Nienasycenie

Dla dziewczyny będącej bodźcem do napisania poniższego tekstu, kochanki doskonałej, przechowującej dla mnie resztki mojej duszy.

Pierwszy raz od lat bawiłem nad polskim morzem. Jednak powód mojej wizyty był zgoła inny, niż chęć odmrożenia sobie tyłka w zimnych niczym Hrimthursheim morskich falach.
Kontakty z kobietami od zawsze sprawiały mi wiele radości. Dobrze się czułem w ich towarzystwie, myślę, że ze wzajemnością. Odkąd tylko pamiętam, nie przepuściłem żadnej okazji do flirtu, pieszczot czy też podziwiania kobiecego ciała. Kobiety lubiłem poznawać... dogłębnie. Pieścić je, rozpalać zmysły. Uwielbiałem patrzeć, jak płoną na ołtarzu mojej namiętności. Jak ich łona trawi żar, który tylko ja mogłem, stosownie od chwili, ugasić lub sprawić, że doszczętnie spłoną.  
Na te kilka chwil, mając nad nimi pełnię władzy, władałem całym światem.  
Nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia to, czy są wolne, czy związane z kimkolwiek. Panny czy mężatki, siostry znajomych czy ich matki. Nieważny był kolor ich włosów, budowa ciała, status i pozycja społeczna. Pragnąłem, pożądałem ich wszystkich, póki każdej nie posiadłem.
Nie interesowali mnie ich faceci, mężowie, czy też kochankowie, jakże nieudolnie próbujący mnie naśladować. Wprost proporcjonalnie do wielkości ich poroży rosło moje ego. Ego człowieka przekonanego o swej wielkości. Byłem wręcz pewien, że sukcesywnie zmierzam do raju kochanków, że moje zasługi w dawaniu rozkoszy otworzą mi do niego bramy, gdzie będę mógł zasiąść obok mych mistrzów don Juana i Casanovy.  
Lata mijały, a ja niemal codziennie budziłem się obok innej kobiety.
Pamiętam, jak kilka lat temu, jeden z tych samozwańczych ogierów, na kolejnej z firmowych imprez rzucił tekstem "zaciągnij mężatkę do swego łoża, wtedy nie będziesz cudzołożył". Tekst równie głupi, co reakcja zebranych, parskających salwami bezmyślnego śmiechu. Uśmiechnąłem się jedynie w duchu, myśląc o tym, jak bardzo byłoby im nie do śmiechu, gdyby tylko mieli świadomość tego, czego świadkami były ich łoża, podczas gdy oni wychylali kolejne setki. Gdyby tylko wiedzieli, czego dokonałem, jak wysoko zawiesiłem poprzeczkę w cipkach ich kobiet.  
Nie mogli tego wiedzieć. Nie mogli się ze mną równać. Ich sex ograniczał się jedynie do wejścia na swoje partnerki, tylko po to, by zasnąć spuszczając się już po kilku ruchach bioder.
Rogacze. Gardziłem nimi. Może dlatego, że kiedyś byłem jednym z nich.
Jednak ja spiłowałem dawno swoje rogi, stając się tym, kim jestem teraz.
Patrząc przez pryzmat mojego życia, tym bardziej dziwiła mnie chęć odwiedzenia Gdańska, a raczej spotkania z nią.
Poznałem ją przez internet. Od początku było przyciąganie. Kobieta wierna swym ideałom. Przynajmniej jakieś miała. Ja nie miałem już żadnych. Gdybym nie pracował, pewnie nie wychodziłbym z łóżka. A raczej łóżek. Praca dawała mi wiele satysfakcji. Mogłem się wykazać. Walczyć ze śmiercią i wygrywać kolejne starcia. Poza nią konałem znacznie częściej. Konałem białą śmiercią między udami pięknych kobiet. Konałem w ich ustach. Konałem na piersiach, brzuchach i pośladkach.  
Pamiętam jej pierwsze komentarze, dzieliła się spostrzeżeniami na temat wypocin, zamieszczanych przeze mnie. Wiedziała o mnie więcej, niż bym chciał.  
Zaintrygowała mnie. Zafascynowała.  
Pokochałem jej umysł. Garściami czerpałem z jej inteligencji. Grzałem się w blasku słów, które przelewała na wirtualny papier mych myśli.  
Pragnąłem jej. Chciałem ją poczuć, by ona poczuła mnie. Poczuła na wszelkie możliwe sposoby. Śniłem o niej. Patrzyłem jak płonie z rozkoszy.
Dni mijały, a moja fascynacja rosła. Z każdym dniem przybierała na sile.
W końcu zaprosiła mnie do Gdańska, zaznaczając jednak, żebym na nic nie liczył, gdyż nie pójdzie do łóżka z kimś, kogo nie kocha.
"Jeśli liczysz, że mnie zaliczysz to się przeliczysz" - słyszałem to już wiele razy. Niby dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Ot kolejna kobieta, doprowadzona do granic namiętności.  
Jednak bogowie seksu postanowili zadrwić ze mnie. Ze mnie, z kapłana swych ołtarzy.  
Do reszty już mnie chyba popierdoliło - pomyślałem. Jechać przez całą Polskę tylko po to, by się napić kawy. Kurwa przecież ja nawet nie piję tego czarnego świństwa.  
Jak się okazało ona również nie była amatorką czarnej trucizny.
Wiele nas łączyło. Naprawdę wiele.
Kiedy przyjechałem pod wskazany adres było już grubo po południu. Zimowe dni nie nastrajały optymizmem. Szaro, zimno, a do domu naprawdę daleko.  
Kiedy już myślałem, że coś pomyliłem, jej głos wyrwał mnie z zadumy.
- Jednak przyjechałeś. - szepnęła składając pocałunek na moim policzku.
- Wizja wypicia z Tobą kawy z mlekiem, czy też raczej mleka z kawą, była wystarczająco motywująca. - odpowiedziałem delektując się jej zapachem.  
Była piękna. Ciemne włosy, opadające na zaczerwienione od mrozu policzki. Ponętne, kształtne usta, których ciepło i dotyk mogłem chwilę wcześniej czuć. Jej zielone oczy patrzące na mnie spod opadającej grzywki przeszywały mnie swoją głębią.  
Nos dopełniający pięknej całości. Jakby skrojony na miarę. Jej twarz emanowała ciepłem.
- Jesteś dokładnie taki, jaki byłeś w moich wyobrażeniach. - uśmiechnęła się odsłaniając białe zęby.  
- Kiedy poznasz jaki jestem, już nigdy nic nie będzie takie samo. - rzuciłem w odpowiedzi.
- Poza egoistycznego dupka w zupełności do Ciebie nie pasuje. - powiedziała kładąc mi dłoń na ramieniu. - Zapominasz, że jesteśmy do siebie podobni.
Resztę popołudnia spędziliśmy na rozmowach o wszystkim i o niczym, jak to mieliśmy zawsze w zwyczaju, popijając napój mleczny. Tzn. ona piła latte, a ja?? Ja delektowałem się raczej napojem mlecznym z lekkim kawowym posmakiem.  
- Masz już gdzie spać? - spytała, zupełnie zmieniając temat rozmowy.
- Nie myślałem o tym jeszcze. - jedynie wzruszyłem ramionami. - Poradzę sobie.
- Jeśli chcesz kanapa jest do Twojej dyspozycji. - powiedziała nie patrząc mi w oczy. - Oczywiście to niczego nie zmienia. - dodała już bardziej stanowczo.
Wiedziałem, że rozstała się ze swoim facetem. Podobno tak musiało się stać. Jaki był powód? Nie wiem. Nigdy o nim nie mówiła. I dobrze, bo ja wcale nie chciałem o nim słuchać.  
Jej oczy płonęły, a we mnie płonęło pożądanie.  
Pociągało mnie jej ciało, jej głos, ale nade wszystko pociągała mnie jej inteligencja.  
Nie wiem co zrobiła, nie wiem nawet kiedy i jak, ale "trzymała" mnie prosto za jaja.
Myśli o tym, by i ją złożyć na ołtarzu rozmywały się z każdą kolejną chwilą.  
Co się dzieje!? - starałem się zebrać rozjebane myśli.  
Odwalałem wówczas niezłą herezję, a niebo kochanków oddalało się z każdą kolejną chwilą.
Mieszkanie ciche i przytulne. Nieco na uboczu. Nie można powiedzieć żeby pedantycznie wręcz dbała o porządek. Coś zupełnie w moim stylu. W moim mieszkaniu zawsze panował chaos. Nazywałem to artystycznym nieładem. W rzeczywistości był to burdel.
W jej mieszkaniu wszystko o dziwo miało swoje miejsce. Nic nie było dziełem przypadku. Podobnie jak słowa wypływające z jej ust. Każde było dobrze przemyślane, idealnie dopasowane do sytuacji. Wiedziała jak pobudzić mój mózg do intensywniejszego wysiłku. Po raz pierwszy nie byłem panem sytuacji.
Nie wiem czemu, ale zdawała się nie dostrzegać zajebistości, którą przecież ociekałem.
Podała mi butelkę wina, którą niezwłocznie otworzyłem, kiedy ona udała się po kieliszki. Lubiłem patrzeć jak chodzi. Krągłość jej bioder, jędrne pośladki, zgrabne nogi dopełniające idealnej całości.  
Dusza, którą niegdyś utraciłem była mi świadkiem, że chciałem doskoczyć do niej, zerwać ubranie przyciskając ją do ściany ciężarem swego ciała. Chciałem odsłonić jej dorodny biust. Drażnić sutki, pieścić je językiem. Chciałem sprawić by majtki opadły na podłogę. W tej chwili chciałem ją posiąść w całości. By jej gładko wygolona cipka przyjęła w całości mojego kutasa.  
Chciałem by sąsiedzi słyszeli jej krzyki. Chciałem ją pieprzyć przy zapalonym świetle, przy odsłoniętych oknach, tak, by każdy przechodzień mógł podziwiać nasze nagie splecione w namiętnym uścisku ciała. Oczyma wyobraźni widziałem jak zalewam ją salwami ciepłej spermy, jej uda obficie ociekające sokami. Palec zanurzony w mokrej cipce, wędrujący wprost do ust.
- Jesteś dziś nieobecny. - wyrwała mnie z letargu.
Spojrzałem na nią mętnym wzrokiem. Stała przede mną znów ubrana, jakby nic się nie wydarzyło.  
Nic dziwnego, przecież wszystko działo się jedynie w moim chorym umyśle.  
Skrzywiłem się lekko. Mój kutas naprężony do granic możliwości nie dawał o sobie zapomnieć. Wyrywał się do niej, zaznaczając swoją obecność pod materiałem spodni.
- Widzę, że cieszysz się na mój widok. - uśmiechnęła się zalotnie.
- Yyy tak, chyba tak, yyy tzn. muszę na chwilę do łazienki. - wybełkotałem odstawiając butelkę.  
Przemyłem chłodną wodą twarz, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Zawsze widziałem w nim pewnego siebie faceta. Śmiałego, zuchwałego, ale nade wszystko zuchwałego. Dziś, widziałem jedynie żałosnego chłopaczka.  
- Weź się kurwa w garść! - warknąłem, patrząc sobie prosto w oczy. - Nie wiem co odpierdalasz, ale lepiej przestań.  
Wychodząc z łazienki otarłem twarz ręcznikiem.  
- Wszystko w porządku? - upiła łyk wina.
- Tak, musiałem nieco yyy... ochłonąć. - nawet nie próbowałem ukryć zażenowania.  
- Nalałam Nam wina. - przywołała mnie ruchem dłoni.  
Usiadłem tuż obok delektując się jej zapachem. Chłonąłem każdą jego ilość. Pachniała morską bryzą, kroplami deszczu uderzającymi o pąki wiśni.  
Nie wiem czy to wypity alkohol, czy też feromony unoszące się w powietrzu powiodły moją dłoń na jej udo.
Chciała się odezwać. Nie zdążyła. Zamknąłem jej usta pocałunkiem, mocno przyciągając ją do siebie.  
Chciałem tego odkąd ją poznałem.  
Wreszcie obudził się we mnie dawny żar. Moja pewność siebie. Znów byłem kapłanem. Tak wówczas myślałem.  
Odwzajemniła mój pocałunek. Nasze języki ścierały się ze sobą, wiły się, niczym w agonii. Dłonie błądziły po naszych ciałach. Bez zbędnych subtelności zrywaliśmy z siebie ubrania, lądujące gdzie popadnie.
Całowałem jej szyje, gdy dłonie walczyły ze stanikiem.  
O tak, tego chciałem. Patrzyłem na jej piękne, duże piersi, sterczące sutki, których tak łapczywie pragnąłem. Ssałem je, lizałem. Czułem ich ciepło pod opuszkami palców. Delektowałem się jędrnością kształtnych piersi.
Agnieszka lekko przygryzła wargi, kiedy poczuła moje palce na swojej mokrej cipce. Drażniłem ją sunąc palcami po materiale aksamitnych majtek. Zataczałem kręgi, ugniatałem.
Lewa dłoń bawiła się biustem. Ależ on jest wielki - pomyślałem. Schodziłem coraz niżej znacząc ścieżkę językiem. Zmierzałem na południe. Czułem już jej zapach. Zatraciłem się. Zamknąłem oczy chłonąc go łapczywie. Znów poczułem, jak demon sexu budzi się we mnie. Przejmował nade mną kontrolę. Żar namiętności trawił mnie od środka. Otworzyłem oczu. Płonęły.  
Jednym szybkim ruchem zerwałem z niej majtki, przesiąknięte jej sokami, jej słodkim zapachem. Poczuła na cipce mój język. Długie posuwiste ruchy z dołu do góry, zbierały wypływającą wydzielinę. Jej smak pobudził mnie jeszcze bardziej.
Rozchyliłem jej wargi, wkładając język do środka. Były takie, jak lubiłem. Kształtne, nabrzmiałe. Domagające się rozkoszy. Delikatnie musnąłem łechtaczkę. Jej ciało wygięło się nieco. Słyszałem paznokcie wbijane w oparcie kanapy. Przygryzłem. Zawyła z bólu i rozkoszy. Czubek języka zataczał kręgi na guziczku.
Pierwszy palec zniknął w środku rozpryskując soki. Później kolejny i jeszcze jeden. Szybkie, agresywne ruchy w całości ją wypełniały.
Popatrzyła na mnie swoim chmurnym wzrokiem, kiedy chwyciłem ją za włosy, przyciągając do siebie.
- Ssij. - rozkazałem.
Zrobiła to. Czułem jej język na swoim kutasie. Oplatała go ustami. Pochłaniała w całości. Szybkie ruchy głową w górę i w dół. Patrzyłem jak mój kutas pojawia się, by po chwili zniknąć w jej pełnych pasji ustach.
Pchnąłem ją na kanapę, doskakując do niej, jak tygrys do rannego zwierzęcia. Podniosłem jej pośladki, przejeżdżając językiem po tyłku. Jej stopy spoczęły bo obu stronach głowy. Wreszcie mogłem się delektować widokiem jej mokrej cipki, wypiętego tyłka. Zwilżyłem go raz jeszcze, po czym zanurzyłem w nim swojego kutasa.
Wszedł cały. Grymas bólu przebiegł po jej twarzy, kiedy zacisnęła wargi.
Posuwałem ją z całych sił. Wiła się z rozkoszy. Czuła jak moje jaja uderzają w jej pośladki. Klaps... klaps... klaps. Jednostajnie, miarowo.
Z czasem spokój ustąpił furii. Dźgałem ją bez opamiętania. Krzyczała.
Jej słodkie usta wydawały z siebie muzykę dla moich uszu. Zupełnie straciłem panowanie nad sobą. Moim ciałem zawładnął demon sexu. Niezaspokojony, wciąż nienasycony. Znów byłem na wojnie. Zabijałem i konałem.  
Zadawałem ból i przyjemność. Cierpienie plątało się z rozkoszą.
Patrzyłem na nią.  
Jej biust falował w rytmie pchnięć. Oczy miała zamknięte. Kiedy nie krzyczała przygryzała wargę.
Spojrzeliśmy na siebie.  
Z jej chmurnego spojrzenia wydzierały się błyskawice. Mój wzrok płonął.
Ścieraliśmy się, walcząc o każdy skrawek naszej rozkoszy.
Ona chciała uratować to, co zostało z mojej duszy. Ja chciałem ją bez reszty utracić.
Kutas pulsował, rozszerzając odbyt mej oblubienicy.
Włożyłem go do cipki, jakże przyjemnie wilgotnej i ciepłej.
Kilka szybkich ruchów. O tak!! Kurwa tak!! - krzyczałem.
Kutas zmieniał swoje położenie. Sprawiedliwie obdzielał obie dziurki, znikając w każdej z taką samą siłą i pasją.
Kolejny raz moje palce zaplotły się w jej włosach. Wiedziała co ją czeka. Pieczołowicie oblizała jego główkę. Wiedziałem, że lubi ten smak. Mieszaninę naszych soków.
Odwróciła się do mnie plecami, zalotnie wypinając w moją stronę pośladki.
Rozchyliłem je bez chwili namysłu. Jęknęła, gdy poczuła mój język penetrujący jej oczko. Moje palce zanurzone w jej cipce.
Lizałem bez opamiętania.
Podniosłem się nieco wbijając kutasa w jej tyłek. Wszedł cały, bez żadnego oporu. Czułem, jak ścianki jej odbytu ściskają go ile sił. Pchałem coraz mocniej.  
Czułem jak w środku płonę.  
Agnieszka krzyczała z rozkoszy. Zbliżało się co nieuniknione. Kolejne dreszcze wstrząsały jej ciałem, kiedy mój kutas rozpychał jej tyłek, a palce drażniły wargi i łechtaczkę.
Spazmy nadciągały falami. Pierwszy, później kolejne. Krzyknęła, by dać ujście swej rozkoszy.
Silny orgazm wstrząsnął jej ciałem.
Opadła wycieńczona. Czułem bicie jej serca. Czułem zapach unoszący się po mieszkaniu.
- Chcę Cię posmakować. - powiedziała.
Podałem jej go. Jej zwinny język dawał mi wiele rozkoszy.  
Czułem jak zbliża się koniec. Wepchnąłem go jeszcze głębiej, kiedy nastąpiła erupcja wulkanu. Wyrzucałem z siebie kolejne porcje spermy.
Nie pozwoliła zmarnować się ani kropelce.
Spojrzałem na nią po raz kolejny, po czym zmęczony osunąłem się na kanapę.
Patrzyliśmy na siebie. W jej oczach nie było już burzy, moje właśnie przestawały płonąć.
Z trudem łapaliśmy oddech.
Nachyliłem się nad nią kładąc pocałunek na jej ustach.
Po jej policzkach płynęły łzy.
Wiele razy sprawiłem, że płakała.
- Pamiętasz, co Ci obiecałem? - zadałem jej pytanie.
Tylko skinęła głową, zasypiając wtulona we mnie.

GokuBadBoy

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2962 słów i 16032 znaków.

20 komentarze

 
  • Użytkownik mariuszello

    Chciałbym poznać taką Agnieszkę.... pełną namiętności....

    17 sie 2021

  • Użytkownik EvilWoman69

    Nie wiem co napisać... brak mi słów.  Opowiadanie po prostu odbiera zdolność wyrażania opinii na swój temat w tradycyjny sposób a budzi umiejętność oceny pobudzeniem pewnej części ciała. G E N I A L N E ! Pozostaje zazdrościć Agnieszce ????????

    1 mar 2017

  • Użytkownik GokuBadBoy

    Likeadream miło, że mnie rozumiesz ;)

    12 sty 2015

  • Użytkownik likeadream

    Wiem jak to jest utracić duszę... I nie chcieć nawet próbować odnaleźć ją ponownie.

    12 sty 2015

  • Użytkownik GokuBadBoy

    Najlepsze, bo napisane dla kogoś, z myślą o kimś, w nadziei, że ten ktoś odnajdzie w nim cząstkę siebie. Najlepsze bo wreszcie ktoś pokazał mi cel.

    11 sty 2015

  • Użytkownik adec76

    Rozwój zauważalny.Tak się złożyło, że zacząłem czytać twoje opowiadania od tego ostatniego.Dla mnie zdecydowanie najlepsze.Przewodnik się sprawdził.

    11 sty 2015

  • Użytkownik GokuBadBoy

    Dziękuję.  Jednak wydaje mi się, że przesadzasz. Miałem szczęście bo ktoś mnie poprowadził.

    11 sty 2015

  • Użytkownik adec76

    I znowu pech.Czego nie przeczytam okazuje się o niebo lepsze od mojej "twórczości".Świetne.

    11 sty 2015

  • Użytkownik GokuBadBoy

    W tym szaleństwie jest metoda ;) geniusz bierze odpowiedzialność za swoje teksty. Szaleńcowi wszystko uchodzi płazem :)

    8 sty 2015

  • Użytkownik klamra

    Gokubadboy: a miedzy geniuszem a szalenstwem istnieje jakakolwiek roznica ? ;)

    8 sty 2015

  • Użytkownik klamra

    Nienasycona:dzieki :)  
    na oko mamy ten sam gust bo czytamy podobne rzeczy :P :rotfl:

    8 sty 2015

  • Użytkownik GokuBadBoy

    Anulka dzięki ;)

    7 sty 2015

  • Użytkownik anulka

    Boskie

    7 sty 2015

  • Użytkownik nienasycona

    Klamra, uwielbiam Twój komentarz:-) Fajna babka z Ciebie:-)

    7 sty 2015

  • Użytkownik GokuBadBoy

    Dziękuję za komentarze. Klamra bliżej mi do szaleństwa niż geniuszu. Jednak dziękuję ;)

    7 sty 2015

  • Użytkownik elizabeth

    Cudowne ! :ass:

    6 sty 2015

  • Użytkownik klamra

    Nie wiem  co komentujacy tu odpierdalaja ale mam wazna wiadomosc do autora : jestes GENIUSZEM :yahoo:

    6 sty 2015

  • Użytkownik GokuBadBoy

    Może zbliżę się do poziomu boga

    5 sty 2015

  • Użytkownik GokuBadBoy

    Jeśli to są wyżyny to jestem w trzeciej lidze. Mam nadzieję,  że dopiero się rozkręcam. Ale nie byłoby tego bez motywacji.

    5 sty 2015

  • Użytkownik nienasycona

    Wietrze Mój,  nie wiem,  czym zasłużyłam na ten zaszczyt, ale jestem niewyrażalnie wdzięczna. ...piękne. ...przepiękne. ...dziękuję. ..

    5 sty 2015