Przysięga

PrzysięgaZapadał zmierzch,drzewa zaczęły chować się w subtelnym mroku ,a ptaki całkowicie zamilkły, przygotowując się do snu.Mimo, że ich podróż trwała dość krótko, mężczyzna podjął decyzję o postoju. Wiedział, że to niekoniecznie spodoba się jego towarzyszce,ale był już bardzo wycieńczony,a jedyne na co miał ochotę,to parę godzin nieprzerwanego snu. Liczył się z tym, że zatrzymując się tracą kilka godzin cennego czasu,na którym tak bardzo zależało rudowłosej,a to może  być powodem do kłótni, która była ostatnią rzeczą, której teraz by sobie życzył .Ostatnio co chwila się kłócili i chwilami odnosił wrażenie, że kobieta nie darzy go już żadnymi pozytywnymi względami, które okazywała mu przy każdej okazji na początku podróży.On sam wprawdzie starał się nie okazywać, że czuje do niej coś więcej, niż tylko sympatię,ale w chwilach takich jak ta, miał ogromną ochotę wtulić się w jej drobne ciało i zapomnieć o zmartwieniach. Westchnął ciężko i próbując odpędzić posępne myśli, zerknął ukradkiem na kobietę. Lasair jechała na swoim koniu pozostawiając drobny dystans pomiędzy jego wierzchowcem i zdawała się być pogrążona w marzeniach-wywnioskowałto po lekko zagryzionej wardze i nieprzytomnym spojrzeniu, które było charakterystycznym znakiem, że dziewczyna czymś się martwi. Biała sukienka z lekkiego materiału idealnie przylegała do spoconego ciała uwydatniając równe piersi. Włosy związane w niedbały warkocz zdawały się być poprzeplatane nitkami złota , a w dogasającym świetle wieczora, lśniły jak najdroższe kamienie. Dla niego była idealna. Nawet kiedy się kłócili. Tak bardzo jej pragnął, że żadne słowa świata nie byłyby w stanie tego wyrazić.

-Zatrzymamy się na trochę-oznajmił,kiedy uchwycił spojrzenie jej szmaragdowych oczu-trzeba napoić konie ,a i nam należy się odpoczynek . To był ciężki dzień.

 O dziwo,dziewczyna nie odezwała się nawet słowem,tylko pokiwała potakująco głową. Może sama też była zmęczona? Zawsze starała się nie pokazywać swoich słabości,ale on znał ją na tyle, żeby po drobnych znakach takich jak przygryzanie wargi,zaplatanie na palcu kosmyka włosów, odgadnąć,czego w danej chwili pragnie,czego się boi,na co ma ochotę. Mężczyzna skręcił w prawo za rosłym dębem i ku swojemu zdziwieniu wjechał prosto na polanę ukrytą wśród drzew. Z ulgą zeskoczył z konia,którego przywiązał do drzewa ,a następnie zrzucił z niego worek ze swoimi rzeczami. Wprawdzie nie było ich dużo-sztylet,para butów-ale często okazywały się pomocne i czyniły wędrówkę chociaż odrobinę bardziej znośną. Poklepując zwierzę po boku , znów zerknął na dziewczynę. Z wdziękiem jakiego nie powstydziłaby się tancerka ześlizgnęła się z siodła lądując miękko na trawie. Rzuciła łuk i strzały na ziemię,po czym poczęła rozpinać masywną klamrę spinającą fałdy płaszcza. Kiedy już uporała się z metalem, rzuciła odzienie na ziemię i siadając na nim, wyprostowała zgrabne nogi.

-Cholerne buty. Mam wrażenie, że z każdym dniem coraz bardziej wrzynają mi się w stopy- poskarżyła się rzucając skórzane obuwie na trawę. Czuła się zmęczona jak nigdy. Pośladki bolały ją od długiej jazdy, dłonie miała poranione, więc za każdym razem gdy chciała coś podnieść palący ból przypominał jej o wydarzeniach poprzednich dni. Sukienka kleiła się do spoconego ciała krępując ruchy,a gdy chciała choć trochę ją poprawić, materiał ocierał o spalony słońcem mimo pory roku,kark. Podniosła się leniwie,odpinajac ciężki,skórzany pas który z brzękiem upadł na trawę. Z jednej ze sprzączek wyciągnęła zgrabny sztylet z jasnej stali i wsunęła go pomiędzy łączenie stanika.

 -Idę się odświeżyć.Proszę,przypilnuj Beathan. Zostawiam ci także mój łuk. Mam nadzieję, że nie będzie ci potrzebny-oznajmila lekko,po czym odwróciła się na pięcie i kręcąc biodrami zniknęła pomiędzy drzewami ,nie zwracając uwagi na wpatrzonego w nią mężczyznę. Wprawdzie zajęty był rozpalaniem ogniska i przygotowywaniem posłania ,ale nie był w stanie nie zauważyć jej zniknięcia. Z przerażeniem zauważył, że nie zabrała ze sobą ani płaszcza,ani butów,co jak na taką porę roku było dość ryzykowne. Rozumiał doskonale, że potrzebuje czasu dla siebie-jak to kobieta-ale ostatnio coraz częściej czuł się przez nią lekceważony i ignorowany.

 Tymczasem dziewczyna zapuściła się głęboko w las szukając jakiegoś jeziorka,w którym mogłaby wziąć kąpiel. Czuła, że tego potrzebuje i może to pozytywnie wpłynąć na jej samopoczucie. Ponadto potrzebowała pobyć sama ze sobą,a raczej ze swoimi uczuciami, poukładać w głowie parę spraw , uporządkować kłębiące się niespokojnie myśli. Czuła, że się zakochała,a te myśli przerażały ją. Próbowała się nie zdradzać, ukrywać,ale z każdym dniem-im więcej przebywała w towarzystwie mężczyzny -czuła, że skrywane głęboko pragnienia próbują wydostać się na wolność.

Trawa pokryła się mgiełką szronu, który przyjemnie chłodził jej zmęczone stopy. Czuła na karku lekki powiew zimnego wiatru,ale zdawała się tym nie przejmować. Już dawno przestała postrzegać chłód czy upał jako coś negatywnego ,im więcej czasu spędzała w drodze ,tym bardziej czuła się zintegrowana z otaczającą ją przyrodą i klimatem.

 Po długiej wędrówce jej oczom ukazało się niewielkie jeziorko. Na jego widok kobieta uśmiechnęła się szczerze. Każdy dzień uczył ją czegoś nowego,a dzisiejszy udowodnił, że potrafi odnaleźć dokładnie to,czego potrzebuje , wsłuchując się w dźwięk wiatru , śledząc położenie drzew. Stanęła na brzegu srebrnej tafli i powoli zanurzyła w niej drobną stopę. Woda była zimna,wręcz lodowata,ale to zdawało się nie odstraszać kobiety. Powoli sięgnęła do guzików sukienki i przy pomocy zwinnych palców, już za parę sekund zsunęła ją z ciała, pozwalając by miękko opadła na trawę. Nie zastanawiając się dłużej zagłębiła się w gładkiej tafli jeziora,uprzednio pamiętając by odłożyć sztylet na brzeg,aby w razie potrzeby móc go użyć. Woda była jeszcze zimniejsza niż wydawało jej się to przed chwilą,ale dzięki temu poczuła się naprawdę czysto.  Podniosła prawą rękę i jednym ruchem rozwiązała wstążkę spinającą jej długie włosy. Potrząsnela głową i pozwoliła kosmykom opaść miękką kaskadą na jej plecy. Przeciągnęła się kilka razy,po czym ukucnęła by umyć plecy. Nie pamiętała, ile czasu spędziła na kąpieli,wyszła na brzeg dopiero,gdy poczuła jak igiełki zimna kąsają jej drobne dłonie,a księżyc  oświetla wodę  wydobywając z niej magiczny blask. Narzuciła na siebie  sukienkę,nie dbając nawet o to,by zapiąć guziki. Włosy wycisnęła wyjątkowo mocno , aby za moment związać je  w niedbały warkocz ,jednak kilka mokrych pasemek  szybko przykleiło się do jej twarzy. Podniosła sztylet z ziemi ,jednak teraz nie schowała go pod sukienkę. Zacisnąwszy na nim zdrętwiałe palce zaczęła kluczyć między drzewami w kierunku polanki ,na której zatrzymała się wraz ze swoim towarzyszem. Dopiero teraz pożałowała tego, że nie zabrała ze sobą płaszcza, zganiła się w myślach za swoją głupotę. Czuła jak lód wciska się w każdą szczelinę jej ciała, a lodowaty wiatr szarpie jej włosy,i zamarzyła by znaleźć się w ciepłych ramionach swojego przyjaciela . Rycerz aż krzyknął kiedy zobaczył,w jakim jest stanie,gdy po czasie wydającym się nieskończonością wróciła do ich obozowiska. Dobiegł do niej natychmiast,w samą porę by uchronić ją przed upadkiem . Otoczył ją swoimi ramionami, spoglądając na jej sinoblade oblicze. Zawsze miała bardzo jasną cerę, która cholernie go pociągała,jednak teraz przypominała bardziej nieboszczyka niż kobietę, której pragnął. Podniósł ją ostrożnie,nie chcąc zrobić jej krzywdy,co było niezwykle łatwym zadaniem-rudowłosa była dla niego leciutka-by za chwilę ułożyć ją w pobliżu trzaskającego ognia. Zsunął z ramion skórę z lisa i starannie okrył nią dziewczynę .

-Gdzieś ty była tyle czasu? Jesteś lodowata. Martwiłem się- bardzo starał się zachować spokój,choć w tym momencie miał wyjątkową ochotę krzyczeć. Na nią. Właściwie to miał ochotę solidnie ją zganić. Kiedy długo nie wracała, odszedł kawałek aby jej poszukać,jednak poszukiwania nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Cholernie się o nią martwił,a myśl, że coś mogłoby jej się stać lub ktoś mógłby ją skrzywdzić przyprawiała go o dreszcze.

-Będziesz teraz na mnie krzyczeć?- zapytała otwierając oczy. Popatrzyła na niego w taki sposób, że mężczyzna przez chwilę miał wrażenie, iż patrzy na niego spojrzeniem pełnym uczucia. Wysunęła jedną dłoń z fałd płaszcza i delikatnie dotknęła jego policzka. Skóra była szorstka i lekko popękana ale dotykanie jej zaliczyła w myślach do przyjemnych doznań.

- Dobrze wiesz, że jesteś cholernie krnąbrna ,a pouczając cię nic nie osiągnę. I tak zrobisz co chcesz. Mam tylko nadzieję,że twojej lekkomyślności nie przypłacimy kiedyś życiem-oznajmił mocniej tuląc ją do siebie na co odpowiedziała uśmiechem wdzięczności. Nie chciała być przyczyną jego zmartwień.

Kiedy poczuła się trochę lepiej,jej policzki zaróżowiły się,a mężczyzna upewnił się, że nic jej nie grozi ,zaproponował kolację. W głębi duszy bardzo ją to ucieszylo, dopiero teraz głód zaczął dawać o sobie znać,a była już zbyt zmęczona by udać się na jakiekolwiek polowanie. Zresztą,w jego ramionach było jej najcudowniej na świecie i nie chciała ich opuszczać za żadne skarby świata. Brunet podał jej skwierczący kawałek sarniego mięsa , który zdjął z palika zawieszonego nad ogniskiem. Mięso było wyjątkowo smaczne, sycące i odpowiednio tłuste. Kobieta zupełnie nie dbała o maniery , pochłaniała kawałek z niezwykłą szybkością i zachłannością,nie zważając na gęsty tłuszcz spływający na jej sukienkę. Po skończonym posiłku wypili jeszcze po szklance słodkiego wina , które zostało z ich obszernych zapasów. Dopiero napój wprawił dziewczynę w błogi nastrój i pozwolił się dostatecznie rozgrzać. Wprawdzie tęskniła za miastem i tamtejszymi opływającymi w bogactwo kolacjami, ze zróżnicowanymi potrawami, i egzotycznym trunkami spożywanymi w miłym towarzystwie ,ale tutaj również poczuła się jak księżniczka. Spędzili wieczór rozmawiając i śmiejąc się jak za dawnych czasów, więc nawet nie zauważyli, że zrobiło się już bardzo późno,a zmęczenie po całym dniu coraz bardziej dawało o sobie znać. Rudowłosa ułożyła się na swoim płaszczu , zawijając się w jego warstwy ,natomiast mężczyzna ułożył się u jej stóp. Znali się już bardzo długo,jednak nigdy nie ośmielił się zbliżyć do niej w jakikolwiek sposób,tym bardziej wykorzystując do tego sen. Pierwszego dnia,kiedy się poznali przysiągł sobie,że będzie ją chronił,dopóki będzie to konieczne i nie zamierzał złamać przysięgi. Honor nigdy by mu na to nie pozwolił.

Bardzo długo nie mógł zasnąć snując ponure rozmyślania na temat wojny i sytuacji w jakiej się znaleźli, a sen przyszedł do niego dopiero nad ranem ,kiedy umęczony posępnymi myślami poczuł pulsujący ból w skroniach. Nie spał długo. Miał wrażenie, że budził się kilkukrotnie ,a potem znów zapadał w ciężki,niespokojny sen ,by znów się obudzić. Po pewnym czasie zupełnie stracił rozeznanie pomiędzy snem a jawą i zupełnie nie mógł rozróżnić,co wydarzyło się naprawdę,a co jest tylko senną wizją. Obudził go dziwny,niekomfortowy ciężar odczuwalny na plecach , więc nie zastanawiając się długo poderwał się z posłania dobywając miecza. Pogrążony jeszcze w resztkach snu spodziewał się dostrzec dzikie zwierzę, ewentualnie jakąś postać która nocą zakradła się do obozowiska z zamiarem pozbawienia ich życia,jednak w najpiękniejszym śnie nie spodziewał się tego,co zobaczy.Ona. Spała słodko do połowy okryta jego futrem i oddychając niespokojnie. Najwyraźniej przyszła tutaj w nocy,nie mogąc zasnąć i przytuliła się do jego pleców. To jej ciężar poczuł przed chwilą. Odrzucił miecz daleko od siebie i pochylił się ,aby pogłaskać dziewczynę po głowie. Poczuł ciepło rozlewające się w jego klatce piersiowej,kiedy otworzyła jedno oko i przez sen spojrzała na niego. Przepełniony szczęściem i świadomością, że jeszcze nie wszystko stracone ponownie ułożył się na posłaniu,z zamiarem skradnięcia jeszcze kilku minut snu. Nie delektował się nim długo-ciche skrzypnięcie zmusiło go do otworzenia oczu. Jego towarzyszka najwyraźniej już się obudziła.Teraz  leżała wtulajac się w jego bok i patrząc na niego zalotnie przekrzywiając głowę. Gdy upewniła się, że też na nią patrzy, podnosiła się z gracją ,odrzucając w bok lisie futro. Rycerz przez chwilę nie mógł uwierzyć w to,co widzi. Przetarł oczy parokrotnie, chcąc się upewnić, że już dawno nie śni, na co dziewczyna zareagowała delikatnym chichotem.Była całkowicie naga,co więcej,jego obecność wcale jej nie krępowała. Poruszyła zalotnie ciałem wprawiając w ruch jasne piersi. Pochyliła się do przodu, wyciągnęła drobną dłoń i pozwoliła ją ująć zaskoczonemu mężczyźnie, zapraszając,by do niej dołączył. Kiedy wstał , przyległa do niego całym ciałem i wpiła się mocno w jego soczyste,malinowe usta. Jej wargi były miękkie i delikatne,dokładnie takie,jak sobie wyobrażał podczas wędrówek. Jej dłonie błądziły po jego twarzy, pieściły nos i powieki, zahaczały o gęste włosy i delikatnie je pociągały. Żadne z nich nie miało ochoty na dłuższe powstrzymywanie żądzy,nie teraz,nie w tym momencie. Jego usta błądziły po jej szyi , kąsając i liżąc rozgrzaną skórę. Czując, że nie chce się już dłużej powstrzymywać ułożył dziewczynę na płaszczu i pozwolił jej rozpiąć swoją koszulę. Pochylił się nad nią i jeszcze raz ucałował jej spragnione usta. Jego łapczywe wargi znaczyły mokrą ścieżkę na jej śnieżnobiałej skórze-zatrzymał się dopiero,gdy dotarł do falujących w niespokojnym oddechu piersi. Dotknął jednej, następnie drugiej pozwalając by zgrabna, delikatna pierś ułożyła mu się w dłoni. Sam nie do końca wierzył w to,co widzi. Jeszcze niedawno byli tylko przyjaciółmi,teraz leżała pod nim nago ,zdana całkowicie na jego łaskę. Jej ciało reagowało gwałtownymi skurczami , a on uśmiechnął się, widząc do czego potrafi doprowadzić ją jedynie pieszczotami. Dziewczyna nie chciała już dłużej czekać, więc chwyciła jego dłoń prowadząc ją do najbardziej pożądanego miejsca pomiedzy jej udami .Ponownie zatrzymał wzrok na jej cudownej twarzyczce,szukając niemego przyzwolenia,a kiedy dostrzegł w jej oczach błyszczące iskierki,nie zastanawiał się dłużej. Delikatnie się w nią zagłębił ,zdziwiony niesamowitą ciasnością i wilgocią,o której nie ośmielił się nawet marzyć.Wyczuł przeszkodę lecz jednym, mocniejszym pchnięciem przełamał barierę stojącą mu na drodze.Kobieta jęknęła głośno, gdy stali się jednością. Tak bardzo tego pragnęła. Jego twarz pojawiła się tuż przy jej scałowując jej łzy. Obydwoje byli teraz tak bardzo szczęśliwi, że żadne słowa nie były w stanie tego wyrazić. Delikatne ruchy bioder połączone z mocniejszymi pchnięciami przyprawiały ich o zawroty głowy,jednocześnie pomagając rozładować napięcie,które kumulowało się w podbrzuszu. Spełnienie przyszło chwilę później,w momencie kiedy spojrzała  w górę by dostrzec ,jak blisko i mocno są ze sobą złączeni. Jej ciało wygięło się w łuk,a dłoń odszukała jego dłoń. .Las wypełniło echo jego imienia, które wykrzyczała w momencie największej przyjemności.Mężczyzna pozostał w niej jeszcze przez chwilę upajając się przyjemnością. Od czasu do czasu poruszał się leniwie,co powodowało intensywne skurcze u jego ukochanej. Kiedy ostatecznie się rozłączyli,kobieta poczuła w sobie dominującą pustkę,czując się jego integralną częścią. Ułożyli się koło siebie ,zmęczeni i szczęśliwi. Mężczyzna przyciągnął ją do siebie otaczając ramieniem.

Przez chwilę w milczeniu starali uspokoić się przyspieszone oddechy i zapanować nad szaleńczym biciem serca. Wprawdzie nie musieli nic mowić,doskonale rozumiejąc się bez słów,jednak dziewczyna odezwała się do niego. W jej głosie pobrzmiewała nuta kobiecej satysfakcji. Ujęła jego twarz w swoje dłonie,ocierając z czoła kropelki potu.

-Chciałabym,abyś coś mi obiecał.-zaczęła,spoglądajac w oczy kochanka,aby upewnić się,czy jej słucha

-Obiecaj mi,że obojętnie gdzie będziemy,chociażby i na końcu świata...To zawsze będziemy tutaj wracać. Proszę,obiecaj mi to. Przysięgnij.

Brunet tylko się uśmiechnął,ujmując jej dłonie i rozgrzewając je swoim oddechem. Doskonale wiedział,że wrócą tutaj conajmniej kilka razy,a ten wieczór jest jednym z wielu,które spędzą razem. Ponownie złożył pocałunek na jej bladych wargach ciesząc się,że nareszcie jest jego.

Dodaj komentarz