Tinder Love

Tinder LoveZamykam aplikację i sprawdzam autobus w przeglądarce. Mam pół godziny do wyjścia, jeszcze zdążę coś ze sobą zrobić. Związuję włosy w niedbałego koka i zaczynam swój codzienny rytuał. Czystą twarz przemywam różanym tonikiem, drugą ręką włączam swoją ulubioną playlistę. Makijaż zaczynam od brwi, wypełniam je lekko, po czym przechodzę do rzęs. Zgrabnym ruchem maluję kreskę i przyglądam się sobie. Ze słodkiej buźki wyszło to złowieszcze spojrzenie, co kontrastuje z moją skromną sukienką. Rozwiązuję włosy i spryskuję się perfumami.  
Zapach Euphorii Calvina Kleina wypełnia pokój, a ja z każdą minutą czuję coraz większą ekscytację. Wbrew kilku plotkom nie często zdarza mi się umawiać na numerki z Tindera. Każdy z kandydatów przechodzi przez pewnego rodzaju selekcję, aż w końcu upoluję kogoś wartego uwagi. Łowy doszły dzisiaj do skutku i tym sposobem wybieram się do mieszkania studenta, który właśnie przeprowadził się z Wrocławia do stolicy. Czas leci nieubłaganie, wyłączam więc mój ulubiony album "My Dear Melancholy" i zakładam szpilki. W ostatniej chwili przypominam sobie o użyciu rozświetlacza, biegnę do swojego pokoju i nakładam go na skronie, aż widzę u siebie zdrowy blask. Zamykam drzwi i schodzę po schodach na klatce schodowej. Po drodze mijam sąsiada, który klasycznie nie odpowiada na moje powitanie, kontynuuje za to przyglądaniu się moim piersiom. Nie wiedziałam, że moja rezygnacja ze stanika będzie aż tak widoczna, cóż, będę musiała przeżyć te spojrzenia przechodniów. Dochodzę na przystanek z Kendrickiem Lamarem na słuchawkach, szukając papierosów. Włosy opadają mi na twarz, wszystko przez warszawski wiatr, który przechodzi przez miasto latem. Jest w nim coś wyjątkowego, nie ma go podczas żadnej innej pory roku. Mijam szare blokowiska, nawet one nie są w stanie zaburzyć mojego dobrego humoru. Wkładam do ust papierosa, który mnie wykańcza i z miłą chęcią go odpalam. Odblokowuję telefon i odpisuję na kilka dm'ów. Na przystanku już czeka mój autobus, wsiadam do niego i zajmuję miejsce na tyle. Nie kasuję biletu, bo i tak wiem, że do Marszałkowskiej nie pojawi się kanar. Podgłaszam Lanę Del Rey i piszę do studencika, że zbliżam się do niego. Jestem prawie pewna, że jego przygotowania do spotkania ograniczają się do ogolenia stref intymnych, więc nie potrzebowałam oznajmiać mu tego wcześniej. Po jakiś pięciu przystankach wysiadam, żegnając się w duchu z obrzydliwym siedzeniem. W mapach Googla sprawdzam, jak dojść do mieszkania i idę w stronę Polnej. Okolice Politechniki są wypełnione chłopcami w pogniecionych koszulach i ładnych nastolatkach, a obok przechodzę ja. Wybijam się na tle wyblakłych kolorów głęboką czernią sukienki i idę przed siebie, nie zważając na czerwone światło. Krótki spacer kończy się, gdy odnajduję właściwą klatkę. Dopiero teraz zaczynam odczuwać stres. Co jeśli to nie jest zwykły napalony chłopiec tylko morderca? Jebać to, raz się żyje. Wpisuję numer mieszkania i czekam, aż dane zostanie mi przekroczenie bram.  
Dzwonię do drzwi mieszkania, aż otwiera mi je zwyczajny chłopak. Przystojny, wysoki i ubrany w szlafrok, od razu po nim widać, że nie będzie pierdolił się w tańcu.  
-Witam, kolego.
-Cześć, daj, odstawię ci torebkę.
-Dzięki.
Podaję mu torbę, logo Ralpha Laurena przykuwa jego uwagę, a ja rozglądam się po mieszkaniu. Białe ściany, brak mebli i klasyczne łóżko z Ikei-musi być tu nowy.  
-Chcesz coś palić?
Pytam od razu, wiem, że potem nie będzie czasu.  
-W sumie to chętnie.
-Masz bletki?
-Chyba w szufladzie, ale sprawdzę.
Odwraca się ode mnie. Ma ładnie rozbudowane barki, a jego włosy są w lekkim nieładzie. Stukam paznokciami o biurko, aż w końcu słyszę głęboki głos.
-Mam, akurat ostatnia mi została.
Zaczynam kręcić gibona przy źle złożonym stole, czuję, jak mi się przygląda.
-Co tam?
-Dobrze, w dobrym momencie się spiknęliśmy, bo akurat miałem chwilę wolną, sesja już za mną. Ty dalej w liceum, tak?
-Owszem, udało mi się trafić do fajnej szkoły.
-O, to dobrze, ja do chujowego liceum chodziłem.
Dobrze, że przekroczył barierę z przekleństwami, nigdy nie wiem, kiedy jest odpowiedni moment, żeby zacząć kląć. Patrzę mu prosto w oczy i liżę bletkę. Jego ciemne brwi lekko się podnoszą, podoba mu się ten widok.  
-Możemy tu palić?
-Chodź do kuchni.
Siadamy przy małym stoliczku, z dźwiękiem okapu w tle. Plastikowa butelka zastępuję popielniczkę, a na podłodze leżą opakowania po płatkach śniadaniowych. Typowy mężczyzna. Obok okna widzę kolekcję kieliszków, ale niestety nie widzę niczego, czym można by je było wypełnić. Może to i lepiej, czuję jeszcze resztki kaca po wczorajszych urodzinach Alana.
-Mogę pierwszy odpalić?
-Ładni chłopcy nie muszą mnie pytać o takie rzeczy.
Uwielbiam przyglądać się twarzom mężczyzn, kiedy ich komplementuję, są tacy zaskoczeni. Podaję mu blanta i przyglądam się mu. Każdy człowiek zaciąga się inaczej, on powoli wchłania dym, jakby rozkoszował się smakiem nielegalności. Po paru buchach oddaje mi moje dzieło, a ja od niechcenia zaciągam się parę razy. Czuję, jak moje powieki opadają o parę milimetrów, moje ciało już odczuwa narkotyk. Przez okno dociera do mnie wiatr, przechodzi mnie lekki dreszcz.
-Zimno ci?
-No troszkę, ale wytrzymam.
-No co ty. Chodź na sofę, mam koc.
Oczywiście, że nie jest mi zimno i oczywiście, że on to wie, ale oboje wiemy, do czego to zmierza. Końcówka blanta pali nam usta, więc wyrzucam go do kosza, który, jak u każdego normalnego człowieka znajduje się pod zlewem i wstaję z krzesła. Zostawiam za sobą brudne naczynia i sterylnie białe ściany, aby przejść do kolejnego pomieszczenia. Brak dekoracji, zdjęć, kwiatów-na pewno nie ma dziewczyny.  
-Oglądamy coś na Netflixie?
-Kurwa, jak typowo.
Śmieję się, ale z chęcią przyjmuję propozycję. Przejmuję kontrolę nad pilotem i wybieram The End Of The Fucking World, jakimś cudem ten czubek jeszcze tego nie widział. Oglądamy pierwsze dwa odcinki przyglądając się sobie i zmniejszając dystans. W końcu doczekuję się tego spojrzenia w moją stronę. Patrzy na mnie z wyraźnym pożądaniem i już wiem, co robić. Dotykam jego ramienia i zaczynam całować. Chyba nie spodziewał się przejęcia inicjatywy z mojej strony, ale szybko mi się oddaje. Siadam na nim, czuję, jak zioło płata mi figle w głowie. Czuję się tak dobrze, kiedy rozpina moją sukienkę, masuje moje plecy, całuje moją szyję. Czuję zapach jego włosów, zmieszany z perfumami Armaniego tworzą mieszankę, która niesamowicie mnie podnieca. Jego silne ręce podnoszą mnie i przenoszą na łóżko. Biała pościel wchodzi między nas, ale już po chwili zrzucam ją na podłogę. Pragnę jego ust, całuję je z pasją i czekam, aż dostanę od niego więcej. Ściągam z niego koszulkę, widać, że czas wolny spędza na siłowni. W tle słychać telefon jednego z nas, oboje mamy ten sam dzwonek. Patrzymy na siebie, niepewni, czy któreś z nas będzie chciało odebrać. Olewamy telefony i dalej działamy. Chłopak bawi się moimi włosami, kiedy schodzę do jego rozporka. Rozbieram go do końca i dotykam erekcji. Zaczynam robić mu loda, ale on odsuwa moją głowę i popycha mnie na materac. Kładę się i patrzę, jak zakłada prezerwatywę. Ustawiam się tak, żeby wziął mnie od tyłu i rozkoszuję się tą chwilą. Zamykam oczy i wydaję z siebie kilka jęków. Zaciskam ręce na prześcieradle i odwracam się w jego stronę. Jego twarz wygląda teraz zupełnie inaczej, jest całkowicie poświęcony aktowi miłości. Rozchylone usta wydają ciche pomrukiwania, a oczy zachodzą mgłą. Kiedy jego siła słabnie przewracam go na bok zdecydowanym ruchem i przejmuję kontrolę. W trakcie mojej dominacji słyszę trzeci odcinek serialu, ale nie potrafię się skupić. Jego kutas pulsuje we mnie i już chcę, żeby doznał spełnienia, chcę, żeby dzięki mnie poczuł rozkosz. Moje piersi idealnie wpasowują się w jego dłonie, a on z czasem coraz mocniej je ściska. Kiedy widzę, że koniec jest bliski schodzę z niego i przyjmuję jego spermę na swój brzuch. Szybkie westchnienie i widzę, że już jest zaspokojony. Wyciera mnie podręcznym ręcznikiem, chyba to zaplanował. Patrzymy się na siebie, chyba żadne z nas nie wie, jak się teraz zachować.
-Idziemy na szluga?
-Chętnie.
Zakładam na siebie sukienkę w pośpiechu i idę za nim do kuchni. Siadamy przy tym samym stole, odpala mi Marlboro z czułością, jakby bał się, że coś mu zrobię. Patrzę przez okno, przyglądając się sąsiadom mojego kochanka.  
-Zjebana pogoda, prawda?
Mówi to z papierosem w ustach, jak ja tego nie lubię.
-Może trochę, ale i tak nie narzekam na lato, to moja ulubiona pora roku.
-Serio? Ja nienawidzę, ale widać, że lubisz takie klimaty.
-Co masz na myśli?
-Masz taką południową urodę.
-No fakt. Gdzie wyrzucić?
-Wrzuć do butelki.
-Będę lecieć zaraz, ok?
-Jasne, ja też muszę parę rzeczy załatwić, ale fajnie, że wpadłaś.
Rzucam peta do plastikowej butelki i czekam, aż on też dopali.  
-Pamiętasz może, gdzie odstawiałam torbę?
-Tak, masz.
Podaję mi ją i uśmiecha się, kiedy ja zakładam szpilki.  
-Odzywaj się, jak będziesz miała czas, świrusko.
-Jasne, teraz lecę, ale będę pisać.
Otwieram sobie drzwi i znikam na klatce schodowej. Czuję w sobię pustkę, dzwonię do przyjaciółki. Ciekawe co przyniesie ten dzień.

westchnienie

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użyła 1665 słów i 9663 znaków, zaktualizowała 27 wrz 2018.

2 komentarze

 
  • Ligo

    To w końcu miał na sobie szlafrok czy koszulkę i spodnie? Plus po co tyle marek wymienionych...

    28 cze 2018

  • iamnaughty1990

    Opis sytuacji tak szczegółowy, subtelny iż wystarczy zamknąć oczy i jesteśmy obserwatorem tej sytuacji. Świetnie napisane  :yahoo:

    27 cze 2018