Pustka

"-Dlaczego najlepsi ludzie odchodzą najszybciej?

-Ponieważ gdy zbierasz kwiaty, najpierw wyrywasz z ziemi te najpiękniejsze."

Ten cytat obijał jej się po głowie gdy próbowała skupić się na jednostajnym pisku maszyny, który zwiastując śmierć osoby, której małą twarzyczkę lekarze przykrywali teraz białym jak śnieg prześcieradłem powoli obracał jej życie w stertę gruzu. Nawet on sam, gdy jeszcze dał radę mówić przygotowywał ją na to co nieuchronne.

-Kochał żyć...- pomyślała- a nawet to zostało mu odebrane.

Ostatni raz głaszcząc jego łysą główkę, kiedyś pokrytą bujnymi ciemnymi lokami, wyszła ze szpitalnego pokoju w którym spędziła parę ostatnich miesięcy. Zignorowała swojego ojca, który raczył się pokazać w szpitalu, dopiero kiedy dowiedział się, że dla jego syna nie ma już nadziei i spojrzała na jej starego wuja, człowieka który zaopiekował się nią i jej bratem kiedy zmarła ich matka, a ojciec opuścił. Mężczyzna, widząc jej wyraz twarzy, podszedł do niej, lecz odepchnęła go gdy próbował położyć ręce na jej ramionach.

-Idź tam.-powiedziała tylko, i zaczęła biec. Nie zastanawiała się gdzie iść, ponieważ już to wiedziała.

W domu jednej z dziewczyn z jej była impreza.

Ich domach często bywały imprezy, lecz tym razem zamierzała zrobić o co często prosił ją jej diabeł, jak często nazywała swojego brata, Za misję wzięła sobie, zrobienie wszystkiego by zapomnieć jak światło opuściło jego niewinne oczka, które zawsze wodziły za nią gdy chodziła po domu, wierzyły w bajki i magię oraz szczęśliwe zakończenia oraz w to, że jego siostra zrobi wszystko by ochronić go przed złem tego świata i-

Wystarczy.

Chłopak, który nalewał jej do szklanki ciemne, mocne piwo, gdy dotarła na miejsce wydawał się zaskoczony jej obecnością. Jego zdziwienie rosło wraz z każdym wypitym przez nią piwem. I następnym. I jeszcze jednym. Widziała spojrzenia innych skierowane w jej stronę oraz słyszała szepty;

"Derja? Tutaj?"


"Nikt nie widział jej jeszcze na żadnej imprezie."


"Myślałam, że uważa się za zbyt dobrą by zadawać się z plebsem."

To też starała się przepić.

Tańczyła.

Podniosła z podłogi jednego z zawodników drużyny koszykarskiej, z którym nigdy nie rozmawiała, gdy nie mógł już ustać na nogach.

Połknęła też tabletkę którą dał jej David Iley.

Wokół niej pojawiły się dziewczyny, które od zawsze zjeżdżały ją wzrokiem i śmiały się za jej plecami. Teraz, prawiły jej komplementy, Usłyszała też od nich więcej plotek, w całym swoim życiu.

Kto kogo zdradzał.

"Jak mogła się nie zorientować, że jej chłopak posuwa córkę sąsiadów?"

Kto zaszedł w ciążę.

"Boże, co z niej za dziwka. Jak myślisz czyje to dziecko?"

Albo o tym kto jest najprzystojniejszy w ich liceum.

"PRZECIEŻ to jasne, że Erdis. O Matko, co ja bym dała za ten język między-"


-A kogo to kurwa obchodzi!- chciała krzyknąć, lecz zamiast tego poprosiła o więcej wódki.

Pozwoliła, by Ally Dine, jedna z grupy dziewczyn, plotkujących wcześniej wokół niej, wciągnęła ją do spiżarni i usiadła przy niej osuwają się po ścianę. Derja patrzyła jak dziewczyna wciąga kokę z małego palca i po krótkim namyśle zrobiła to samo

-Zawsze myślałam, że jesteś sztywną suką.- powiedziała Ally, zanim zlizała resztki narkotyku z palca Derji. Pocałowała ją, wsadzając dłonie pod jej koszulkę, nie zauważając kompletnego braku zainteresowania z jej strony.

-Ale, trzeba przyznać, że jesteś niezła.- wyszeptała dziewczyna odrywając się na chwilę od Derji.- Możemy to zrobić, jeśli chcesz.

Po tych słowach, Derja nie patrząc za siebie wyszła zostawiając Ally w spiżarni.

Wygrała jeszcze parę razy w karty z kilkoma chłopakami, słuchając głośnej muzyki oraz radosnych okrzyków.

Z każdą chwilą, coraz bardziej dokuczała jej rosnąca w jej boku pustka, którą chciała zapełnić czymś co nie było alkoholem. Stała w tłumie przypartując się na, jednego z chłopców. Erdis, tak się nazywał. Pamiętała, że gdy jej Diabełek jeszcze dał radę chodzić spotkali go podczas spaceru w parku.

Na chwilę przeniosła się, do tego zimnego ale słonecznego dnia. Jej brat śmiał się jak nigdy dotąd zajadając się frytkami które kupił mu Erdis. Oboje popychali wtedy huśtawkę, na której siedział mały. Pomógł jej potem zanieść go do domu. Nigdy nie widziała by Diabeł tak szeroko się uśmiechał. Gdy mu dziękowała zauważyła, że chłopak ma tak samo brązowe oczy jak jej braciszek.  

Był dokładnie tym czego w tej chwili potrzebowała.

Uśmiechnęła się do niego lekko, przechylając głowę. Miała nadzieję, że nie ma białego proszku wokół nosa. Przyłapała go kiedy skierował wzrok na jej usta i wiedziała, że to będzie proste.

Nie zaprotestował kiedy ignorując głośne wycie jego kolegów, wzięła go za rękę, prowadząc ślepo przez zatłoczony "parkiet" a potem schody. Przebiegło jej przez myśl, czy widok Erdisa prowadzonego przez dziewczynę do sypialni jest normalny. Szczerze mówiąc nie obchodziło ją to.

Po dwóch próbach otwarcia drzwi, weszli wreszcie do dużej sypialni oświetlanej tylko przez światło Księżyca za oknem.

-Zamknij drzwi na klucz- powiedziała cicho, lecz to, że wyraźnie spiął się na dźwięk jej słów nie umknęło jej uwadze.

-Okej- wyszeptał. Zanim zdążył się odwrócić, Derja zdążyła rozebrać się do bielizny, będąc zbyt wypraną z uczuć, by się wstydzić

-Derja, -zająknął się na chwilę- Co ty...

-Chcę tego.-odpowiedziała gwałtownie, wyciągając do niego dłonie.- Podnieś ręce.- posłuchał jej jeszcze raz bez protestu. Zdejmując mu koszulkę przypomniała sobie, że miał ją na sobie dziś rano na angielskim. Gapiła się na jego plecy za nim przyszedł po nią dyrektor. Jej wuj czekał na nią ze złymi wieściami, Potem pojechali do szpitala. a potem...

-Kim ty jesteś, co?- zapytał się kiedy lekko popchnęła go na łóżko.

-Nikim-odpowiedziała cicho, zdejmując ostatnie resztki materiału które miała na sobie. Zawahała się na chwilę siadając mu na biodrach.

-Nie wiem co robię.- ostrzegła go.

-Możemy przestać.-odpowiedział.- Musimy przestać. Nie mam nawet gum-

Słyszała kiedyś "cudownym bólu", ale czym innym było usłyszeć o uczuciu, a czym innym zobaczyć je na czyjejś twarzy. Dla niej, było to dalekie od przyjemności. Ból przeszył ją od ud aż po kręgosłup, lecz przypominał jej o tym że ciągle żyje i prawie pozwolił zapomnieć, że żyć już nie chce.

-Derja!- po kilku ruchach złapał ją za biodra, kończąc zanim zdążyła się do niego przyzwyczaić.

-Przepraszam- powiedział Erdis, zasłaniając twarz ramieniem, - To musiało być dla ciebie straszne.

-Możemy to zrobić jeszcze raz?- zapytała Derja. Była zmieszana i może trochę rozczarowana, lecz ciągle zaborczo trzymała się bólu.

-Jeszcze raz?

-Nie będę cię zmuszać.-odpowiedziała karcąc się w myślach za to, że być może już go zmusiła, po czym znienawidziła się jeszcze bardziej.

-Zmuszać?- jego cichy śmiech był nie dowierzający i nawet smutny.- Nawet nie rozumiesz, że to co się właśnie stało było dla mnie kompletnie nierealne.-ciągnął- Ale nie powinno tak być- wstał podnosząc ostrożnie Derję. Dziewczyna czuła, że po udach ścieka jej mieszanka krwi i soków ich obydwu. Nie czuła sentymentu do swojej niewinności, lecz Erdis wyglądał na przerażonego.

-Nie powinno tak być- powtórzył, lecz wrócił się po tym jak spojrzał jej w twarz.

-Nie chodzi tu o nas. Poprostu- Boże. To się stało za szybko. Nie zasługiwałaś na utratę dziewictwa na popijawie.- Brzmiał jakby złościł się na siebie.

-Uwierz mi nie obchodzi mnie moje dziewictwo.- Derja, usiadła obok niego na brzegu łóżka.

-Ale mnie obchodzi!- podniósł głos.- Ja też nigdy tego nie robiłem.

Ciężkie uczucie wstydu sicisnęło Derję od środka, lecz szybko odepchnęły je żal i żałoba.

-Przepraszam.-powiedziała.

-Nie chcę żebyś przepraszała.- w głosie Erdisa czuć było frustrację.- Chcę żeby to co zaszło znaczyło coś dla ciebie jutro. Ja chcę jutro coś dla ciebie znaczyć.

Zamilkł czekając na jej odpowiedź. Derja, zamiast się odezwać poprostu pocałowała go, najpierw lekkim muśnięciem warg przeradzającym się w o wiele głębszy pocałunek, będący jej przeprosinami oraz tym czego nie mogła powiedzieć.

-Chodź ze mną.- powiedziała biorąc go za rękę i prowadząc do połączonej z pokojem łazienki. Nie musieli zapalać światła, Księżyc który wpadał przez średniej wielkości okno dobrze oświetlał pomieszczenie.

-Chodź-powtórzyła, gdy ciepła woda zaczęła spływać jej po plecach.

Nie wiedziała czy to alkohol, tabletki czy prochy. Czuła jakby płynęła nad koszmarem którym był ten dzień i coraz bardziej zbliżała się do swojego małego brata. Razem z Erdisem usiedli w szerokim brodziku, Z wdzięcznością oparła się o jego pierś, a chłopak niepewnie objął ją w pasie.

- Mój brat nie żyje.- Z oczu nareszcie zaczęły spływać jej łzy.

-Oh. O Boże Derja.- wyszeptał całując czubek jej głowy. Zdziwił ją głęboki smutek w jego głosie. Zastanawiała się czy ktoś z jej szkoły wiedział o chorobie Diabła.

-Nie mogę obiecać ci jutra.- jej słowa były teraz zniekształcone płaczem.

-Rozumiem- wyszeptał delikatnie, dotykając czołem skroni dziewczyny.

-Nie mogę ci nic obiecać.

-Ciiii. Wiem.

Zdarzają się czasami takie momenty kiedy człowiek chce zatrzymać czas ponieważ jest przerażony przyszłością lub poprostu następnym dniem.Chowa się wtedy w chłodnych objęciach nocy, drżąc przed wschodzącym słońcem. Wierzy że pod gwiazdami może spotkać tych do których tęskni. Dla Derjii właśnie nastąpił taki moment. Lecz zamiast bać się tego co będzie poprostu pozwoliła utulić się do snu przez Edrisa, szum ciepłej wody oraz nadzieję, że jednak to przysłowiowe "lepsze miejsce" jednak istnieje i że tam czeka jej Diabełek. Na tą chwilę to jej wystarczyło.

Riyab

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1915 słów i 10306 znaków.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    Jest sporo błędów interpunkcyjnych, które przydałoby sie poprawić, aczkolwiek opowiadanie napisane bardzo ładnie. Uwielbiam dramaty, ale dobrze napisane dramaty, nie pływające po Lolu gówna (a tych jest cała masa). :bravo:

    29 gru 2017

  • niezgodna

    mam nadzieje, ze cdn. to bylo wiecej niz piekne

    17 cze 2016