STONEHUMANS II: W poszukiwaniu pomocy
Po wydarzeniach związanych z lotem na asteroidę, awaryjnym lądowaniu, zmianą w Stonehumans trzech osób z załogi statku, którego byłem kapitanem oraz tego, co stało się po ucieczce z bazy wojskowej, byłem zmuszony żyć w ukryciu. Co prawda nie trwa to jakoś długo lecz nie zrobiłem nic złego a ścigają mnie jak jakiegoś mordercę. Czy to moja wina, że kamień uaktywnił się akurat wtedy, kiedy był w moim posiadaniu? Nie sądzę. Jedyna zła rzecz jaką w ostatnim czasie zrobiłem, to to, że wydałem wojsku Victora i Joan lub jak kto woli Vibrato
i Hostile. Byli moimi przyjaciółmi a ja do nich strzelałem... Co prawda nie miałem wyboru, zabiliby wielu niewinnych ludzi lecz i tak sobie tego nie daruję. Mógłbym spróbować ich odbić lecz przetrzymywani w bazie wojskowej nie zagrażają niewinnym ludziom. Lepiej przestać gdybać i działać według ustalonego planu. Tak jak powiedział mój nowy przyjaciel, jeśli jeden kamień może zmienić człowieka w potwora, to może istnieje również taki, który ma odwrotne działanie? Wystarczy znaleźć człowieka z jego mocą i poprosić o pomoc. W tym celu rozdzieliliśmy się w poszukiwaniu innych Stonehumans. Pablo udał się do Karoliny Północnej
a ja do stanu Nowy York. W tych miejscach zanotowano aktywność kamieni z asteroidy. Jeśli powstali nowi Stonehumans, musimy ich odnaleźć. Może któryś z nich będzie w stanie nam pomóc.
Durham, Karolina Północna
- Musimy z nimi walczyć, inaczej wystrzelają nas jak kaczki...
- Jeśli wyjdziemy to tak. Dopóki tu jesteśmy, będziemy bezpieczni.
- Lada chwila wpadną tu i nie będziemy mieli nic do powiedzenia.
- Ale ja jeszcze nigdy nie walczyłem.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
- Wnioskuję, że ty już masz nie jedną walkę za sobą...
- Niestety masz rajcę.
- A może twój znajomy Kapitan nam pomoże? Jak mu tam?
- Kapitan Timen. Nie pomoże nam, bo jest w innym stanie. Miałem się z nim skontaktować, kiedy tylko cię odnajdę lecz teraz nie mamy na to czasu.
- Co proponujesz?
- Powiedz mi, co potrafisz?
- Wiele rzeczy...
- Ale jakie masz moce?
- Skaczę.
- W jakim sensie?
- Po prostu skaczę. Potrafię przeskoczyć chyba wszystko.
- Całkiem przydatna umiejętność.
- Rozumiem, że masz jakiś plan.
Jumper wyskoczył z budynku, w którym się schowaliśmy. Skakał między żołnierzami, którzy byli całkowicie zdezorientowani, nie wiedzieli, co robić. Bali się strzelać, żeby nie zabić nikogo swojego. Po chwili dał mi znak, który oznajmiał, że wytrącił wszystkim broń. Wyjechałem z budynku po torze z lodu, który wytworzyłem i zamroziłem całą broń, jaką wojsko miało przygotowaną do walki z Jumperem. Nie spodziewałem się, że pójdzie nam tak łatwo lecz nie mam nic przeciwko takim niespodziankom.
Nagle jeden z żołnierzy wyciągnął zapasową broń i zaczął strzelać do mojego kompana, który był odwrócony do niego tyłem. Starałem się zamrozić lecące w niego naboje lecz były zbyt gorące. W ostatniej chwili Jumper jednak odskoczył a ja powaliłem strzelającego żołnierza kulą lodu. Nikomu na szczęście nic się nie stało. Żołnierz jest tylko lekko poobijany ale wyjdzie
z tego.
- Nie próbujcie robić tego, co on, bo i wy oberwiecie.
- Wykonujemy tylko swoje rozkazy!
Jeszcze jeden śmiałek chciał spróbować przejąć kontrolę nad sytuacją ale i tym razem Jumper popisał się zgrabnym skokiem i obezwładnił go.
- Dobry skok.
- Dzięki. Dużo jesteś w stanie wystrzelić takich kul na raz?
- Nie mam pojęcia ale przy najbliższej okazji na pewno to sprawdzę.
- A co z nimi?
- Zapytaj ich.
- Kto tu rządzi? Macie zapewne jakiegoś dowódce.
- To ja.
- Jak pan się nazywa?
- Jestem płk Richard Woodward. Poddajcie się a obiecuję was chronić.
- A co nam grozi i dlaczego chcecie nas uwięzić?
- Stanowicie niebezpieczeństwo dla Stanów Zjednoczonych, jak i całego świata.
- Kto ci koleś takich bzdur nagadał? Potrafię skakać. I co? Zaskaczę na śmierć kulę ziemską? Nie bądź śmieszny.
- Tego nie wiem ale otrzymałem rozkazy.
- Nie poddamy się i jeśli jeszcze nie zauważyłeś, to nie masz nam czym grozić.
- To może dołączysz do nas?
- Do kogo? Mam iść do wojska? Nigdy w życiu.
- Nie do wojska. Generał Hooker tworzy jednostkę specjalną z wyjątkowymi przywilejami
i potrzebuje do tego ludzi z wyjątkowymi umiejętnościami.
- Mam być waszym sługusem? Chyba sobie żartujesz.
- Twój nowy znajomy nam nie odmówił. Kończmy to.
- Jaki znajomy? Co?
- Przepraszam cię, Jumper, osobiście nic do ciebie nie mam.
- Co ty robisz? Dlaczego?
- Miałem swoje powody.
Na rozkaz pułkownika zamroziłem Jumpera. Polubiłem go. Szkoda, że nie zgodził się współpracować, dobry byłby z nas zespół.
- Co z nim teraz zrobicie?
- Przetransportujemy do bazy a tam pewnie wszelkimi możliwymi sposobami będą starali
się go nakłonić do współpracy.
- Nie róbcie mu krzywdy!
- Co, wyrzuty sumienia ktoś ma? Wiedziałeś na co się piszesz. Nie chcieliśmy go złapać i po prostu uwięzić. Takich jak wy można w bardzo pożyteczny sposób wykorzystać.
- O czym mówisz?
- Nie ważne. Chyba nadszedł czas na drugie zadanie.
- Co tym razem?
- Złap dla nas Rhodes'a.
- Kapitana? On wam nic nie zrobił. Zostawcie go.
- Stawiasz się? Dam ci jedną radę, sprzeciw mi się jeszcze raz a inaczej pogadamy.
- Z przyjemnością, tylko powiedz gdzie i kiedy.
- Udam, że tego nie słyszałem. Lepiej bierz się do roboty.
- Ale jak mam go złapać? Chyba nie muszę ci mówić, co on potrafi zrobić z czasem.
- Wymyśl coś. Ufa ci, wykorzystaj to.
- Potrzebuję samochodu. Muszę jakoś się do niego dostać.
- Dostaniesz, co tylko będziesz chciał, tylko nas nie zawiedź.
W tym samym czasie, Delaware, stan Nowy York
Ciekawe jak radzi sobie Pablo? Czy znalazł tego kogo szukał? A jeśli mu się nie udało i ich złapali? Nie ma co panikować. Gdyby wojsko ich zaatakowało, to uważam, że z pewnością uciekliby im. W końcu mógłby ich wszystkich zamrozić.
No dobra, jestem na miejscu. Teraz trzeba tylko znaleźć nowego, skontaktować się z Pablo
i połączyć siły. Im będzie nas razem więcej, tym będziemy bezpieczniejsi. Co tu się stało? Wygląda na to, że wojsko dotarło do niego przede mną. Co jeśli jakoś się z nim dogadali
i nie będzie chciał do mnie dołączyć? Widzę jakiegoś faceta, zapytam się go, co tu się stało.
- Przepraszam, co tu się stało?
- Panie, myślałem, że takie rzeczy to tylko w filmach.
- Jakie rzeczy?
- Wojsko przyjechało i chciało schwytać tego chłopaka. Skąd w nim tyle siły? Co te sterydy robią z ludźmi!
- Był taki silny?
- Silny to chyba mało powiedziane. Robił z tymi żołnierzami, co chciał. Żaden nie był w stanie mu dorównać.
- Nie strzelali do niego?
- Mi się zdaje, że chcieli go wziąć żywcem, bo inaczej już dawno zastrzeliliby go.
- Racja ale co się z nim stało.
- Pokonał już prawie wszystkich, kibicowałem mu rzecz jasna, bo walczył jak lew lecz rzucili w jego kierunku czymś w rodzaju granatu i padł jak kłoda na ziemie.
- Zabili go?
- Raczej uśpili. W wyniku wybuchu otoczyła go jakaś dziwna chmura. Pewnie środek usypiający. Potem załadowali go do samochodu i odjechali jakiś kwadrans temu.
- W którą stronę?
- W tamtą, na południe.
- Dziękuję bardzo za pomoc.
- Nie ma za co? To pana znajomy?
- Poniekąd.
Zatrzymam czas, wtedy wcześniej ich dogonię.
Jakieś pół godziny później
Widzę ich lecz tego, lecz tego to się nie spodziewałem. Myślałem, że przyślą po niego paru ludzi a nie cały pluton. Trzeba go jakoś odbić.
Sprawdziłem każdy samochód i stanąłem przed tym, w którym był. Puściłem czas a kierowca samochodu, kiedy mnie zobaczył, natychmiast się zatrzymał. Znowu zatrzymałem czas
i obezwładniłem go. Następnie pomogłem wyjść nowemu, mam nadzieję przyszłemu koledze.
- Jak się nazywasz?
- Już mówiłem.
- Nie jestem z wojska. Tak jak ty mam moce, razem jesteśmy Stonehumans i jestem tu,
żeby ci pomóc.
- Mam na imię Jacob. Jakie masz moce?
- Nie zobaczysz ich raczej ale są bardzo przydatne. Potrafię między innymi zatrzymywać czas. Dzięki temu was dogoniłem.
- A ja teraz kolejny raz spuszczę im łomot.
- Nie musisz...
-...
- Załatwione.
- Co takiego?
- Zatrzymałem czas, zabrałem wszystkim broń i unieruchomiłem samochody. Możemy uciekać.
- Imponujące. Ja jestem tylko silny.
- Tylko? Jesteś najsilniejszym człowiekiem na świecie. To chyba dużo.
- Racja, co teraz?
- Skontaktujemy się z Pablo. Jest jednym z nas a co dalej, zastanowimy się później.
- Kolejny Stonehumans? Co potrafi?
- Krótko mówiąc włada lodem.
- Super. Coraz bardziej mi się to wszystko podoba. Dzwoń do niego muszę go poznać.
Jacob dołączył do ekipy, jest nas już trzech. Ciekawe czy Pablo ma się czym pochwalić. Dzwonię do niego.
- Pablo? Udało ci się?
- Tak Kapitanie... mam go.
- Bardzo mnie to cieszy. A co z wojskiem? Na pewno też go szukało.
- Tak ale daliśmy sobie radę. Poszło gładko i sprawnie. Jumper jest, że tak powiem bardzo sprawny i z moją małą pomocą dał sobie z nimi radę.
- Dobrze, więc teraz musimy się spotkać i opracować jakiś plan działania.
- Plan działania? O czym myślisz? Chcesz z nimi walczyć?
- Walka a co za tym idzie, dużo niewinnych ofiar, to ostatnie o czym myślę.
- W takim razie co chcesz zrobić?
- Jeszcze nie wiem. Wymyślimy coś wspólnie.
- Dobra czyli spotykamy się w umówionym miejscu?
- Tak, czekajcie tam.
Następnego dnia, umówione miejsce
- Jesteś w końcu. Już się bałem, że coś się stało...
-...
- Zaraz... gdzie jest Jumper?
- No właśnie...
- Czyli jednak coś się stało...
- W drodze tutaj wojsko znowu nas dopadło lecz tym razem nie daliśmy im rady, tak jak poprzednio.
- Co z Jumperem?
- Dorwali go.
- Ale żyje?
- Kiedy go ostatni raz widziałem, żył.
- Jak to się stało i czemu go zostawiłeś?
- Musiałem was ostrzec. Jeśli złapaliby i mnie, to skąd wiedzielibyście, co się stało?
- Może i masz rację ale został sam. Jak w ogóle dali wam radę? Podczas pierwszego starcia podobno nie daliście im szans.
- Zaskoczyli... nas. Zanim zdążyłem zareagować, już go mieli. Działali bardzo szybko. Uczą się na błędach.
- No to jest nas tylko trzech.
- Możemy go odbić.
- Nie wiem czy jest to dobry pomysł.
- Sam mi mówiłeś, że musimy znaleźć wszystkich naszych i trzymać się razem a teraz nie chcesz go ratować? Żałuję, że mu nie pomogłem. Mogłem ich wszystkich zamrozić ale nie chciałem ich zabić. Działając na dużą grupę ludzi, nie opanowałbym lodu w stopniu nie groźnym dla nich.
- Dobrze zrobiłeś ale kiedy zaatakujemy bazę, na pewno ktoś zginie a tego bardzo nie chcę.
- Jeśli dobrze pamiętam Kapitanie, to władasz czasem. Możesz z nim zrobić, co ci się tylko podoba.
- Do czego dążysz?
-Do tego, że ja i... Jak masz na imię?
- Jacob ale mów mi Hardy High.
- Okej. No więc ja i Hardy High zajmiemy się walką a ty będziesz zabezpieczał wszystkich aby nikomu nic się nie stało.
- Jeśli mogę się wtrącić, to uważam, że ma rację. Mnie dałeś radę odbić i nikomu nic się nie stało.
- Ale nawet nie wiemy dokąd go zabrali. Wątpię, że do bazy, w której przetrzymywali mnie
i Victora.
- Victora? Mówisz o Vibrato?
- Tak, był moim przyjacielem. Byliśmy pierwszymi Stonehumans. Trzymali nas w jednej ze swoich baz wojskowych. Ale skąd o nim wiesz?
- Widziałem was w telewizji, jak walczyłeś z nim i z tym potworem, Hostile.
- Nie wiedziałem, że ktoś to nagrał.
- Dziennikarze są wszędzie, Kapitanie.
- Ja wiem, gdzie są. Słyszałem jak pułkownik kazał jechać do jakiejś nowej bazy w Richmond.
- Widzieli cię? Może to jest pułapka?
-... nie... nie widzieli mnie. Byłem w kiosku, chciałem kupić gazetę i... nagle zaatakowali...
- W takim razie jedziemy do Richmond. Idę kupić jakąś mapę, może się przydać.
- Ja kupię, poczekajcie w samochodzie.
-...
- Kapitanie?
- Tak?
- Mam wrażenie, że Freezen coś kręci.
- Jak to kręci?
- No, że nie mówi nam całej prawdy.
- Dlaczego tak uważasz?
- Kiedy mówił coś ogólnie, to mówił to pewnie a kiedy był pytany o jakieś szczegóły, to tak jakby, no nie wiem, plątał się w zeznaniach.
- Przesadzasz chyba. Wiem, że może być ci ciężko komuś zaufać, zwłaszcza teraz, kiedy nas ścigają ale Pablo można ufać. Może nie znam go długo ale jaki miałby interes w tym, żeby wpędzić nas w pułapkę?
- Tego nie wiem. Może ma Kapitan rację ale ostrożności nigdy za wiele. Będę go obserwował.
- Jak uważasz.
- Mapa kupiona.
- Ale bazy wojskowej pewnie tam nie zaznaczyli?
- Niestety nie ale słyszałem jakiś czas temu, że w Richmond wojsko przedsięwzięło dużą inwestycję i buduje nowoczesny poligon. Mój stryj sprzedał im ziemię. Wnioskuję, że to gdzieś tam.
- Czemu od razu o tym nie powiedziałeś?
- Jakoś tak wyszło.
- Po co kupowałeś mapę, skoro wiesz gdzie to jest?!?
- Ostatni raz byłem u stryja jak miałem z sześć lat. Nie wiem jak tam dojechać, dlatego poszedłem po mapę. Jeszcze jakieś pytania czy przesłuchanie skończone?
- Dobra, jedźmy już a wy się uspokójcie.
- Siedzimy w tym razem a mam wrażenie, że traktujecie mnie jak wroga.
- Zdaje ci się. Koniec tematu, ruszajmy.
- W porządku. Jeśli ktoś jest głodny, to kupiłem również co nie co na ząb. Jedziemy?
- Tak, tak, ruszaj.
Baza wojskowa w Richmond, kilka godzin później
- Jesteśmy na miejscu.
- To ma być baza wojskowa? Stary, to jest małe miasto wojskowe. Po co im tyle tego?
- Skąd ma wiedzieć?
- Kapitanie, co na to powiesz?
- Moim zdaniem baza wojskowa to tylko przykrywka a tak naprawdę miejsce to będzie służyło... Właściwie to już służy, do przetrzymywania Stonehumans, być może również do badań.
Z czasem będzie nas coraz więcej a co za tym idzie, na pewno będą pracować nad jakąś bronią do walki z nami.
- Skąd ta pewność?
- Obecnie jest nas tylko garstka a już mają środek, który w błyskawicznym czasie nas usypia
i to na otwartej przestrzeni. Mając tak skuteczną broń nie dali nam rady i złapali tylko Jumpera. Uważam, że kwestią czasu jest zrobienie przez nich nowej.
- No to mnie Kapitan nie pocieszył.
- Wolę was za w czasu przygotować, żebyście nie mieli niemiłej niespodzianki.
Wyszliśmy z samochodu. Musimy sprawdzić jak dostać się do bazy niepostrzeżenie. Będzie nie lada zadaniem dostać się do tej twierdzy. Jedyny minus zabezpieczeń jaki dostrzegam, to brak kamer, chyba, że są tak dobrze ukryte. Freezen znalazł miejsce, w którym można przejść nad murem na drugą stronę.
- Idziecie?
- Wchodź pierwszy, będę zaraz za tobą.
- Dobra, jak chcesz.
Przeszliśmy i schowaliśmy się za najbliższym budynkiem. Co teraz? Gdzie mogą trzymać Jumpera?
- Kapitanie, co teraz?
- Dajcie mi się zastanowić. Zanim go znajdziemy, oni pewnie znajdą nas, więc... najprościej będzie, jeśli zatrzymam czas i przeszukam wszystko po kolei. Chyba, że macie lepszy pomysł? Jeśli tak, to słucham.
- Mi ten odpowiada, jest prosty i bezpieczny, nic dodać, nic ująć.
- Coś nagle się ochłodziło...
- To chyba przeze mnie.
- Jak to?
- Przepraszam, musiałem.
- Pablo, co ty robisz?
- Zamrażam was.
- Dobra robota lodowy przyjacielu.
- Nie jestem twoim przyjacielem.
- A ja jestem generałem i radzę ci, żebyś nie odzywał się do mnie jak do kolegi.
- Tak? Dobra lecz ja też ma radę dla szanownego generała, żeby sobie ze mnie żartował, ponieważ mogę mu co nie co lekko przymrozić.
- Nie wiem czy groźby są teraz na miejscu, więc lepiej pomyśl zanim znowu zechcesz coś powiedzieć.
- Co zrobicie z Kapitanem?
- Nie muszę ci się tłumaczyć.
- Wiem ale złapałem go, więc chyba mam prawo wiedzieć, co się z nim stanie.
- Niech ci będzie. Chcemy go przekonać do współpracy. Jeśli nie zgodzi się po dobroci, to go inaczej przekonamy.
- Z niewolnika nie ma pracownika. Nawet jeśli jakimś cudem się zgodzi, to nie masz... nie ma generał pewności, że was nie oszuka. Kapitan włada czasem, zawsze będzie kilka kroków przed wami.
- W tym celu pracujemy nad urządzeniem umożliwiającym nam kontrolę niesłusznych Stonehumans.
- Pracujecie czy już to macie?
- Już niedługo będzie gotowe do użytku. Szkoda, że Serkin zniknął. Gdyby nadal pracował nad tym chipem, poszłoby znacznie szybciej.
- Jaki Serkin? Nie jest chyba taki dobry, skoro nic o nim nie słyszałem.
- Doktor Serkin jest jednym z najlepszych w swoim fachu. Pracował dla Zander Corporation i dla nas, aż nagle zniknął. Nie ma po nim śladu.
- Pewnie komuś spodobał się jego chip i go porwał.
- Mam nadzieję, że się mylisz.
Kilka godzin później
Gdzie ja jestem? Co się ze mną dzieje? Nie mogę się ruszyć! Co oni ze mną zrobili? Nie jestem już zamrożony ale nadal jestem bezsilny. Spróbuję zatrzymać czas, może to w czymś pomoże... Co za ból!!! Co to ma być?
- Witam Kapitanie.
- Generał Hooker.
- Jak miło, że mnie pamiętasz.
- Żałuję, że powstrzymałem Victora, kiedy chciał cię zabić. Miałem nadzieję, że zmądrzejesz.
- Teraz zapłacisz za swój błąd, chyba, że dobrowolnie zgodzisz się współpracować.
- Nigdy!!!
- Spodziewałem się tego lecz...
-...
- Co? Pewnie zastanawiasz się, czemu nie możesz manipulować czasem? Otóż pomieszczenie,
w którym się znajdujemy jest zbudowane specjalnie dla ciebie. Wypełnione jest impulsami elektrycznymi, które blokują twoją wolę użycia swojej mocy.
- Czyli całkowicie władzy nad czasem mi nie odebrałeś?
- Akurat sposobu na to jeszcze nie znalazłem ale w przyszłości, kto wie.
- Więc chcę cię poinformować, że kiedy stąd wyjdę, popamiętasz mnie raz na zawsze.
- Kolejny z groźbami bez pokrycia, zabawni jesteście.
Do pomieszczenia, w którym mnie trzymają wbiegł spanikowany żołnierz. Ciekawe, co jest grane. Może ktoś uciekł?
- Generale!!!
- Co się stało?
- Mamy problemy z jednym ze Stonehumans.
- Z którym?
- Z tym silnym. Zerwał łańcuchy, którymi był przypięty. Chcę prosić o pozwolenie na uśpienie go. Inaczej nie wiem, jak długo będziemy w stanie go przetrzymywać.
- Zróbcie to i niech doktor Sanders znajdzie sposób na pozbawienie go możliwości korzystania
z mocy, tak jak zrobił to z Kapitanem.
- Kłopoty?
- Nie interesuj się, Uśpią twojego nowego kolegę i po krzyku.
- Możliwe ale prędzej czy później popełnicie błąd a my go wykorzystamy.
- Jacy wy?
- Ja, Hardy High i Jumper. Wszystkich nas nie upilnujesz.
- A o swoim lodowym przyjacielu zapomniałeś? Jak tam go nazywacie? Freezen?
- Nie wiem jak to się stało, że z tobą współpracuję ale jednego jestem pewien. Kiedyś przejrzy
na oczy i tak jak zdradził nas, tak samo zdradzi was.
- Nie byłbym tego taki pewien. Jesteś słabo poinformowany, żeby tak myśleć.
- Więc oświeć mnie i powiedz jak go przekonałeś.
- W sumie czemu nie? Nie było to takie trudne jak mogłoby się wydawać. Otóż...
- Generale!!!
- Co znowu? Uśpić jednego człowieka nie potraficie? Litości.
- Hardy High? Z nim sytuacja jest prawie opanowana. Teraz chodzi o tego drugiego.
- Jumper? Co z nim?
- Jakoś się uwolnił. Próbujemy go zatrzymać ale nie daje nam szans w walce, jest za szybki.
- No to go uśpijcie. Wszystko mam wam mówić?
- Usypiać możemy jedynie po wydaniu rozkazu przez generała.
- Więc zezwalam, pośpiesz się. Niech to szlag!!!
- Nie chcę mówić a nie mówiłem...
- Tak jak w poprzednim przypadku, tak i w tym opanujemy sytuację, także się nie ciesz.
- Zobaczymy.
Gdzieś w bazie
- Nie wiem jak wy chłopaki ale ja tak mogę cały dzień. Nie macie jeszcze dość?
- Zaraz przestaniesz się cieszyć.
- Bo co? Niech zgadnę, doskoczysz do mnie? Chyba nie.
- A co powiesz na to?
- Co tam masz?
- Środek usypiający, nie poskaczesz sobie za długo.
- Na to czekałem...
Jeden z żołnierzy przyniósł środek usypiający, pewnie ten sam, którym uśpili mnie w Durham. Muszę się śpieszyć, zanim go rozprowadzą i założą maski. Skakałem wokół żołnierzy, którzy wstali po wcześniejszym laniu, jakie im sprawiłem. Oczywiście znowu leżą a ja rzuciłem się na tego, który miał środek i zabrałem mu ich ostatnią szansę na pokonanie mnie. Następnie obezwładniłem go i odpaliłem środek, który przygotowali specjalnie dla mnie a sam wyszedłem
z pomieszczenia.
- Dzięki chłopaki za miłą zabawę. Warto było się tu znaleźć.
Generał wziął do ręki krótkofalówkę. Pewnie będzie chciał się dowiedzieć, jak idzie jego ludziom z Jumperem. Sam też jestem ciekaw.
- Jak wam idzie?
-...
- Jak wam idzie? Słyszycie mnie? Odbiór.
- Generale...
- Co się dzieje? Uśpiliście go?
- Uciekł...
- Jak to? Odbiór.
-...
- Odbiór!!!
- Wygląda na to, że ma pan problem.
- Pablo, odbiór.
- Tak? O co chodzi?
- Jumper ucieka, zajmij się nim. Za wszelką cenę masz go zatrzymać, zrozumiano.
- Tak jest generale, bez odbioru.
- Jemu już nie da rady.
- Kogo ja widzę? Nie mogłem się doczekać aż to nastąpi.
- Co nastąpi? Zamrożenie? Nie ruszaj się, to nie będzie tak bolało.
- Chciałbyś.
Freezen próbuje mnie zamrozić lecz bez skutku. Tak jak dla żołnierzy, tak samo dla niego jestem zbyt szybki lecz on nie rezygnuje i ciągle strzela do mnie lodowymi kulami na przemian z lodowatą cieczą, która po zetknięciu ze mną zamieniła się momentalnie w lód.
- Długo chcesz to ciągnąć? Prędzej czy później któryś z moich pocisków trafi, nie uciekniesz przed tym.
- Nigdy nie wiadomo. Może mam plan?
- Plan? Skakać w kółko jak jakiś psychol? Chcesz mnie zamęczyć? Jeśli tak to daruj sobie, nie masz na to najmniejszych szans.
- Mam coś lepszego ale najpierw... poimprowizuję.
Atakowałem Pablo skacząc wokół niego i za każdą nadarzającą się okazją wyprowadzałem
w niego ciosy. To jaki był na mnie wściekły, tylko mnie napędzało. Zdradził nas i chciałem mu się za to odpłacić. Ciekawe ile lodu jest jeszcze w stanie wytworzyć? Ma jakieś limity, granice? Każdy ma, może on też. Chociaż nie każdy, ja mogę skakać i skakać i wciąż skakać. Mam wrażenie, że wcale mnie to nie męczy.
- Tak się zastanawiam ile masz jeszcze w sobie tego lodu?
- Wystarczająco aby cię pokonać.
- Teraz pokazałeś, że masz poczucie humoru.
- Zobaczymy, kto się będzie śmiał za chwilę.
- A co? Robisz jakąś większą kulę?
- Coś lepszego.
- Tylko się postaraj, bo już mnie to nudzi.
- Proszę bardzo.
Freezen wytworzył coś jakby mgłę. I co? To ma mnie pokonać? Zaraz... To mnie zamraża. Nie czuję już palców!!! Ja zamarzam!!! Tego się nie spodziewałem. Jak się przed tym wybronić? Zaraz będzie po mnie.
- Jak tam Jumper? Ciepło? Czemu tak nagle zacząłeś milczeć? Taki byłeś pewny siebie przed chwilą. Powiedz coś, śmiało.
- Teraz!!!
- Co teraz? Nie rozumiem
- To zdrajco!!!
-...
- Dobra robota Hardy High ale teraz pomóż mi jakoś z tym lodem, żebym nie zamarzł bardziej.
- Już się robi. Tak w ogóle, to dzięki, że go nie załatwiłeś sam. Też chciałem mu przyłożyć za to, że nas zdradził.
- Nie ma sprawy.
- Co teraz? Idziemy po Kapitana?
- Bez niego nigdzie się stąd nie ruszam. Wiesz, gdzie mogą go trzymać?
- Na końcu tamtego korytarza widziałem dużo żołnierzy. Prawdopodobnie tam go trzymają.
- Dobra, więc przydałby się jakiś plan.
- Skocz tam do nich, oczyść mi drogę a ja rozwalę ścianę.
- Lubię takie plany, proste i bez żadnego kombinowania.
Natychmiast ruszyłem w kierunku drzwi, które obstawili żołnierze. Unieszkodliwiałem jednego za drugim, aż wszyscy byli bezbronni. Nadszedł czas na drugą część planu. Hardy High przybiegł i uderzył pięścią w ścianę, w celu jej zniszczenia. Niestety ani drgnęła. Powtórzył serię ciosów używając twardych przedmiotów znalezionych w pobliżu pomieszczenia lecz bez skutku. Na pewno uszkodził ją trochę lecz nie na tyle aby przez nią przejść. Mogliśmy wejść przez drzwi ale tam nas się spodziewają a wchodząc od strony ściany, zaskoczylibyśmy ich.
- Trudno, wchodzimy przez drzwi.
- Nie otwierajcie!!!
- Zabierzemy Kapitana i po sprawie. Nie przeszkadzajcie a nic wam się nie stanie.
- Nie rozumiesz!!! Kapitan jest w innym pomieszczeniu...
- A tu kto jest?
- Vibrato!!!
- Jaki Vibrato?
- Nie wiesz? On i Kapitan byli pierwszym Stonehumans. Kapitan Timen pomógł im go złapać.
- Dlaczego to zrobił?
- Ponieważ Vibrato razem ze swoją żoną chciał zabić wszystkich ludzi w bazie. Kapitan uratował wielu ludzi.
- Ale stracił przyjaciela.
- Nie on zakończył przyjaźń.
- Jak to?
- Kiedy chciał powstrzymać Hostile, Vibrato stanął im na drodze i użył swoich mocy, żeby go zatrzymać.
- Takie życie, coś za coś niestety. Dobra, może ten żołnierz wie, gdzie trzymają Kapitana?
- Wiesz gdzie jest Kapitan Timen? Pomóż nam a nikomu nic się nie stanie.
- Tamtym korytarzem do końca ale musicie uważać.
- Na co? Z waszej strony nic nam chyba nie jest w stanie zagrozić.
- Musicie uważać, żeby nie zrobić krzywdy waszemu Kapitanowi.
- Będziemy ostrożni.
- Nie rozumiesz... Pomieszczenie, w którym go trzymamy zostało zaprojektowane tak, żeby blokowało jego moce i jeśli otworzycie je siłą, to impulsy elektryczne mogą na stałe, że tak powiem, go uszkodzić.
- Czemu mamy co wierzyć? Może kłamiesz i to jest jakaś pułapka. Jak impulsy mogą zaszkodzić? Nie znam się na tym ale zdaję mi się, że coś kręcisz.
- Nie wiem jak to działa ale słyszałem jak doktor Sanders tłumaczył generałowi, co może się stać, jeśli ktoś z zewnątrz raczy ratować Kapitana. Pomieszczenie można otworzyć tylko od wewnątrz.
- No to ładnie się zabezpieczyli. Mam pomysł, pomożesz nam. Będziesz robił, to co ci powiem.
- Generale!!!
- Słucham żołnierzu. Zatrzymaliście Jumpera?
- Nie daliśmy rady. Hardy High też się wydostał, możliwe, że Jumper go wyciągnął i teraz razem próbują uwolnić Vibrato!
- Vibrato?!?! On nie może się wydostać!!! Tylko nie on!!!
Generał się nabrał i otworzył nam drzwi. To przerażenie w jego oczach, coś pięknego. Ciekawe czy to na nasz widok czy na myśl o tym, że uwolnimy Vibrato?
- Witamy generale. My po Kapitana. O i pułkownik Woodward też tu jest, jak miło. Co my z wami zrobimy?
- Nie róbcie im nic. Może jeśli darujemy im tym razem, to dadzą sobie spokój ze ściganiem nas. Jeśli tego nie zrobią, to wiemy, gdzie mają bazę.
- Dobrze Kapitanie. Generale, słyszał pan?
- Nigdy nie przestanę tego robić i dobrze o tym wiesz.
- Lecz chcę dać ci szansę.
- Na co?
- Powiedziałeś, że dobrze o tym, wiem, iż nie przestaniesz nas ścigać. Tak więc, ja ci powiem, że ty doskonale wiesz, jaką mamy moc a z czasem będzie nas tylko więcej a co za tym idzie, walcząc z nami skazujecie się już na samym starcie na bolesną porażkę. My tego nie chcemy. Wszystko zależy od ciebie.
- Niech więc tak będzie.
Generał rzucił granat i wybiegł z pomieszczenia, w którym byliśmy. Hardy High wyrwał drzwi z zawiasów i zasłonił nas, ja skoczyłem po pułkownika Woodwarda, który nie zdążyłby sam uciec. Po wybuchu coś złego zaczęło się dziać z Kapitanem.
- Kapitanie, co się dzieję? Co mu jest? Pułkowniku, nie pan pomoże!!! Nie wiem, co się dzieję!!!
- Boli!!! Wszystko mnie boli! Głowa mi zaraz eksploduje!!!
- Wybuch granatu zniszczył urządzenie wytwarzające impulsy elektryczne. Obawiam się, że...
- Że co? Na miłość boską, niech pułkownik mówi o co chodzi!!!
- Kapitan raczej będzie żył ale obawiam się, że straci swoją moc. Najlepiej zabierzcie go stąd zanim generał przyśle żołnierzy. Znajdźcie najbliższy szpital, musicie go ratować.
- Czemu pan tam pomaga?
- Uratowaliście mnie. Jedynie tak mogę się odwdzięczyć.
- Dziękujemy, dobrze czas na nas.
- Czyli Kapitan straci swoją moc?
- Obawiam się, że tak.
Dodaj komentarz