Całkiem lekko

- Nad fioletowo-słoną rzeką. Rozpinam purpurowy most. Powietrze eksploduje tęczą.I dźwięczą ostrza srebrnych kos…

"Milordzie, ktoś prosi o łaskę rozmowy”- głos z telefonu bezlitośnie zakłócił melodię.

- Wchodzę bezbronnie rozebrany. Do klatki w której tygrys śpi. Na ścianach jarzą się ekrany. I widzę o czym bestia śni…

"Milordzie, ktoś prosi o łaskę rozmowy”.

- Mógłbyś sobie zmienić ten dzwonek. Nie podoba mi się – powiedziała stanowczo.

- Dlaczego?

- Weź przestań. Klienci dziwnie się na ciebie patrzą.

- Obracam w palcach złoty pieniądz. I przeraźliwie nudzę się- dokończył, sciszając głos.

- No to co, że się dziwnie patrzą? Dziwne patrzenie należałoby raczej skonsultować z okulistą, niż szukać przyczyny w moim dzwonku. – Wzruszył ramionami i odłożył lśniącą gitarę.

- Jesteś świrem… Reprezentujesz poważną firmę, a lokaj oznajmia ci nadejście połączenia podczas spotkania. Wiesz, że to wygląda, jakbyś się tytułował co najmniej hrabią?

"Milordzie, ktoś prosi o łaskę rozmowy”.

- Pomyślę nad tym.

- Możesz chociaż w końcu odebrać?

- Nie. To na pewno Kaśka. Nie chce mi się z nią dzisiaj rozmawiać, bo i tak nie mam jeszcze wyników z księgowości. Poza tym, mogłaby się w końcu do cholery nauczyć, że po dziewiętnastej mam znacznie ciekawsze rzeczy do zrobienia, niż tłumaczenie jej przez telefon rzeczy oczywistych i nieistotnych, których ona i tak nie pojmie. Zresztą, telefon już przestał dzwonić.

- Zmień ten dzwonek. Proszę cię.

- Dobrze – odparł z uśmiechem. – Z przyjemnością sprawię ci przyjemność.

- Dziękuję.

- A tak w ogóle, to powinnaś zamykać swoje psisko w łazience. Albo na balkonie. Albo w piwnicy. – Pokiwał palcem w powietrzu, jakby sam aprobował swój wniosek. – Tak. Piwnica będzie najlepsza.

- Dlaczego?

- Bo go kopnę w ten krzywy, chudy zadek. Obiecałem, że nie będę się czepiał, ale to małe bydle gryzie mi kapcie.

- Jak to?

- Tak, to! Jak tylko wychodzisz i nie patrzysz, podgryza mi kapcie i wynosi je na środek pokoju!

- Niemożliwe.

- A jednak.  

- Przecież ty nie chodzisz w kapciach…

- To nie jest wystarczający powód do tego, żeby mi je gryzł. Od mojego ma się trzymać z daleka i zajmować swoimi psimi sprawami. Kup mu jakąś kość, patyk, albo coś. Cokolwiek. Niech się odczepi od moich kapci.

- No dobrze. Kupię mu coś. Ale na razie trzymaj je na wyższej półce.

- Tak zrobiłem – spojrzał z ukosa – ale to nie jest rozwiązanie. I dobrze o tym wiesz. I do cholery jasnej, przestań mi tu kopcić. Uciekaj do kuchni!

- Ok! – rzuciła szybko z uśmiechem, oddalając się w kierunku okapu.  

- Rozmawiałeś ostatnio z "Kożuchem”?

- Nie. Jakoś mnie do niego nie ciągnie.

- Dlaczego? Przecież często się spotykaliście.

- Bo jest pojebany. Moim skromnie nieskromnym zdaniem.

- Dlaczego??

- Bo chodził z żoną do klubu, gdy była w ciąży.

- Co w tym złego? W ciąży nie wolno tańczyć?

- Nie takiego klubu, kochanie… On ją zabierał do saunarium. A że była w ciąży, pozwalał innym kończyć w środku. W niej.

- Co??

Podeszła bliżej z otwartymi ze zdziwienia ustami.

- Nie mówiłem ci tego?

- Nie! – usiadła z wrażenia na skórzanym fotelu.

- Mówiłem, żebyś mi tu nie kopciła!

- Przestań. Przecież sam palisz. Opowiadaj, cholera!

- Ale nie w domu. I nie w ciągu dnia – mruknął z niezadowoleniem. – Kiedy Maryśka była w ciąży, chodziła z Kożuchem do swingers-klubu. Niby zawsze spotykali się z tymi samymi facetami, ale i tak uważam, że to chore.

- Mów jeszcze. Chcę szczegółów…

- Ba. Wiem, że chcesz! Wiem nawet, że już masz mokro na samą myśl.

- Noo… Ale mów… Opowiadaj.

- W skrócie, to każdy z tych chłopaków pierdolił jego żonę. Zresztą, to było bardziej spektakularne, bo jeden ją posuwał, drugi wpychał kutasa w usta, czasami trzeci ładował w tyłek.

- A ilu ich było?

- Ilu? Nie wiem. Chyba sześciu. Może siedmiu. Co to zmienia?

Wzruszyła ramionami, wpatrując się w niego błyszczącymi oczyma. Dolną wargę trzymała w uścisku zębów.

- Potem się zmieniali. Ten z buzi wchodził w zalaną spermą cipkę, ten z cipki podawał jej do oblizania i tak dalej.

- A ten z pupy?

- Ten z pupy dawał jej do papy. Potem zamieniał się z tym, który ładował kolejne porcje spermy do cipki. Tamten dawał jej do wylizania, a ten wylizany ładował się do tyłka. A jak się zmęczyli, zmieniali z drugą turą mężczyzn, którzy przez cały czas walili sobie konia. Wyobraź sobie, że cała kleiła się od spermy. Mieszała ją w każdej swojej dziurze jak w betoniarce. Ociekała z opuchniętej cipki, gorącego z rozpalenia tyłka i bolących od obciągania ust. Twarz kleiła jej się od strużek spermy, która rozmywała makijaż skuteczniej niż rzęsisty deszcz. Nawet włosy miała posklejane. Plecy, cycki, brzuch, uda. Podobno przez kolejne dwa dni pachniała spermą. Nawet tuż po kąpieli. I wiesz, nie widziałbym w tym nic złego. W końcu to ich sprawa w co i jak się bawią. Ale w ciąży nie powinni się na coś takiego decydować.

- Yhymm…

- Bardzo?

- Cholernie…

- Za chwilę… Odczekam, aż wilgoć wchłonie i potem cię zerżnę.  

- Jesteś perfidny.

- Wiem. W końcu to żadna nowość.

- Słuchaj… A zabierzesz mnie kiedyś do takiego klubu? – zapytała nieśmiało. Oczy lśniły jej blaskiem tysiąca gwiazd rozsypanych na czarnej pościeli nieba.  

- Nie. Bo wtedy całkiem ci odwali. Skoro przekroczymy taką barierę, wszystko inne przestanie być podniecające.

- W sumie racja…

- Bo to jest niezmienna prawda. Jak to, że brzydkie baby z wiekiem stają się jeszcze brzydsze. Chociaż… A nieważne.

- Co chciałeś powiedzieć?

- Kolega mi kiedyś wspominał. Jego znajomy ożenił się z największą paskudą w szkole. Naprawdę. Chuda, ruda, kropkowana piegami nawet pod pachą i w dodatku z dużym nosem. Chyba. Bo jej nie widziałem. Ale była brzydka. Po latach spotkali się na zjeździe absolwentów. I wiesz, że ona była najładniejszą kobietą w towarzystwie? Reszta zestarzała się w błyskawicznym tempie. Obrosła tłuszczem i piórkami z dupy, a ona się po prostu nie zmieniła. Można to więc potraktować jako wyjątek…

- Wyjątek… – powtórzyła, wpatrując się wciąż zamglonymi oczami. – Zapomniałam zapytać. Podobał ci się ten ostatni kawałek? Powiedz…

- Nie.

- Dlaczego? Przecież jest piękny.

- Bo to fibździ-mibździ.

- Nie mów tak. Jest bardzo dobry.

- Jest bardzo dobry. Ale to fi bździ-mibździ. Takich kawałków są tysiące. Przemijające w falach oceanu wspomnień i historii. Dobrze wiesz, co mam na myśli.

- No wiem. Ale jesteś niesprawiedliwy.

- Nie, kochanie. Ja po prostu nie mam czasu. Wolę podzielić go właściwie.

- Też prawda. A tego rudego słuchałeś? Podobny do "Organka”.

- Tak. Ale przeleciałem tylko fragmenty.

- Podobno jest nieźle walnięty…

- O, moja kochana. Od tego ma jeszcze daleką drogę. Nie wystarczy być pojebem, żeby zostać artystą.

- Mówisz teraz o sobie? – zapytała z przekąsem.

- O, kochana. Ja mam w tym kierunku wybitne klasyfikacje. Niepowtarzalne.

- Wariat…

- Czarownica.

- Zboczeniec.

- Jędza.

- Pijak! Ej! Nie jestem jędzą!

- Chodź tu – warknął, rozpinając rozporek – i przestań się droczyć. Zdecydowanie wolę ukojenie od upojenia. Więc jeszcze nie jestem pijakiem.

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1360 słów i 7481 znaków.

5 komentarzy

 
  • ErmonTwilight

    I bardzo się cieszę! Uwielbiam roznosić uśmiech. Dobrze o tym wiesz ;)

    21 mar 2015

  • anulka

    Parafrazując znany slogan, śmiem twierdzić..... opowiadanie łatwe, lekkie i przyjemne :) Usmiech od ucha do ucha :D

    21 mar 2015

  • ErmonTwilight

    No, no, no... Tylko nie pijak!

    20 mar 2015

  • ErmonTwilight

    Wiem, wiem i wiem. Przecież wiesz :)

    20 mar 2015

  • nienasycona

    Cóż mam Ci rzec? Wiesz, mimo zaistniałej sytuacji i mimo tego, że nie spodziewałam się takiego podarku, jestem szczerze uradowana i wdzięczna.  Możesz być pewien, że właściwie odczytałam każdy wyraz tego prezentu.  Wiem, że znasz mnie na tyle, by mieć perfidną świadomość momentów,  w których się śmiałam,  a w których przygryzałam wargę. Dziękuję Ci...znakomite. .

    20 mar 2015