Korki

Tramwaj linii nr 5 odjechał z pętli przy placu Narutowicza. Jechał powoli, zatrzymując się w każdym możliwym miejscu, jakby motorniczemu w jakiś szczególny sposób zależało na wydłużeniu czas przejazdu do maksimum. Jeśli odjeżdżał z przystanku a tuż przed nim był sygnalizator, rzadko udawało się to w trakcie jednego cyklu. Gdyby nie pierwszeństwo dla pojazdów szynowych to pewnie motorniczy ustępowałby go pojazdom nadjeżdżającym z prawej. Ale Marek nie zdenerwował się tym razem z powolnego tempa jazdy. Było mu ono nawet na rękę. Nie zdążył wczoraj przygotować się do lekcji w odpowiednim stopniu. Wykorzystywał więc każdą minutę w trakcie podróży by powtórzyć procedurę postępowania przy badaniu funkcji metodą analizy matematycznej.
Towarowa, Plac Zawiszy, Okopowa, Marchlewskiego, Stołeczna Słowackiego, Marymoncka. W czasie jak tramwaj przemierzał swą długą trasę Marek sporo powtórzył i czuł, że może już prowadzić lekcję.
Aneta wytłumaczyła mu jak ma do niej trafić. "Wysiądziesz na przystanku przy AWF, przejdziesz przez Marymoncką, miniesz strażaków i po prawej stronie będą czteropiętrowe bloki. Mój znajdziesz po adresie. Pukaj, bo dzwonek nie działa.”
Zatrzymał się przed klatką wejściową by sprawdzić zakres numeracji. To ta. Drzwi były otwarte. Wszedł więc na drugie piętro i zapukał do drzwi. Usłyszał odgłos stukania butami i za chwilę otworzyły się drzwi.
— Cześć.
— Cześć Marku. Poczekaj na mnie w kuchni — powiedziała Aneta — ja jeszcze, jak raczysz zauważyć — zrobiła mały wygibas ciałem — potrzebuję paru minut. Myślałam, że przyjedziesz nieco później, w niedzielę tramwaje rzadziej kursują. Stąd ten mój ręczny strój kąpielowy.
Aneta lewą ręką przesłaniała sobie niewielkie piersi, prawą zakrywała krocze. Na nogach miała białe chodaki.
Na przeciwko drzwi wejściowych był pokój. Obok pokoju kuchnia. Na prawo od wejścia były drzwi do dwóch małych pomieszczeń, zapewne do łazienki i wc.
Marek wyciągnął rękę na przywitanie. Aneta jednak uśmiechnęła się tylko i powiedziała — Ale spryciarz z ciebie. — Przybliżyła się szybko i delikatnie pocałowała Marka w policzek.
Przez chwilę nie zrozumiał o co chodziło Anecie. Przecież przywitanie to taka naturalna rzecz, prawie odruch. Ale w tej sytuacji, Aneta miała obie ręce zajęte, w szczególności zaś prawą rękę. Prawą ręką przesłaniała najbardziej intymną część swojego ciała, też niejako instynktownie. I ten instynkt był silniejszy od gestu powitania.
Aneta odwróciła się i poszła do pokoju a Marek patrzył przez chwilę na jej nagą sylwetkę znikającą w drzwiach, po czym udał się do kuchni. Usiadł przy stole. W przedpokoju na ścianie obok drzwi wejściowych wisiało duże lustro. Odbijał się w nim widok pokoju, w którym była Aneta. Wpatrywał się w lustro, w nadziei, że zobaczy tam wciąż nagą koleżankę z grupy. Serce zaczęło mu szybciej bić. Drżącymi rękoma rozłożył książkę na stole, na stronie z przykładami. Próbował znaleźć jakiś przykład stosowny do przerobienia na początek, lecz co chwilę podnosił niecierpliwie wzrok w kierunku przedpokoju. Nie mógł się zupełnie skupić.
Usłyszał głośniejszy stukot chodaków. W lustrze ukazała się część postaci Anety. Miała na sobie krótką bluzkę, ale jeszcze była bez majtek. Pochylona nad szufladą wysuniętą z komody szukała w niej czegoś.
— Czy mógłbyś mi postawić w przedpokoju jedno krzesło z kuchni — poprosiła Marka. — Muszę czegoś poszukać w pawlaczu.
Marek czuł już jak mu staje, spojrzał na spodnie czy nie widać tego za bardzo, wstał i szybko ustawił krzesło, po czym szybko odwrócony wrócił do kuchni i usiadł przy stole.
Aneta przyszła do przedpokoju i podsunęła krzesło bardziej na środek. Wspięła się na nie i odchyliła klapę pawlacza.
— Przepraszam, że tak świecę przed tobą gołym tyłkiem, ale nie mam już żadnych czystych majtek. — Tłumaczyła się z lekką irytacją w głosie. — Mam tu gdzieś jeszcze jakieś wakacyjne bikini.
— Nie masz za co przepraszać — pomyślał, że przecież ma zgrabną pupcię, nie tylko zresztą, bo figurę też — powiedział to bardzo łamiącym się głosem, że aż zachrząkał, by to ukryć. Podniecenie zaczęło go ogarniać coraz większe.
— No tak, ale czy będziesz mógł się skupić na lekcji, popatrzyłeś na mnie i myślami zaraz będziesz gdzie indziej. A ja chciałabym zaliczyć to kolokwium. Jeśli mi pomożesz to obiecuję, że znowu zaproszę cię tutaj i będę paradować przed tobą bez ręcznego kostiumu i nie tylko tyłem.
"Więc zacznijmy jak najszybciej tą lekcję” — pomyślał Marek o tym co powiedziała przed chwilą Aneta. Jego wyobraźnia została rozpalona aktualnym widokiem, i już nie mógł się doczekać obiecanego spotkania.  
Patrzył na nią stojąca tyłem na krześle. Przesunął się z krzesłem nieznacznie w prawo i w lustrze zobaczył jej odbicie od przodu. W tej krótkiej bluzce i chodakach wyglądała niesamowicie. Pod brzuchem miała trójkąt dość gęstych jasnych włosów. — A więc prawdziwa blondynka. — Przypomniał sobie rozmowę z chłopakami z technikum, w czasie przebierania się przed lekcją WF, kiedy to jeden z kobiecych ekspertów twierdził, że dziewczyny mają taki sam kolor włosów na głowie jak i tam na dole. Dziś otrzymał żywy dowód na te szkolne teorie.
Aneta dostrzegła, że Marek może ją widzieć w lustrze, gdyż podsunęła krzesło nieco w lewą stronę, tak że jej odbicie zniknęło mu z pola widzenia. Marek chyba się lekko zmieszał tym podglądaniem, bo podsunął się z krzesłem bardziej na środek stołu. W myśli powiedział przepraszam i szybko skierował wzrok na książkę.
— Mam je w końcu. — W rękach Anety pojawił się biało-granatowy fragment materiału z długimi sznureczkami. Zeszła z krzesła i zniknęła w dalszej części przedpokoju. Za chwilę pojawiła się już w kuchni w dole od bikini, zawiązanym kokardkami na biodrach.
— Co? — Zapytała Marka, który przez chwilkę wpatrywał się w jej majtki po czym skierował swój wzrok na chodaki. — Coś nie tak?
— Tak, nie, no nie... wszystko w porządku. — Po bokach majtek wychodziły Anecie włoski. Chyba nie wypadałoby jej o tym mówić. — Nie przeszkadza sąsiadom z dołu jak stukasz im drewniakami w sufit? — Zapytał z lekkim uśmiechem.
— Piętro niżej mieszka starsza pani, która bardzo słabo słyszy, więc mam szczęście. Uwielbiam chodaki, mogłabym w nich chodzić chyba do końca życia. W samych tylko też. — Puściła do Marka oko, uśmiechając się zalotnie.
— A ty co taki czerwony na twarzy jesteś? — Zapytała z lekką troską w głosie Aneta.
— A jakoś tak gorąco się zrobiło. — Wymyślił na poczekaniu małe kłamstewko, ale wyszło mu to nieco nieudolnie bo było wprawdzie ciepło ale nie na tyle jeszcze by się czerwienić z gorącą. Wstydził się tej swojej szczeniackiej reakcji na kobiece wdzięki.
— Otworzę szerzej okno, a może chcesz coś do picia? Mam Mazowszankę, albo Ptysia — wstała od stołu i podeszła do szafki pod zalewem, uchyliła drzwiczki i sięgnęła po dwie butelki, pochylając się.
Marek patrzył na jej lekko wypiętą pupę i fragment gołego biodra, na którym majtały się tylko zawiązanie kokardki sznurków od bikini. — Ale to fajny wynalazek taki kostium pomyślał — i znowu poczuł gorąco w środku; krew ponownie zaczęła mu napływać do przecinka między nogami.
Aneta postawiła butelki na stole, sięgnęła z innej szafki dwie szklanki i wróciła na swoje miejsce.
W końcu siedzieli razem przy stole. Marek wybrał na początek najprostszą funkcję liniową. Zrobił całą analizę krok po kroku, rozpisując szczegółowo wszystko na kartce. Aneta wpatrywała się z uwagą. Jak skończył to napisał bardzo podobną funkcję ale z innymi parametrami i poprosił by Aneta przerobiła ją sama według podanego schematu.
Aneta wypełniła kolejne kroki procedury a Marek dostrzegł, że na koszulce zaczęły się odznaczać jej sutki. Znowu poczuł lekko niepokój między nogami.
Robiło się coraz cieplej. Przez okno wpadało ciepło upalnego dnia. Marek oznajmił, że zdejmie koszulę i został w podkoszulce. Aneta stwierdziła, że jej także jest zbyt ciepło.
— Przeproszę cię na chwilę. — Aneta wstała od stołu i poszła z krzesłem do przedpokoju. Ponownie wspięła się na krzesło by szukać czegoś w pawlaczu. Marek wykorzystał okazję by po raz kolejny postudiować figurę Anety.
Po chwili w ręku Anety pojawił się stanik od bikini. Zeszła z krzesła i zniknęła w rogu przedpokoju. Weszła do kuchni bez koszulki ale za to już w całym bikini.  
— Plażowiczki jeszcze chyba nie uczyłeś matmy, co? — spytała z szelmowskim uśmieszkiem.
— No, jeszcze nie. Ale chętnie przerobię z tobą kolejne zagadnienia. Miło się ciebie uczy. — "Kto wie, może do następnego kolokwium będę uczył nudystkę?", rozmarzył się.
Przerobili kilkanaście przykładów. Marek powiedział, że nie wyjdzie dziś od Anety jeśli nie będzie miał pewności, że da sobie radę na kolosie. Kiedy uznał, że przyswoiła już wystarczająco wiedzę, zapytał czy na pewno da sobie radę. Odpowiedziała, że po dzisiejszej lekcji to na pewno. Była bardzo wdzięczna Markowi za pomoc. Powiedziała, że odprowadzi go na przystanek tramwajowy. Zniknęła na chwilę w swoim pokoju i za chwilę była gotowa do wyjścia. Miała na sobie kwiecistą sukienkę przed kolana.
— Dziękuję ci za to, że poświęciłeś mi dzisiaj pół niedzieli. Jeśli zdam to kolokwium, zapraszam cię w sobotę. Przywitam cię w drzwiach bardzo miło...
Marek otrzymał na pożegnanie całusa w policzek, ale tym razem bliżej ust i poczuł lekki dreszcz. Już nie mógł się doczekać wyników kolokwium. Wsiadł do ostatniego wagonu, stanął w tyle i odprowadzał wzrokiem Anetę do samego końca, aż mu zniknęła z pola widzenia.

Lood

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1781 słów i 10186 znaków, zaktualizował 14 maj 2017. Tagi: #podlądanie #bottomless #ekshibicjonizm

3 komentarze

 
  • Fan

    Kiedy można się spodziewać kolejnej części?

    25 maj 2017

  • Zaciekawiony

    Czekam na dalszy ciąg

    15 maj 2017

  • 5?

    To piąteczka tak jeździ? Czekam na ciag dalszy

    15 maj 2017

  • Lood

    @5? Jeździła tak w 1995 roku i z tego okresu jest to opowieść ;) Ciąg dalszy nastąpi bo Aneta bardzo lubi Marka...

    15 maj 2017