Zboczenia ze szkolenia

Przedwczorajszy dzień był zboczony do szpiku kości, stanowiącego oś jego czasu.
Wspominałem go, pijąc kawę z wielkiego kubka, wpatrując się w czarną plamę asfaltu przed blokiem.  

To było słoneczne przedpołudnie.
Samopoczucie w niezwykłym ostatnimi czasy zenicie. Byłem na szkoleniu, które odbywało się na jedenastym piętrze węgierskiego hotelu. Jego południowe okna wychodziły na ulicę Katowicką w Chorzowie. Pamiętam to doskonale, bo zjeżdżaliśmy piętro niżej windą, na którą trzeba było długo czekać. Na pytanie, dlaczego nie chodzimy schodami, chudy Jacques stwierdził, że trwałoby to zbyt długo. Wychodziliśmy palić papierosy przed mały, spożywczy sklep z niebieskim szyldem.  

To dziwne, że tak ekskluzywny hotel, posiadał nieukończone wyjście. Trzeba było z niego skakać na niezabezpieczone barierką schody. Poza tym, drzwi hotelu zatrzaskiwały się same i ktoś musiał przychodzić nam z odsieczą, wpuszczając do środka. W dodatku, trzeba było się wdrapywać z powrotem.

Północna część hotelu była pobłogosławiona cudownym widokiem, diametralnie różnym od frontowego. Rozciągająca się przed nim skrząca tafla Adriatyku, powodowała u mnie miłe drżenie. Od zawsze kochałem wodę, choć czułem do niej niezwykły respekt. Po południu postanowiłem ponurkować za wszelką cenę.  

Musiałem jednak wracać na szkolenie. Przerwy były bowiem częste, lecz krótkie.
Wszyscy zasiadali leniwie na swoich miejscach i czekali na kolejne etapy.
Prezes, jako główny operator rzutnika, przesuwał slajdy.

Budynek, plany, wykresy… Nuda.

Dotarł do drugiej części szkolenia podkreślając, że jest ona najważniejszą.
Pogrzebał w komputerze i włączył przeglądarkę.
Ku ogólnemu zaskoczeniu, na ekranie pojawiły się zdjęcia mocno nacechowane erotyką. Ba, nawet ostrą pornografią.

Oprócz prezesa i pozostałych członków zarządu, był tam każdy z nas. Na jednym ze zdjęć ujrzałem siebie, posuwającego w tyłek chudą księgową. Było mi wstyd, bo księgowa nie była w moim typie. Co prawda atrakcyjna szatynka z niewielkimi piersiami i kościstym dupskiem była marzeniem chłopców z magazynu, lecz dla mnie nie były to zbyt wysokie loty. Zagryzłem gorycz ciastkiem w czekoladzie.

Okazało się, że w budynku zainstalowano kamery. Wszędzie.  

Reakcje zebranych były różne, lecz nie gwałtowne. Najbardziej oponował Mirosław, pracujący jako kierowca. Nie dość, że rzadko pojawiał się w firmie, czekając tylko na zapakowanie towaru na naczepę, to kamera nakryła go na masturbacji nad zlewem w kuchni. Właściwie poza chudym Jacquesem i Mirkiem nikt inny nie mógłby tego dokonać. Zlewozmywak był bowiem na takim poziomie, że każdy musiałby podskakiwać, by do niego sięgnąć.  

Każdy z pozostałych upuszczał więc nadmiar nasienia do umywalki w toalecie zamkniętego przez remont skrzydła, co zostało równie skrzętnie udokumentowane. Jako że było po równo, nikt nie protestował. Zdjęcia komentował koordynator projektu - Brad, wspomagany przez Karola, którego nazwaliśmy Bełtem po jednej z imprez, na której doszczętnie się zbełtał. Brad i Bełt mówili o zbawiennym znaczeniu seksu i rozładowywania napięcia, na efektywność naszej pracy. Okazało się, że każdy miał bowiem swój próg optymalnego zaspokojenia. Prezes na przykład, po spuszczeniu z lędźwi, nie nadawał się do jakiegokolwiek użytku. Siedział do końca dnia, sącząc kawę i bezefektywnie dłubał długopisem pod przerośniętymi paznokciami. Stawał się zmęczony i jedyne, o czym marzył, to drzemka. Z drugiej strony, dzień całkowicie pozbawiony seksu, wpływał na niego degeneracyjnie. Złościł się, denerwował, wpadał w niekończące się wywody, nie mające swojego celu.  

Rozwiązaniem okazała się pomoc oralna pani Marleny. Ale nie do finału. Pobudzany przez cały dzień pieszczotami języka pani Marleny z Księgowości, nie mogąc jednak skończyć, prezes stawał na wyżynach swojego umysłu. Siał dookoła błyskotliwe myśli, a rozwiązania problemów wysypywał z rękawa bez najmniejszego wysiłku. Wystarczyło, że starsza księgowa klękała pod jego biurkiem, przynosząc uzupełnione dokumenty i ciućkała jego Wacka przez dziesięć minut. Ssała, siorbała i mlaskała przy tym tak głośno, że w życiu bym z nią nie skończył. Pomijając siwe włosy i pomarszczoną skórę twarzy.

Nie moja wina, że lubiłem tylko młode.

W trakcie pokazu ze zdziwieniem stwierdziłem, że w firmie pracują sami zboczeńcy. W dodatku, jak się okazało, wszelkiej maści. Nie wyprzedzając faktów, pokaz slajdów trwał nadal.

Krótki filmik, obrazujący chudą księgową w obrotach informatyka Macieja. Wydało mi się to dziwne, bo nie dalej jak tydzień temu, rzucałem w niego ryżem przed kościołem i wyglądał tego dnia na bardzo zadowolonego. No cóż, może tylko wyglądał. Filmik był dość zacny, bo nikt z zebranych nie podejrzewałby Macieja o taki temperament. Pieprzył księgową zaciekle, ocierając pot z czoła jej lekką apaszką. Wsuwał kutasa w jedną dziurkę, posuwał równo kilka minut, po czym bez ceregieli zamieniał otwory i pchał, jakby ładował w nią węgiel szuflami. Niebieska koszula przywarła do jego ramion i torsu, oklejając w śmieszny sposób. Skończył tak obficie, że zamarliśmy. Wyciągnął kutasa tak nagle, że księgowa nie zdążyła obrócić się i swoim zwyczajem połknąć gęstej śmietany. Spryskał więc jej podciągniętą, czarną spódnicę i żółty sweterek. W tym zestawieniu wyglądali jak dwie, kolorowe papugi, z których jedna na drugą solidnie narzygała.  
Prezes pokiwał głową z dezaprobatą. W końcu księgowa była jego starszą córką, a zaspokajanie jej ciałem potrzeb połowy firmy, nie przybliżało jej do zamążpójścia. Co najwyżej mogłoby przyczynić się do powstania wnucząt, lecz księgowa nie chciała rezygnować z pigułek.

I dobrze.  

Bo z chęcią korzystałem z jej nienasycenia, gdy byłem w potrzebie.  

Głos w obronie dyshonoru młodej księgowej, zabrał główny technolog.  

- Moim zdaniem to bardzo dobrze, że dziewczyna się zabezpiecza. Gdyby było inaczej, zaszłaby już dawno w ciążę i urodziła dziecko. Wtedy już nici z seksu.

- Najwyżej przez kilka tygodni – mruknął niezadowolony prezes. Przydałaby mu się pani Mariola, mlaskająca jego fiuta pod biurkiem. Nie lubił rozmawiać o córce.

- No przecież by nie mogła… - Westchnął główny technolog, pocierając czoło dłonią.

- Nie mogłaby góra dwa miesiące, Stefan. To jeszcze nie tragedia.

- Co ty gadasz? – żachnął się główny technolog Stefan. – Kobieta po urodzeniu dziecka nie może nawet dotykać kutasa, bo się pochoruje.

- Co za debil…

- Bredzisz.

- Ile wczoraj wypiłeś?

Głosy z Sali skonfundowały Stefana.

- Kto ci takich głupot naopowiadał?

Stefan przez chwilę milczał, zasępiając się jak obżarty padliną hipopotama sęp.  

- No kto ci takich głupot naopowiadał? – zapytał prezes, wtórując ciekawości zebranych.  

- Moja żona – bąknął główny technolog, zaciskając dłonie w pięści.

- Może jeszcze ci powiedziała, że nie może brać do buzi? – zapytał kpiąco kierownik magazynu, który do tej pory zdawał się drzemać, odsypiając wczorajsze procenty.  

Stefan przez chwilę wpatrywał się w punkt nad głową kierownika magazynu, jakby celował z kuszy w postawione nań jabłko.  

- A idźcie wy wszyscy razem w chuj! – krzyknął w końcu głośno i wybiegł na korytarz, otwierając drzwi pierdolnięciem z prawego buta, o które nikt by go wcześniej nie posądził.

- No, no… - Prezes pokręcił głową ze zdumieniem. Normalnie 9 na 10 punktów. Egurrola firmowego karate!

Stefan kochał swoją żonę do tego stopnia że nawet zjadał wszystko, co mu ugotowała. W dodatku tak długo tolerował jej kulinarne eksperymenty, że pozwolił sobie ugotować kisiel z mózgu. Odkąd jego stanowcza żona powiła dziecię płci męskiej, choć rodzaju nijakiego, zaszyła przed nim swoje łono, serce, a także drzwi do sypialni. Nikt nie wiedział o tym, że utrzymujący się z renty sąsiad spod czwórki, jebie młodą jeszcze mężatkę każdego dnia aż do upadłego. W końcu rentę otrzymywał za brak stopy, której niekoniecznie potrzebował w łóżku. A nawet, jeżeli jej brak wykorzystywał, nikt nie chce o tym wiedzieć.

Stefan chwytał się każdej formy medytacji i masturbacji, żyjąc jako wybryk ludzkiej natury i walcząc ze swoimi potrzebami na własną. Rękę.  

Wróciliśmy do zdjęć i ku naszemu zdziwieniu dotarło do pornografii homoseksualnej. Na jednym ze zdjęć kolega Bełt, zwany Karolem, dociskał głowę głównego koordynatora do swojego przyrodzenia. Pakował mu kutasa głęboko w gardło, bezczelnie się przy tym uśmiechając.

- No ładnie się zabawiacie, panowie! – krzyknął z sali zazdrosny sprzedawca numer jeden. Wszyscy wiedzieli, że jest krypto-gejem, chociaż nie przyznawał się do tego oficjalnie. Miał olbrzymią chrapkę na głównego koordynatora i swoim fochem dobitnie to potwierdził.

- Ale że was tak przyparło… No, no… - Pokiwałem głową ze zdumieniem.  

- No co? To tylko na próbę było – jęczał niezadowolony koordynator.

Na kolejnym zdjęciu Bełt zwany Karolem, wciskał przyrodzenie w tyłek kolegi. Ten zwinięty jak prosię przed ogniskiem wypinał tyłek. Grymas bólu na jego twarzy, kontrastował z radosną gębą Bełta. Kolejne zdjęcia i krótki filmik. Główny koordynator już bez wyrazu bólu z całym fiutem w dupsku. Karol posuwał go równo i dystyngowanie. Brakowało mu przy tym jedynie monokla i szklaneczki koniaku. I szapoklaka. I laseczki. I rozciętego z tyłu fraka.  

- Na próbę… Jaaasne. A czołg z napędem jądrowym zapieprza mi pod powieką.  

Jeszcze jeden krótki filmik, na którym wciąż ci sami panowie zalewają się wzajemnie strugami spermy.

- Oczywiście, że na próbę – wyszeptałem do grubego Zenka, siedzącego tuż przede mną. Zenek zatrząsł się jak zbyt rzadka galaretka, zwracając na siebie całą uwagę. Ja siedziałem grzeczniutko i cichutko jak trusia.

W kolejnych ujęciach panowie we dwójkę pieprzyli dziewczynę Karola. Wciskali w nią swoje wielkie penisy i trochę im zazdrościłem, że nie mam półmetrowej pały. Wyglądały tak dumnie i majestatycznie.

Potem zacząłem intensywnie myśleć, że to przecież nierealne, bo kutas kończyłby się gdzieś na wysokości piersi w stanie erekcji a spoczywający obijał o kolana. Zresztą, jak to możliwe, że tak gładko wchodził jeden w drugiego, no i…

Myślałem tak intensywnie, że się obudziłem.  

Pusta buteleczka po syropie na kaszel i równie pusta butelka po wódce na nocnej szafce. Pulsujący ból głowy i niedowład kończyn. Wszystkich.

- Nieźle wczoraj odleciałeś – Karol śmiał się drwiąco, wycierając po wyjściu spod prysznica.

- Wody… Wody. Chociaż może być i olej. Albo żel pod prysznic. Byle było choć trochę mokre...

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1942 słów i 11074 znaków.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik GR

    Na czym polega ogłoszenie upadłości konsumenckiej?  
    Heya i am for the first time here. I found this board and  
    I find It truly useful & it helped me out a lot. I hope to give something back and help others like  
    you aided me. Ile trwa upadłość konsumencką 2022?

    2 wrz 2023

  • Użytkownik ErmonTwilight

    A ja tak trzeźwy od dawna... Muszę sięgnąć po dopalacz i dopiero będzie ogień :)

    30 sty 2015

  • Użytkownik ErmonTwilight

    O nie! W wyrzuty sumienia mnie nie wpędzisz! Wiesz, że wciąż trzymam wyobraźnię na wodzy :)

    30 sty 2015

  • Użytkownik likeadream

    I znów to irytujące uczucie, że nie jestem w stanie Ci dorównać:)

    30 sty 2015

  • Użytkownik ErmonTwilight

    No widzisz! Brak snu czasami pozytywnie wpływa na odbiór. Wiem... Wiedziałem też, że trochę się uśmiechniesz :)

    30 sty 2015

  • Użytkownik nienasycona

    Dobra, chłopaki, teraz ja:) W Katowicach dawno mnie nie było, więc na temat topografii miasta się nie wypowiem...Demonie, pieścisz zmysły wszelakie. Wyznam Ci, że, mimo braku snu, mam dziś przewspaniały humor(właściwie, to wiesz:P), a teraz jeszcze chce mi się śpiewać i głupkowatego uśmiechu z twarzy grzech zmywać:) Tralalallalalala...Ty wiesz...

    30 sty 2015

  • Użytkownik ErmonTwilight

    Wspomniany hotel jest około 500 metrów dalej, jeszcze przed stacją paliw. Zamiast na ciepłe morze, wychodzi na mniej ciekawą ulicę Gałeczki, która ciągnie się aż do oczyszczalni... Senna wersja wydaje mi się znacznie ciekawsza. Seks? Jaki seks? W życiu nie napisałem nic o seksie...
    Dzięki i pozdrawiam!

    30 sty 2015