Zakamarki serca

Zakamarki sercaPoniedziałek, 1 kwietnia 2019 roku.

Maciek, po ostentacyjnej odmowie podporządkowania się narzuconemu przez dyrektora schematowi działania, został dyscyplinarnie zwolniony.  
Kamila, która była świadkiem tego zdarzenia, nie mogła sobie poradzić z natłokiem myśli. Odruchowo wykonywała swoje obowiązki, dotrwała jednak do przerwy i z uczuciem ulgi wyszła do kawiarenki w holu biurowca, w którym znajduje się jej korporacja. Jako młoda adeptka w branży nieruchomości dostała wielkie wsparcie od starszego kolegi, który jak się dowiemy za chwilę, był nie tylko autorytetem, jako pracownik.

Do stolika dosiadła się jej koleżanka Ilona, czterdziestotrzylatka. Która zaczęła z marszu.

- Szok, nie?

- No. Maciek robił za takiego mojego starszego brata.

- Yyh – potwierdziła Ilona, objeżdżając opuszkiem palca po krawędzi filiżanki.

- Serio.

- Yyh – jej starsza koleżanka przeniosła wzrok ze stolika na okno, za którym rysował się piękny widok. Był to bodaj pierwszy taki ciepły dzień tej wiosny, zima odchodziła ku uciesze wszystkich spragnionych długich i ciepłych popołudni.

– Kilka dni temu powiedział mi coś podobnego. Rozmawialiśmy o budynku na Kruczej, chciał abyście razem to wzięli na celownik, bo jak się wyraził, jesteś mu bliska, prawie jak siostra.

Kamila zamilkła, nie można było wyczuć, czy w jakikolwiek sposób jest tym zainteresowana, czy przejęcie większego zlecenia zrobiło na niej wrażenie.

- Zostałaś tutaj sama i rozumiem, że nie jest ci z tym łatwo, ani fajnie, tym bardziej przyjemnie.

  

      Tu trzeba nadmienić, że Ilona ostatnimi czasy poczuła się zagrożona, po kilku latach względnej prosperity jako fachowiec na tej niwie, czuła oddech młodszych. Nie była już tą, która brała smakowite kąski, musiała się natrudzić, nagadać i wychodzić, by przechytrzyć nową falę.  
Kilka tygodni temu wskazywała dyrektorowi, że jeszcze nie widzi dwukrotnie młodszej koleżanki, jako wiarygodnej przedstawicielki. Brak doświadczenia, a także zbyt wielkie rozchwianie emocjonalne nie wzbudzają zaufania wśród potencjalnych nabywców, którzy cenią kontaktowość, o którą trudno u Kamili.

Dziś poczuła się wygrana w tej batalii, największy rywal, jakim był Maciej, zostawił wolny wakat, a w tak rozbitej emocjonalnie młodej kobiecie nie dopatrywała się zagrożenia. Trudno powiedzieć, czy miała już jakiś plan na kolejne dni, jedno jest jednak pewne, ta pogawędka nie miała altruistycznego podłoża. Zwłaszcza po wyznaniu przez Kamilę wątpliwości, czy aby jej czas także nie dobiegł końca.

- Po tym incydencie pomyślałam, że może to znak dla mnie, by rozstać się w tym momencie, gdy jeszcze na dobre nie liznęłam tej ..phy – Kamila przewróciła oczyma – profesji, że tak to górnolotnie nazwę.

- Żebyś tylko w sobie znalazła siłę, tak żeby to nie była dla ciebie tylko i wyłącznie forma przetrwania, bo się strasznie umęczysz.

- Wiem, wiem. Ale wiesz, z drugiej strony też – przerwała, odchrząknęła, pochyliła głowę, a następnie zaczęła prawą dłonią strzepywać ze stołu niewidzialne okruszki – on by chciał też tego, żebym została i pokazała, że potrafię sama coś osiągnąć. Żebym skończyła studia, coś większego sprzedała i wtedy znalazła coś innego by odejść w przysłowiowym blasku fleszy.  
Mówiłam mu jak się żegnał, że mnie to nie jest potrzebne, nie zależy mi by tu coś udowadniać. Ale też wiesz, mam świadomość tego, że on by tego chciał, bym takiego dnia doświadczyła, jakkolwiek to zabrzmi. Więc poniekąd postanowiłam zostać dla niego.

      Muszę zaznaczyć, że oprócz Macieja, był tu także Tobiasz, który dostał lepiej płatna ofertę i skrzętnie z niej skorzystał. To trio bardzo często spędzało przerwy, Kamila czuła się wyróżniona obcując z tak kreatywnymi mężczyznami, którzy byli cenieni za swą wszechstronność.  
Jak widać, niczego nie można być pewnym, w ciągu kilku tygodni, została sama, bez większych znajomości i perspektyw na wsparcie przy kolejnym przydziale zleceń. Ilona po rozmowie z Kamilą postanowiła wezwać do swojego gabinetu Kasię, by nakłonić ją do wyciągnięcia z młodej adeptki jak najwięcej informacji, co do jej najbliższych planów.

- Kasiu, wiesz, że Kamila, Maciej i Tobiasz tworzyli takie swoiste trio.

- Od samego początku, to znaczy odkąd przyszła Kama to zaczęli – Kasia rozłożyła ręce i dla większego wydźwięku dorzuciła lekko skwaszoną minę – wiesz?

- Tak, wiem. Byli takim nieformalnym małym teamem. Wszyscy o tym wiedzieli. Myślę, że czuje się bardzo samotna – tu spojrzała na Kasię, która już na tyle znała Ilonę by wiedzieć, co ów powłóczyste spojrzenie znaczy.

  

     W tym samym czasie Kamila zaczęła się zachowywać tak jakby i ona w dniu dzisiejszym dostała wypowiedzenie w trybie natychmiastowym. Poskładała wszystkie zapiski do skoroszytu a z biurka uprzątnęła wszelkie przybory do przyniesionego kartonowego pudełka.  
Tak, więc gdy prawa ręka Ilony, Kasia, weszła do wspólnie zajmowanego pokoju, nie musiała się wysilać z podchodami pod temat. Pracowały w nim w trójkę, tą trzecią była Marzena, którą chyba także zainteresowały te skrzętne porządki, bo od progu usłyszała tłumaczącą się Kamilę.

- Mówię ci, że się pakuję, bo to jest…- przerwała, nie wiedząc jak to ująć, bądź nie chciała powiedzieć, co tak naprawdę sądzi o tym wszystkim.

- Ale jak to się pakujesz? – Marzena nie miała zamiaru ustąpić.

- Co? Nie, no śmieję się, nie. – Dziewczyna stojąc tyłem do drzwi, chyba wyczuła, że do pokoju wróciła Kasia i prawdopodobnie to spowodowało jej konsternację. Mimo, że była tylko dwa lata młodsza, nie mogły znaleźć wspólnych tematów, czuła jakąś barierę między ich relacjami.

- Powiem ci, że tak ogólnie to ludzie w korporacji gadają,..yyy,… to mówili, że bardzo się cieszą, że jesteś z nami – Kasia weszła w słowo, przerywając konwersację.

- Ja się nie cieszę, tak bardzo – usłyszała odpowiedź.

- Cieszą w sensie, że…- zawahała się szukając argumentów.

- Chcą cię bliżej poznać. – Przyszła z pomocą Marzena, kończąc rozpoczętą myśl koleżanki.

- No właśnie. Bo wiesz, nie będziemy tam ściemniać, tak, że ..yyh…wszyscy gadają właściwie to samo i każdy na pewno myślał, że za bardzo przyległaś trochę do Maćka i dlatego – wciągnęła powietrze – znaczy tak, przyjaźnie są ekstra, ale no, ja na przykład mało cię poznałam.

Nastąpiła dłuższa przerwa, Kamila była zaabsorbowana przeszukiwaniem narożnej szafki, Marzena kartkowaniem swojej teczki z dokumentami, a Kasia filtrowaniem słów nim podejmie dalszy wywód.

- Fajna z ciebie dupa i trzeba by to pokazać.

- …fajna dupa, nie patrząc na resztę, co? – przerwała ripostą oceniana.

Nerwowy śmiech, jaki wydobył się z ust Kasi, był aż nadto wymowny. Momentalnie się jednak zreflektowała.

- Trzeba by to pokazać w najbliższym czasie. Myślę, że to dla ciebie ważny moment.

- Znaczy, wiesz, ja na pewno nie będę nic robić pod publiczkę. Absolutnie. Nic na siłę nie będę robić.

- Oczywiście, że nie – przytaknęła Marzena nie odrywając głowy od matrycy komputera. – Tylko z nami spędzaj więcej czasu. Ja na przykład zauważyłam, że jak zostajemy po godzinach to więcej gadamy.

Marzena wstała od biurka i podchodząc do Kamili wygłosiła kolejne swoje spostrzeżenie.

- Ja się wtedy mega cieszę, bo bardzo lubię z tobą rozmawiać. Tylko było często tak, że w ciągu dnia to w sumie się zajęłyśmy obowiązkami i milczałyśmy. Nie wiem czemu. - Zakończyła wzruszając ramionami.

  

    Tylko taka moja mała informacja, co do Marzeny. Mimo swoich trzydziestu jeden lat, jeszcze daleko jej do dorosłości. Żyje w świadomości, że świat to idealne miejsce, gdzie każdy pragnie szczęścia i zabawy. Jej infantylne podejście do codzienności rozbraja jej znajomych, którzy traktują ją jak maskotkę. Mieszka jeszcze z rodzicami i czeka na szlachetnego mężczyznę. Wrażliwa aż do przesady, co drażni na dłuższą metę.

Przed kilkoma tygodniami poparła Ilonę w sprawie studentki, przytakując, że to jeszcze nie pora na indywidualne zlecenia dla Kamili. Widząc teraz, co dzieje się z tą młoda dziewczyną, ma wyrzuty sumienia. Przed końcem pracy, gdy Kamila wyszła do toalety przyznała się Kasi, co do swoich rozterek.

- Nie wiem jak mam jej pomóc dzisiaj. Pytałam się kilka razy czy mogę coś zrobić, czy mogę jakoś rozśmieszyć, ale niestety się nie udało. Więc nie chcę się tak narzucać i co chwilę podchodzić do niej.

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 1562 słów i 8758 znaków, zaktualizował 15 sie 2020.

Dodaj komentarz