Spotkajmy się nad Wartą

Spotkajmy się nad Wartą'Po co udajemy kogoś kim nie jesteśmy? Dlaczego udajemy, a przy tym krzywdzimy innych? Kiedy zorientujemy się jak bardzo fałszywi jesteśmy nawet wobec siebie? Zadajemy te pytania kiedy na kimś się zawiedziemy, ale nawet nie pomyślimy ile osób zadaje sobie te pytania przez nas. Różni nas od siebie wiele. Kolor włosów, oczu, linie papilarne, nawet odmienne charaktery, ale łączy nas jedna rzecz: kłamstwo...'

- Twoje słowa są głębokie niczym brodzik - otrzymałem sms-a - a teraz mów co odjebałeś
- W skrócie, czy całą historię? - zadałem pytanie
- Mam czas... - odpowiedziała Ola, moja najlepsza przyjaciółka
- Pewnie pamiętasz Monię, co nie?
- Długowłosa Monia? Pamiętam.
- Można powiedzieć, że romans kwitł. A to wszystko zaczęło się ponad rok temu na jednej nieszczęsnej imprezie. Osiemnastka w polskim stylu: wódka, blanty i kiszone ogórki. Nie patrzyłem na nią jak na wybrankę swojego życia, a z resztą ona też. Problem tkwił w alkoholu. Było go stanowczo za dużo i niestety poleciało kilka nieświadomych buziaków. Kiedy na kilka dni po urodzinach zobaczyłem ją ze zwykłej koleżanki stała się kimś więcej. Stała się moją nadzieją, której nigdy nie chciałem stracić chociaż byłem świadomy swoich znikomych szans. Nie poddawałem się i spędzałem z nią tyle czasu, ile mogłem. Rozmawialiśmy dużo, ale tylko w realu. Nie mogłem liczyć na jakiekolwiek sms-y zwrotne ani wiadomości na Facebooku. Z jednej strony dobrze, że znajomość rozwija się poza internetem, ale zarazem traciłem z nią kontakt tuż po powrocie do domu. Z biegiem czasu coraz więcej o niej myślałem. O niej i o tym, co mogła w danej chwili robić i z kim... Czasami powiewało nudą. Byliśmy na kilku imprezach jako 'para', ale tylko do tańca. Co prawda niektóre piosenki wydawały się być grane specjalnie dla nas, jednak często podczas nich po prostu odwracała wzrok. Bolało, ale na szczęście była wódka. Musiałem coś z tym zrobić, więc postanowiłem napisać o tym, co czułem. Na prawdę chciałem powiedzieć jej to prosto w oczy, jednak nie mogłem, bo za każdym razem nie mogłem wykrztusić słowa. Spotkałem się z odrzuceniem i kompromitacją, jakiej nie czułem do tamtej pory. Musiałem się napić...
- Niepokoję się - przerwała - Twoje życie obraca się wokół alkoholu?
- Daj skończyć!  
- Dobra...
- Alkohol to tylko wspomagacz i wymówka. Ona nie pyta, ona rozumie. Z resztą przechodzę do sedna. Kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie z propozycją. Miałem iść z nią na urodziny jej przyjaciółki. Podczas tego zaproszenia usłyszałem kilka słów, które umacniały mnie w przekonaniu, że nie wszystko stracone, ale to była jej gra. Wtedy tego nie widziałem. Nie widziałem nic poza nią. Po tej rozmowie miałem zmieszane uczucia. Cieszyłem się bardzo, ale wiedziałem, że i tak nic z tego nie wyniknie. Poza tym miała przy sobie wielu znajomych...  
- Teraz mówisz o tej ostatniej imprezie, tak?
- Tak. Zjawiłem się godzinę przed wszystkimi i nie bardzo wiedziałem gdzie iść i co zrobić. Napisałem do niej wiadomość:
"Jestem. Poza mną żywej duszy... Zapraszam do towarzystwa :)
Spotkajmy się nad wartą."
Po chwili przyjechała. Kiedy siedzieliśmy na ławce przed pagórkami pokrytymi lasami nie wiedziałem, co mam powiedzieć. W moim ciele toczyła się walka między ręką a mózgiem. Reka sama chciała dotknąć jej delikatnej dłoni, ale niezawodny mózg wciąż wołał ''nie uda ci się''.  
- Romantyk z Ciebie - zaśmiała się
- To są poważne rzeczy, młoda. Spacerkiem poszliśmy do restauracji i zaczęliśmy się bawić. Już na samym początku chciałem uciec. Czułem się obcy i niechciany jak biedak w Dubaju. Monia zachowywała się jakby dopiero miała mnie poznać.  
- To straszne...
- To smutne i nie śmieszne - powiedziałem ze złością. Prawie przy samym końcu wieczoru wszyscy znajomi wyszli na zewnątrz. Pijani i rozbudzeni zaczęli śpiewać różne biesiady, aż nie usłyszałem okrzyku "gorzko! gorzko!". Nie liczyłem na wiele, więc nie przypuszczałem, że do czegokolwiek dojdzie. Były tylko kulturalne całusy w policzek.  
"Ona temu winna, ona temu winna" - wtedy tylko buziak, ale w usta.
- A ty już pewnie kisiel w gaciach, co nie?
- Raczej paraliż. Szok ogarnął każdą komórkę ciała.  
- Ale to tylko jeden buziak - powiedziała
- To poczekaj... Asia, jedna z koleżanek Moni wyśmiała ją i powiedziała, że jest pizdą. Monika nigdy nie lubiła przegrywać, więc udowodniła jej, że nie jest. Zbliżyła się do mnie i namiętnie pocałowała. Wszyscy zaczęli bić brawo. Ja czułem się jakby strzała amora przeleciała przeze mnie na wylot kilka razy. Później powtórzyło się to kilka razy w tańcu, ale ona już tego nie pamięta.  
- Ty tygrysie - zamruczała z dumą
- Niestety nic się nie zmieniło. Chce, żebyśmy zapomnieli o całym "zajściu", ale dla mnie to niemożliwe, albo przynajmniej trudne.
- Faktycznie się Tobą bawi. Nie wiem jak tak można.
- Doświadczenie uczy, że jednak można. Tak po prostu. Nie zważając na innych...

paramedic

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 968 słów i 5224 znaków, zaktualizował 1 paź 2017.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Somebody

    Intrygujące... Jakieś szanse  na cd? Psychika  bohaterki doprasza się głębszej analizy :chatownik:

    14 wrz 2017

  • Użytkownik paramedic

    @Somebody  to niestety prawdziwa hitoria... Może z biegiem czasu będzie ciąg dalszy ;) Mam nadzieję, że z happy endem

    14 wrz 2017