Reach it, touch it, feel it.

- “We found love in a hopeless place… We found love in a hopeless place… We found love in a hopeless place… We found love in a hopeless place…”

Cholerny odruch Pawłowa. Staje mi, gdy tylko słyszę tę cholerną piosenkę. A słyszę ją wszędzie. Na stacji paliw, gdzie kupuję kolejne piwo. W sklepie elektronicznym, skąd odbieram naprawione słuchawki cholernie drogiej, lecz i równie dobrej marki. Na przystanku, gdy czekam na w połowie pusty autobus. Na klatce schodowej, gdzie wypijam małą żołądkową.

Wszędzie.

Jak nie z głośników radia, odtwarzacza, to prosto z mojej głowy, gdzie utkwiła głęboko, kotwicząc o świetlicę zmysłów. Wciąż słyszę cholerną muzykę, której sam bym nigdy nie włączył. I wciąż mi stoi. W kółko. Od dziesiątej, kiedy postanowiłem kupić brakujące śrubki piątej klepce. Wracałem do akademika sponiewierany, ale i szczęśliwy. Wczorajsza impreza była bardziej, niż udana. Gdy mijałem market budowlany pomyślałem, że nadeszła wiekopomna chwila i naprawię kociakowi zerwaną w miłosnym szale półkę w przedpokoju. Wystarczy kilka długich wkrętów i gotowe. Obecnie półka bujała się złowieszczo, trzymana w całości przez dwa fragmenty szarej taśmy samoprzylepnej. Wpadłem do sklepu jak tornado, rozrzucając przy tym kilka opakowań wkrętów, śrub, nakrętek i innego brzęczącego w mej głowie jak wściekłe pszczoły cholerstwa.  

  - Może w czymś pomóc? – łagodny i intrygujący głos sprawił, że obróciłem się na pięcie.
  - Nie… - Wróć! Cholera! Odpowiedziałem odruchowo i zdecydowanie zbyt szybko.  – Albo…
  - Tak? – Spojrzała na mnie tak, że miałem ochotę poprosić ją o wszystko.  
  - Proszę chwilę zostać. Zastanowię się, dobrze? – Potrzebowałem wszystko jakoś ułożyć. Jakkolwiek. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Dopiero teraz mogłem się jej przyjrzeć. Miała piękne oczy, za które mógłbym ją szczerze pochwalić. Zgrabny, niewielki nos. Lekko zaokrąglone policzki, unoszące się ponad dołeczki, gdy rozszerzała usta w uśmiechu. Piękne zęby, lśniące równą klawiaturą i seksowną fryzurę. Mógłbym więc powiedzieć, że była bardzo ładna. Tylko to wszystko, każdy z tych cudownych elementów, nie trzymał się kupy. O ile izolując z osobna, mógłbym się zachwycać godzinami, całość była średnia.  
Przekonały mnie jednak sterczące pod służbową koszulką sutki, najwyraźniej pozbawione opieki stanika. Dźgały bezczelnie napięty materiał, zmuszając mnie do wewnętrznej walki.
  - "Nie patrzę na cycki, patrzę na twarz. Cholera, patrzę na cycki. Patrzę na twarz, patrzę na twarz… Fuck! Znowu na cycki. Patrzę na cycki, patrzę na cycki, patrzę na cycki…”
  - Powiedz mi – odezwałem się przełamując krępującą ciszę. – Tylko się nie obraź, bo to poważne pytanie i absolutnie nie mam zamiaru cię urazić.  
Wsunąłem w usta gumę do żucia i pstryknąłem zwiniętym w kulkę papierkiem za regał.  
  - Tak? – zaciekawienie powodowało, że przestawiła się w tryb słuchania.  
  - Czy twoje piersi są naturalne? – Zachwyt w moich oczach nie pozwoliłby jej na inną reakcję.
  - Tak – odparła z uśmiechem.
  - Są idealne – powiedziałem, tym razem patrząc jej w oczy. – Mogę dotknąć?
Przysunąłem dłoń do piersi, która zdawała się pęcznieć i wyrywać. A może to moje palce zbliżały się mimowolnie, by zacisnąć na genialnej twardości kształcie? Nie odpowiedziała, lecz jej oczy zalał blask. Bez ceregieli oparłem dłoń, zagniatając w palcach sutek i mruknąłem, przymykając oczy z podniecenia. Zareagowała bardzo podobnie, wydając z siebie cichy jęk. Złapałem drugą pierś, wyrównując ciężar na dłoniach i popchnąłem ją w głąb alejki. Na otwartej przestrzeni było zdecydowanie zbyt wiele światła. Gdy tylko znaleźliśmy się w półmroku, rzuciła się na moje usta. Miała cudowne wargi. Twarde, zdecydowane, głodne i łapczywe. Gdyby nie idealne cycki, poświęciłbym im więcej uwagi.  

  - Poczekaj – szepnęła, gdy na moment się rozdzieliliśmy. Poprawiła włosy, obciągnęła koszulkę i skinęła na mnie głową. Posłusznie i na trzech nogach, z których jedna bolała, podążyłem za nią. Powiedziała coś koleżance ze zmiany i szybkim ruchem zwinęła klucz z gabloty. Po chwili staliśmy pod drzwiami oznaczonymi napisem "tylko dla personelu”. W środku znajdowało się kilka krzeseł z poduszkami i prostokątny stolik. Czajnik, szafka, trochę gratów i porcelany. Zamknęła za sobą drzwi i spojrzała mi w oczy, czekając na moją reakcję. Bez pytania zdarłem z niej koszulkę, na którą byłem po prostu zły i odrzuciłem materiał na krzesło. Rzuciłem się na jej piersi i oszalałem. Reszta przestała istnieć, gdy twarde, nieduże sutki wpadły w głodne usta. Dłonie błądziły ważąc, unosząc, ściskając, miętosząc i wpychając głębiej w usta twardawe piersi.  

  - Jak chcesz to zrobić? – zapytała dysząc.
  - Jakkolwiek – odparłem, na powrót zanurzając głowę w cyckach przecudnej urody. – Bylebym miał je w dłoniach. Albo w ustach. Albo… - Przewróciłem oczami i wzruszyłem ramionami. - Chcę wszystko…  
Uśmiechnęła się i oblizała wargi.
  - Usiądź tu – powiedziałem wskazując blat stolika, po czym ściągnąłem z niej spodnie. Miała na sobie delikatne, czarne figi, które mignęły w pogoni za spodniami. Złapałem dłonią za cipkę, zamykając w palcach. Jęknęła, obficie się mocząc. Warknąłem i przesunąłem palcami pod nosem. Pachniała ostro. Lekko słodkawo, jednak ostro. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami, ściągając spodnie z kostek.  
  – Buty też – powiedziałem przyglądając się jej dokładnie. Stała naga i mimowolnie ją oceniałem. Cipkę goliła przedwczoraj. Może nawet dzień wcześniej, bo delikatne zaciemnienie czarnych włosów było już widoczne. Jej wargi skrywały wnętrze cipki, szczelnie je otaczając. Były niewielkie, jak zaciśnięte brzegi miękkiej bułki. Były takie, jakie lubię najbardziej. Posadziłem ją na brzegu stolika i rozpiąłem spodnie. Sięgnąłem po portfel i wysupłałem z niego gumkę. W tym czasie dorwała się do sterczącego kutasa i pieściła go dłonią. Bawiła się, jakby nigdy wcześniej nie dotykała czegoś podobnego. Ściskała, doiła, odsuwała napletek i przyglądała się z fascynacją. Oczy zaszły jej mgłą, a ja ponownie dopadłem cudownych piersi. W końcu podałem jej gumę i wysunąłem biodra do przodu. Zrzuciłem z siebie koszulkę i poczułem, jak nakłada znienawidzone zabezpieczenie na rozochocony łeb mojego przyrodzenia. Gdy tylko skończyła, sprawdziłem czy rozwinęła do końca i wdarłem się jednym ruchem w jej gorącą cipkę, boleśnie dobijając do końca. Krzyknęła i miałem wrażenie, że zacisnęła się na mnie z całej siły. Krzyknęła raz jeszcze, a jej ciało przeszyły skurcze. Przyciągnęła mnie mocno, buzię wbiła w pierś i zastygła skowycząc. Jedynie jej cipka pulsowała, wysysając niewidzialną moc z mojego kutasa. Poczułem się trochę zdezorientowany.

Wtedy do moich uszu doleciała pieprzona Rihanna. Uwiła sobie między nimi gniazdko i postanowiła nigdzie nie wychodzić.  

  - "Co jest?” – pomyślałem, próbując odnaleźć się w sytuacji. Pulsowanie dziewczyny przeszło w lekkie fale, a ona sama poruszyła się, obejmując mnie dłońmi za szyję. Skończyła, jednak nie przerywaliśmy. Spojrzała mi w oczy i poruszyła biodrami. Zacisnąłem zęby. Była kurewsko ciasna i wiedziałem, że mogła mnie spuścić w każdej chwili. Kilka mocniejszych ruchów i pompuję w nią gęstą spermę, czego zdecydowanie nie chciałem. A może… - "Pieprzyć to” – pomyślałem, łapiąc jej biodra. Zacisnąłem zęby na sutku, który wpadł mi w usta w locie i zacząłem pierdolić. O ile zdawało mi się wcześniej, że przestałem odczuwać istnienie świata dookoła, tak teraz to uczucie przeważało każde inne po stokroć. Nic nie istniało. Tylko ja, ona, jej cipka, mój kutas. Nic więcej. No, może z wyjątkiem jej cudownych cycków, podskakujących w rytm mocnych uderzeń. Wyskakiwały mi z objęć i musiałem polować na nie zębami. Po chwili poczułem, jak dziewczyna przestaje się ruszać, zastyga, koncentruje się, zaciska mocniej, by w końcu wybuchnąć. Gdy poczułem pierwszy skurcz, uwolniłem się od wszystkiego. Jęknąłem głośno, krzyknąłem niecenzuralnie i raz po raz czułem wyrzut gorącej spermy. Ładowałem ją seriami. Boleśnie. "Spróbuj zacisnąć na nim dłoń z całej siły podczas wytrysku, a dowiesz się, jak to jest.” – tak bym to wytłumaczył każdemu, kto zapyta. Jednak to nie oddaje prawdziwej postaci rzeczy, która miała między nami miejsce. Obejmowała mnie mocno. Przyciągała jakby panicznie się bojąc, że ją zostawię. Gorąco naszych kipiących ciał, nieprzyzwoicie nagrzało pokój. Gdy pulsowanie ustało, zmiękła i zsunęła się na kolana, odsuwając mnie od stolika. Złapała zębami gumkę i ściągnęła ją delikatnie. Spojrzała mi w oczy i wychyliła zawartość kondoma, jakby opróżniała kieliszek z likierem.  

  -" Moja droga, jesteś prawie tak zboczona, jak ja” – pomyślałem, uśmiechając się w duchu. Zaraz potem przestałem się uśmiechać, bo jej usta połknęły kutasa w całości. Tak, jak jednym ruchem wtargnąłem wcześniej w jej rozchyloną cipkę, tak ona wbiła go w swoje gardło. Oparłem się o szafkę i ze strachem poczułem, jak w okolicach kręgosłupa coś mi przeskakuje z cichym strzyknięciem. Nie poczułem bólu, więc olałem to na całej linii, koncentrując się na widoku znikającego w ciasnym oplocie ust kutasa. Wraz z jego zagłębianiem się, czułem rozdzierającą rozkosz. Im głębiej, tym lepiej. A gdy przełykała ślinę w chwilach, gdy drażniłem jej gardło do bólu a oczy zachodziły łzami, odpływałem. W końcu postanowiłem obejrzeć jej tyłek. Puściłem sutki, którymi wciąć próbowałem dostroić radio rozkoszy (notabene wybijając z niego cholerną Rihannę) i rzuciłem na stolik dwie poduszki. Nie chciałem, by moje ulubione cycki odgniotły się na twardej powierzchni. Bez ceregieli naciągnąłem cienki kaptur na kutasa i przymierzyłem go do wąskiego otworu. Gdy sforsował pierwszy centymetr, zacisnęła się mimowolnie i musiałem wbijać się na siłę. Kutas drżał wściekle i powoli zagłębiał się w jej cipce. Wpatrywałem się w jej jasny owal, zamykający drugie wrota rozkoszy i zamknąłem zęby na wardze. Przekląłem, pakując się do połowy w jej ciało, pośliniłem kciuk i rozmasowałem nim ciasną dupkę. W końcu nacisnąłem mocniej, a palec zniknął, wessany głęboko, lecz powoli. Krzyknęła i doszła kolejny raz.

  - "Kurwa, to jest wręcz irytujące” – pomyślałem, zastygając wraz z nią. Nie zaprzestałem jednak pakowania się głębiej, więc gdy tylko skurcze opuściły jej ciało, zacząłem pieprzyć szybko i mocno. Dla zaspokojenia zwierzęcego popędu. Doszła szybko, ale nie zwracałem na to uwagi. Przejechałem pełnym pędem przez stację jej orgazmu i przekręciłem manetkę przyspieszenia do oporu. Dyszałem i jebałem. Przeleciałem przez kolejną gromadę peronów. Tym razem jęczała dziko i wyła, uderzając dłonią o blat stołu. Wtedy jeszcze nie skończyłem. Przesunąłem kciuk, który sprawiał że było mi aż za ciasno i złapałem za włosy. Doszła po raz kolejny. Bezczelnie zamieniłem ją w bezkształtną masę, sterowaną orgazmem. Pieprzyłem, aż zaczęła się osuwać. Zrzuciłem poduszki na podłogę i nie musiałem niczego więcej tłumaczyć. Rzuciła się na mojego kutasa, zdarła z niego gumkę i wbiła w gardło, gdzie raz po raz strzelałem. Nie wiem, czy czuła jakiś smak. Miała napuchnięte usta, podrażnione gardło i zmęczony język. Dyszeliśmy długo, dochodząc do siebie etapami. Po wszystkim zbliżyła się i wtuliła we mnie mocno. Mała, bezbronna i lekka. Uzależniona od rozkoszy.  

I ta cholernie zapętlona Rihanna… Znaleźliśmy miłość w miejscu pozbawionym nadziei. Może nie miłość, lecz pożądanie. Może nie bez nadziei, bo w końcu kupiłem wkręty do naprawy półki. Przez resztę dnia zastanawiałem się jednak, po co mi to było. Kutas sterczał przeraźliwie, dopominając się dokładki, myśli szalały, a droga zdawała się rozciągać. W końcu dotarłem do akademika. Kupiłem czerwone wino zamiast bukietu przeprosi nowego i wskoczyłem do windy.  

  - Jak ty wyglądasz… - szepnęła z politowaniem Anka.
  - Jak szczęście, czy nieszczęście? – zapytałem z uśmiechem. – Kupiłem śrubki. To znaczy wkręty. No wiesz… - Wskazałem dłonią półkę. Wiedziała. Podeszła bliżej i oparła brodę na moim ramieniu. Zaciągnęła się mocno zapachem.
  - Znowu??!
  - Hmmm… Tak jakoś wyszło – odparłem z zakłopotaniem. Nie mogła mieć do mnie pretensji. Gdy ja chciałem, ona miała chłopaka. Gdy ona z nim zerwała, ja umawiałem się z inną. W końcu zamieszkaliśmy razem jako para, nie do końca dzieląc się wszystkim. Uprawialiśmy coś w rodzaju wolnej miłości, oddzielając seks od uczuć. Spojrzałem z uśmiechem i ująłem jej twarz w dłonie. Pocałowałem delikatnie jedno, potem drugie oko. W końcu musnąłem ustami jej wargi i pocałowałem namiętnie. Przytuliłem mocno i nie pozwoliłem się oddalić.
  - Właź pod prysznic – zakomenderowała w końcu, wyciągając z ust moją gumę do żucia. Straciła już smak i całkiem o niej zapomniałem. Gdy strugi wody zmywały ze mnie kurz wydarzeń, weszła do łazienki.
  - Mógłbyś mnie kiedyś w końcu włączyć w zabawę. Wolę to, niż na ciebie czekać.
  - Kochanie moje malutkie. Przecież to ty zdecydowałaś, że mam iść sam. Karol kończył dwudziestkę pierwszy i ostatni raz w życiu, więc nie wypadało odmówić, bo on przecież…
  - … Nie o to mi chodzi – powiedziała, zatrzymując wzrok na nabrzmiałym palu. Tym razem cieszył się ciepłą strugą wody i dla niej właśnie wystawiał twardą głowę. – Zabierz mnie ze sobą, albo zaproś ją tutaj.
  - Mówisz poważnie? – spytałem, płucząc usta wodą.
  - Całkiem poważnie.
  - Ostatnio wybierany numer – powiedziałem chłodno. – Telefon jest w kieszeni.
Obserwując, jak z rozpalonymi policzkami nawiązuje połączenie, poczułem rosnące podniecenie. Po chwili podała mi telefon.
  - Halo? Tak. Tak. Naprawdę. Nie, nie żartujemy… Poda ci adres… Oczywiście… Po prostu zadzwoń, jak będziesz blisko… Tak… Jak najbardziej… Do zobaczenia. - z uśmiechem oddałem telefon i wiedziałem, że ten wieczór przejdzie do niezapomnianych.

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2727 słów i 14804 znaków.

6 komentarzy

 
  • ErmonTwilight

    "Kotłownia"... Dokładnie :)

    11 kwi 2015

  • ErmonTwilight

    Klamra, dzięki :)

    11 kwi 2015

  • klamra

    Świetne - nic dodać nic ująć

    11 kwi 2015

  • ErmonTwilight

    @KontoUsunięte - Dzięki! Popsy to samo zło, a żuli trzeba gonić z klatek, bo szybko się klimatyzują. Po słuchawkach poznasz, czy człek żulem czy hipsterem... @Nela... Czyżby koniec wszelkich postów i akurat na mnie trafiło? Wobec tego cieszę się, że dobry koniec stał się miłym początkiem. No i dziękuję...
    @Silent - Przecież tu lądują wyłącznie mało finezyjne fragmenty, których z niczym nie wiążę :). No dobrze, wiem. A jeśli nie wiem, to czuję.

    9 kwi 2015

  • ErmonTwilight

    Wiesz, że to moja ulubiona forma komentarzy... Słowa są bzdetem w bukiecie przekazu.

    8 kwi 2015

  • nienasycona

    ......Nie muszę nic pisać,  Ty i tak, mimo wszystko, będziesz wiedział. ....

    8 kwi 2015