Huśtawka

Siedząc na kanapie przed telewizorem, oglądałem jeden z seriali paradokumentalnych, ale mimo że mój mózg na bieżąco rejestrował to co działo się na ekranie, oczy skupiały uwagę na tablicy mojego znajomego. W ręku trzymałem telefon, dowiadując się gdzie tym razem był na wakacjach. Ja niestety nigdzie w tym roku nie wyjechałem, a w naszym mieście jedyną atrakcją był plac zabaw i pole z balami, ale jestem już za stary na takie spędzanie czasu.
  W końcu jednak bądź co bądź wziąłem leniwie rower i pojechałem, na początku w słuchawkach grała mi najnowsza piosenka Skora, później jednak je zdjąłem, nasłuchując wszystkiego co działo się dookoła.  
   Jechałem ścieżką, gdzie samochody były rzadkością, więc słyszałem rozmowy ludzi, krzyk dzieci, aż zacząłem stopniowo zmniejszać prędkość. W końcu usłyszałem to co słyszę nazbyt rzadko, a jednak od wczoraj kiedy uświadomiłem sobie ich obecność słyszę je ciągle. Chociażby w trakcie pisania tego tekstu.  
   Śpiew ptaków.  
   Wiem, że można je usłyszeć wszędzie o każdej porze dnia i nocy, ale, czy oddychając zastanawiamy się co robimy?
Wdech, wydech, wdech, wydech... A ja? Słuchałem odgłosów wydawanych przez te istoty i kierowałem się na plac zabaw - atrybut dzieciństwa.
   Wolę rap, musicale, rock, w zasadzie dźwięki wydawane przez ptaki nie miały w sobie nic pięknego. Poza tym, że były.
   Która matka powie, że jej dziecko jest brzydkie? I choćby miało nadwagę, niedowagę, blizny na twarzy lub było po prostu zniekształcone... ONA JE KOCHA.
   Śpiew ptaków... w tamtej chwili był on dla mnie nadzwyczaj piękny.
   Gdy znalazłem się na miejscu ku mojemu zaskoczeniu nie było tam żywej duszy, żadnego bawiącego się dziecka i żadnej pilnującej go osoby dorosłej. Skierowałem się na huśtawki, kochałem je od zawsze (czy to nie infantylne?). Usiadłem i zacząłem się huśtać, kiedy po raz pierwszy odepchnąłem nogi od ziemi, usłyszałem głośną rozmowę dwóch starszych mężczyzn. Mówili donośnym glosem, ale nie potrafiłem rozróżnić słów, bo i po co?  
   Wpatrywałem się w ulicę. Widziałem ludzi przejeżdżających na różnokolorowych rowerach i samochody, jeden z nich miał doczepioną przyczepę campingową.  
   Mijały minuty, a na placu zabaw nadal nie było żywej duszy, musiałem wyglądać naprawdę śmieszenie, szesnastolatek na huśtawce, obserwujący wszystko jakby dopiero poznawał świat.
   Czułem się niezwykle, kiedy uświadomiłem sobie, że grawitacja nie ma nade mną władzy, że nogi mam conajmniej paręnaście centymetrów nad ziemią. Mogłem latać, jak te ptaki, a przynajmniej wyobrazić sobie, że latam jak one.
   Po około godzinie, kiedy nadal prócz mnie nikogo tam nie bylo, uświadomiłem sobie, że w końcu trzeba będzie wrócić do domu i chcąc, nie chcąc spojrzeć na szklane ekrany będące najpewniejszym źródłem wszelkiej wiedzy.  
   Lecz póki mogłem napawałem się tym co było na niebie, chmury - boskie zjawisko.  
   Zza furtki spojrzał na mnie pięciolatek, nie czułem sie dojrzalszy od niego, wręcz przeciwnie, było mi głupio, bynajmniej nie dlatego, że jestem na placu zabaw, ale, że z własnej woli dałem się omotać systemowi.
   W końcu ostatecznie postawiłem nogi na ziemi. I pierwsze co zrobiłem, to sięgnąłem o torby po telefon, pamiętając, że przez chwile byłem WOLNY...

3 komentarze

 
  • Użytkownik Aaaaaaaaaaa

    Cudo *-*

    24 paź 2017

  • Użytkownik Malolata1

    Bardzo fajny pomysł i ta cała metafora tekstu daje do myślenia. Poza tym, że wkradło się przypadkiem kilka błędów w pisowni, to uważam, że tekst bardzo udany :)

    28 sie 2017

  • Użytkownik niezapominajkaxy

    @Malolata1 Dziękuje bardzo :D No tak, literówki u mnie to jakaś klątwa niestety. :/

    28 sie 2017

  • Użytkownik Malolata1

    @niezapominajkaxy spokojnie, da się popracować nad ortografią, to nie problem dla kogoś, komu zależy i chce! :D

    28 sie 2017

  • Użytkownik Somebody

    Świetny tekst. Myślę, że każdy choć raz poczuł się w taki sposób. Pięknie, jestem całkowicie zafascynowana <3

    27 sie 2017