Otworzyłam powoli oczy a moje nozdrza zaatakował ostry smród alkoholu, marihuany i papierosów. Powoli uniosłam głowę rozglądając się na boki. Obok mnie leżał jakiś facet, który wyglądał jakby jeszcze przez najbliższy dzień miałby się nie obudzić. Przespałam się z nim? Może, niezbyt pamiętam wczorajszy wieczór. Odrzuciłam koc i wstałam, ból w skroniach pulsował z każdym krokiem.
Doczłapałam jednak do szafy i otworzyłam ją, narzuciłam szlafrok na nagie ramiona i ostrożnie stąpając wyszłam z pokoju. Korytarz był w miarę czysty, choć nie podobało mi się kilkoro ludzi, którzy upodobali sobie moją podłogę i ściany. Zwinnie ich wymijając powoli skierowałam się w stronę schodów i zerknęłam w dół przez poręcz.
Nie spodziewałam się takiego widoku. Właściwie... czego się mogłam spodziewać? Salon wyglądał jak siedem nieszczęść. Kanapy były poprzewracane, tak samo jak kilkoro mężczyzn. Schodząc powoli po schodach dostrzegałam coraz więcej szczegółów. Ściany ktoś przyozdobił swoimi szczynami, śniadaniem i jakimś wymyślnym grafitii przedstawiającym nagą kobietę trzymającą się za piersi.
- Najwyraźniej ktoś ma talent - przeszło mi przez myśli, rozejrzałam się po pomieszczeniu załamując ręce. Wszędzie walały się śmieci, butelki i ludzie. Było ich tutaj pełno, co najmniej z piętnastu. Trochę musiałam się namęczyć, by ominąć ten bajzel i wejść do kuchni, która o dziwo wyglądała w miarę normalnie.
- Rochelle, zajebiście było!... - wzdrygnęłam się, gdy ktoś do mnie od tyłu podszedł i ścisnął mocno za pośladki, odwróciłam się. Był to czarnoskóry mężczyzna pokryty tatuażami. Uśmiechnął się do mnie błyszcząc złotym grillzem na zębach. - Ty też jesteś zajebista, haha - dodał po chwili.
Nawet nie dociekałam dlaczego. Po jego zachowaniu mogłam już wywnioskować, że wczoraj wieczorem mnie przeleciał. Czarnoskóry chyba stracił zainteresowanie, bo podszedł do lodówki, wyjął z niej kolejną butelkę alkoholu i wyszedł z kuchni. Odetchnęłam z ulgą i wyszłam przez szklane drzwi do ogródka.
- Nawet tutaj skurwiele muszą leżeć - pomyślałam widząc kilka osób kompletnie zapitych w ogródku. Chyba aż tyle nie wypiłam, skoro wstałam o własnych siłach i to przed wszystkimi. Słońce ogrzewało moje praktycznie nagie ciało. Zaczynały wracać do mnie wspomnienia...
Zaczęło się jak zwykle. Siedzieliśmy, bawiliśmy się. Mam sporę mieszkanie, więc każdy mógł znaleźć miejsce dla siebie. Kolejna kolejka, kolejny blant wędrował z rąk do rąk. Toczyło się. Kolejne dziewczyny zostały zabierane przez pojedynczych facetów w wiadomym celu. Przy stole zostałam tylko ja i czterech czarnuchów, którzy nie zdołali znaleźć dla siebie chętnej laseczki.
Nie zdążyłam zarejestrować, kiedy po wypiciu kolejnego shota jeden z nich zbliżył się do mnie łapiąc mnie za pierś. Pijana, łatwa i chętna całowałam się z praktycznie obcym facetem. W końcu poczułam kolejną dłoń na swoim ciele, i kolejną, i kolejną. Aż cztery pary rąk obmacywały mnie badając wszystkie zakamarki mojego ciała.
Nie zauważyłam gdy moje ciuchy zaczęły jedne po drugim spadać na ziemie. Jeden z nich rzucił mnie na kolana bez ceregieli wchodząc w moją chętną, rozgrzaną szparkę. Już po chwili miałam kolejnego fiuta w ustach. Brali mnie w dwóch, a jeszcze kolejni czekali na swoją kolej.
Byłam rżnięta w taki sposób przez dłuższy czas, nie kontaktując ze światem rzeczywistym. Fiuty zmieniały się praktycznie co chwila. Nie pamiętałam nawet kto mnie pieprzył. Ledwo co pamiętałam jak ktoś na rękach zaniósł mnie do łóżka i rzucił tam wychodząc z pokoju.
Otrząsnęłam się oczyszczając swoją głowę z tych wspomnień. Rzuciłam okiem na gramolących się z ziemi ludzi, którzy powoli budzili się do życia. Westchnęłam głośno i wróciłam do domu starając się nie myśleć o tym, co zaszło na tej imprezie.
Dodaj komentarz