Karmienie bestii

Zgłodniałem.

Z każdą chwilą czuję, jak odsuwany na dalszy plan apetyt rośnie. Niezaspokojony pęcznieje w każdej myśli i w pewnym momencie przejmuje nad nią kontrolę.  
Ludzkie odruchy powinny mnie powstrzymać, prawda?  
Świadomość ma na celu kontrolę nad własnymi potrzebami i dopasowanie ich do wzorców, uznawanych za właściwe.

Dawno je przekroczyłem.

Nie wiem, jakie są właściwe.

Bestia nie ma swojego pana. Tym bardziej nie poddaje się pani. Bestia jest tylko dzikim stworzeniem. Nieokiełznaną, zmaterializowaną ektoplazmą. Czystą esencją seksu.  

Chcę cię dopaść.

Nie wiesz, że poczułem zapach budzących się do życia feromonów. Słuchawki na uszach zagłuszają charakterystyczny, mocny dźwięk moich kroków i nie masz pojęcia, że już wpadłaś. Jeden skok dzieli mnie od zaciśnięcia silnych łap. Jednej na biodrze, drugiej na ramieniu. Na prawym, gdyż potrzebowałem lewej strony gładkiej szyi. Odsłoniłaś ją, niedbale przerzucając gęste, kasztanowe włosy. Pięknie lśnią w ostatnich błyskawicach promieni znużonego słońca. Powietrze staje się naelektryzowane, lecz tego też jeszcze nie czujesz. Muzyka relaksuje cię na tyle mocno, że płyniesz przez miasto. Przecinasz ulice delikatnie, jak dłoń ciepłą wodę jeziora. Skręcasz w pusty zaułek. Pokryte lekkim filmem balsamu nogi, urzekają słodką obietnicą. Wręcz czuję ich gładkość na swoich biodrach.  
Czasami wydaje mi się dziwnym, że natura drapieżcy bierze przewagę nad emocjami. Serce wali pod kroplówką adrenaliny, jednak umysł pozostaje czysty. Liczy się tylko odsłonięta szyja, w której za moment zatopię kły.  

Przyspieszam i dopadam moją ofiarę.

Gdy już wypuszczam cię z ramion, stoisz jak wryta. Patrzysz w dzikie oczy i próbujesz zrozumieć. Przede wszystkim, dlaczego nie potrafisz zareagować. Ani słowem, ani gestem. Patrzysz, jak przesuwam dłonią po mięsistych ustach.
- Nie mogłem się powstrzymać – mówię cicho. Mój głos jest ciężki i głęboki. Wiem, że jeszcze go nie odebrałaś.
- Nie rozumiem – szepczesz, wciąż patrząc w oczy bestii.
- Musiałem to zrobić. Wyglądasz tak pięknie, że musiałem spróbować. Wyobrażałem sobie, że właśnie tak smakujesz. – Uśmiecham się delikatnie, opierając dłoń o zaczerwieniony policzek. Gładzę go, mrucząc po cichu. – Jesteś cudowna.  
Nie odsuwając dłoni pieszczę wzrokiem. Ciemne, błękitne oczy. Wyraźnie zarysowane policzki. Płatki ozdobionych srebrnymi kolczykami uszu. Szyję, która kusi delikatnością. Pod skórą coraz szybciej pulsuje krew. Coraz bardziej pragnę zacisnąć zęby na tętnicy. Poczuć jej ruch w ustach. Zanurzyć się w świadomości, że trzymam w zębach życie.  

Prawie mdlejesz z emocji, gdy dociskam usta między uchem a ramieniem. Dokładnie w pół drogi. Źrenice stają się nieobecne i niemalże martwe. Drżysz w moich silnych ramionach nie mając pojęcia, jak syty jest twój lęk. Karmisz mnie nim od dłuższej chwili, lecz wciąż pragnę więcej. Chcę poczuć wszystko.

Podróż zdaje się być teleportacją.  

Oboje nie pamiętamy zakrętów, prostych i ostrych łuków drogi. Nie pytasz o nic, gdy puszczam cię przodem, otwierając uprzednio szerokie drzwi. Intuicyjnie skręcasz w prawo, w kierunku sypialni. Utwierdzam lekkim skinięciem i popycham do przodu, opierając dłoń na biodrze. Zaraz potem zaciskam ją na szyi i prowadzę naprzód, jak na grubej smyczy. Gdy tylko mijamy wejście do pokoju, odwracasz się. Lęk nakazuje ci uciekać. Podniecenie – zostać. Drżysz stale, choć gorący wieczór powinien temu zapobiegać. Rozpinam mankiety koszuli i podciągam rękawy. Badawczo spoglądam w lśniące oczy. Szybkim ruchem łapię za szyję i przyciągam do siebie. Usta uderzają o siebie miękkością, smakując nawzajem.  

Mruczę z zadowolenia.

Jesteś słodka. Mięsista. Gorąca. Drżąca. Podniecona. Wystraszona.
Dłonie błądzą po pośladkach, raz po raz unosząc lekką sukienkę. Gładzą delikatne plecy i zaciskają w gęstych włosach. Pachniesz coraz bardziej urzekająco.  
Odklejam na moment usta. Cofam się o krok i przyglądam, przesuwając dłonią po wargach. Czuję, jak dłoń intensywnie pachnie tobą.  
- Odwróć się – odzywam się ciężkim głosem z zaświatów.
Obracasz się w stronę okna i pozwalasz, bym zdjął z ciebie sukienkę. Zrzucam ramiączka, by sama opadła na miękki, jasny dywan. Uwielbiam czarną bieliznę, lecz nie mam zamiaru bawić się przez opakowanie. Rozpinam stanik i oddaję go grawitacji.  

Tracę głowę.

Masz idealnie kształtne ciało. Piękną linię bioder, przechodzącą w zwężenie w pasie. Delikatne, kobiece ramiona i długie, idealnie zbudowane nogi.  

Pragnę cię.  
Całej naraz.  

Czujesz twardość pulsującego członka, opierającego się o pośladki. Są prawie zupełnie odkryte, przedzielone wąskim paskiem satynowych stringów. Uwielbiam bieliznę, lecz nie ona jest najważniejsza. Muszę sprawdzić, czy twoje wargi są tak samo piękne, jak reszta ciała. To cholernie ważne. Jedna skaza może wszystko zepsuć, ale nie u ciebie. Musisz być ideałem!  
Wsuwam dłoń między uda. Zaciskam w niej delikatny, gorący kwiat i ugniatam przez chwilę mocno. Już wiem, że jesteś gładka. Tak, jak lubię. Szarpnięciem zrywam ostatnią barierę bielizny i rzucam cię na łóżko. Opadasz na nie z głośnym westchnieniem. Zagryzasz wargi i zamykasz oczy, gdy rozchylam drżące uda. Przyglądam się nabrzmiałym z podniecenia wargom. Są piękne. Lekko rozchylone usta cipki, składają się do lepkiego pocałunku. Poniżej dostrzegam szczelne zamknięcie drugiej dziurki. Wygląda na dziewiczą, lecz długo jej tak nie zostawię. Ochota na ostre rżnięcie, poza granicą rozsądku, nie pozwoli mi pominąć tego rarytasu. Dotykam palcami wilgotnego pąka. Jęczysz, patrząc mi w oczy. Jesteś tak podniecona, że nie byłabyś w stanie dojść w ten sposób.  

Twoje ciało krzyczy, skandując imię bestii.
- Rżnij mnie! Pieprz mnie! Pierdol mnie!

Nie chcę czekać. Rozpinam rozporek i bez ceregieli zbliżam twardego, grubego penisa do gładkiego wejścia. Wysuwasz biodra, obejmując go sobą jakbyś całowała. Teraz czuję to wyraźnie. Sięgasz dłonią, zsuwasz napletek i całujesz mojego, wysuwając do przodu biodra. Patrzysz mi w oczy i dyszysz. Nie liczy się nic, poza naszym pożądaniem. Świat przestał istnieć.
Wchodzę jednym ruchem. Mocno, do samego końca, przeciskając się przez uścisk oszalałych mięśni. Trzymasz go w sobie, jakbyś zaciskała z całej siły w dłoni. Dyszysz mocniej, gdy zaczynam się poruszać. Pomimo wilgoci, której masz w sobie pełno, mój kutas ciężko przesuwa się w środku. Pieprzę coraz szybciej, aż gorąco naszych ciał zmusza do zrzucenia ubrań. Dyszymy ciężko, wilgotni od potu, złączeni podnieceniem. Błyskawicznie zrzucam koszulę. Gdy wstaję, by rozpiąć spodnie, rzucasz się na mojego członka. Łapczywie wbijasz go w usta i obejmujesz mocno. Smakujesz, mrucząc z rozkoszy, gdy duże krople słodyczy spływają na język. Robisz to idealnie. Szybko poruszasz głową, wciskając głęboko aż do gardła. Ostre, czerwone paznokcie wbijają się w moje pośladki. Opierasz się tak, by zrobić to mocniej. Łapię za włosy i pomagam w poruszaniu. Coraz szybciej. Mrużę oczy i mam w głowie ten jeden obraz. Twojej twarzy. Patrzysz w moje oczy sprawdzając, czy jest mi dobrze. Jest cudownie, moja suko.  

Ale nie to było myślą przewodnią mojego polowania.  

cdn...

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1281 słów i 7553 znaków.

2 komentarze

 
  • ErmonTwilight

    Musiałem wrzucić drugą, choć nie była gotowa ;)
    Trzecią postaram się dopracować...

    14 lip 2014

  • anulka

    Wszystko na tak!!!!!!
    Gratulacje :smile:
    Super, czekam na dalsza część

    11 lip 2014