hello || #2

Myślę, że pokochał mnie taką jaką byłam i akceptował to, że byłam niebieska*. Był naprawdę wspaniałym człowiekiem i trochę niemożliwym było to, że on pokochał kogoś takiego jak j a. Przecież spójrzmy - złamana dziewczyna, której nikt nie lubił i naprawdę popularny chłopak, który mógł mieć wszystko?
A jednak Drogi Czytelniku.

Poznaliśmy się przypadkowo, ponieważ wracałam ze szkoły i dosłownie wpadłam na niego, bo nie patrzyłam przed siebie. Ha, wiecznie pechowa Via. Ale tym razem to nie był pech, to po prostu było szczęście, bo przysięgam, że on był najlepszy i kochał mnie tak naprawdę mocno.
Moje serce wtedy zabiło tak cholernie mocno i byłam przerażona, że zacznie na mnie krzyczeć coś w stylu ''patrz jak chodzisz, dzieciaku''. Jednak nic takiego nie było. On się po prostu uśmiechnął.
Wyobrażałam sobie kilka razy to jak naprawdę przystojny chłopak przypadkiem na mnie wpada, a z tego powstaje wielka miłość. Jednakże potem dochodziłam do wniosku, że to bez sensu, bo ja i tak nie będę miała takiego szczęścia, aby ktokolwiek na mnie spojrzał w t e n sposób.
Byłam strasznie speszona i nie umiałam się odezwać; zrobił to pierwszy.

- Wszystko okej? - zapytał, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu, które nie były ani brązowe, ani nie były w żadnym z tych odcieni. Jego oczy były koloru karmelowego i tak, też byłam w szoku.

- Nie przewróciłam się, więc jest okej - odpowiedziałam po chwili ciszy, a on się zaśmiał. I wiesz co? On miał naprawdę piękny śmiech. W zasadzie wszystko co on robił było idealne.

- Jak masz na imię? - spytał. Byłam w kompletnym szoku, ponieważ spytał o m o j e imię. Chciałam zapytać dlaczego pyta, ale potem doszłam do wniosku dlaczego mam o to pytać, skoro zaraz i tak pójdziemy w dwie inne strony?

- Via - odpowiedziałam, a on zmarszczył nos.

- Via? To jakiś skrót? - wtedy się zaśmiałam.

- Nie. Po prostu Via.

- Okej po prostu Via - uśmiechnęłam się, podobnie jak on. - Jestem Justin.

- Ładne imię.

Tak to się zaczęło Czytelniku. Nadal czytasz? Wow, jeśli tak wiedz, że nadal Cię lubię.
Byłam szczęśliwa, że miałam kogoś takiego jak Justin. Moje koleżanki były o niego zazdrosne, ponieważ był starszy ode mnie o trzy lata. Ja miałam szesnaście, a on dziewiętnaście. Przeszkadzało im chyba to, że to właśnie j a go miałam, a nie one, że to właśnie on robił ze mną te wszystkie romantyczne rzeczy, a nie z nimi. Ale wiesz co? Podobało mi się to, ponieważ pokazałam im, że ktoś taki jak j a także może mieć znajomych. Wzrok Briana dosłownie wwiercał się we mnie za każdym razem, gdy szłam obok niego, lub gdy po prostu patrzyłam na chłopaka, ale nie rozumiałam tego, bo to on przestał się do mnie odzywać i zwracać na mnie uwagę, nie ja.

Nie byliśmy wtedy jeszcze razem, ale powiedziałabym, że było do tego blisko.
Nie wierzyłam w miłość w tym wieku. Czy prawdziwie można się zakochać w kimś mając szesnaście lat i być z tym kimś do końca życia? Przecież to nawet nie miłość, bo co taki dzieciak wie o takim uczuciu? Byś może się mylę, ale Ty możesz mieć inne zdanie na ten temat.

Uwierz, że ja tak myślałam do czasu, aż poznałam Justina.  

Po jakimś czasie poprosił mnie o to, abym została jego dziewczyną. Naprawdę cię cieszyłam! Boże byłam taka szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.
Mogłam trzymać Justina za dłoń. Mogłam pokazywać się z nim na mieście. Mogłam go całować i mogłam go pocieszać. Mogłam go przytulać i mogłam patrzeć w jego karmelowe oczy i po prostu mogłam być przy nim szczęśliwa. Nigdy nie zapomnę tego jak się przy nim czułam. Nikt mi nie wymarzę tych wszystkich wspomnień związanych z Justinem.
Mógł złamać mi serce, tysiące razy, jeśli by chciał, ponieważ moje serce już i tak należało do niego. Ale ja i tak bym kochała Justina do ostatniego tchnienia, bo każde uderzenie mojego serca było jego.

Kiedyś gdy byliśmy na plaży i oglądaliśmy zachód słońca zapytałam go:

- Dlaczego mnie kochasz? - chciałam wiedzieć. Justin przez chwilę milczał, aż wreszcie poczułam jego podbródek na mojej głowie.

- Tak po prostu - zaczął. - Niebo jest niebieskie, latem jest ciepło, a zimą jest zimno. Słońce jest jasne. Nocą jest ciemno, a za dnia jest widno. Tak już został urządzony ten świat.

I wtedy wiedziałam, że to z nim chcę spędzić resztę życia i wiesz co, Czytelniku? Myślę, że on też to wiedział, ponieważ trzymał mnie mocniej przy sobie niż zazwyczaj.

Tyle razy ile go przytulałam, trzymałam za dłoń, patrzyłam w jego oczy, tyle razy rozumiałam, że on jest mój. Bezwstydnie tylko m ó j.

Moi rodzice byli szczęśliwi, że mam takiego chłopaka jakim był Justin, ponieważ wiedzieli jaka byłam przy nim szczęśliwa, a nie aspołeczna.

Justin pisał piosenki oraz świetnie śpiewał. Był leworęczny, a kiedyś grał w hokeja. Jego ulubionym kolorem był fioletowy, a szczęśliwą liczbą szóstka. Miał klaustrofobię, podobnie jak ja. Jego żarty były po prostu straszne, ale nigdy mu tego nie powiedziałam.

Osoba, którą kochasz może zrobić z Tobą wszystko. Jesteś pod jej kontrolą. Może Cię zranić, a Ty i tak jej wybaczysz, bo strach przed utraceniem tej osoby jest większy niż ból, który kiedykolwiek Ci sprawiła.

Codziennie się w nim od nowa zakochiwałam. To trochę tak jakbyś zapadał w sen - najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie.

Zastanawiasz się zapewne dlaczego piszę o Justinie jakby go już tutaj nie było, prawda? Owszem nie ma go tutaj. Nie mieszka w innym mieście, a ani w innym kraju. Nie ma go przy mnie, a ja go już nigdy nie zobaczę. I wiesz co? To tak naprawdę cholernie smutne uczucie i nie polecam tego uczucia nikomu.  

Mam ochotę płakać tak bardzo jak tego dnia gdy dostałam telefon, że on miał wypadek i nie przeżył operacji, ale nie mogę, ponieważ Iman patrzy na mnie.

Nie wierzyłam w to. A może nie chciałam w to uwierzyć? Nie wiem. Jednak wtedy gdy weszłam do sali cała roztrzęsiona i zapłakana i zobaczyłam go jak leżał przykryty jakimś prześcieradłem upadłam na kolana i tak bardzo płakałam i krzyczałam, żeby oni oddali mi Justina, że te żarty wcale nie są śmieszne, że ich nienawidzę, a Justin ma się obudzić, przytulić mnie i powiedzieć, że jest okej, a na koniec zabrać do domu.
Ale tak się nie stało.
Wstałam i podeszłam do niego i chwyciłam za rękę. Łzy nadal stały w moich oczach, a moje serce było tak bardzo złamane i rozwalone na milion kawałków. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Chciałam po prostu aby Justin otwarł swoje oczy i posłał w moją stronę uśmiech.
Nienawidziłam lekarzy za to, że nie potrafili mu pomóc za to, że nie zrobili wystarczająco dużo aby Justin przeżył. Nauczył mnie tak wiele rzeczy; był przy mnie zawsze i jak miałam nauczyć się żyć od nowa bez niego?  

To nie byłoby życie.

Cała się trzęsłam, gdy mama chwyciła mnie za ramiona i powiedziała, że musimy już iść. Ale ja nie chciałam, rozumiesz? Chciałam zostać tylko przy nim i wypłakać mu się w ramię. Nie chciałam go zostawiać, wcale. Chciałam potrząsnąć jego ramieniem i krzyknąć, żeby się obudził. Mówiłam mu, że jestem przy nim, że on musi żyć, bo jak miałabym sobie bez niego poradzić?

Gdybyśmy mogli cofnąć czas, to byłby tu ze mną. Gdybyśmy mogli zatrzymać to życie przez kolejny dzień. Zamknęłam oczy, a w moich myślach pojawiły się wspomnienia.  

Ale on umarł.  

Mama powtarzała mi, że jego już nie ma, że jest w lepszym miejscu, ale ja tego nie rozumiałam, bo jego miejsce jest przy mnie. Krzyczałam i wrzeszczałam gdy mnie stamtąd zabrali, a ja tego nie chciałam.

Chciałam b y ć przy nim.

Zawszę będę przy Tobie. Nadal rozświetlasz mój dzień i nadal trudno mi pojąć to, że Ciebie przy mnie nie ma. Zdałam sobie sprawę, że nic nie dzieje się dwa razy, że już nigdy nie poczuję się tak samo.

Zrozumiałam, że muszę walczyć sama.

To jeszcze nie koniec Czytelniku. Zostań i przeczytaj jak to się potoczyło dalej, ponieważ ciekawi Cię to czym jest Echo House, prawda? Już za moment się dowiesz.

xxx

*niebieski w angielskim oznacza po prostu kolor, ale także smutek.

i znowu przepraszam za przecinki (:

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1607 słów i 8433 znaków, zaktualizowała 9 maj 2016.

1 komentarz

 
  • Użytkownik niezgodna

    Wykorzystałas kilka cytatów. powinnas użyć cudzysłowy. ale jest ok. a nawet bardziej niż ok. cudowne. kilka łez poleciało, wyjątkowo nie przez ludzi a ze wzruszenia.:-)):-)):-)):-))

    8 maj 2016