Czwartek

CzwartekKażdy mówi, że pamięta wyjątkowe chwile, do których – nie śmiem wątpić - należy poznanie bratniej duszy. To się utrwala, staje się czymś znamiennym, a mnie zabij, a nie pamiętam dnia w którym cię poznałem.  
Tyle różnych wersji mi się przedstawia, takich z lakonicznymi zdaniami, że aż mi głupio się przyznać, że wszystko może być pierwsze, dziewicze. Jednego jednak jestem pewny, to dnia, w którym stwierdziłem, że ty jesteś mi bliska, twoje zachowanie, twój styl, bezpośredniość, to coś, co mi imponuje.  

    Odbyliśmy już kilka drobnych rozmów, mieliśmy już jakąś wiedzę o sobie, o swym życiu, upodobaniach, no po prostu nie byłaś mi już obca. Spotkaliśmy się jak zwykle, przypadkowo, ty i pani Basia, prowadziliście konwersację, jak każdy, o wszystkim, co nas nurtuje, ciekawi.  
Dołączyłem się do rozmowy, która nie była z tych zapierających dech w piersi, ale wieczorem przypominałem sobie fragmenty, słowa, twoje słowa.


        Od tego momentu, stwarzałem okazję losowi, byłem bardziej pazerny na kontakt z tobą, na wszystko co mogło trochę zaspokoić głód, choćby taki wizualny. To było takie przyjemne, wsłuchiwać się w twe słowa o dniu, o planach, by z wzrokiem autentycznej ciekawości wysłuchiwać mych myśli.  
I tak któregoś dnia, zaproponowałaś tak spontanicznie, by w każdy czwartek spotykać się na pod wieczór w jakimś lokalu, konsumując kolację.

Tak jest do dziś, nic się nie zmieniło i liczę, że tak zostanie przez wiele lat, bo już to weszło jako ramówka tygodniowa, która sprawia, że mam okazję się oczyścić, otworzyć.


     Nigdy nie dałaś mi do zrozumienia, że jestem dla ciebie kimś więcej niż przyjacielem, że mogę być, ze ty tego chcesz. To bolało na początku, stwarzało, że moja męska próżność się buntowała, chciała odpuszczać te spotkania, albo być chłodnym, niedostępnym.  
Dziś już to mogę powiedzieć, dziś się przyznać, że pochłaniałem twe zwiewne stroje, opływowe kształty, zapominając treści rozmów, będąc nieobecnym w wielu chwilach, skupiony na dłoniach, ramionach. Widziałem to wszystko co opinało twe ciało, rzucone, wygniecione, a nas ….tyle nocy straciłem na odganianie twych miejsc erogennych.


     Ale jak to staje się z każdym uczuciem jednostronnym, które nie jest podsycane, tak i z moim się stało, zostało stłamszone i to na całe szczęście. Gdybym choć raz, odważył się flirtować, być kimś napastliwym, nasze spotkania by przeszły do lamusa, stały się wspomnieniami.  
Dziś dalej w tobie widzę kobietę, dalej jesteś emanująca seksem, dalej budzisz mój zachwyt, ale nigdy bym nie zamienił tego co osiągnęliśmy na gruncie wewnętrznym, na choćby najcudowniejszą cielesność. Nigdy nie wierzyłem, że kobieta może byś moim powiernikiem, że może w każdy czwartek spotykać się i nigdy nie będzie nam dokuczać rutyna.  

Jestem pewny, że to wynik twego doświadczenia życiowego, samotnego wychowywania synka, szybszego wejścia w życie. To spowodowało, że nie ma w tobie kreowania twej kobiecości, wysuwania własnego chcenia, a racjonalne przesłanki, pragmatyczność, są tym czymś, co buduje twój dzień.


      Nie potrafię powiedzieć o tym wszystkim, ubrać w słowa, tak by to oddało me odczucia co przez te trzy lata się nauczyłem przy tobie.
Zawsze wydawało mi się, że jestem poukładany, że moje życie tak hermetyczne jest wyznacznikiem dojrzałości, stabilność finansowa, to znak zaradności, ze po prostu umiem się z życiem ułożyć.  
Dopiero znajomość z tobą uświadomiła mi, jak wiele tematów, spraw, celów, jest ważniejszych niż użalanie się nad ciężkim życiem, nad sobą. Spojrzałem na innych przez pryzmat twoich słów, twojego myślenia, nastawienia, bez zbędnego udawania zaciekawienia, a szczerym zainteresowaniem.  
I stało się to co było dla mnie niemożliwe, moi sąsiedzi, stali się osobami z tymi marzeniami, dążeniami co ja.

    Wystarczyło tylko przezwyciężyć swoje zaniechanie bliskości, pokierować rozmowę na tematy piłkarskie, spytać o powód noszenia opatrunku, czy prześpi już maleństwo całą noc, a inaczej już się kłaniają. Ten blask w oczach, ta chęć by coś oprócz powitania powiedzieć, tak bardzo wiele mi daje radości, sprawia potrzebę widywania się z nimi, zainteresowania ich dniem.

   Tak moja przyjaciółko, spotkałem cię by nauczyć się żyć, żyć z innymi, dzielić się radościami, własnymi chwilami, a w czwartek spotykać z tobą.  
Kimś kto nie jest idealny, kto nie ma męża, kto zna smak nocnych rozmyślań, kto będąc w ciąży myślał o samobójstwie, kto na moment wycofał się z życia.  
Ale dziś oddycha i cieszy się tym co ma i chce by wszyscy z nią spojrzeli na wszystko z myślą – „jest dobrze, a będzie lepiej, musi być”

Dziękuję, że mnie zauważyłaś.

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 864 słów i 4894 znaków, zaktualizował 12 lis 2020.

Dodaj komentarz