Bycie rodzicem niesie za sobą sporo obowiązków. Te należą zarówno do przyjemnych jak i całkiem męczących. Czymś po środku jest uczestnictwo w dziecięcych urodzinach na które, po uprzednim zaproszeniu, udajemy się z dziećmi. Takie imprezy są organizowane z reguły w rozmaitych salach zabaw, gdzie z jednej strony czekają nas dwie godziny potencjalnego spokoju, gdy dziecko jest zajęte zabawą w gronie rówieśników, z drugiej dwie godziny do spędzenia z innymi rodzicami na dziwnych i z reguły średnio klejących się rozmowach.
Nie inaczej było tym razem. Spoźniłem się z synem na imprezę dobre piętnaście minut, tak więc czekał mnie wariant potencjalnie najgorszy - rodzice siedzieli już przy jednym ze stołów rozstawionych w sali zabaw i tematy zostały już zarzucone. Młody znikł szybko w odmętach rozrywkowych konstrukcji, a ja przysiadłem spokojnie z boku, czekając tylko na chwilę gdy wszyscy przejdą nad moją obecnością do porządku dziennego i będę mógł rzucić się w ponętny wir smartfonowej bezczynności. Nie było mi jednak dane....
- Cześć, jestem Edyta - usłyszałem z boku , musiałem zrobić dziwną minę, bo po chwili owa Edyta dodała - mama Julki.
Mama Julki, tylko jak wygląda Julka? Czy chodzi z młodym do klasy? Powinienem znać panią Edytę czy mogę udać głupa? Najbezpieczniej coś po środku... moje przemyślenia jednak przerwały dalsze słowa.
- Jesteś zapewne tatą Antosia... - nie da się ukryć, pomyślałem, uśmiechając się niewinnie w stronę nowej znajomej.
- Aaaa... tak, cześć. - wzięty przez zaskoczenie w końcu miałem chwilę aby połapać się z kim rozmawiam, Edyta była, na oko, pod czterdziestkę, miała blond włosy upięte w kok, delikatne okulary i po prawdzie wyglądała jakby wyrwała się przed chwilą z korporacyjnego meetingu. Wyglądała na kobietę z klasą.
- Taaak... też tak mam, nigdy nie wiem o czym można porozmawiać. Zobacz, lewa strona stołu jest na temacie kredytów - uśmiechnęła się do mnie - prawa ogarnia czerwcową wycieczkę dzieciaków. Zostaliśmy tak sami bez tematu...
- Unikam kredytów, na wycieczkę młody pojedzie - już odwracałem głowę ale gdy kończyłem, dotarło do mnie, że to mogło być nieco szorstkie. Nie zraziła się, spojrzała do góry, zrobiła pauzę i dodała:
- Idę na chwilę na zewnątrz, zapalić, nie masz ochoty?
- Nie palę...
- Nie szkodzi. - żarty się skończyły, powiedziała to w zasadzie już wstając, a ja sam nie wiedząć co robię, zupełnie odruchowo podążyłem za nią. Wymknęliśmy się nieco po angielsku do bocznego wyjścia, po drodze zabierając ze sobą płaszcze - był marzec i na pogoda była jeszcze nieco kapryśna.
Szła przodem, miała dobrze skrojony, taliowany, ciemnozielony płaszczyk do kolana - dosyć elegancki. Dodajmy do tego szpilki, spódnicę. Z jakiegokolwiek spotkania biznesowego dzisiaj wyszła, miałem wrażenie, że chciałbym tam być. Szliśmy kawałek w milczeniu, trzymałem bezpieczny dystans, w końcu spojrzała na mnie:
- Gdzie zaparkowałeś? - trudno powiedzieć czy się usmiechnęła w tym momencie, wyglądała raczej jakby pytała kontrahenta o warunki kontraktu
- Ttaa.... tam za rogiem - ogarnąłem się szybko - srebrna Octavia. Ale...
- Ja też nie palę - ruszyła w kierunku mojego samochodu - ale wiele innych rzeczy robię dobrze. Wiele.
W głowie miałem istną gonitwę myśli. Wiadomo już było, że nie szliśmy porozmawiać. Musiała się nudzić wśród zebranych, wpadłem w dobrym momencie i zostałem potencjalnym kandydatem na szybki numerek. Jednak... zaczęły mnie brać wątpliwości... raczej byłem już zdecydowany aby z nią pójść, miałem jednak nadzieję, że może skończymy na lodziku w aucie, jak dzieciaki jakieś dosłownie...
Samochód nagle wydał mi się zaparkowany bardzo blisko, chociaż wcześniej byłem zły, że wybrałem miejsce w prawie najdalszym rogu parkingu. Zdążyłem wcisnąć przycisk na kluczyku, wsiadła szybko na fotel pasażera, ja za nią, naturalnie obok. Była konkretna. Nie zdążyłem na dobre odsunąć fotela nieco do tyłu, a już miałem jej rękę na penisie. Ten zresztą stał już na baczność. Bez zwłoki zabrała się za mój scenariusz numer jeden. Razem z uczuciem błogiego ciepła pojawił się widok blond włosów miarowo poruszających się w okolicach mojego krocza. Była uważna, delikatna, ale stanowcza. Lodzik zaliczyłbym do nadzwyczaj udanych. Gdy dochodziłem, nie wycofała się, chociaż nie przytrymałem jej w żaden sposób - przyjęła moją spermę do ust, wręcz miałem wrażenie, że chciałaby abym nie kończył.
- To wszystko, już, tak? - podniosła głowę i spojrzała na mnie a ja zwróciłem tylko uwagę na to, że parę kropli mojego nasienia trafiło na jej okulary. Ależ to było seksowne. Miałem w aucie, w czasie kinderbalu, napaloną czterdziestkę, ubraną i zachowującą się jak prawdziwa suka z korporacji. Co więcej, bez żadnej żenady właśnie skończyła robić mi loda z połykiem. Jak w dobrej fantazji...
- Tutaj - wstchnąłem - już tak, wracajmy do środka.
Nic nie powiedziała, ręką zaczeła szukać klamki. Tym razem jednak już wiedziałem czego chcę. Zapięcie rozporka zajęło mi krótką chwilę, gdy wychodziła z auta byłem już obok. Szliśmy w milczeniu. W środku, we mnie buzowało. Gdy znaleźliśmy się w najbliższym zacienionym miejscu parkingu, stanowczo dotknąłem jej bioder. Zatrzymałem ją bez słowa i przysunąłem się do niej tak żeby pośladkami poczuła mój wzwód. Jedną ręką rozpiąłem rozporek, drugą delikatnie dotknąłem jej pleców. Zrozumieliśmy się bez słów. Schyliła się, nieznacznie wypinając kształtną pupę w moim kierunku. Oparła się o najbliższy samochód, ja w tym czasie podciągnąłem jej spódnicę, płaszcz delikatnie opadał na nagie pośladki.
- Gumka, koniecznie - sięgnęła ręką do kieszeni płaszcza - dwójka dzieci wystarczy - uśmiechnęła się delikatnie.
Pieściłem przez chwilę cipkę Edyty, była już rozkosznie wilgotna. Wszedłem w nią. Zaczęliśmy się regularnie, no cóż, pieprzyć. Posuwałem ją raz za razem, coraz szybciej. Zacząłem przesuwać dłonie z bioder na piersi. Delikatna bluzka ukryta pod płaszczem skrywała jej nabrzmiałe sutki otoczone dodatkową warstwą kremowego, koronkowego biustonosza. Odsunąłem powoli bluzkę. Jedna z piersi, nadal w biustonoszu, wystawała już z płaszcza. Zacząłęm ją pieścić, nie przerywając posuwania ani na chwilę. Jęknęła cicho, ale chciałem dać jej więcej. Wyszedłem po dłuższej chwili, obróciłem Edytę przodem do siebie i usadziłem delikatnie na masce samochodu. Przyklęknąłem i zanurzyłem usta w wilgotnej cipce. Lizałem łapczywie, starając się być delikatnym. Chwyciła mnie za włosy i mocno przycisnęła do siebie. Mój język przycisnął jej łechtaczkę, niedługo potem poczułem jak Edyta delikatnie sztywnieje wydając z siebie ukrywany pomruk... po chwili wstałem i ponownie wszedłem w nią tym razem od przodu. Położyła się plecami na masce (po fakcie zdałem sobie sprawę jak wielkie szczęście mieliśmy, że to auto nie miało alarmu...) a ja wchodziłem w nią bez opamiętania. Była już nieco bezwładna, gdy spuściłem się w środku, szczęśliwie w nieuszkodzonej gumce. Po paru kolejnych ruchach, wyszedłem, a ona zdecydowanym ruchem zdjęła prezerwatywę z mojego penisa, rzuciła ją na ziemię i jeszcze ten jeden, ostatni raz, wzięła mojego penisa do ust zbierając w ten sposób resztki spermy...
Zajęci sobą, utraciliśmy poczucie czasu. Nie było nas w środku blisko pół godziny. Postanowiliśmy wrócić osobno, ja powłóczyłem się nieco po okolicy parę minut, podczas gdy Edyta wróciła pierwsza na salę. Po moim powrocie, nie patrzeliśmy w swoim kierunku, starając się nie wzbudzać podejrzeń... posłała mi za to jedno, bogate w kontekst spojrzenie gdy nasze dzieci żegnały się ze sobą godzinę później. Do przyszłego roku...
1 komentarz
Gosia100
Mmmm