Małżeńskie perypetie z trójkątem

Złość rośnie i emanuje.  
Snuje się jak przenikliwy ból głowy, by w końcu rozsadzić czaszkę. To ostatnie nigdy jednak nie następuje, jak również nie przychodzi ulga. Jak znam ludzi dookoła, każdy powiedziałby, że chce seksu. Dla mnie stało się to jakąś formą cholernego przekleństwa. Niezaspokojona potrzeba jątrzyła myśli i szurała rozumem. Miała go za nic. Ja z kolei miałem ochotę na długie, ostre pieszczoty, zakończone upadkiem na rozgrzane ciało partnerki, wraz z końcem ostatniego orgazmu. Byłem cholernie głodny.

Każda mijana kobieta, którą napotkałem na drodze, stawała się błyskawicznie obiektem skanowania i oceny. W sekundzie odnajdowałem, po czym stawiałem punkty za poszczególne cechy. Piękne, wystające i napinające się z każdym ruchem pośladki – 10 punktów, piękna buzia – kolejne 10, okrągłe piersi – ósemka. I tak do stu.

Kilkakrotnie w trakcie swoich obserwacji uniosłem dłoń i niemalże dotknąłem poszczególnej części ciała. Czułem się jak w sklepie z owocami, gdzie osobno ważę wszystko w dłoni, sprawdzam twardość i zapach, by w końcu dokonać właściwego zakupu.

Moja żona została o tym poinformowana dość dawno. Od soboty tłumaczyłem jej, że mój głód rośnie i nie mając zamiaru popaść w obłęd, muszę się nasycić. Przytaknęła, lecz w dalszym ciągu unikała mnie w sytuacjach, w których mógłbym nakłonić ją do seksu.

Aż zastał nas piątek.

- Cześć. O której będziesz? – zadzwoniła tuż po tym, jak skończyłem spotkanie z klientem. Właśnie zamykałem za nim drzwi wejściowe, gdy dzwonek oznajmił nadejście połączenia.  
- Nie wiem jeszcze. Ale jadę bezpośrednio do domu, więc… Słuchaj, a nie trzeba zrobić zakupów na jutro? – zmieniłem wątek, uświadamiając sobie braki w lodówce.  
- Trzeba – odparła sucho.
- Więc będę około osiemnastej. Wstąpię do tego małego sklepu na osiedlu.
- Dobra. Ale tam będą kolejki. Pamiętasz? Mówiłeś, że zawsze są.
- Nieważne. Wezmę trochę wędliny na najbliższe dni.  
Po zakończeniu rozmowy pokiwałem głową. Ani ze zdumienia, ani też przecząco. Pokiwałem z niedowierzania. Jak to się stało, że wyżyną uczuć, które byliśmy w stanie ze sobą wymienić, było ciche "pa”, kończące każdą konwersację? Od kiedy za sukces uznawałem kontakt, który nie kończył się kłótnią? I w końcu, do jasnej cholery, dlaczego wciąż ze sobą jesteśmy, skoro jej pożądanie wygasło, jak świeca zapłonowa starego samochodu?  

W podłym nastroju udałem się na zakupy. Poprawiały mi humor, gdy uzupełniałem koszyk kolejnymi dobrami, wyprodukowanymi przez mniej, lub bardziej ekologiczne gospodarstwo. W końcu zapłaciłem po odstaniu właściwego czasu w kolejce i ruszyłem do mieszkania. Pomyślałem w międzyczasie, że chciałbym pokazać Marcie coś nowego. Na co dzień nic z tego, co potrafiłem zrobić, nie sprawiało na niej żadnego wrażenie. Gdybym jednak pokazał jej swoje drugie oblicze… Kiedyś już próbowałem, lecz uciekła wystraszona. Nie wracałem więc do tematu dominacji i prawdziwego w moim mniemaniu seksu.  

- A właściwie to co mi szkodzi? W najgorszym wypadku wyniesie się z mieszkania z wielkim krzykiem. W końcu ma dokąd iść, bo mamusia przyjmie ją z przyjemnością – myślałem coraz bardziej nastawiając się na realizację perwersyjnego planu. Tak, czy inaczej, wieczór zamierzałem zakończyć seksem. Wybrałem numer i poddałem się przyjemnym dreszczom, czekając na połączenie.  

- Halo? – przeciągnęła zalotnie.  
- Cześć, mała – powiedziałem szorstkim głosem. – Potrzebuję cię. Bądź u mnie za godzinę.
W słuchawce zapanowała cisza. Czułem jej obecność, a właściwie znałem jej myśli, kotłujące się ze szczęścia. Nie potrzebowała niczego więcej, niż przyzwolenia. Właśnie zastanawiała się nad tym, którą parę pończoch mam z niej dzisiaj zerwać. Których perfum ma użyć, bym był zadowolony. Jakich majtek nie założyć, by sprawić mi dodatkową przyjemność. Zazwyczaj chowała je w kieszeni, lub torebce. Były mokre, zanim zbliżyła się do bloku, w którym mieszkałem. Nie wiedziała, że to zauważyłem. Paradoksalnie, gdy jej zmysły odbiegały w szaleństwo, moje wyostrzały się jak wzrok polującego sokoła. Czułem, widziałem i słyszałem wszystko znacznie wyraźniej.
- Ok. – szepnęła cicho, nim zakończyłem rozmowę.  
Czułem podniecenie inaczej, niż zazwyczaj. Dzisiaj było dzikie. Najeżone agresywnie tłukło się w piersi cholernie szybko. Zastanawiałem się, jak to będzie, choć pierwszą zasadą wśród braku zasad było to, by niczego nie planować. Dotarłem do mieszkania i położyłem zakupy na ciemnym blacie kuchni.  
- Co kupiłeś? – zapytała nieświadoma niczego Marta, grzebiąc w siatkach. W końcu wywróciła je do góry nogami i wrzuciła część zakupów do lodówki. Zrzuciłem z siebie garnitur i wskoczyłem pod prysznic. Poczułem, jak woda zmywa ze mnie część goryczy i ładuje energią. Wiedziałem, że mała właśnie robi to samo. Po wszystkim zmieniłem bieliznę i założyłem czyste spodnie. Wyszedłem z sypialni ubrany luźniej, bo w czarnej koszuli bez krawata. Marta spojrzała się na mnie pytająco.
- Co się tak wystroiłeś? – zapytała zaskoczona. – Wychodzisz gdzieś?
- Tak. Wychodzimy. Zabieram cię dzisiaj w nowe miejsce – odparłem chłodno.
- W nowe miejsce? Dopiero teraz mi o tym mówisz? Przecież muszę się ubrać! – mówiła z poirytowaniem.  
- Przebierz się w coś wygodnego – powiedziałem spokojnie, otwierając butelkę chianti. – Może być ten komplet bielizny, który dostałaś na urodziny.
- Bardzo śmieszne. Chcesz mnie zabrać na bal gołych przebierańców?
- Ubierz go, proszę i wróć tutaj.
Stanęła zaskoczona, by po chwili zniknąć w sypialni. Ku mojemu zdziwieniu, spełniła prośbę. Na koronkowy komplet narzuciła jednak luźną sukienkę.  
- Usiądź – poprosiłem, podstawiając jej krzesło. Nalałem jej wina i wręczyłem kieliszek. Zaraz potem jej śladem udałem się do sypialni. Nie szukałem tam ubrań, lecz plastikowych pasków, które znalazłem w skrzynce z narzędziami. Wsunąłem je do tylnej kieszeni spodni i wróciłem do Marty. Spojrzałem na zegarek. Mała powinna dotrzeć za dziesięć minut, więc musiałem zacząć działać.  
- Daj mi dłonie do tyłu – wyszeptałem, masując jej gładkie ramiona. Bezzwłocznie to uczyniła. Wiedziałem, że zgodzi się na wszystko pod pretekstem masażu. Jak to działało, nie mam pojęcia. Uwielbiała mój dotyk, o ile kończył się w przyjacielskiej formie. Gdy prosiłem ją o to samo, zbywała mnie uśmiechem. Twierdziła, że jest taka słaba i chyba nie chcę jej wykorzystywać. Teraz nie chciałem jej wykorzystywać. Szybkim ruchem przypiąłem dłoń do krzesła, po czym to samo zrobiłem z drugą.  
- Co ty robisz? – krzyknęła zaskoczona, gdy podobnie spętałem jej stopy.  
- To dla twojego dobra. Zabieram cię w podróż, której sama nie zgodziłabyś się odbyć. W ten sposób nie uciekniesz – dodałem, patrząc jej w oczy i ściągnąłem mocniej opaskę.  
Była zła i przestraszona, co bez trudu wyczytałem w jej twarzy. Z satysfakcją przyglądałem się zaciśniętym wargom, przez które próbowała powiedzieć coś odpowiedniego. Nie mogąc znaleźć słów, wprawiała je w nerwowe drganie. Przechyliłem kieliszek i rozkoszowałem się delikatnym smakiem, gdy dzwonek obwieścił nadejście gościa.
- Wypuść mnie – powiedziała przerażona Marta, nie wiedząc kto stoi z drugiej strony drzwi. – Wypuść, bo będę krzyczeć!
- Możesz krzyczeć, ale ona potrafi głośniej – odparłem z uśmiechem, podążając w stronę przedpokoju. Gdy wprowadziłem małą, ubraną w czarną, obcisłą sukienkę z białymi dodatkami i wysokie, wąskie szpilki, opuściła szczękę ze zdumienia.
- Kim ona jest? – zapytała w końcu Marta, bacznie przyglądając się kobiecie. Ta wpatrywała się w jej mężczyznę wzrokiem patrzącego na lizak dziecka.  
- Liż – powiedziałem cicho. Tak cicho, że tylko mała była w stanie to usłyszeć.
Spoglądając wprost w oczy Marty oddałem się pieszczocie głodnego języka, który wodził od mojego ucha, po kołnierzyk koszuli. Następnie, w akompaniamencie wulgaryzmów, rzucanych przez moją lubą, przechyliłem głowę. Mała lizała mnie mocno z drugiej strony. Przymknąłem oczy z rozkoszy i chciałem, by ta chwila trwała długo. Mała miała inny plan, wybijając mnie z klimatu ugryzieniem. Syknąłem z bólu, czekając aż rozluźni uścisk. Gdy tylko to zrobiła, odwróciłem się gwałtownie i wymierzyłem siarczysty policzek. Gdy trzask rozlał się echem po salonie, Marta zamilkła. Głowa małej wisiała, a twarz pokrywały włosy. Widać było jedynie mokre, rozchylone usta, z których ściekała strużka śliny. Dyszała szybko, głośno zaciągając powietrze i drżała z podniecenia.  
- O co chodzi? – Marta ponownie rozpoczęła batalię, używając słów jak pocisków artylerii.
Rozejrzałem się za kieliszkiem. Przełknąłem sporą porcję wina i podniosłem przerzucony przez oparcie krzesła sweterek, w którym przyszła mała. Owinąłem go Marcie wokół głowy, zamykając usta, po czym zawiązałem na tyle ciasno, by ją uciszyć.  
Mała wyprostowała się i odgarnęła włosy z twarzy. Patrzyła na mnie, dysząc, a na twarzy malował się prawdziwy uśmiech. Przesunąłem dłonią po twarzy mojej małej suki. Rozkosz przymknęła jej oczy i rozchyliła uda. Spojrzałem we wściekłe oczy Marty i wsunąłem dłoń między drżące nogi. Mała błyskawicznie uniosła lewą stopę i oparła ją o blat. Głodna cipka pochłaniała ciepłe palce, gdy mój członek stwardniał całkowicie. Pocałowałem ją w usta. Mocno, długo, przeciągle, wsuwając język głęboko. Odetchnąłem z ulgą. Kolejny szatański pomysł był w realizacji. Wsunąłem palce głęboko w śliską szparkę małej. Obróciłem nimi kilka razy, przesunąłem w przód i w tył, jakbym pieprzył swoim kutasem, po czym zwilżyłem zdobytą tym sposobem wilgocią jej ciasny tyłek. Wsunąłem powoli dwa palce, patrząc jej prosto w oczy. Zagryzła wargę i myślała tylko o tym, że chciałaby już być całkiem pełna. Pragnęła mnie w każdym otworze swojego ciała, wyrywając się ze wszystkich sił. Wspomniany plan miał jednak inne rozwinięcie. Wyjąłem palce tylko po to, by je mocniej poślinić. Na powrót wsunąłem w śliskie szczeliny, ruszając coraz szybciej. Mała zaczęła jęczeć wyraźniej, mocno wieszając się na moim ramieniu. Gdy poczułem, że orgazm zbliża się do niej wielkimi krokami, odsunąłem jednym ruchem wygięte w łuk ciało. Otworzyła oczy i spojrzała pytająco. Wyglądała przepięknie z czerwienią wypieków na twarzy. Makijaż podniecenia czynił ja wręcz nieprawdziwą. Tym bardziej, że kontrastował z goryczą wściekłości, której maskę przybrała Marta. To do niej zbliżyłem się na wyciągnięcie dłoni i podstawiłem palce pod nos.  
- Czujesz? Tak pachną dziurki, które za moment wypieprzę. Jedna po drugiej – cedziłem spokojnie przez lekko rozchylone usta. – Mam nadzieję, że ci się podoba, bo mój kutas będzie nimi długo pachniał.  
Odwróciła głowę z wściekłością i próbowała poluźnić więzy. Mocne tworzywo nawet nie drgnęło, wpijając się w skórę. Dyszała przez nos.  
Wiedziałem, że ostry, ale słodki zapach dziurek małej, mocno wrył się w pamięć jej powonienia. Uśmiechnąłem się i wróciłem do wiszącej na blacie suki. Spojrzałem jej w oczy i położyłem dłoń na twarzy. Pogładziłem ją kilka razy, po czym złapałem za włosy i przyciągnąłem do siebie, zderzając ze sobą usta. Uwielbiałem, gdy ssała mój język. Perfidnie bawiła się nim tak samo, jak prężącym się w spodniach kutasem, dosadnie odbierającym tą formę aluzji. Stwardniał całkowicie i wrednie pulsował, niecierpliwie upominając się o miejsce w ulubionym, ciemnym pomieszczeniu. Złapałem małą za dłoń i nakierowałem ją na swoje krocze. Po chwili bawiła się wyjętym na wierzch przyrodzeniem. Jęczała, przesuwając palcami po jego gładkiej skórze, a gdy wypchnąłem biodra do przodu, wycelowała wprost na swoją otwartą cipkę i wsunęła do środka. Kochałem to uczucie. Jej ciało zamykało się na mnie szczelnie i potrafiła stworzyć podciśnienie, które zasysało mój członek do samego końca, gdzie czułem opór. Otworzyła oczy, bym ujrzał wielkie z podniecenia źrenice i wykrzywiła się lekko w grymasie. Czułem, że dotarłem do końca jej głębokości, drażniąc punkt przejścia, jak nazywałem miejsce odpowiedzialne za ból i rozkosz jednocześnie. Zostałem tam przez dłuższą chwilę, sadystycznie naciskając na wspomniany punkt, po czym zacząłem ją pieprzyć. Tak, jak lubię – długimi, płynnymi ruchami, których rytm złapała już po chwili. Patrząc mi w oczy gładziła namierzoną po omacku łechtaczkę, raz po raz lubieżnie oblizując palce. Trzymałem ją mocno za szyję i posuwałem, chcą zalać rozkoszą. Sam nie chciałem kończyć. Marta miała zobaczyć, jak mała drży i płynie w miłosnych konwulsjach kilka razy, a przy odrobinie szczęścia, wystrzelić kałużą słodkiego soku, co czasami jej się zdarzało. Wystarczyło, że zacząłem wchodzić aż do końca, a moja mała suka zawyła, spazmatycznie łapiąc powietrze. Wygięła się mocno w tył, obie dłonie mimowolnie wcisnęła między uda, broniąc się w ten sposób przez dotykiem, a jej cipka niemalże wystrzeliła mnie z gorącego wnętrza. Gdybym jej nie trzymał, upadłaby na podłogę, mocno się przy tym obijając. Poczułaby to dopiero po chwili, gdy rozkosz przepłynęłaby dalej, zostawiając surferkę na otwartym morzu. Marta fuczała, usiłując zsunąć z ust knebel. Dotarło do mnie, że w swoim perfidnym planie nie uwzględniłem ważnego aspektu. Sweterek, który wpijał się w jej usta, pachniał intensywnie moją suką, dodatkowo podsycając furię spętanej małżonki.  
Gdy mała doszła trochę do siebie, wsunąłem palce w jej drżący otwór i zaczerpnąłem wilgoci. Kapała nią, jak świeżo wyciśnięty owoc. Spojrzałem na lśniące palce i zbliżywszy się do Marty, wytarłem dłoń o jej twarz. Widziałem, jak gromy waliły z jej wściekłych oczu. Gdyby mogła, wbiłaby mi nóż prosto w serce bez zastanowienia, w dodatku obracając go kilka razy wokół osi.  
- Przywyknij do tego. Bo nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że to twoja zasługa. Tak, twoja, dobrze słyszysz – dodałem, widząc jej reakcję. Byłem w stanie czytać z jej oczu z wielką precyzją, tak bardzo eksponowała emocje. – Gdyby nie twoja oziębłość i zabawa w kotka i myszkę, nigdy nie wpadłbym na pomysł, by szukać sobie kogoś na boku. Właściwie, to powinienem ci za to podziękować. A ty, co o tym sądzisz, mała?
Odwróciłem się powoli. Mała stała oparta o blat i wciąż trzymała dłoń między udami. Uśmiechała się do mnie szeroko i pewnie. Potem spojrzała na Martę i przesunęła palcami po ustach.
- Chciałabym ci bardzo podziękować. Za wszystko – powiedziała, patrząc w oczy mojej zaskoczonej małżonce. – Przede wszystkim za dziesiątki orgazmów, którymi pan mnie rozpieszcza. Za możliwość ssania jego słodkiego kutasa. Za to, jak otwiera usta z podniecenia, gdy ładuje mi go w tyłek. Za każdą kroplę potu, która kapie z jego ciała gdy jest na mnie. Za każdą chwilę, w której dzwonił do mnie wściekły, by umówić spotkanie. Za to wszystko i jeszcze więcej, chciałam ci bardzo podziękować.
- Ssij mnie – powiedziałem cicho, gdy skończyła mówić. Uwielbiała ten specjalny ton i uwielbiała się mu poddawać. Gdyby któryś z prawników, pracujących pod nią, zobaczył szefową w tym momencie, nie uwierzyłby. Kobieta, której wszyscy boją się niemalże panicznie. Młoda, wymagająca pani prezes, która doskonale wie, czego chce. Szefowa, do której puka się koniecznie trzy razy, klęka przed mężczyzną, który rozkazuje jej ssać swojego kutasa. Łapie jej głowę i naciąga na siebie, jakby była szmacianą lalką. Policzkuje za zaciśnięcie zębów i szarpie za włosy, odsłaniając różowy od uderzenia policzek.  
- Dobrze to robię? – zapytała, wypuszczając na moment śliskiego od śliny członka.
- Bardzo dobrze, moja mała – odparłem, z powrotem prowadząc jej usta na cel. - Właśnie tego potrzebowałem. Ruchomego pokrowca dla mojego kutasa. Rozumiesz to, prawda?
Mała zamruczała, kiwając lekko głową. Wcisnęła go tak głęboko, że niemalże czułem drganie jej strun głosowych.  
- Naprawdę bardzo dobrze. – Spojrzałem na Martę. Nie fuczała już wściekle, lecz przyglądała się nietypowemu zjawisku. Przedstawieniu, które zdawało się jej być fikcją. Wymysłem jej postrzelonej wyobraźni. Złapałem małą mocniej za włosy i naciągnąłem do końca na swój sztywny pal. Zakrztusiła się, gdy dotarł zbyt głęboko jak na jej możliwości. Nie odsunęła się jednak, lecz złapawszy powietrze, spróbowała go połknąć raz jeszcze. Jej niezaspokojona ambicja nakazywała zmierzyć się z niesforną blokadą ciała. Zakrztusiła się więc ponownie, lecz tym razem poczułem jej nos na swoim ciele. Udało jej się wcisnąć go do końca, choć na krótką chwilę. – Jeszcze trochę i dojdziesz do perfekcji, moja mała. Chciałabyś już być dopasowana dla swojego pana, prawda?  
- Mhmmmm – zamruczała, ponownie usiłując mnie połknąć.  
- Jeszcze trochę – powtórzyłem. – Tak, jak z twoimi ślicznymi dziurkami, które musiałem rozciągnąć. Wszystko w swoim czasie.
Spojrzałem ponownie na Martę. Siedziała wpatrzona w twarz małej, w której raz po raz ginął mój penis. Wyłaniał się stamtąd lśniący, wyprężony i zdecydowanie wyglądający na szczęśliwego. Oczy mojej małżonki zaczynały błyszczeć tak dobrze znanym mi blaskiem, że badawczo zatrzymałem na niej wzrok. Niedowierzałem, że mogła tak zareagować, choć w głębi ducha miałem taką nadzieję.
- Mała, rozchyl jej uda – szepnąłem, wskazując Martę skinieniem. Suczka spojrzała na mnie badawczo, jakby wyczekując potwierdzenia, więc skinąłem raz jeszcze. – Chcę, żebyś ją polizała.
Zbliżyła się do Marty na czworaka. Spojrzała jej w oczy i powoli wsunęła dłonie pod pokrycie jej sukienki. Rozchyliła uda i sięgnęła do słodkiego kwiatu, okrytego lekką koronką.  
- Mmmm. Mamy mokro – powiedziała sama do siebie i odsunęła majteczki. Pośliniła dwa palce i bez ceregieli wbiła ją głęboko w odsłonięte łono. Marta jęknęła, przesuwając się na krześle. Mała uśmiechnęła się i rozpoczęła regularne posuwanie palcami. Poruszała dłonią w cipce, która miała na to coraz większą ochotę i zasysała palce coraz mocniej. Jej właścicielka wygięła się jak najbardziej do przodu, gdy mała przystawiła twarz między uda. Przez dłuższą chwilę przyglądała się, jak jej palce wskakują do mokrej szparki, aż w końcu spróbowała dotknąć językiem łechtaczki. Marta naprężyła się, jak rażona prądem. Mała uśmiechnęła się tylko, wsysając pulsujący guziczek w usta. Trzymając go wargami, dopadła wirującym językiem. Ssała, jakby robiła fellatio miniaturowemu penisowi i czuła, że coraz bardziej to lubi. Poczułem się zaniedbany i przyglądając się wypiętej pupie suczki, układałem sobie w myślach idealne miejsce. W końcu stwierdziłem, że nie chcę dłużej czekać. Zrzuciłem z siebie spodnie i klęknąłem z tyłu. Pośliniłem palce i roztarłem ślinę po pęczniejącym kutasie. Przystawiłem go do gorącego wejścia i zapakowałem jednym, mocnym ruchem. Mała jęknęła i mocniej zacisnęła usta na cipce Marty. Nie czekałem na dodatkowe zaproszenie, lecz zacząłem szybko pieprzyć, trzymając mocno za biodra. Po chwili głośne klaśnięcia naszych ciał dały podkład muzyczny na równi z dobrym utworem. Nakręcał nas jeszcze bardziej i bardziej, wzbogacony o symfonię wspólnych jęków. Pośliniłem kciuk, puszczając na chwilę cudowny tyłek małej i wbiłem go w dziurkę między pośladkami. Przycisnąłem mocno, aż poczułem ruszającego się w niej kutasa. Po zagłębionym w tyłku palcu przesuwał się majestatyczny pal, penetrujący wnętrze suki swoją gładkością. Potem lekkie zgrubienie, w którym rozpoznałem zwinięty w pozycję roboczą napletek, aż w końcu grubszą żołądź, będącą nosicielem największej rozkoszy. Gdy mała była już naprawdę podniecona, wyszedłem z niej powoli. Złapałem gorącego i pulsującego kutasa i przyłożyłem go do wyższego piętra. Pod naciskiem szczelny owal rozchylił się, by obejmując ciasno połknąć mój przyrząd. Mała jęknęła głośno. Nie czuła już bólu. Jej tyłek był ciasny, lecz przyzwyczajony do analnej rozkoszy. Gdy tylko wciskałem w nią kutasa, zaczynała poruszać biodrami we wszystkie strony, aplikując sobie wysoką dawkę rozkoszy. Tarła nim wnętrze swojej spragnionej dupki, prosząc o kolejny orgazm.  
Właśnie tak to odbierałem, gdy rzucała się w poszukiwaniu magicznego punktu. Ja jednak lepiej znałem specjalne zakamarki jej ciała, więc odpowiednio łapiąc za łechtaczkę, skierowałem na właściwy tor. Nasz pociąg pędził teraz w prostej linii do jednego celu. Marta krzyczała na tyle głośno, na ile pozwalał jej wciąż zaciśnięty na ustach knebel. Doszła do wrednego, perwersyjnego i nieuniknionego orgazmu. Próbowała się przed nim bezskutecznie bronić, co zaowocowało jeszcze większą kumulacją przeszywającego ciało prądu. Zaraz po tym ciasne dupsko małej wpadło w szał. Jej zwieracz zaciskał się i rozluźniał na moim kutasie, aż do wzbudzenia silnego strumienia. Od zawsze to czułem. Im mocniejszy strzał, tym większy orgazm. Obecnie, wyposzczony przez kilka dni, tankowałem jej tyłek do pełna swoim miłosny paliwem. Gdy skończyłem, pociemniało mi w oczach z rozkoszy. Powoli wycofałem się z mokrej dziury i wstałem. Gdy nalewałem sobie wina, Marta siedziała, mocno zaciskając uda. Mała padła na dywan, a z jej tyłka sączyły się krople gęstej spermy. Ten obrazek podniecił mnie ponownie. Wzbudził w głowie kilka pomysłów, z planem ich natychmiastowej realizacji, o której wiedziałem jako jedyny. W końcu usiadłem na krześle, tuż obok Marty i spojrzałem jej w oczy.

- I co ja mam teraz z tobą zrobić, kochanie? – zapytałem, uśmiechając się szyderczo.  
Podstawowy plan był taki, żeby przelecieć ją mocno, uprzednio wciskając w usta mokrą cipkę małej.  

A potem… Wszystko miało się skrystalizować, przekształcając przyszłość w teraźniejszość, by w końcu dokonać, stając przeszłością.

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4261 słów i 22989 znaków.

6 komentarzy

 
  • ErmonTwilight

    Likeadream - jak dobrze pójdzie, już niedługo będę potrzebował pomocy. Zajmiesz się "cateringiem", ok? ;)

    21 lip 2014

  • Meggi

    Mmm :) swietnee  :devil:

    19 lip 2014

  • niunia

    oo tak! bardzo mi sie podobalo :) doszłam!  :yahoo:

    19 lip 2014

  • likeadream

    Przydałaby się jej taka nauczka ;) Jakby co służę pomocą hahaha ;)

    19 lip 2014

  • ErmonTwilight

    Bardzo mnie to cieszy! :)

    18 lip 2014

  • anulka

    jestem usatysfakcjonowana :smile:
    doczekałam się......

    18 lip 2014