Trening

Siedziała w kącie hali sportów walki na niziutkiej ławeczce i próbowała czytać. Bywając tu od lat przyzwyczajona była do odgłosów uderzeń ciał o maty i pokrzykiwań trenerów. W drugim końcu hali trenowali nastoletni judocy, na macie najbliżej niej grupa dzieciaków na zapaśniczym treningu bawiła się w ogrodnika, a środkowa mata była chyba wolna. Powoli zagłębiała się w lekturę a odgłosy hali starała się puszczać mimo uszu. Lata wprawy robiły swoje, udawało się. W końcu zatopiła się już w książce do tego stopnia, że głośny huk koło niej naprawdę ją przeraził. Aż podskoczyła. Jezu! ... uff, to manekin. Ale dlaczego z takim hukiem? Zreflektowała się. Chwilę jeszcze walczyła z próbą powrotu do akcji, ale to jak ze snem. Raz przerwana nić myśli nie klei się już... Kolejny huk poderwał ją z ławeczki, Jezu no!.... czemu tak głośno! Tymczasem do leżącego nieopodal manekina podchodził zawodnik w stroju klubowym. Mokry od potu, poderwał manekina z maty i zaniósł trenerowi. Wiesiek, trener seniorów, przytrzymał go chwilę w pozycji pionowej, po czym schodzący do nóg dwunożnego skórzanego przeciwnika zawodnik poderwał go do góry. Z chwytu na wysokości ud wykonał rzut i kolejny raz skórzany biedak zwalił się z hukiem na matę. Zawodnik pochłonięty był treningiem całkowicie, pot zalewał mu twarz a ona dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że gapi się na niego jak sroka w gnat. No tak. Ale też było i na co popatrzeć. Jeszcze nigdy nie widziała w akcji kogoś takiego na żywo. To był dość młody chłopak. Mógł mieć dwadzieścia jeden-dwa lata. Ze Wschodu. To było niezaprzeczalne. Rysy twarzy mówiły, że pochodził z Zakaukazia, co jednocześnie tłumaczyło pasję jego treningu. Oni zapasy mieli we krwi i walczyli zawsze na śmierć i życie. Trenowało ich w Polsce coraz więcej. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Był po prostu arcydziełem natury. Kwintesencja męskiego piękna, o idealnych proporcjach harmonijnego ciała. Młody Bóg. Wełniak podkreślał tylko jego walory. Mocarne uda z węzłami mięśni, wyrzeźbione latami treningów, zwarte pośladki, smukła talia i ogromny trójkąt klatki piersiowej kończący się potężnym karkiem. Wielkie stopy dźwigające ten żywy posąg zaparły się właśnie w matę i skórzany humanoid poszybował do góry kolejny raz, lądując znów nieopodal z potwornym hukiem. Nie mogła przestać się gapić. Zachwycała ja pierwotna siła jaką demonstrował chłopak, jego niesłychana zwinność i potęga. Wiesiek wyglądał przy nim jak pajac z pękatym brzuszkiem i w czerwonych spodenkach. Krasnal z innej bajki. W którymś momencie złowił jednak jej spojrzenie i uśmiechnął się szelmowsko puszczając do niej oko. Kurde no.... tego tylko brakowało, żeby doniósł jej mężowi, że małżonka bezwstydnie gapi się na młodych facetów. Odwróciła wzrok i starała się nie patrzeć. Treningi trwały już jakiś czas i powietrze przesycała coraz bardziej woń męskiego potu. Nie mogła się już skupić na niczym, jak tylko na odgłosach z maty. W pewnym momencie ucichły a ona usłyszała nad sobą tubalny glos:  
- Nu da... i szto ty, razwie ty nie boiszsia?  
Podniosła wzrok znad kartek. Olbrzym stał przed nią, krzywił się i wycierał twarz i kark ręcznikiem.  
- Nie boiszsia? - powtórzył. W gardle jej zaschło. Gdy podniosła wzrok do góry, prześlizgnęła się po potężnym węźle jego klejnotów, podkreślonym napiętą niebieską tkaniną wełniaka. Matko ... przemknęła jej przez głowę myśl, jaki potwór. Przełknęła ślinę i popatrzyła mu prosto w oczy.  
- Nie, nie boję się, ja...  - gorączkowo zaczęła przypominać sobie szkolny rosyjski, żeby mu powiedzieć, że jej ojciec i syn i że ona od dawna tu przychodzi, że zna, że wie.... ale oczywiście ta galopada myśli nie dała żadnego rezultatu, i złapała się na Tym, że po prostu patrzy się na niego bezmyślnie. On nie miał takich problemów.  
- A Ty znajesz szto oni bolsze? - uśmiechał się.  
- Da. Tak, oczywiście… No oczywiście, że wiedziała, że manekiny są różne, choć miała wrażenie, że jeden z największych leżał teraz na macie.  
- Da? Nu, pojdiem so mnoj. Pojdiem. Nu dawaj. – otworzył drzwi od hali.
Posłusznie podniosła się i ruszyła za nim. Szedł przez korytarz szerokim krokiem zapaśnika, z lekko pochylona głową. Ręcznik zwisał mu przez ramię lekko przysłaniając nagie plecy, bo zdążył już ściągnąć w dół jedno ramię wełniaka. Widywała setki razy facetów po treningu, więc nie zwróciła na to specjalnej uwagi. W piwnicy budynku drzwi do magazynu ze sprzętem były tylko zatrzaśnięte, pchnął je mocno i ustąpiły. A ona układała w głowie wszystko co wiedziała o manekinach, oooo,  nie zagnie jej, jak to tylko po rosyjsku powiedzieć .... byli już w środku, kiedy on odwrócił się tak nagle, że nieomal na niego wpadła. Splunął w kąt i jednym ruchem ściągnął drugie ramię wełniaka, odsłaniając gęsto porośnięte czarnym futrem podbrzusze. Ułamek sekundy później przed jej oczami pojawił się olbrzymi wyprężony kutas. Odebrało jej mowę. Zamarła.  
- Nu i szto? Ty goworiła, szto znajesz bolsze? Da? Eto bolszyj? Nu, tiepier dawaj. Dawaj krasawica - uśmiechnął się szczerze. Oparł się o ścianę i splótł ramiona nad głową. Czekał na rozkosz. A ona stała jak słup soli wlepiając wzrok w gigantycznego fiuta i próbując ochłonąć. Powinna wyjść natychmiast, ale stała zahipnotyzowana widokiem tego młodego byka. Co za ciało... W tym momencie on sięgnął po nią i przyciągnął do siebie. Jej twarz otarła się o jego wyprężony organ.  
- Nu dawaj... - zachęcił ją zniżonym głosem. Jego moszna była olbrzymia, wielka jak jej dwie piersi. Zdawała się żyć swoim życiem, kurcząc  się i twardniejąc. Delikatnie pogładziła ją wskazującym palcem, powodując nagłe drgniecie wielkiego fiuta. Matko ... co się z tym robi?! Powoli głaskała wielki wór jednym paluszkiem, wędrując od odbytu po linii dzielące oba jądra. Delikatnie pociągała za włoski i coraz śmielej masowała dłonią wielkie jaja. Na czubku fiuta pojawiła się pierwsza wilgoć. Nachyliła się nad olbrzymem i liznęła samą szpareczkę zroszoną kroplami. Mężczyzna jęknął gardłowo. Było duszno a przemożny zapach jego potu unosił się w powietrzu. Nie kąpał się przecież. Zdecydowanym ruchem języka przelizała olbrzyma od jaj po czubek, robiąc rundkę językiem wokół wyraźnie odstającego rondka. Potem wróciła do jąder. Powolutku i bardzo starannie zaczęła je lizać. Najpierw od dołu, potem nieco z tyłu zahaczając języczkiem mimochodem o odbyt. On ciężko dyszał, a ona, przejechawszy kilkakrotnie języczkiem przez jego rów, znów delikatnie i wolno polizała czubeczek fiuta. Mężczyzna jęczał. Ona zaczynała mieć ochotę na dłuższe pieszczoty, ale zdała sobie sprawę, że on długo nie wytrzyma. Starannie i wolniutko zaczęła składać wilgotne pocałunki na olbrzymim kutasie jednocześnie rękoma rozpinając guziki bluzki. Oparła w końcu główkę potwora na nagim dekolcie i próbowała rozpiąć stanik. Nie mogła sobie poradzić i zniecierpliwiony facet szarpnął za materiał. Napiętą tkanina werżnęła się w jej ciało i z trzaskiem pękła. Jej spore piersi tylko przez chwilę były jednak wolne, bo potężne dłonie mężczyzny ścisnęły je, więżąc między nimi fiuta. Prześliznął się między nimi kilka razy, po czym ona sama zastąpiła jego dłonie swoimi. On splótł ręce za jej plecami i trzymając ją w silnym uchwycie po prostu pieprzył jej cycki kończąc każde pchnięcie w jej ustach, na wysuniętym języku. Po chwili eksplodował. Jej twarz, włosy, szyję i dekolt oblepiła biała maź. Przez chwilę nic nie widziała, słyszała tylko jego chrapliwy jęk. Sapiąc i dysząc facet wytrzepał na jej twarz resztki spermy. Po chwili podał jej swój treningowy ręcznik. Gdy wycierała twarz przyciągnął ja za łokieć do siebie i posadził bokiem na swoich kolanach. Siedział na koźle opartym o ścianę. Wychrypiał:  
- Ja znaju szto u tebia niet wriemieni, nu tiepier ty.
- Nie, nie  - zaprotestowała przerażona myśląc o tym olbrzymie w sobie.  
- Ticho, Ty malenkaja, ja znaju - powiedział i przerzucił ją sobie przez  lewe przedramię. Doskonale wyeksponowana w tej pozycji cipka została natychmiast wypełniona jego wielkimi paluchami. Ostatecznie chyba udało mu się wepchnąć trzy i wtedy zaczął nacierać na nią z furią. Jej twarz przyciśnięta była mocno do jego ramienia, niemal się dusiła, ale brutalny atak na cipkę i piersi bujające się w takt jego uderzeń, ocierające się sutkami o jego twarde włochate uda sprawiły, że  wkrótce wyła z rozkoszy. Na brzuchu czuła unoszącego się znów potwora.  Kiedy palce jego lewej ręki chwyciły przy tym wszystkim za guziczek łechtaczki, zadygotała w ostatnim spaźmie. Po chwili zwisała mu z kolan jak szmaciana lalka.  
- Nu krasawica, zawtra toże trenirujetsja. A dieti zakonczilis….

altarica

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1698 słów i 9185 znaków.

Dodaj komentarz