Zdejmuj spodnie!

Zdejmuj spodnie!Podążał sprężystym krokiem w kierunku jej pokoju. Rozglądał się po klasycznym wnętrzu długiego korytarza, szukając numeru 14. Pod jego stopami uginał się przyjemnie miękki dywan. Podobał mu się dyskretnie elegancki wystrój hotelu. Mierzył wzrokiem mijane drzwi. Z każdym kolejnym krokiem zbliżał się do jej apartamentu. Odczuwał niedosyt, który chciał wypełnić. Jak najszybciej. Natychmiast!

Wreszcie dotarł do konkretnego pokoju. Zapukał.

— Proszę! Otwarte — usłyszał jej głos w środku.

Wszedł śmiało i rozejrzał się po wnętrzu. Leżała na łóżku. Miała na sobie cienki jasny sweter i niebieskie luźne jeansy. W pokoju unosił się zmysłowy zapach wanilii, bergamotki i delikatna nuta gruszki. Zapamiętał woń jej perfum z wczorajszego wieczoru. Otulał ją, a jego kusił i uzależniał.

— Cześć, Darek — przywitała go Marlena.

— Cześć — odpowiedział.

— Nie odpisałeś na wiadomości. Zastanawiałam się, co robisz — uśmiechnęła się nieśmiało.

Spojrzał w jej niebieskie oczy. Milczał. Sekundy mijały, a on łączył się z nią i porozumiewał bez słów. Opowiadał o swoim szaleństwie błyskiem swoich oczu. Czuł ekscytację. Usłyszał, jak kobieta zaczyna głęboko oddychać. Napierała dużo powietrza, a jej piersi unosiły się i swobodnie opadały. Były sprężyste z wyraźnie zaznaczonymi namiętnymi wierzchołkami. Podążał wzrokiem po jej ciele. Uśmiechnął się nonszalancko.

— Zdejmuj spodnie! — rzucił zdecydowanie. Bez cienia skrępowania.

Była oszołomiona żądaniem. Patrzyła w jego oczy przez chwilę, a następnie zaczęła rozpinać guziki jeansów. Cały czas głęboko oddychała. Widział, jak jej ciało drżało. Poddała się jego poleceniu. Nie była w stanie myśleć i wyobrazić sobie tego, co może się wydarzyć. Cokolwiek to miało być, chciała tego! Była tego pewna.

Zbliżył się do niej i usiadł obok. Patrzył, jak odsłania swoje ciało skryte pod przejrzystą bielizną. Wzbierało w nim pożądanie i napięcie. Odczuwał jej elektryzującą aurę. Już odurzył się jej perfumami oraz widokiem. Zbliżał się do szaleństwa. Jak mogłem wytrzymać bez niej tyle godzin od wczorajszego wieczoru?! — myślał, obserwując jej ruchy.

Odsłaniała swoje uda i kolana. Pomógł jej zsunąć spodnie. Kiedy już uwolniła nogi, dotknął jej stóp. Przesuwał dłonie w kierunku kolan. Głaskał. Upajał się ich kształtem. Obserwował twarz i błyszczące oczy Marleny.

Przesunął się głębiej na łóżko, a jej nogi położył na swoich. Cała jego dłoń przylegała teraz do wewnętrznej strony ud kobiety. Przesuwała się powoli i zdecydowanie wyżej. Ominął jej łono i przesuwał się w kierunku brzucha. Zatoczył koło wokół jej pępka, głaszcząc delikatnie. Widział, jak na jej skórze pojawia się gęsia skórka. Teraz jego dłoń podążała wyżej, pomiędzy jej piersi. Jakby chciała dotrzeć do jej szyi. Zawrócił ją jednak w kierunku brzucha i dalej do pięknie zaznaczonych bioder. Ścisnął je. Wzbierało w nim pożądanie, kiedy mocno dotykał jej ciała.

Rozsunął nogi oszołomionej partnerki. Pochylił się, opuścił głowę w kierunku jej stóp i wkrótce dotykał swoim zarostem delikatną skórę Marleny. Drapał ją, przesuwając się coraz wyżej. Dłonią wędrował po jej ciele tak, jakby chciał stworzyć dokładne wspomnienie jej kształtów w swojej wyobraźni na chwilę, kiedy będzie daleko.

Słyszał jej nierówny oddech. Milczała, oddając się wzbierającemu pożądaniu. Jego usta zbliżały się do kobiecości ukrytej pod na wpół przeźroczystej bieliźnie. Uniósł wzrok i spojrzał w jej oczy. Jego niecierpiące sprzeciwu dłonie nadal wędrowały. Głaskał jej ciało, by za chwilę ściskać fragmenty atłasowej skóry. Wsunął się po jej lekki ażurowy sweterek, objął jej pierś. Była naga, nieskrępowana biustonoszem.

Ponownie opuścił głowę, teraz w kierunku zbiegu jej smukłych nóg. Zębami przygryzł osłoniętą łechtaczkę. Usłyszał, jak wzdycha. Poczuł, jak jej tułów wygina się w łuk, a piersi wypinają się do góry. Dostrzegł, że jej dłonie zacisnęły się na łóżku. Przygryzł jej kobiecość mocniej. Ażurowa bielizna była już wilgotna, a on doskonale czuł jej aromat. Jej naturalne zapachy… delikatne, ale równie intensywne jak perfumy.

Z trudem panował nad swoim pożądaniem. Na zmianę przygryzał jej małe wzgórze, uciskał brodą i ustami wargi świątyni. Wypełniał jej kielich wzbierającym pożądaniem. Był kapłanem bogini. Chciał, aby wino pożądania nie mieściło się w tym wspaniałym pucharze, aby się przelewało. Mógłby je pić. Celebrował tę chwilę bez pośpiechu.

Szybkim ruchem zsunął jej bieliznę. Rozchylił jej nogi szeroko, a jego dłonie delikatnie leżały na uniesionych udach. Patrzył na jej ciało z góry bez skrępowania i z ciekawością. Widział ją całą.

Spojrzał w jej oczy i zbliżył się do jej twarzy.

— Teraz zanurzę się w tobie. Będę się upajał winem z twojego kielicha — wyszeptał.

Opuścił głowę. Jego usta przywarły do jej pełnych ust. Całowali się głęboko. Ich języki oplatały się wzajemnie w ekstazie pożądania. Przygryzali swoje wargi, opętani szaleństwem. Czas płynął, sekundy zamieniały się w minuty. Jego dłoń wędrowała po jej ciele, by w końcu wsunąć się pod pośladek i ścisnąć go mocno. Cudownie sprężysty. Z jej pupy powędrował dalej, w kierunku łona i rozpalonej świątyni. Położył całą dłoń na kobiecości. Masował ją mocno okrężnymi i powolnymi ruchami.

Po kilku momentach jego palce znalazły wilgotną drogę do gorącego wnętrza. Wsuwał je zdecydowanie, bez oporu. Czuł na palcach fale wzbierającego ciepła. Poruszał pewnie dłonią, coraz bardziej intensywnie. Mocno. W górę i dół. Słyszał, jak Marlena ciężko wzdychała i jęczała na zmianę. Nie przerywał ani na chwilę. Ścisnęła jego przedramię, na którym się oparł. Wbijała swoje pomalowane na czarno paznokcie w jego skórę. Im mocniej poruszał swoją dłonią, pobudzając wnętrze jej kobiecości, tym mocniej wbijała się w jego ciało. To rozpalało go jeszcze bardziej. Pożądanie wmieszane z bólem. Wspaniałe połączenie!

Chciał poczuć smak fal, które zwilżały palce. Jego usta opadły do jej łona, a język niecierpliwie szukał drogi do wrót różowej rozkoszy. Całował ją i kosztował. Jego palce nadal wypełniały jej wnętrze i poruszały się pewnie. Język badał szczegółowo każdy milimetr jej pełnych warg. Clitoris była wyraźnie nabrzmiała. Dotknął jej końcówką swojego języka. Marlena na ten dotyk zacisnęła uda. Zaczął wirować wokół jej najbardziej wrażliwego punktu. Raz wolniej, by za chwilę przyśpieszyć. Przywierał do niej całą powierzchnią języka. Czuł jej energię, przepływała przez niego. Byli połączeni w ruchach, doskonale zsynchronizowani.

Spomiędzy warg czuł wyrzuty ciepła. Ciało Marleny zaczęło gwałtownie pulsować, ale on nie przerywał pieszczot. Czuł, jak kobieta ciągnie go mocno za włosy. Sprawiała mu ból, który zdecydowanie był przyjemny. Chciała go odsunąć, ale on przywarł jeszcze mocniej do jej kobiecości i zdecydowanie penetrował palcami jej rozpalone do purpurowej czerwoności wnętrze. Jego usta i twarz spływały boskim winem z jej kielicha.

— Zaraz wybuchnę! — krzyknęła.

Nie panowała już nad swoim ciałem. Skurcze płynęły przez jej mięśnie. Spinała się, by za moment się wyprostować i znów rozluźnić. Jej stopy zaciskały się w łuki. Drżała.

Patrzył w jej błędne wilgotne oczy i twarz ubraną w ekstazę. Położył dłoń na jej nagim brzuchu, dzięki czemu poczuł cudowne wibracje jej ciała. Splótł swoją dłoń z jej dłonią, a ona ścisnęła ją z całej siły.

Energia ciała kobiety wprowadzała Darka w trans. Upajał się jej widokiem. Bezbronnej, targanej falami orgazmu. Mijały kolejne chwile, a jej ciało harmonijnie się rozluźniało. Patrzyła na niego łagodnie z delikatnym uśmiechem. Leżeli teraz obok siebie. Otoczeni unoszącym się błogim aromatem kadzidła jej świątyni.

Dodaj komentarz