślał, że ktoś by go wpuścił?

Dziewczyna jednak była wtajemniczona w całą sprawę i z wyraźnie widoczną niechęcią na twarzy, otworzyła drzwi niezapowiedzianemu gościowi.  

- Weasley – powiedział Draco zdziwiony.

- Co ty tu robisz? - spytała się krótko.
- To chyba nie twoja sprawa, młoda – odparł arogancko i spróbował przecisnąć do środka. W jednej chwili stanęła mu na przeszkodzie wpijająca się w pierś różdżka. Ginny nie pierwszy raz w duchu podziękowała rodzicom, którzy od najmłodszych lat jej wpajali, by nigdy nie rozstawać się ze swoją osobistą bronią.

- Co ty tu robisz? - powtórzyła, hardo patrząc mu się w oczy. Chłopak jednak nie zauważył w nich ociekającej ciekawości lub najwyższego zszokowania. Jedynie pogarda i nutka rozbawienia. Ona widziała.

- Chcę porozmawiać z Hermioną.

- Ale ona nie chce rozmawiać z tobą, Malfoy.

- Pójdę jak usłyszę to z jej ust.

- Możesz się wynosić już teraz.

Chłopak z trudem opanowywał cisnące się na usta obraźliwe słowa i targające nim emocje.

- Przepuść mnie Wesley, to nie twoja sprawa.

- Jak przywalę ci w jaja będziesz twierdził inaczej – wysyczała wściekła. - I możesz być pewien, że Miona jeszcze po mnie poprawi.  

Draco zacisnął zęby. Twarda sztuka.  

- Proszę Weasley, przepuść mnie. Wczoraj doszło do głupiego nieporozumienia, zbyt błahego by stracić Hermionę. Dlatego nie mogę na to pozwolić. Wpuścisz mnie?

Ginny przez krótki czas intensywnie wpatrywała się w szare tęczówki wroga. Tyle, że nie mogła doszukać się kłamstwa, żadnego fałszu. Fioletowe cienie pod oczami i rozczochrane włosy dodawały mu kilka punktów.

- Jeżeli zrobisz jej krzywdę...

- Tak, wiem – uśmiechnął się czując już smak wygranej. - Wykastrujecie mnie, obwiniecie drutem kolczastym i podrzucicie stworom z Zakazanego Lasu. Twoja przyjaciółka już mnie przestrzegała – dodał wesoło widząc niezrozumienie na twarzy rudowłosej.

Po chwili wahania dziewczyna bez słowa odsunęła się na bok, pozwalając uradowanemu chłopakowi wejść do środka. Wskazała mu jeszcze drogę do ich dormitorium i kiedy zniknął za jego drzwiami, wygodnie usiadła na fotelu, szczelnie opatulona kocem z kubkiem gorącego napoju w rękach.

Draco wszedł po cichu do jej dormitorium. Jej łóżko było zaciągnięte kotarami i kiedy je uchylił, ujrzał anielską twarz spowitą błogim wyrazem. Gładkie włosy okalały jej szczupłe rysy, falami układając się na poduszce. Klatka piersiowa miarowo unosiła się w górę i w dół. Wargi miała lekko uchylone, a głowę przechyloną na bok. Na policzkach widniały czerwone plamy, a obwódki wokół oczu były wyraźnie podpuchnięte. Chłopak zachłysnął się, kiedy zdał sobie sprawę, że to wszystko stało się przez niego. Boże, gdyby nie wtedy... Przecież przyszła do niego, dla niego stęskniona jego bliskości tak samo jak on. Miał szaleńczą ochotę przytulić dziewczynę, ale wiedział, że nie mógł brać nic za pewniak. Ten jeden wyjątkowy raz musiał się wyzbyć wrodzonej arogancji i postarać się najlepiej jak potrafił aby z powrotem odzyskać ukochaną dziewczynę.  

Drżącą dłonią pogładził ją po miękkim policzku. Gryfonka poruszyła się niespokojnie i zamruczała jak zadowolona kotka. Draco wstrzymał powietrze. Ledwo trzymał swoje nerwy na wodzy. Najchętniej poddałby się emocjom i nie zważając na nic, po prostu rzuciłby się na nią i łapczywie wpił w te pełne, kuszące wargi...  

Hermiona uchyliła powieki. Na początku obraz był nieostry, światło zupełnie ją dekoncentrowało i w dodatku ból głowy był tak okropny, że z ledwością utrzymywała świadomość.  

Jednak po niedługiej chwili uważniej przyjrzała się twarzy naprzeciwko. Najbardziej rzuciła jej się w oczy blond czupryna, która nijak nie pasowała do rudej Ginny...

Usiadła na łóżku tak nagle, że zakręciło jej się w głowie. Oddech przyspieszył, a serce łomotało jak szalone. Dopadła ją złość na samą siebie za te nagłe, niechciane uczucia. Lecz poza tym zwróciła wściekły wzrok na towarzyszącą jej osobę i odskoczyła jak oparzona. Cisnęło jej się na usta oczywiste pytanie, ale nie chciała mu dawać szansy na nic.  

- Wyjdź – rozkazała stanowczo, starając się aby jej głos nie zadrżał.

- Proszę, porozmawiajmy. - jego skomlący ton głosu i szczera skrucha w szarych tęczówkach przywołała na myśl jej dawny sen. Kiedy tuż po ucieczce z lochów wpadła na znienawidzonego nauczyciela eliksirów. Przypomniało jej się ciepło, które topiło lód w jej sercu. A najgorsze było to, że i teraz tak się działo. Przyszedł po nią. Czekał na nią. Ale skąd mogła wiedzieć, że jej nie kłamał?

- Nie mamy o czym. - odparła krótko. Malfoy uczynił krok naprzód, wymuszając na dziewczynie krok w tył. Nie przewidziała jednak, że trasa jej się skończyła i niemal natychmiast poczuła za plecami chłód ceglanej ściany. Zaklęła w duchu. A chłopak wykorzystując zaistniałą sytuację, doskoczył do niej i stanął tak blisko, że prawie stykali się nosami. Hermiona musiała zadrzeć głowę wysoko do góry, by ze złością spojrzeć w jego oczy.

Ślizgon wyciągnął rękę na przód i delikatnie dotknął palcami jej miękkiej skóry na twarzy. Później przejechał po linii żuchwy i dotarł do kuszących ust. Zagryzła wargi aby jakoś opanować niepożądane emocje. Jakby nie było ciągle była furiacko zła.  

- Nie dotykaj mnie – zimny ton głosu zupełnie zaprzeczał reakcjom jej ciała. Cała płonęła, gdy czuła na sobie jego dotyk. - Dostałeś co chciałeś. Już nie jestem wyzwaniem. Weź od gnojka pieniądze i zostaw mnie w spokoju.

Niespodziewanie Draco przykląkł na jedno kolano i chwycił oniemiałą Gryfonkę za rękę. Przycisnął małą dłoń do ust i z najwyższą powagą spojrzał jej prosto w oczy.  

- Hermiono Granger – rzekł rzeczowo – Błagam, przyjmij moje najszczersze przeprosiny. Przysięgam, że nasze późniejsze relacje nie miały absolutnie nic wspólnego z tym durnym zakładem. Właściwie, to już o nim zapomniałem. I nie masz racji. Nie dostałem tego czego chciałem i nadal nie mam, bo zależne jest to tylko od ciebie. I pamiętaj. Możesz mnie teraz wyrzucić za drzwi, wyzwać od najgorszych i nie odzywać się do końca szkoły. Ale ja nie przestanę próbować, starać się na każdym kroku, ubiegać o twoje względy. Bo Cię do cholery kocham, Hermiono Granger.

Hermiona stała tak z rozdziawionymi ustami i łzami w oczach, patrząc na blondyna zesztywniała. W jej sercu panował istny chaos. Z jednej strony rozum podpowiadał zerwanie z gnojkiem wszelkich kontaktów i posłać go do wszystkich diabłów, lecz za to serce krzyczało by z siłą wpić się w jego wargi i zostać tak na wieki...

Znienacka wyrwała dłoń z jego uścisku i zaczęła okładać go drobnymi piąstkami, zupełnie nie patrząc gdzie uderza. Łzy ciekły jej ciurkiem, ponownie rozmazując obraz.  

- Ty draniu! - krzyczała w napadzie szału – Ty kretynie! Nieczuły gadzie bez serca i duszy!..

I nagle objęła go ile miała sił, niczym dziecko wtulające się w pierś i szukające bezpiecznego azylu. Draco pomimo zaskoczenia, natychmiast objął ją ramionami i ścisnął tak mocno, że zabrakło dziewczynie tchu. Moczyła mu koszule łzami, ale obchodziło go to tak jak zeszłoroczny śnieg. Liczyło się, że była z nim. Tuż obok, cudowna i piękna, w jego objęciach. Poczuł coś mokrego płynącego po policzkach. Oparł brodę i zamknął oczy czując ogrom nieskończonego szczęścia i niewysłowioną ulgę.  

- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj – wychrypiała słabo. - Nigdy.

Poluzował nieco uścisk i odchylając się z powagą spojrzał jej w oczy.  

- Nigdy więcej w to nie wątp.

A potem zanurzył swoje wargi w jej, doznając wszystkiego od nowa. Rozkoszował się miękkością ust i ich cudownym smakiem. Palce jednej ręki wplótł we włosy, a drugiej z dłonią Hermiony. Kompletnie zatracili się w doznawanej przyjemności. Świat przestał dla nich istnieć, a czas zatrzymał się w miejscu. Istnieli tylko on i ona i ich pocałunek. Nic więcej. Tylko on i ona...

Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Draco przycisnął brunetkę z powrotem do swej piersi, już bez skrępowania pozwalając płynąć łzom. To co czuł nie da się opisać żadnymi słowami.

- Nigdy – wyszeptał, a Hermiona zapatrzyła się w przepięknie wirujące płatki śniegu i zapierający dech w piersi krajobraz za oknem. Czuła, że już nic więcej jej nie było trzeba. Że wszystko czego tak naprawdę pragnęła od życia, teraz trzymała w ramionach. I że już nic złego nie może ich nigdy, przenigdy spotkać.

Bo teraz mogło być już tylko lepiej.

KONIEC.

oliviahot17

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 7132 słów i 39519 znaków.

31 komentarze

 
  • Użytkownik CzarownicaSol

    Piszę dopiero teraz, po przeczytaniu całości opowiadania. Świetnie Ci to wyszło widać że piszesz z pasją i weną. Wątek jak najbardziej genialny zawsze uważałam że Draco idealnie pasowałby do Hermiony, poszczególne rozdziały świetnie rozwinięte, ogółem wszystko na "tak". Gratuluje i życze kolejnych owocnych opowiadań z takim samym efektem końcowym !!!!

    20 lis 2017

  • Użytkownik ~_Kira_~

    Zakochałam się w tym opowiadaniu ????????

    16 sty 2017

  • Użytkownik InvisibleGirl

    Ciekawe opowiadanie, nawet bardzo ale nie w moim typie...

    27 paź 2016

  • Użytkownik jeszcze!

    Błagam!! Napisz co było dalej!

    17 cze 2016

  • Użytkownik SpragnionaDraconaWilgotna

    Moja cipka stała się wilgotna już kiedy przeczytałam tytuł. Czytałam to mojemu chłopakowi, stanął mu penis, gdyby Draco był prawdziwym chłopakiem,  a nie postacią z filmu, chciałabym go za męża, co najmniej kochanka... Chcę żeby mnie ostro zerżnął jak Hermionę... :sex:

    11 lip 2015

  • Użytkownik oliviahot17

    Przecież pisze cały czas

    9 cze 2015

  • Użytkownik TwójFan

    Człowieku, przeczytałem całe w jeden wieczór.
    BŁAGAM.
    POKAŻ LUDZKIE OBLICZĘ, I NAPISZ JESZCZE COŚ. BŁAGAM

    9 cze 2015

  • Użytkownik Grrr <3

    a co z Ronem? Kurde **** opowiadanie przeczytałam całe od razu *,*

    6 sty 2015

  • Użytkownik Raven

    Mogłaś dać reat je Rona i Harrego i dalej jeszcze pociągnąć

    24 lis 2014

  • Użytkownik niewiadoma000

    Szkoda, że nie ma jeszcze kilku rozdziałów...  To opowiadanie jest jednym z najlepszych.  Masz talent!

    27 sie 2014

  • Użytkownik Dosia

    NIenawidzilam Draco od samego poczatku ale po tym... chcialabym by bylo tak naprawde ! :D

    29 lip 2014

  • Użytkownik Flitter

    Niemożliwe wzruszające. Przez całe opowiadanie płakałam. Od pierwszej części podziwiam pomysł, opisy, szczegolowosc no i przede wszystkim pomysł. Naprawdę, pomysl nad tym, jak na ich związek zareagują Harry i Ron. Ciągle mam łzy w oczach :)

    11 cze 2014

  • Użytkownik jA

    Może o Darach Anioła? :smile:

    18 mar 2014

  • Użytkownik oliviahot17

    Hmm... erotyczne baśnie powiadasz Johny? To może być ciekawe ;P W odpowiedzi na Twe pytanie; nie, nie miałam żadnej nici ani nic podobnego. Czasami nawet zdarzało się, że pisałam to co mi dopiero do głowy wpadło, tak jakby improwizacja. I zastanowię się nad dalszą częścią, skoro tak bardzo tego chcecie, choć osobiście uważam, że zakończenie serii w tym miejscu jest jak najbardziej poprawne. I dziękuję wszystkim za miłe słowa, oczywiście ;P Kocham Was ! :*

    17 mar 2014

  • Użytkownik Boska66

    Oliwia super!!!!!:) :smile:

    17 mar 2014

  • Użytkownik Kat

    Olivia proszę cię napisz jeszcze część o tym jak Hermiona zrywa z Ronem i  o reakcij jej znajomych i może też o zakończeniu szkoły i o ich dorosłym życiu bo opowiadania są świetne

    17 mar 2014

  • Użytkownik <3

    To wybierz inną książkę. Ja ci tylko podałam przykłady. Na pewno są ciekawsze książki niż Zmierzch.

    16 mar 2014

  • Użytkownik oliviahot17

    Haha, Zmierzch?! A o kim tu pisać?

    16 mar 2014

  • Użytkownik <3

    Napisz o bohaterach z innych książek np. Zmierzch, dary anioła...

    16 mar 2014

  • Użytkownik Zagubiona

    Opisz jak zareagowało otocznie na ich  związek :)

    15 mar 2014

  • Użytkownik oliviahot17

    A może macie jakieś propozycje? ;P

    15 mar 2014

  • Użytkownik :)

    lubię Twoje opowiadania, są bardzo wciągające. Czekam na więcej!

    14 mar 2014

  • Użytkownik oliviahot17

    Dzięki ZicO, już poprawiłam ;) A co do pytania poniżej... Nie chciałam stwarzać kolejnych wątków, gdyż zakończenie byłoby zdecydowanie za dlugie oraz dlatego, że taka była moja wizja artystyczna. Po za tym przecież był element z Zabinim, tak jak chcieliście:))

    13 mar 2014

  • Użytkownik żenada

    I gdzie tu erotyzm?

    13 mar 2014

  • Użytkownik ZicO

    W tytule jest cz. XIX zamiast IX

    13 mar 2014

  • Użytkownik ZicO

    Prawdziwy majstersztyk Oliwio ;) Inni mogą Ci tylko pozazdrościć. Myślałem, że zrobisz zakończenie zgodne z książką, ale jestem mile zaskoczony. Czekam na Twoje kolejne opowiadania.

    13 mar 2014

  • Użytkownik k;dwc

    taak napisz o ich dorosłym życiu albo i zakończeniu szkoły :)

    13 mar 2014

  • Użytkownik hggvvb

    Zaj**iste! Uwielbiam tw opowiadania

    13 mar 2014

  • Użytkownik kotek

    Jezu,czemu koniec :((

    13 mar 2014

  • Użytkownik patryskA

    Nie bedzie juz wiecej? :( napisz o ich doroslym zyciu :)

    13 mar 2014

  • Użytkownik syś

    słodko;)

    13 mar 2014