Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Dojrzałe marzenia # 1

Większość z nas nie przywiązuje wagi do snów, Ja i owszem, mam nawet swoje
niepisane schematy, które się sprawdzają. Jednym z nich jest plener a na niwie zieleni
pojawia się koń.
Wówczas wiem, że zdarzy się coś miłego w mym życiu.
Tak też było w tygodniu poprzedzającym sobotni wyjazd do Krakowa.

                    
                            8 październik  

                               Wawel

   Jak to zwykle bywa nic nie dzieje się bez przyczyny.
Chciałem odwiedzić Szczebrzeszyn, Tak, tak, ten, gdzie chrząszcz i tak dalej.
Nie żebym o tym marzył, po prostu była wycieczka do tego miasteczka to
się zapisałem a tuż przed wyjazdem otrzymałem wiadomość, że brak  
zainteresowania storpedował plany wyjazdu i mogę zwiedzić Wawel w tym  
samym terminie.
Cóż, jeśli jest jeszcze miejsce to pojadę.
Po wrześniowym chłodnym i mokrym okresie, październik  okazał się łaskawcą
i rozdawał swe promienne uśmiechy na dachy, ulice, i połacie pól.
Co prawda nim moje oczy ujrzały gród Kraka, musiałem usłyszeć tyradę
o przęsłach, filarach, mega tonach betonu jakie trzeba wylać by powstał most.
Taa, no taki mi się trafił fanatyk własnego zawodu.
Lubię ludzi z pasją, którzy nie narzekają na własne rutynowe obowiązki ale
niekoniecznie mam ochotę wysłuchiwać tego przez dwie godziny.

Mniejsza z tym.

Jesteśmy, jest jeszcze na tyle wczesna jesień, że drzewa dostojnie prezentują
swe okrycie. Co prawda ta zieleń nie jest  tak soczysta w pryzmach światła wschodzącego słońca  robi jednak wrażenie..
A może to Kraków i jego ceglane domy, łoskot tramwajowych szyn,
wieżyczki kościołów i pachnące precle, które mijamy wprawiły mnie w taki
estetyczny natłok myśli?
Okno papieskie, przesmyk na rynek i jest to, co pozawala zapomnieć o tym,
co w środę zdenerwowało, w czwartek zabrało wiele energii.

   - Ela! Zrób mi zdjęcie na tle  Sukiennic,  
   - Mi weź ujmij te lwy, synagogę, i oooo! Jeszcze tu, ratusz.

   Przewodniczka nawet nie próbuje przekrzyczeć grupę osób, która jak
dzieci w lunaparku zapominają, co przyrzekały rodzicom.
Przyzwyczajona  do takiej entuzjastycznej reakcji ma czas na odetchnięcie
i wykonaniu kilku telefonów do znajomych.
Zresztą sam nie lepszy miotam się pomiędzy ludźmi, schylam, wskakuję
na ławkę by uchwycić jak najwięcej na jednym zdjęciu.
I nagle wśród gwaru, bijącego dzwonu na dziesiątą, tętent końskich kopyt.
Wiesz o czym mówię, ten charakterystyczny dźwięk, echo niosące po bruku.
Nie ma takiej siły byś się nie obejrzał za tym.
Zmieniasz opcję na video i nagrywasz,
siedem, osiem, dziewięć  sekund.
Równocześnie podchodząc bliżej karety.
W skąpanej słońcem przestrzeni tylko on się liczy, gwiazdor, nawet  
nie ta pani, co lekko faluje lejcami, ubrana w czarny frak, cylinder i  
skórkowe buty za kilka stówek.
Mimo swej miodowej karnacji, loków okalających twarz i promiennego
uśmiechu przyklejonego do szkarłatnych ust.
Nie jest w stanie odebrać uwagi od tego, który dosłownie i w przenośni  
nadaje bieg tej wiekowej bryczce.

Czy po takim czymś nie nabierasz wrażenia, że musisz częściej oderwać
się od swojego pokoju, ulicy, miejsc, które znasz od siódmej rano?
Ja tak i już wiem, że tego chcę.  

     Od tego momentu zapominam o tym, co jeszcze rano przeszkadzało
w relaksie i oddaję się temu ....hm...miastu?
Jest, co krok więcej słońca, ludzi i wszystko zaczyna być  godne uwiecznienia
na mym wiekowym aparacie, dumnie zwanym komórką.

     W zwiedzaniu to jest interesujące, że ty sam decydujesz o swoim zainteresowaniu.
Z całym szacunkiem dla pani przewodnik i jej kompendium wiedzy ale to jednak
my osobiście  -  czasem wbrew logice  - zostajemy i skupiamy naszą uwagę na  
ledwie nadmienionym obiekcie czy detalu.
Oglądając jakiś koncert czy film przyrodniczy  jesteśmy zdani na kamerzystę,
który narzuca nam swoje sceny i obrazy. W tym wypadku ja lustruję  przestrzeń
względnie pomieszczenie i wybieram to, co dosłownie wpadnie w oko.

   Dlatego jak ktoś mówi, że obejrzał dokument, zdjęcia na facebooku  i stwierdza,
że szału nie ma. To pusty śmiech mnie ogarnia bo wiem jakie to  dwa światy, : Być
namacalnie w krużgankach Wawelu i brzydko pisząc , przelecieć palcem po fotach.

Mamy siedem zmysłów  i ten zapachowy również odgrywa rolę w komnatach.
Słuchu, gdy idąc echo niesie nasze kroki a schody skrzypią gdy stąpamy  
w kierunku dzwonu Zygmunta.

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 770 słów i 4373 znaków, zaktualizował 30 sie 2023.

1 komentarz