Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Choinga

Tęskno mi do tego całego ładu-nieładu, okopconych popielniczek, szpargałów, porozrzucanych tu i tam, ptasich treli, szumu wiatru, zapachu kwiatów, a nawet małych dziwnie wyglądających stworzonek, które kiedyś zalęgły mi się pod łóżkiem. Teraz mieszkam wewnątrz ogromnego jaja, zwanego miastem, otoczonego barierą nie do przebicia. Ani powietrzem, ani nawet podziemnym podkopem, nie da jej się nijak ominąć. Ludzie różnych zawodów, pasji i zainteresowań, sprowadzeni do roli nic nieznaczących istnień, stłoczeni w jednej wielkiej metropolii.

Gdy otwieram okno, otacza mnie kompletna cisza. Wyłączono dźwięk, wygaszono emocje, odarto wszystkich ze złudzeń realnego życia. Dziwnie tak patrzeć na przewalające się po ulicach cielska mechanicznych bestii, sprawujących niepisane rządy na całym terenie i nie słyszeć nic. Powinien być chrzęst, stukot, chrobot, stękanie nienaoliwionych mechanizmów i odgłosy bicia martwych metalowych serc.

Nic. Zupełnie nic.

W takich chwilach zastanawiam się, czy otacza mnie realny świat, czy może to wszystko jest jedynie złudzeniem, projekcją stworzoną przez speca od efektów specjalnych, który zapomniał na koniec dołożyć dźwięk.

I jeszcze ta gąbka. Ona jest jak najbardziej realna, codziennie wpycham ją sobie do gęby, więc mogę to stwierdzić z całą pewnością. Smakuje jak kurczak, choć w sumie nie zdziwiłbym się, gdyby nawet w kubkach smakowych mi namieszali. Jedz gąbkę, będziesz duży i silny.

Wydaje mi się, że z każdym dniem jest jej coraz więcej. Ja pożeram ją, a ona kradnie mi moje myśli i emocje. Widzi wszystko, co robię. Wie pewnie o mnie więcej niż ja sam. Jest martwa, a jednak żywa. Zajadam się nią, gdy tylko czuję w brzuchu pustkę. A potem sram. Mam wrażenie, że całe to gówno w jakiś sposob zamienia się właśnie w tę gąbkę. Obwód zamknięty.

Dostaliśmy też coś w rodzaju doniczek. Wystarczy wrzucić do nich fragment paznokcia lub włosa i wyrasta z niego roślinka, która urozmaicała nieco gąbczastą dietę. Nie wiem, jak to działa, ale najwyraźniej inżynieria genetyczna wspięła się na dziwaczne wyżyny osiągnięć naukowych i była w stanie zaoferować tego rodzaju cuda. Podobnie zapewne jest z gąbką i gównem.

Taki to właśnie świat. Nowy, wspaniały świat, jak powiedziałby Huxley.

Pracują tylko, ci co chcą. A chcą wszycy. To znacznie lepsze niż siedzenie w czterech ścianach z gąbką i strzępami myśli. Robimy wszystko by nie zwariować, choć prawdopodobnie te nasze gorączkowe działania, chwytanie się resztek normalności, pcha nas coraz bardziej w paszczę obłędu.

****

Coraz gorzej mi się myśli. Pojawiają się białe plamy, które zapełniam imaginacjami. Wszystko przez tę gąbkę. Wyżera ze mnie wszystko to, co ludzkie. Jem własne gówno i smieję się przy tym.

****

fanthomas

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 502 słów i 2884 znaków.

Dodaj komentarz