Unforgiven - wstęp

Unforgiven - wstępCztery ściany osaczają mnie. Cztery betonowe filary sprawiedliwości. Wydaje mi się, że z ich pomalowanych białą farbą ust wydobywa się błaganie o zemstę. Gdzieś za nimi przechadza się nienawiść gotowa rzucić się na mnie i rozerwać na strzępy.  Ona czeka na mnie w osobie pogodnej gospodyni wracającej do domu z zakupami, jest wewnątrz staruszka czytającego gazetę na ławce, czai się za uśmiechem długonogiej blondi w czerwonej mini. Siedzi nawet w niewinnych tęczówkach chłopca w czapce z daszkiem i z piłką pod pachą. Kulę się na środku pokoju. Czuję jak papa Strach rozszerza moje źrenice. Po skórze powoli, jakby w rytm walca angielskiego, pełznie dreszcz. Ktoś zapala światło. Mrugam gwałtownie. Trwa to bardzo długo. Moje powieki zdają się naśladować ruchami sparaliżowaną staruszkę. Ktoś coś do mnie mówi. Nie rozróżniam żadnych słów, chociaż słucham bardzo uważnie. Mówi wolno jakbym dopiero uczyła się jego języka. Emanuje spokojem i pewnością siebie. Wyciąga przed siebie dłoń, ruchem jaki zazwyczaj stosuje się w kontaktach z dzikimi zwierzętami, by ich nie spłoszyć. Cofam się. Czeka jeszcze przez chwilę, a potem wychodzi. Otacza go szarawa mgiełka smutku.  
Goła żarówka kołysze się na boki. Prawa, lewa, prawa, lewa, prawa… jej drgawki dobiegają końca. Słyszę kroki na korytarzu. Idą wysokie obcasy, obok nich klapki, w tle za nimi wyłapuję miękkie stąpanie addidasów. Październik, białe addidasy. Zimne szpony wspomnień rozgrzebują moje wnętrzności. Zapomnieć. Zapomnieć wszystko. Nie pamiętać nic. Zapadam w nerwową drzemkę, rozwijającą się w kwiat snu. W moim śnie umieram, ukamienowana przez nienawistne spojrzenia. Umieram w jedną z tych październikowych nocy, gdy sądzisz, że Śmierć jest twoją jedyną przyjaciółką.  
Budzi mnie zabłąkany promień słońca. Otwieram oczy i obserwuję jak powoli zsuwa się po moich włosach. Gdy wreszcie odrywam od niego wzrok, jest prawie południe. Nasłuchuję dźwięków życia, ale wokół mnie jest nierealnie cicho. Podchodzę do drzwi. Wnętrzem dłoni obejmuję klamkę. Przypomina  czaszkę – jest tak samo okrągła, gładka i łysa. Otwieram drzwi bardzo ostrożnie.  Przechodzę przez kolejne korytarze tak puste i martwe, jak parkowe alejki podczas deszczowej jesieni.  Jesień - październik, białe addidasy, park… krztuszę się wzbierającą we mnie histerią. Zginam się wpół i trwam tam na podobieństwo cmentarnego pomnika. W końcu odpycham od siebie retrospekcje. Dochodzę do ostatnich drzwi korytarza. Są uchylone. Coś jakby moje drugie Ja nakazuje wejść mi do środka.  Jest odwrócony tyłem, ale wiem, że mnie usłyszał. Cofam się – nie chcę  znaleźć się w zasięgu jego ręki. Mówi cichym, zmęczonym głosem. Nagle przerywa. Po raz pierwszy od długiego czasu odważam się podnieść wzrok. Zakrywa twarz dłońmi jak małe dziecko, podczas zabawy w chowanego. Chcę powiedzieć cokolwiek, ale boję się przerwać ciszę. Cisza jest przecież tak piękna, po co, więc niszczyć ją banalnym, tandetnym brzmieniem słów? Szperam po kieszeniach, znajduję długopis. Rozglądam się  za czymś do popisania, ale Ja stwierdza, że to zbędne. Zaczynam rozumieć, co ma na myśli. Pozwalam, by prowadził  moje nogi do miejsca, gdzie siedzi, pozwalam aby Ja przesuwał moją dłonią po jego skórze. Spod moich palców wypływają chybotliwe niczym płomień świecy, zawijaski. On odrywa ręce od twarzy, czyta przez chwilę, jakby się zastanawia, a potem patrzy na mnie. Czuję, jak spojrzenie jego smutnych szarych oczu, przesuwa się po moim ciele. Próbuję wrócić pod ścianę, ale jest na to zbyt późno. Chwyta mnie za rękę. Ciepły, delikatny dotyk. Nie takiego oczekiwałam. Zaskoczona, nie uciekam. Patrzy na mnie z nadzieją, a może z prośbą? I wtedy Ja nakłada na mnie pancerz obojętności. Jestem jak dogasające ognisko – na krótko rozbudzony żar właśnie umiera, a Ja razem z nim. Czy znajdzie się ktoś, kto narąbie drzewa, by rozpalić mnie na nowo? Przepiękna madame Cisza nie raczy mi odpowiedzieć.  Wracam do siebie pustym korytarzem. W dłoni kurczowo trzymam długopis, jakby jego cieniutki wkład miał uratować mnie przed gęstą magmą ciemności. Wiem już, że dzisiejszej nocy nie zasnę. Trupio blade twarze ścian, zaśniedziały klejnot księżyca wszystko zbiera się w niesamowitą układankę. Układankę, w której brakuje tylko jednego elementu – Śmierci. Czekam na nią. Słyszę agonalny krzyk ptaka. Przez moment układanka jest cała. Wytężam wzrok, by chociaż przez chwilę popatrzeć na śmierć. Chcę poczuć jedno jej muśnięcie na twarzy. Srebrzysta poświata księżyca dodaje wszystkiemu nierealności. W powietrzu unosi się zapach zniczy i więdnących kwiatów. Niemy taniec nocnych cieni. Moje oczy są zbyt słabe, by patrzeć dalej. Pozwalam im opaść. Sen wykrzywia moje usta w uśmiechu, od którego zaczyna mnie boleć cała twarz. Budzi mnie czyjaś obecność. Stoi pod ścianą.  Nadzieja w nim wygasła, nie ma w nim próśb. To jest nasze pożegnanie. Wiem o tym. Czekam na jego ostatnią próbę. Ale ona nie nadchodzi, on nie pyta, tylko mówi mi słowa pożegnania, które powinien powiedzieć już dawno. Był Przyszłością, a Przyszłość umarła. Jej grobem jest pewien październikowy dzień, w którym przechodziłam przez park. Dlaczego szłam wtedy przez park? Dlaczego nie szłam swoją zwykłą drogą?
Zasypiam wbrew sobie. Śni mi się, że gonią mnie białe addidasy. Oddycham jak lokomotywa, ciało pokrywa mi pot. Czuję się jak za bardzo wyżuta guma. To była moja wina. Oni mnie nienawidzą. Udają troskę, ale gardzą mną. Nienawidzą mnie, wszyscy mnie nienawidzą, bo to wszystko moja wina. Jakbym nie szła przez ten park Oni nie musieliby się o mnie troszczyć. Znowu siadam na środku pokoju. Podciągam kolana pod brodę, a dłonie zaciskam w pięści. Gdy przyjdą ja będę gotowa. Za moimi plecami ściana zdaje się śmiać. Odwracam się do niej twarzą, a wtedy milknie. Jednak za moimi plecami znów rozlega się chichot. Po chwili kręcę się wokół własnej osi. To tak jak zabawa w głupiego Jasia. Krzyczę i walę pięściami o podłogę. Pętla nienawiści zaciska się na mojej szyi. Przerwać ją może tylko jedno. Cały pokój wiruje dookoła śmiejąc się ze mnie. Ręka trzęsie mi się jakby była zziębniętym żebrakiem. Wyciągam ją. Nazywa się po prostu Rozgrzeszenie. Jej ostrze jest takie cieniutkie, że wydaje się bezbronna. Przyciskam ją do skóry pod którą prześwituje błękit żyły. Wiem, że mnie nienawidzą, ale teraz uwalniam się od nich i od Przyszłości bez przyszłości. Teraz  będę wolna. Teraz może sobie wybaczę.



Ok:) Więc tak: to moje pierwsze opowiadanie, dlatego jestem gotowa na krytykę. Jeśli się spodoba spróbuję je rozwinąć o kolejne części. Dziękuję każdemu, kto przeczytał i pewnej wyjątkowej osobie, z tego portalu, która mi pomogła zebrać się na odwagę. Dziękuję Nadia, ty mały Ktosiu:)

Nikkitta

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1231 słów i 7126 znaków. Tagi: #nienawiść #rozgrzeszenie #on #park #początek

13 komentarze

 
  • agnes1709

    Straciłam nadzieję:sad::sad::sad:

    17 lip 2018

  • sadstory

    I czemu nie piszesz?

    15 kwi 2018

  • agnes1709

    Zaginęła Pani w akcji? :sad::sad::sad:

    6 wrz 2017

  • Black

    Pięknie... Aż mi tchu zabrakło ;)

    3 wrz 2017

  • Malawasaczka03

    Extra, czekam na kolejną część  :jupi:

    15 sie 2017

  • Meska

    Nie wiem co napisac, jak okreslic to co chcialabym powiedziec po przeczytaniu tego, wiec powiem krotko... cholernie mnie zaciekawilo i czekam na ciag dalszy;)

    15 sie 2017

  • Prunella

    O cholera... Wątpię by ustniały słowa godne opisania tego co to opowiadanie wywołuje w czytelniku. Piękne

    15 sie 2017

  • Somebody

    Ty wiesz, że zrobiłaś to świetnie. Masz we mnie fankę:) I... Czekam :kiss:

    14 sie 2017

  • Malolata1

    No zgadzam się tutaj z osobami poniżej. Podobają mi się Twoje metafory. Malujesz nimi, jak farbą na ścianie. Czekamy na Twoje dalsze dzieła, musisz chronić gatunek ludzi, którzy mają coś do powiedzenia i posiadają oryginalne pióro..inaczej pożrą nas te wszystkie typowo nieszczęśliwe nastolatki, śniące o księciu na białym koniu i seksie w szkolnej łazience :D

    14 sie 2017

  • agnes1709

    @Malolata1 Moja niezastąpiona ziomalka:D:kiss:

    14 sie 2017

  • Fanka

    @Malolata1 zgadzam sie z Toba! Rozbroilas mnie! ;)

    30 sie 2017

  • Majla

    Zaintrygowało mnie, ciekawie piszesz. Czekam na ciąg dalszy :D

    14 sie 2017

  • Fanka

    Zgadzam sie dokladnie z "agnes1709" Te opowiadanie musi isc dalej! Zapowiada sie na prawde swietnie! :) Czekam z niecierpliwoscia na kolejna czesc!

    14 sie 2017

  • agnes1709

    Dlaczego nie piszesz, informuje, że czekam. To dopiero pierwsza część, więc to tylko i wyłącznie tłumaczy mały odzew. Musisz uzbroić się w cierpliwość, a że opowiadanie jest przepiękne, nie pozwolę mu umrzeć i zaraz będę działać.:D:D:D

    14 sie 2017

  • Prunella

    @agnes1709 Jaki cheerleading  normalnie:D

    14 sie 2017

  • agnes1709

    @Prunella No co? Opwoadianie jest tego warte!!!::rotf: Nawen pompony uszyłam:D

    14 sie 2017

  • agnes1709

    @Prunella Sorry za te hieroglify, pośpiech.

    14 sie 2017

  • Prunella

    @agnes1709 Wybaczam :D

    14 sie 2017

  • agnes1709

    @Prunella Dla Ciebie też uszyłam, pomożesz mi machać: raz, dwa, góra, dół ??? I też nóżką: hop, hop, hop, zgięcie, wyprost - jak w Kankanie, ja jestem za mało rozciągnięta;):D

    14 sie 2017

  • Prunella

    @agnes1709 Już lece! Rezerwuje różowe pompony! :D

    14 sie 2017

  • agnes1709

    @Prunella Lipa, oba zestawy krwistoczerwone :devil:

    14 sie 2017

  • Prunella

    @agnes1709 dobra, przeżyje :D

    14 sie 2017

  • agnes1709

    @Prunella Musisz. Koloor dobrany celowo, ma przykuwać uwagę na siebie i nasz doping:)

    14 sie 2017

  • Prunella

    @agnes1709 A jakie ubranko pani Szefowo?

    14 sie 2017

  • agnes1709

    @Prunella Na golasa, gorąco jest:D

    14 sie 2017

  • agnes1709

    :bravo::bravo::bravo:

    3 sie 2017

  • Nikkitta

    @agnes1709 Dziękuję :)

    4 sie 2017