Jedyna taka noc

Jedyna taka nocNa tę noc czekaliśmy wszyscy z wielką niecierpliwością i w ogromnym napięciu. Atmosfera gęstniała z każdą chwilą. Jakby coś wisiało w powietrzu. A wisiało... Wyczekiwanie stawało się coraz bardziej nerwowe. Czas powoli płynął. Można było odnieść wrażenie, że celowo zwolnił. Udręka oczekiwania była widoczna na twarzach.

Ja także robiłem się coraz bardziej spięty i podekscytowany, jak co roku o tej samej porze.

Nadchodziło bowiem święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości, Nadchodził czas rozluźnienia i spuszczenia psów że smyczy.


Przez cały rok negatywna energia odkładała się i kumulowała osiągając krytyczne poziomy. Sperma uderzała do głowy. Budziły się najbardziej wyuzdane,

seksualne demony, dotychczas drzemiące po mrocznej stronie świadomości. Budziły się i wypełzały na powierzchnię.

Można było to określić jednym zdaniem:

Dupczyć mi się chciało!


I to bardzo. Samo walenie konia już mi nie wystarczało.

Czas był najwyższy, aby nacisnąć odpowiedni guzik i uwolnić się od męki. Po raz pierwszy miałem taką możliwość. Minąłem magiczną barierę szesnastu lat, więc już mogłem w pełni uczestniczyć w wielkim misterium.


Letnie przesilenie - to był ten czas.

Magiczny czas najkrótszej nocy w roku, gdy wszystko mogło się zdarzyć i wszystko było możliwe.

Jedna jedyna taka noc w roku.


Nie było żadnych zasad. Nie obowiązywały żadne prawa oprócz jednego: prawa do okazywania miłości cielesnej.

Czekałem z niecierpliwością na tę noc...

  

/////

  

Stanęliśmy naprzeciwko siebie i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Między nami przepłynęły sekretne iskierki. Niezwykłe impulsy, które decydują o tym, co się stanie. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze.

To było prawie jak prąd elektryczny.

Po chwili już widzieliśmy oboje...


Między nami nawiązała się sekretna nić porozumienia.

– Pójdziesz ze mną szukać kwiatu? – spytała.

Pierwszy ruch zawsze należał do kobiety. Do niej należała decyzja. To ona wybierała. Ja mogłem się z tym tylko zgodzić. Nie było innego wyjścia.

Dziś każdy należał do każdego i nikt do nikogo.

Bez wyjątku.

Nie było żadnych hamulców, żadnego przestrzegania norm. Krótko, prosto i na temat.

– Tak – odpowiedziałem – pójdę.

Spodobała mi się. Zobaczyłem ją już wcześniej, ale nie przypuszczałem że podejdzie właśnie do mnie. Tak się jednak stało i moje serce wypełniło wielkie szczęście i niekłamane radość.

Była bardzo ładna. Miała długie, czarne włosy, które opadały wodospadem na jej plecy. Na głowie wianek upleciony z polnych kwiatów niedawno zerwanych. W jej oczach błyszczały zalotne iskierki. Ubrana była w prostą, zwiewną, białą sukienkę sięgającą do kolan. Dotknęła palcami swego policzka.

– Bardzo tego chcę – dodała – Bardzo chcę, abyś to był właśnie ty.
  

Wzięła mnie za rękę i poszliśmy razem w stronę lasu.

Słońce dawno już zaszło, więc chwila była odpowiednia by zacząć szukać kwiatu paproci. Poszliśmy więc szukać tego mitycznego kwiatu, wierząc w gorąco, że właśnie my znajdziemy go dzisiejszej nocy.


Do północy błądziliśmy po leśnych ostępach i mokradłach. W końcu dotarliśmy na łąkę. Było nadzwyczaj jasno, bo Księżyc w pełni szczodrze obdarzał swym blaskiem skąpaną w mroku ziemię. Nastrój był wręcz idealny.

Romantyczność, niezwykłość, podniecenie, pożądanie, tajemniczość mieszały się w doskonałych proporcjach i tworzyły genialną mieszankę. Wszystko było takie, jakie być powinno i takie, jakie sobie wyobrażałem przez ostatnie dni i tygodnie. Nie mogłem sobie wyobrazić lepiej.

Wszystko we mnie wrzało, jak gotująca się w czajniku woda. Znosiłem się na wyżyny. Byłem, jak zawieszony na cienkiej linie, wysoko nad ziemią. Miałem wrażenie że nie dotykam podłoża stopami.


Ona, której imienia nie znałem i nie poznam nigdy, stanęła odwrócona do mnie tyłem.

– Myślę, że to będzie odpowiednie miejsce – powiedziała.

Miejsce rzeczywiście było dobrze wybrane.

- Chcę, aby stało się to właśnie tutaj – dodała odwracając się w moją stronę. Przytaknąłem. Nie miałem absolutnie nic przeciw temu.

- Chodź – powiedziała wyciągając do mnie rękę – podejdź bliżej.

Zrobiłem to. W tej samej chwili ona zarzuciła mi ręce na szyję, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

Gdy odsunęliśmy się na chwilę od siebie ona sięgnęła ręką pod swą sukienkę, zdjęła majtki i odrzuciła je daleko w bok . Następnie położyła się na trawie i szeroko rozłożyła nogi. Była gotowa.


Pomiędzy jej nogami znalazłem swój kwiat paproci. Wpatrywałem się w niego przez dłuższą chwilę syciłem nic się jego pięknem, niezwykłą budową i kształtem. To był najpiękniejszy kwiat, jaki widziałem w życiu.

Zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia. Zatkało mi dech w piersiach. Przez całe moje ciało przeleciała wielka fala. Natychmiast na skórze pojawiły się krople potu. Właściwie to poczułem się tak jakbym wpadł w ubraniu do studni pełnej wody. Od dłuższego czasu byłem już niesamowicie podniecony. Wszystko we mnie było zwarte, silne i przygotowane do rozpoczęcia działań.

Wszystkie impulsy docierały do mnie ze zdwojoną siłą. Ucichły odgłosy nie dalekiego lasu i słyszałem tylko szum przepływającej w moich żyłach krwi.

A ona wciąż leżała na miękkim posłaniu z trawy. Patrzyła na mnie wyczekująco.

Nie mogłem więc pozwolić jej dalej czekać, chociaż upłynęło zaledwie kilka sekund.

Ściągnąłem spodnie.


Położyłem się na dziewczynie wsuwając w nią swego członka. Zerwałem jej kwiat szybkim i zdecydowanym ruchem, w który włożyłem całą siłę. To było bezpardonowe wejście, gwałtowne wtargnięcie do środka.

Ona jęknęła z rozkoszy, A to dopiero był początek tej wspaniałej symfonii. Kontynuowała ją nieprzerwanie. Każdy mój ruch wywoływał rozkoszny dźwięk. Z każdą upływają sekundą te dźwięki przybierały na sile i częstotliwości. Ja także żywo reagowałem, ale moje odgłosy były zdecydowanie cichsze. Znakomicie jednak zsynchronizować cały się z jej jękami rozkoszy.

To była prawdziwa symfonia. Wszystkie te najpiękniejsze, stworzone przez klasyków muzyki poważnej, były przy niej niczym.

To była muzyka dla naszych uszu.


Złota kopulacja. Bez dwóch zdań: złote połączenie, które zrównywało nas z wszystkimi możliwymi Bóstwami każdej, nawet dawno wymarłych i kompletnie zapomnianych Mitologii. W tej właśnie chwili stworzyliśmy swoją. Co prawda była ona patykiem na wodzie pisana, bo jutro już nas nie będzie, to jednak warta odnotowania.

Dziś bowiem wszystko było możliwe. Dziś wszystko mogło się zdarzyć. To, co jest niemożliwe, także. I właśnie się zdarzało.


To było samo sedno i kwintesencja tego czasu, tej magicznej nocy . Do tego właśnie wszystko się sprowadzało. Do nieskomplikowanej i bezproblemowej kopulacji.

Tutaj była meta. Tutaj było ujście tej rzeki.

Płynąłem nią przepełniony szczęściem aż do spełnienia, które wlałem w jej cipkę.

Ten fakt spowodował moje całkowite rozluźnienie. Czułem się lekki, jak ptasie pióro. Nie było szczęśliwszego człowieka ode mnie.

Oto oboje spełniliśmy się w tę jedyną w roku noc. Tradycja była kontynuowana...

  
Po wszystkim, gdy już doszliśmy do przytomności, wstaliśmy i doprowadziliśmy się do porządku. Milczeliśmy całą powrotną drogę.

darjim

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 1402 słów i 7609 znaków, zaktualizował 6 paź 2022. Tagi: #noc #nieznajomi #lato

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.