Materiał zarchiwizowany.

Pocałunek

Jest cisza, taka jaką lubię. Nie chcę się zachowywać jak feministka, ale trochę nią jestem. Muszę coś powiedzieć. Jestem przebojowa, otwarta na ludzi i nowe możliwości, tylko jest jeden problem, ponieważ uważam siebię za taką wewnętrznie. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Czy z wami też tak jest? Kompletne szaleństwo uważając to za prawdę. Jestem wewnętrznie rozdarta na całą Warszawę i połowę Holandii, gdyż z tamtąd pochodzę. Warszawa to dla mnie obce miejsce, ale kocham je. Przyprowadziłam się tu od października, czyli od rozpoczęcia studiów dietetycznych. Właśnie jestem na zajęciach z profesorem Kowalskim, którego lubię, ale nie przepadam za jego stylem bycia.
-Dzisiaj znów się z nim spotykam.- szturchnęła mnie Karolina, moja przyjaciółka. Karola nie należy do osób skrupulatnych i skromnych. Tylko ja wiem o jej romansie z profesorem. Oboje wiemy ze nikomu tego nie wygadam.
-Co powiedział żonie?- zapytałam zaciekawiona. Szkoda mi jej, serio.  
-Że ma jakieś warsztaty z wydziału diety dla sportowców.- uśmiechnęła się. Karolinę zawsze ciągnęło do starszych mężczyzn. Uprawiała sex już z siedemnaście razy z czego z trzy robiła to z dziewczynami.
-Koniec zajęć.- powiedział i wrócił do biurka. Studenci zaczęli się rozchodzić, hałasując przy tym.  
-To lecę. Życz mi, aby szybko nie skończył.- zaśmiała się, dając mi buziaka w policzek. Przewróciłam oczami i odprowadziłam ją wzrokiem. Dlatego ubrała dziś krótką spódniczkę. Chwiejnym krokiem podeszła do profesora i pociągnęła go za krawat, wbijając się w jego usta. Rozejrzałam się po sali w panice, że ktoś może ich zobaczyć. Nikogo nie było, tak jak myślałam, pewnie stoję tu i gapię się na nich od kilku minut. Wzięłam kurtkę oraz torbę i szybko wyszłam z budynku. Robiło się coraz cieplej, w końcu to kwiecień, niemożliwe, że tak szybko upłynął mi ten semestr. Dawno nie widziałam ojca, szczerze mówiąc tęsknie za nim i za jego głosem. Dawno nikt mnie nie pouczał, nie dawał rad i ochrzanu. Jestem dorosła, ale wciąż mając naście lat, wcale się taka nie czuję. Przechodząc warszawskim rynkiem, spojrzałam na ogromny billboard, który reklamował sławny w całej Polsce sklep odzieżowy "Stawicky". O ironio, przedtem tu była reklama ogłoszeń matrymonialnych. Spojrzałam w kierunku strzałki, która wskazywała sklep. Ekskluzywny i elegancki. Na pewno cię na niego nie stać, Julio- pomyślała moja dusza...i portfel. Sklep mieści się w samym rynku i ma, jak dla mnie, najlepszy dostęp do klientów. Pamiętam jak w listopadzie był tu remont, tyle wiertarek i nachalnych robotników, pokazujących swoje umiejętności gwizdania.  
Tylko wejdę i zobaczę co i jak, w końcu co mi szkodzi. Podeszłam bliżej i pociągnęłam za klamkę oszklonego sklepu. Zero prywatności, naprawdę. W środku sklep był ogromny, sprzedawczynie galowo ubrane, powiedziałabym że wyrwane prosto z gazet i oświetlenie, które zwalało na kolana. Ruszyłam w kierunku futer, nie lubiłam ich, ale ich materiał był taki miękki i strasznie drogi- 3899,-. Nie, dzięki. Rozejrzałam się po sklepie, wszystko było drogie i z cieniutkiego materiału. Większość rzeczy bym z tąd wywaliła. Zrezygnowana (albo i nie, spodziewałam się tego) ruszyłam ku wyjścia, dopóki nie zobaczyłam bielizny z napisem "WYPRZEDAŻ", ruszyłam szybko ku niej. Materiał strasznie delikatny, stanik na szczęście nie miał metalowych drucików, był cały koronkowy, majtki przy silniejszym pociągnięciu możnaby rozerwać a stanik wydawał się okey, tym bardziej że to rozmiar D, dla niektórych dobrze, dla niektórych źle, ale mam duże piersi, a wcale nie ważę tak dużo, myślę, że genetyka odgrywa tu dużą rolę. Wzięłam bieliznę i poszłam do działu "kobiety z gazety", która uśmiechnęła się do mnie, kiedy podałam jej mój zakup.  
-Świetny wybór, to nasza ostatnia sztuka, myślę, że będzie pani zadowolona.- po czym skasowała i zapakowała bieliznę w eleganckie pudełeczko i schowała do szarej torebki z napisem logo sklepu.
-Mam nadzieję.- uśmiechnęłam się.
-Trafiła pani na bardzo dobrą okazję, z 499 na 199.- powiedziała nadal się uśmiechając, nie wiem czy robi to z grzeczności czy po prostu musi, ale lubię ją, przynajmniej jest miła, a nie tak jak w innych sieciówkach. Różnie to bywa ze sprzedawczyniami.
-Też tak myślę.- powiedziałam po czym podałam jej banknot.  
-Dowidzenia, miłego dnia.- powiedziała i oddała mi resztę.
-Dziękuję i wzajemnie.- odwróciłam się ku wyjścia i zobaczyłam go. Stał oparty o ścianę, opierając nogę o nią i mi się przyglądał. Facet przeczesał ręką swoje blond włosy, odepchnął się od ściany i podszedł do mnie.  
-Cześć, Mała.- uśmiechnął się, pokazując swóje śnieżnobiałe i równe zęby. Zapewne ten uśmiech sprawiłby, że kobietom majtki spadłyby na ten widok, ale nie mnie. Nie bawię się tak.
-Znamy się?- spytałam zdezorientowana.
-Nie, z pewnością bym cię zapamiętał.- dalej grał. Włożył ręce do kieszeni swoich ciemnych jeansów. Miał na sobie również czarny, cienki sweter, który idealnie dopasowywał się w jego talię i szerokie ramiona. Nie kontrolując się, przygryzłam wargę, mierżąc go wzrokiem. Był idealny.
-Czyżby?- powiedziałam z kpiną. Kolejny narcyz.  
-Na pewno będą pasować.- uśmiechnął się, wskazując na moją torebkę, w której mam zapakowaną bieliznę.  
-Wszystkim to mówisz?- odpowiedziałam sarkastycznie. Blondyn slysząc to wyprostował się i wydusił ciche i nieznoszące sprzeciwu "Nie".
-Jasne. Dupek.- powiedziałam i wyszłam ze sklepu.
Co to było? Zboczeniec. Nigdy więcej tam mnie nie zobaczy. Narcyz jeden. Ruszyłam w kierunku bloku, w którym mieszkam. Może to nie Villa, ale mieszka mi się tak całkiem dobrze, tym bardziej, że mam blisko do uczelni. Będąc na miejscu, wyjęłam z torby klucze do drzwi wejściowych a później weszłam po schodach na 3 piętro z nr 36. Otworzyłam drzwi, zostawiając w korytarzu torbę i zakup i poszłam do pokoju. Moje mieszkanie wymaga troche ogarnięcia co i jak, ale to jutro, dziś nie dam rady. Mam tu niewielką kuchnie i do tego duży salon, łazienkę, korytarz i mały pokój. Ideolo, ważne że mi w nim dobrze. Na szybko zrobiłam sobie moją ulubioną jajecznicę z bekonem, wzięłam prysznic i pościeliłam łóżko. W miedzyczasie się pouczę i pójdę spać. Plan genialny, chociaż ciężko z jego realizacją. Wypakowałam pudełeczko z czarną, koronkową bielizną. Mam cichą nadzieję, że nie będę tego żałować...








7.30 (Dwa dni później)
Dzwonek w telefonie zaczyna znów swoją, okropną melodię, którą nienawidze każdego ranka. Wstaję i rozciągam się, jak co rano. Znów zasnęłam nad książkami. Genialnie po prostu, od dwóch dni uczę się nocami, to niedobre dla mojego organizmu, niestety właśnie ten temat wkuwam po nocach. Ubrałam na siebie zwiewną, granatową sukienkę i okulary przeciwsłoneczne. Jak zwykle gorąco, ale chyba bardziej wolałam zimę. Na szybko zjadłam bagietkę i ruszyłam ku wyjścia z bloku, bo znowu się spóźnię. Pomaluję się na zajęciach a tak to dam radę, mam nadzieję, a niestety często ją mam.  




-Robiliśmy to na stole.- uśmiechnęła się Karolina, opowiadając mi wczorajszą noc. -Wierzysz, że zaprosił jakąś koleżankę, żeby urozmaicić nasz sex?
-Co?- zapytałam zdziwiona.
-Trójkącik.- puściła mi oczko. -Ale szczerze, bardziej zajełyśmy się sobą niż nim.- zagryzła wargę.  
-Uwierz, nie chcę znać szczegółów.- powiedziałam, przewracając oczami.
-Żałuj.- szturchnęła mnie. -Dzisiaj się z nią spotykam, a później z nim.- zaśmiała się. -Żyć, nie umierać.
-Sam sex.- wywróciłam oczami, uśmiechając się.  
-Też potrzebujesz takiej rozrywki, może ci kogoś znajdę.- spojrzała na mnie, myśląc, że wpadła na genialny plan.
-Ja robię to tylko z miłości.- powiedziałam krótko, wybijając jej ten plan z głowy.
-Zasady są po to, żeby je łamać.- uśmiechnęła się.
-Nie u mnie.- również się uśmiechnęłam.  





Zaczęło lać jak z cebra. Co za pech, właśnie wtedy, kiedy potrzebuję się dostać do księgarni, na drugim końcu Warszawy. Nie mając przy sobie kurtki ani parasola, ruszyłam na przystanek. Czuję, że będę chora. Ba, ja nawet to wiem. Czując, że z każdym krokiem staję się mokra coraz bardziej mam obawy, czy umierać, czy warto poświęcać się dla tej księgarni. Nie widząc kompletnie nic, prócz blond mokrych włosów, które leżą opadnięte na moim czole kroczę do tego cholernego przystanku, żałując, że nie wzięłam parasola. Albo że nie oglądałam pogody. Nagle z zakrętu zobaczyłam światło samochodu, które pędziło prosto na mnie. Dopiero po czasie skapnęłam się, że idę po drodze. Szybkim krokiem zeszłam z jezdni. Kierowca zahamował, widząc, że prawie spowodowałabym wypadek i ucierpiałabym najbardziej. Szybko wysiadł z samochodu i podszedł do mnie.
-Wszystko w porządku?- znajomy, męski głos doszedł do moich uszu. Nie mogłam sobie przypomnąć skąd znam ten głos a w tej ulewie niezbyt mogłam zobaczyć co to za osoba. Cała się trzęsłam i jedyne o czym marzyłam to znaleźć się w mieszkaniu pod kocem z kubkiem ciepłej herbaty.
-Tak.- szepnęłam, odsuwając się od niego, dając mu znak, że może wracać do auta.  
-Może cię podwieść? Zanim komuś innemu wpadniesz pod koła.
Zdenerwowałam się, słysząc to. Lało i nie wiedziałam gdzie idę i o co tyle zachodu.
-Nie, dzięki, mam autobus.- powiedziałam i odwróciłam się.  
-Wątpie, żeby jakikolwiek autobus teraz jechał.- facet podszedł bliżej i włożył mi kilka kosmyków, które zasłaniały mi cały widok, za ucho. Spojrzałam w twarz mężczyzny i wiedziałam, że znam go.  
-To ty?- zapytałam zdziwiona.  
-Ja cię od razu poznałem.- powiedział, ignorując moje pytanie.
-Śledzisz mnie?- założyłam ręce na ramiona.
-Raczej to ty mi się rzucasz pod koła.- stwierził.
-Ulewa jest, nie widziałam dokąd idę.- tłumaczyłam się.
-Nieważne.- powiedział, machając reką. -Chodź cię podwiozę, niezdaro.- uśmiechnął się.
Nie skomentowałam tego przezwiska, ale dałam mu się zaprowadzić do auta. Miał rację, żaden autobus nie przyjedzie w taką ulewę, a szybko muszę się dostać do księgani a później do domu. Otworzył mi drzwi, obok miejsca pasażera, po czym sam przeszedł na miejsce kierowcy. Jego auto pachniało męskimi wodami toaletowymi i nowością.
-Ładny, prawda?- spytał, pokazując na auto. -Wczoraj kupiony.
Faceci i ich zabawki. Przewróciłam oczami. Nadal czułam się zziębnięta, a do tego zaczęłam kaszleć.  
-Pięknie się doprawiłaś.- sięgnął z tyłu koc i przykrył mnie nim.
-Nie, nie, nie...
-Nie marudź.- powiedział tym samym głosem, który nie znosi sprzeciwu i dokładnie mnie nim opatulił. Szczerze mówiąc, nie pasowałam do tego samochodu, byłam cała mokra i jedyne o co bym się martwiła to o siedzenia, ale naszczęście są skórzane.
-Więc, gdzie mam cię zawieść?- zwrócił się do mnie, odpalając auto.
-Naprawdę nie musisz.- wierciłam się na skórzanym fotelu. Zmrużył oczy i spojrzał na mnie w stylu "A pójdziesz w taki deszcz?"
-No dobrze, dobrze. To księgarnia "Nowak".
-Wiem gdzie to.- powiedział, zawracając autem w drugą stronę. -A dalej?
-Przywieziesz mnie tu, blisko mam do domu.- powiedziałam, tuląc do siebie koc. Był naprawdę ciepły i miękki.
-Czyli gdzie mieszkasz?- nie rozumiał.
-Nie mogę ci powiedzieć.- dodałam z rezerwą.
-Dlaczego?- odwrócił wzrok od drogi.
-Bo cię nie znam.
Zaśmiał się.
-Nie wiem co cię tak bawi.- założyłam rece na ramiona i udałam naburmuszoną.
-Mówisz tak jakbyś miała 5 lat.- powiedział rozbawiony.
-Tak się składa że mam 19 i dbam o swoje bezpieczeństwo.- odparłam.
Odwrócił wzrok od drogi i spojrzał na mnie, przysuwając się.
-O bezpieczeństwo? Gdyby tak było to byś tu nie siedziała. Bóg wie co moge ci zrobić.- szepnął, odsuwając się ode mnie i przyśpieszając.
Nie pomyślałam o tym. Spojrzałam na niego kątem oka. Uśmiechał się, ma to co chciał, wzbudził we mnie wątpliwości.
-Nie wyglądasz na takiego.- stwierdziłam po kilku milczących sekundach.
-Pozory mogą mylić.
Ustaliśmy na światłach. Obrócił się do mnie i uśmiechnął się.
-Nie w tym przypadku.- jego brązowe oczy przelatywały mnie na wylot. Odwrócił się do trasy i ruszył.
-Jesteśmy prawie na miejscu.- stwierdził, dodając gazu.
Odwróciłam się do szyby i patrzyłam na widoki, które mijamy. Warszawa jest naprawdę piękna. Chyba musze w końcu kupić auto, będę miała więcej możliwości i zero takich przypadków jak ten.  
-Pasuje?- brązowooki wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Nie wiedziałam zbytnio o co mu chodzi. Chyba to zauważył.
-Czy bielizna pasuje?- wyjaśnił.
Wzruszyłam ramionami. Nie zamierzam na to opryskliwie odpowiadać.
-Nie przymierzałam jeszcze.- powiedziałam zgodnie z prawdą. -Dlaczego to cię interesuje?
-Bo to mój sklep.- odpowiedział.
No tak, mogłam się domyśleć.  
-Ty jesteś Stawicki?- musiałam się dopytać.
Uśmiechnął się.
-W rzeczy samej. Dawid Stawicki. A ty?
Przez chwilę wahałam się czy wyjawić mu swoje dane, ale nic mi nie zagraża, tym bardziej on sam.
-Julia Jankowska.
-Miło mi, Julio.
-Mi również, Dawidzie.
Dojechaliśmy. Księgarnia z zewnątrz nie różniła się niczym od zwykłych księgarni, które znam.
-Za 5 minut będę.- odparłam, wysiadając.
-Spróbuj być dłużej, to cię zostawię.- posłał mi swój szelmowski uśmiech. -Koca nie bierzesz?
Pokręciłam głową na "nie".
Dawid rzucił mi do rąk koc.
-Zimno jest. Lepiej załóż.
Pokazałam mu język i ubrałam na siebie koc, który sięgał mi prawie do stóp.  
-Widziałem to.  
Zaśmiałam się i ruszyłam do księgarni. Byłam tam jedyną osobą.  
-Dzień Dobry, w czym mogę pomóc?- zapytała wysoka kobieta z rudymi włosami.
-Potrzebuję książki pt. "Mięsoholicy"
Od profesora dowiedziałam się, ze w tej księgarni na pewno ją mają.
-Oczywiście. Juz podaję.- powiedziała po czym zniknęła za regałami książek.  
Spojrzałam za okno. Czarne auto Dawida wciąż stało, pewnie się nie cierpliwi.
-Proszę.- położyła książkę na stół. -34zł.
Dałam jej pieniądze i podziękowałam.  

-Co tak długo?- zapytał zniecierpliwiony.
-Krótko.- stwierdziłam.
Dawid odpalił auto i ruszył.
-Więc, gdzie mieszkasz?- spytał po dłuższej chwili.
-Na przystanku.- wkręcam go.
-A tak serio?- zapytał poważniej.
Spokojnie Dawid.
-Wysadź mnie przy uczelni.- powiedziałam.
-Nie.- stwierdził.
-To wysadź mnie teraz. Już nie pada.- zmrużyłam oczy.
-Julio, nie zrobię ci nic, jak do tej pory tego nie zrobiłem to znaczy że możesz mi ufać.
-Super to podsumowałeś, naprawdę.
Uśmiechnął się.
-Nie to miałem na myśli.
-Blok nr 7 przy rynku.- powiedziałam cicho. Dawid odwrócił sie do mnie, a potem znów skierował wzrok na drogę. Znowu zapadła między nami cisza, ale tu jej nie lubię. Nie wiem czy mam się odezwać czy nie.
-Masz kogoś?- przerwał milczenie.  
Zdziwiłam się, po co mu ta informacja?
-Dlaczego pytasz?
-Powiedzmy że mam w tym jakiś interes.- powiedział zalotnie.
-Co to za interes?- zapytałam z ciekawości.
-To zależy co odpowiesz.
Przez chwilę miałam mętlik w głowie, ten facet rozbraja mnie na milion kawałeczków.
-Szczerze?- zapytałam wnikliwie.
Zmrużył oczy.
-Tylko szczerze. Nie lubię kłamstwa.
Stanowczy.
-Jestem singielką.- powiedziałam.
Kiedyś bardzo kogoś kochałam, ale on mnie zranił, dlatego bycie singielką jest mi jak najbardziej wskazane i bezpieczne.
Spojrzałam na niego kątem oka, uśmiechał się.
-Więc jaki jest twój plan?- zapytałam. Chcę znać odpowiedź.
-Umów się ze mną.- powiedział poważnie.
-To jest ten interes?- zdziwiłam się.
-Tak.- wzruszył ramionami.
-Gdybym powiedziała że kogoś mam, nie zaproponowałbyś mi tego.
Przez chwilę myślał nad odpowiedzią.
-Racja, ale wiedziałem że nikogo nie masz.- powiedział pewny siebie.
O, czyżby?
-Skąd?- założyłam ręce na ramionach.
-Po sukience.- zmierzył mnie wzrokiem od dołu do góry, zatrzymując się na moich piersiach.
-Dlatego że noszę sukienkę, to znaczy że jestem singielką?- zapytałam.
-Nie chodzi o samą sukienkę.- skręcił w lewo. Jesteśmy coraz bliżej mojego mieszkania. -Tylko o tę, którą masz na sobie.  
-Co jest z nią nie tak?- spojrzałam na swoją sukienkę, która była lekko wilgotna i przyklejała mi się do ciała.  
-Nic. Jest ładna.- wzruszył ramionami.
-Nie rozumiem.- zaplątałam się w jego tłumaczeniach.
-Wiem.- uśmiechnął się. -Chodzi o to, że nie chciałbym, żeby moja dziewczyna nosiła takie sukienki przy kimś nieznajomym, wolałbym, żeby je nosiła tylko dla mnie.
-Przecież to nie miniówka!- oburzyłam się.
-No nie, ale widać ci cycki.- stwierdził.
Szybko przykryłam się kocem, jak on może mi mówić takie rzeczy? Może i ma duży dekolt, ale przez to że jest mokra, widać je bardziej.
-Dupek.- wysyczałam przez zęby.
Zaśmiał się.
-Znowu nim jestem?- powiedział rozbawiony.
Nie odpowiedziałam. Spojrzałam w kierunku szyby i obserwowałam krajobrazy, które mijamy. Dawid jest dupkiem i ma tego świadomość, ale jest tak cholernie seksowny. Nagle poczułam jego dłoń na moim kolanie. Ścisnął je lekko i przesunął w kierunku moich ud. Poczułam, że robi mi się gorąco, albo po prostu w jego samochodzie było duszno. Zaczęłam cicho oddychać, wijąc się pod jego dotykiem. Uśmiechnął się, widząc, że jego dotyk sprawił na mnie taką reakcję, jaką chciał, po czym zdjął rękę z moich ud i położył spowrotem na kierownicy. Dlaczego jego dotyk tak na mnie działa? Dawid skręcił na parking przed moim blokiem i zaparkował. Zdjęłam ze swoich ramion jego koc.
-Przyjadę po ciebie jutro o 17.- powiedział.
-Ale ja jeszcze...
-To tylko kolacja.- przerwał mi.
-Zawsze jesteś taki pewny siebie?- zapytałam, wysiadając z samochodu.
-Zawsze. Taką mam pracę.- uśmiechnął się.
Zaśmiałam się na te słowa.  
-Dzięki za podwózkę.
-Nie ma sprawy. Do jutra.- powiedział.
-Do jutra.- zamknęłam drzwi samochodu. Jego słowa brzmiały jak cicha obietnica, którą pożądałam coraz bardziej. Chwiejnym krokiem weszłam do budynku i oparłam się o zimne drzwi. Przez chwilę przekalkulowałam wszystko to co się stało. Wsiadłam do windy i spojrzałam na siebie w lustrze. Rzeczywiście sukienka je idealnie uwidacznia, przez co kilka kropelek, które spadły z moich wilgotnych włosów, delikatnie spoczywają na moich piersiach. Winda się otworzyła i ruszyłam ku moich drzwi do mieszkania. Planowałam się trochę pouczyć kilka tematów przed, ale nie mogłam się skupić. Cały czas miałam w głowie co będzie jutro.





Piątek (następny dzień)
9.00
Obudziły mnie wrzaski sąsiada z góry, który jak zwykle kłóci się z żoną. Spierają się dość często i dość głośno, i zawsze chodzi tylko o jedno- kasę. Dzisiaj mam dzień wolny, naszczęście. Mogę się zacząć rozglądać za pracą. Niedawno kupiłam gazetę z ogłoszeniami o pracę, mam nadzieję, że coś tam jeszcze zostało dla mnie. Szybko wzięłam prysznic i ogarnęłam moje blond loki. Dzisiaj spotykam się z Dawidem, muszę przestać o tym myśleć, bo popadnę w paranoję. Ubrałam na siebie białą, zwykłą bluzkę i jeansowe ogrodniczki. Chyba czas się zająć moim ogródkiem na działce, przez pewnien czas go bardzo zaniedbałam i niestety, miałam tego pełną świadomość. Wzięłam koszyk z przyborami ogrodniczymi i wyszłam z mieszkania. Oby mi to nie zajęło dużo czasu.





13.45
Jestem kompletnie wyczerpana. Przekopałam wszystkie grządki, zasadziłam nowe kwiaty i warzywa, i usunęłam chwasty. To na tyle, zostawiłam koszyk i ruszyłam w kierunku mojego mieszkania. Teraz zamierzam się położyć na chwilę, czuję, że cała moja energia została wyczerpana przez lekki wiatr, który z każdą minutą zwiększał swoją moc, pozbawiając mnie jej.
Weszłam do mieszkania i położyłam się. Tylko 5 minut...




15.10
Kurde, zaspałam. Kolacja! Szybko wstałam z łóżka i popędziłam pod prysznic, później balsamując i spryskując na ciało wodę perfumowaną. Naszczęście ostatnio kupiłam depilator, który całkowicie usuwa włoski i nie ma ich na moim ciele cały miesiąc, tylko tak cholernie boli. Także mam spokój, na pewnien czas. Naga i wysuszona wyszłam z prysznica, i pobiegłam do szafy. Spojrzałam na eleganckie pudełko Stawickiego i wzięłam je do rąk, biorąc przy tym moją najlepszą, zwiewną, czerwoną sukienkę, znów z dekoltem. Włożyłam na siebie bieliznę i spojrzałam na siebie w lustrze. Była idealna, pięknie podkreślająca to i owo, i delikatnie kobieca. Włożyłam na siebie sukienkę i zaczęłam się malować, podkreślając przy tym usta krwisto-czerwoną szminką. 16.50 byłam gotowa. Chodziłam z pokoju do pokoju, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Spojrzałam przez okno, kurczę, a jeśli on nie przyjedzie? Po co to wszystko było? Dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałam... Moje przemyślenia przerwał nadjeżdżające, czarno-połyskujące auto. To on. Wzięłam kremową torebkę i włożyłam na siebie czarne Vansy. Nie lubię szpilek.
Wyszłam z mieszkania. "To tylko kolacja, nic więcej, pamiętaj"  
Kiedy wychodziłam z budynku, Dawid czekał na mnie w granatowym garniturze. Wyglądał tak fenomenalnie, że żałuję, że nie ubrałam szpilek. Ciemny blondyn uśmiechnął się, widząc mnie. Zmierzył wzrokiem, zatrzymując się nie na piersiach, ale na moich nogach.
-Trampki?- powiedział rozbawiony.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się.
-Nie przepadam za szpilkami.
-Jesteś niezwykła!- otworzył mi drzwi do swojego samochodu. Weszłam do niego, pomagając sobie jego ramieniem, o które się oparłam, siadając. Dawid zamknął drzwi i obszedł auto, siadając na miejscu kierowcy.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam, kładząc nogę na nogę.
-Do restauracji.- powiedział, odpalając auto.  
-Do KFC też moglibyśmy w sumie.- zaśmiałam się. Lubię go wkręcać.
Również się zaśmiał.
-To by było zbyt oklepane.
-Racja.- uśmiechnęłam się. -Restauracja w tym wypadku wypada najlepiej.
Uśmiechnął się.
-Też tak sądzę.
Byłam ciekawa tej restauracji, szczerze mówiąc, jeszcze nie byłam w żadnej w Warszawie. Jego GPS wskazywał drogę i informował nas, że za 5 minut będziemy na miejscu. Cóż, to dość blisko.  
-Jadłaś kiedyś krewetki i małże?- zapytał, parkując auto.
-Nie miałam okazji. A czemu?
-Bo one są najlepsze w tej restauracji.- powiedział, po czym wysiadł, obszedł auto i pomógł mi wysiąść. Znów miałam okazję oprzeć się na jego ramieniu.
Weszliśmy do restauracji, szukając wolnego miejsca. Dawid trzymał mnie w talii, przez co czułam się lekko skołowana. Jego dotyk działa na mnie jak magnes. Zamówiliśmy wolny stolik, przy oknie. Kelner, wyglądający jak model z wybiegu podał nam menu i nalał mi lampke wina.
-Nie pijesz?- spytałam go.
-Nie, prowadzę.- stwierdził dobitnie.
-To taka podpucha, żeby mnie upić?- zaśmiałam się. Odwzajemnił to.
-Żarciki ci się trzymają.
-Tylko dzisiaj.- uśmiechnęłam się, upijając łyk białego wina. Smaczne.
Zaczęła grać romantyczna i smętna muzyka w tle. Niektóre pary wstały ze swoich stolików i ruszyli na parkiet, tuląc się w rytm muzyki. Czułam, że się peszę. Spojrzałam na Dawida, który bacznie mi się przyglądał.
-Zagramy w pytania?- zapytałam, wychylając się znad menu.
Blondyn zmrużył oczy.
-Jeżeli chcesz.
Kelner podszedł do nas, pytając o nasze dania. Byłam skołowana, ponieważ dania były tak rozpisane, że nie wiedziałam co jest, a ceny były kosmiczne. Dawid zamówił tatar, małże i krewetki, biorąc dla mnie to samo.
-Będzie ci smakować, zobaczysz.- puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się, czując, że to będzie katastrofa. Nawet nie wiem jak to sie je. Przedemną było tyle sztućców, że jedyny jaki znałam to nóż i duży widelec.
-Kto zaczyna?- zapytał.
Chyba chodzi mu o pytania.
-Ja. Dlaczego masz sklep z ubraniami? Nie chciałeś może być jakimś żołnierzem albo policjantem?- zapytałam, znowu biorąc łyk wina. Dobrze ze kelner zostawił butelkę, bo jest naprawdę dobre. Dawid słysząc pytanie, zaśmiał się.
-Nie tylko mam sklep. Prowadzę też administrację, czyli mam własne biuro, gdzie przeliczam wszystko i planuję nowe miejsca na nowe sklepy. Mam od tego wielu ludzi, którzy są naprawdę dobrzy jeśli chodzi o finanse.- powiedział, przeczesując ręką włosy.
-Ile masz sklepów w Polsce?- zapytałam z ciekawości.
-Cztery.
-Gdzie?
-To chyba nie jedno pytanie.- posłał mi swój uśmiech.
-To dokończenie pierwszego pytania.- grałam dalej.
-Kraków, Wrocław, Gdańsk i tu w Warszawie. Planuję jeszcze Poznań i zaczynam myśleć nad założeniem sklepu zagranicą.- wzruszył ramionami.
W wielu tych miastach nie byłam, nawet nie miałam okazji.
-Teraz ja. Skąd ten akcent?
Kurczę, myślałam, że przyswoiłam język polski do granic możliwości.
-Przez dłuższy czas mieszkałam z ojcem w Holandii.- wyjaśniłam.
Zaciekawiło go to.
-Dlaczego Holandia? Praca?- dociekał.
Temat, którego unikam jak mogę, ale czuję, że teraz przed nim nie ucieknę, a tym bardziej przed brązowymi oczami.
-Niezbyt. Kiedy miałam 7 lat, moja mama miała wypadek i zmarła na miejscu. Mój ojciec bardzo to przeżył i nie widział dla nas miejsca w Polsce, dlatego wyjechaliśmy do Holandii.- przęłknęłam ślinę, czując, że cały mój dobry humor runął jak mur, którego się trzymałam od kąd tu jestem.
-Przykro mi.- powiedział cicho. Spojrzałam na niego, był wpatrzony we mnie i próbował zgadnąć co teraz czuję.
-Żałuję, że nie miałam więcej czasu, żeby ją poznać bliżej.- westchnęłam.
-Na pewno była świetną kobietą.- przysunął się bliżej mnie i położył swoją ciepłą dłoń na moim kolanie, przez co znowu zrobiło mi się duszno, czując jego dotyk na swojej skórze. Patrzeliśmy sobie w oczy kilka sekund, a może i minut. Jego piękne, brązowe oczy przebijały mnie na wylot, docierając do mojej duszy. Jedyne o czym teraz marzyłam, to żeby mnie pocałował.
-Państwa dania.- powiedział kelner, kładząc nam na stoliku dania, przerywając ten nagły i czuły moment, kiedy wyobrażałam sobie, kiedy Dawid wbija się w moje usta, a ja siadam na niego okrakiem i zacałowuję go na śmierć.
-Dziękujemy.- Dawid odsunął się ode mnie i nalał mi do kieliszka wina, które zdąrzyłam już wypić. Podziękowałam mu cicho i upiłam duży łyk. W tle zaczęła znów grać smutno-romantyczna muzyka.
-Zatańczymy?- zapytał, unosząc się z fotela i podał w moim kierunku swoją dłoń. Chwyciłam ją, lekko się uśmiechając. To będzie zabawne, kompletnie nie znam się na tańcu i czuję, że on już żałuje swojej decyzji. Zaprowadził mnie na parkiet, między tulących się do siebie par. Złapał mnie w talii i przysunął do siebie, czując, że między nami nie ma milimetra przestrzeni. Położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęliśmy się lekko kołysać w rytm muzyki.
-Pięknie dziś wyglądasz.- szepnął mi do ucha. Poczułam, że cała miękknę przez jego czułe słowa.
-Masz na myśli te trampki?- próbowałam obrócić to w żart. Co ten facet ze mną robi?
Zaśmiał się w odpowiedzi i wtulił się w moją szyję. Czułam jego ciepły oddech na mojej skórze.
-Widzę to jak reagujesz na mój dotyk.- odwrócił się do mnie twarzą w twarz. Słysząc to, czułam że moje policzki robią się maksymalnie czerwone. Uśmiechnął się na ten widok i położył swoją dłoń od wewnętrznej strony mojego uda, delikanie masując kciukiem moją skórę. Milimetry dzieliły go aby dotknąć mojej kobiecości. W głębi duszy chciałam, żeby to zrobił. Nie wiem co się ze mną dzieje, nigdy taka nie byłam, co on ze mną robi? Zaczęłam szybko oddychać, czując, że robię się coraz bardziej mokra.
-Jeżeli chcesz usiądziemy przy stolku i normalnie zjemy kolacje, ale jeżeli pójdziesz ze mną do toalety, wiesz co może się stać. Wybór należy do ciebie.- szepnął mi do ucha i cofnął rękę z mojego uda, które pragnęło jego dotyku. Oczywiście, że nie pójdę z nim do toalety. Nie będę się z nim kochać na pierwszej randce...
-Chodźmy do toalety.- szepnęłam, nie słuchając w ogólę swojego rozumu, które było przeciwne. Dawid uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Nie wiem czy dobrze robie, ale nie mogę tego powstrzymać. Podnieca mnie. Weszliśmy do męskiej toalety i wybraliśmy środkową kabinę. Naszczęście toalety były dość podłużne, ale na nasze nieszczęście zbyt ciasne. Dawid popchnął mnie lekko na scianę i przywarł do mnie całym ciałem, całując szyję. Odchyliłam bardziej głowę, dając mu lepszy dostęp. Jego ręce wędrowały po moim odsłoniętym ciele, którego nie zakrywała sukienka. Okroczyłam go nogami w pasie, rozpinając guziki jego koszuli. To czyste szaleństwo, czując, że kiedykolwiek można podążać kogoś tak jak ja jego teraz. Dawid podciągnął dół mojej sukienki do góry i zdjął mi ją przez głowę. Teraz byłam w samej bieliźnie, którą kupiłam w jego sklepie.
-Pasuje idealnie.- zamruczał mi do ucha. Uśmiechnęłam się, ciężko dysząc, kiedy dotarł ustami do moich piersi. Rozpiął jedną ręką stanik, ale nie zamierzał go zdjąć. Obiema rękami chwycił je w swoje duże ręce, co dziwne pasowały idealnie do jego dłoni, mimo, że mam je bardzo duże. Uśmiechnął się, widząc jak to działa na mnie. Pochylił się, żeby być na równi z moimi piersiami i zaczął je gryźć, lekko ssąc skóre, przez co pewnie zostanie ślad. Wiłam się pod jego pieszczotami. Zsunełam nogi z niego i okroczyłam go tylko jedną, tak, że drugą nogą trzymałam równowagę. Chwycił moją nogę, którą opierałam na nim i przysunął się bliżej.  
-Pragnę cię, maleńka.- szepnął.
-Ja ciebie też, maleńki.
Dawid odsunął się lekko i zmierzył mnie wzrokiem.
-Jesteś tak cholernie seksowna.- powiedział, po czym ukucnął, całując moje wnętrze ud. Zaczęłam cicho pojękiwać i oddychać głośno, pragnąc, żeby we mnie wszedł.
Blondyn przygryzł moją dolną, koronkową  bieliznę i zsunął ją na dół. Stałam teraz przed nim tylko w rozpiętym staniku i trampkach. Dawid nadal nie przestawał składać mokrych pocałunków blisko mojej kobiecości. Przytrzymałam się ściany, czując, że zaraz zacznie mi brakować tchu.
-Jesteś dziewicą?- zapytał, unosząc wzrok na mnie. Pokręciłam przecząco głową. Robiłam to już, ale nie chcę tego pamiętać. Dawid wstał i sięgnął do kieszeni spodni. Wyglądał nieziemsko w połowie rozpiętej koszuli i w tych spodniach. Wyjął z nich portfel i wziął do ręki małą paczuszkę. A no tak, prezerwatywy. Dokładnie mnie obserwował, kiedy zaczął rozpinać spodnie, delektując się każdą czekającą mnie minutą. Wie, że bardzo go pragnę. Zsunął spodnie do kolan, razem z czarnymi bokserkami. Ukazał mi się jego penis, który był strasznie duży i stał już na baczność. To miłe, że działam tak na niego. Chwycił w zęby paczuszkę i rozerwał ją. Nałożył gumkę na swoją męskość i przyblizył się do mnie. Wziął dwa palce i rozdzielił moje płatki, ułatwiając sobie wejście we mnie. Znów oparłam jedną nogę o jego, a on wszedł we mnie. Najpierw powoli, ale z każdym ruchem robił to coraz szybciej i głębiej. Z rozkoszy jaką mi sprawiał, przygryzłam jego szyję, błądząc i drapiąc paznokciami po jego plecach. Zawył z rozkoszy, krzycząc moje imię. Z każdym jego pchnięciem czułam, że zaraz dojdę, byłam wręcz bliska tego.
-Kochanie, dojdź dla mnie.- szepnął mi we włosy. I wtedy rozpadłam  na milion kawałeczków, czując się tak błogo jak nigdy, krzycząc jego imię. A po chwili on też osiągnął spełnienie, wychodząc delikatnie ze mnie i wtulając się  moją ciepłą szyję. Przez chwilę oddychaliśmy ciężko i głośno, czując, że nasz sex unosi się w powietrzu. Dawid odsunął się od mojej szyi i oparł swoje czoło na moje. Jego blond włosy się potargały, a jego skóra była rozpalona jak słońce. Nie chcę nawet wiedzieć jak teraz ja wyglądam, widząc, że moja szminka spoczywa na jego szyi. Zastanawiam się dlaczego mnie jeszcze nie pocałował. Przybliżyłam usta do jego różowych warg i zamknęłam oczy.
-Julia, nie.- szepnął, odsuwając się ode mnie. Otworzyłam oczy.  
-Nie chcesz, żebyśmy się pocałowali?
Dawid naciągnął na siebie bokserki i spodnie i zaczął zapinać guzki koszuli. Zaczęłam również się ubierać, czekając na jego odpowiedź. Gdy już byliśmy gotowi, Dawid w końcu przerwał milczenie.
-Pocałunek to dla mnie bardzo ważna sprawa.- powiedział, mając nadzieję, że odpuszczę temat.  
-A sex nie?- wściekłam się.
-Przestań, nie chcę się kłócić.- złapał mnie za rękę i otworzył kabinę. Naszczęście nikogo nie było. Wyszliśmy z łazienki i kierowaliśmy się w kierunku stolika.
-Długo państwa nie było coś się stało?- zatrzymał nas kelner.
"Nie, nic. Uprawialiśmy tylko sex w waszych łazienkach"- kpiła moja podświadomość.
-Mojej dziewczynie się zrobiło słabo.- powiedzial Dawid, wskazując na mnie. -Ale już jest w porządku.
-No dobrze.- powiedział kelner, usuwając się nam z drogi. Pewnie i tak nie uwierzył.
Usiedliśmy na swoich miejscach. Dawid zabrał się za jedzenie, kompletnie ignorując temat.
-Więc bzykasz się ze wszystkimi, a nie całujesz się z żadną.- powiedziałam ironicznie.
-Od roku tego nie robiłem i nie jestem taki jak myślisz.- przewrócił oczami, mając nadzieję, że skończę temat.  
-Też nie jestem taka.- powiedziałam. Mimo, że zrobiłam to z nim, ledwo go znając, co nie leży w mojej naturze.
-Ja cię nie oskarżam.- spojrzał na mnie.
-Co to znaczy?- przez chwilę moje serce przestało bić.
-Nic, zacznij jeść.- wskazał na jedzenie.
-Odechciało mi się.- wstałam od stołu.  
-Co ty robisz?- również wstał.
-Wychodzę.- powiedziałam, czując, że zaraz się rozpłaczę.  
-Nie wygłupiaj się.- powiedział, ale ledwo go słyszałam. Wybiegłam z restauracji, widząc, że mój wzrok zamazuję się coraz bardziej pod wpływem dużej ilości łez. Biegłam co sił w nogach, nie wiedząc dokładnie gdzie jestem. Spojrzałam się za siebie, nikogo nie było. Nie wybiegł za mną, a na to liczyłam. Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Sama na to zasłużyłam, oczarował mnie i chwila wystarczyła, żebym się mu oddała. Chwiejąc się, wstałam w poszukiwaniu przystanku lub czegokolwiek. Zapomij o nim... Zapomnij o tym wszystkim.












Przepraszam  za błędy, ale na szybko dodaje i nawet tego nie czytałam jeszcze raz

julkaOpowiadania

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 6540 słów i 35304 znaków, zaktualizowała 3 lip 2019. Tag: #książka

6 komentarzy

 
  • Użytkownik dreamer1897

    Brakuje tylko kontynuacji losów tej pary, zbyt wiele pytań zostało bez odpowiedzi...Może autorka zaskoczy nas kolejną częścią :faja:

    11 cze 2018

  • Użytkownik Robert72

    Opawiadanie mi się podobało . Warto by powstał dalszy ciąg!

    13 kwi 2017

  • Użytkownik wolna

    początek niezły:)oczywiście jest trochę błędów, ale pisz, tak odkryjesz siebie i swoje błędy. Według mnie trochę za długie
    Pisz:)
    Pozdrawiam

    11 kwi 2017

  • Użytkownik Mik

    Dodam, że pewnie gdybyś przeczytała i doszlifowała,  było by całkiem fajne.

    10 kwi 2017

  • Użytkownik Mik

    Opowiadanie jest bylejakie, pełne błędów i niespójności. Bez czytania chamskiego wyjaśnienia na końcu łatwo się domyślić, że pisane na kolanie. Następnym razem po prostu nie dodawaj czegoś, czego nawet Tobie samej nie chce się drugi raz przeczytać.

    10 kwi 2017

  • Użytkownik MałaChinka

    bardzo ładne opowiadanie, ale szybko wpadłam i nie zdążyłam przeczytać - przepraszam

    9 kwi 2017

  • Użytkownik pieszczoch45

    @MałaChinka  w co wpadłaś?:)

    13 kwi 2017

  • Użytkownik agnes1709

    @MałaChinka To skąd wiesz, że ładne?:woot: Coraz dziwniej na lolitce:lol2:

    26 lip 2018