Elżbieta, nastoletnia zastępowa, właśnie przygotowywała się do wyjścia. Nie była zadowolona z zadania, jakie przydzieliła jej drużynowa, Krystyna. Wizyta u wuefisty, pana Bronisława, napawała ją obawami. Mężczyzna, zbliżający się do pięćdziesiątki, nie cieszył się dobrą opinią w jej szkole. Pseudonim „Macacz” nie wziął się z niczego. Od starszych koleżanek słyszała o jego wybrykach – potrafił bez żadnego zażenowania dotykać nastolatki z końcowych klas, gdy te stały przy drabinkach, zarówno na rękach, jak i na głowie. Sama doświadczyła tego na własnej skórze. Była rozwinięta bardziej niż swoje rówieśniczki i już w siódmej klasie ten zbok pozwolił sobie na to w stosunku do niej. Gdyby tylko chwycił ją w sposób mniej inwazyjny, może zniosłaby to lepiej. Ten cholerny lubieżnik dokładnie obmacał jej krocze, przesuwając swoje grube palce wzdłuż jej warg sromowych. Ewidentnie ją wymacał.
To co on robił było ignorowane i nikt z tego nie miał zamiaru robić wielkiej afery. Wszak we wcześniejszych latach dopuszczano klęczenia w rogu za karę, a gdybyśmy się jeszcze bardziej cofnęli to klapsy na gołą dupę przez nauczyciela nikogo nie raziły. Elżbieta pamiętała, jak do klasy przyszedł ojciec Staszka. Chłopak nawywijał na wycieczce szkolnej, a że był sporej postury, wychowawczyni trochę się go bała. Jakiż to był wstyd dla Staszka, gdy jego ojciec bez pardonu wpadł na godzinę wychowawczą i, przekładając go przez kolano, wymierzył mu lanie pasem na gołą pupę.
—Panie Ryszardzie tu są dziewczynki – krzyczała wychowawczyni, gdy chłopak rozbierany przez ojca miał ściągnięte do kolan majtki, eksponując swą intymność reszcie klasy.
Wtedy, po raz pierwszy ta nastoletnia niewiasta zobaczyła męskiego penisa. Czy był to penis męski, czy też chłopczyka? – tego sama nie wiedziała.
Dojrzałość płciową osiągnęła, jak większość jej rówieśniczek. Pierwsza miesiączka w wieku nieco ponad jedenastu lat nie była niczym dziwnym. Matka porozmawiała z nią o tym, co się dzieje w jej ciele, tak najlepiej, jak umiała. Ojciec, jak to ojciec, za dużo nie gadał. Prócz niej była dwójka rodzeństwa, same dziewczynki. Elżbieta była najstarsza. Po niej młodsze siostry „dziedziczyły” ubrania.
Z wiekiem nabierała coraz bardziej kobiecych kształtów i już w siódmej klasie miała biust, jakim nie mogły się poszczycić jej koleżanki o rok starsze. W swojej grupie wiekowej była jedną z bardziej wyrośniętych i dojrzałych dziewczyn. Nie wiodła jednak prymu najładniejszej w klasie. Miała 160 centymetrów wzrostu, co nie było wyznacznikiem niskiego wzrostu, lecz to Ola, mająca ponad 170 centymetrów, była obiektem westchnień męskiej części klasy. Elżbieta sama nie rozumiała, dlaczego tak jest. Aleksandra miała w stosunku do niej małe piersi.
Dopiero gdy porozmawiała ze starszym bratem koleżanki, zrozumiała – Olka miała super zgrabne nogi. Wysoka, szczupła, zadbana koleżanka potrafiła w czarnych rajstopach, na swoich cholernie zgrabnych nogach, wywołać szał u płci przeciwnej. Jej ojciec był sekretarzem w PZPR, a matka zastępcą POP w dużym zakładzie produkcyjnym. Jako jedna z nielicznych miała kabaretki o cienkich oczkach, o których tak bardzo marzyła Elżbieta. Przyjęła do wiadomości, że nie jest pierwsza w marzeniach męskiej części klasy. Miała to drugie, czasami trzecie miejsce, gdyż była jeszcze Anka. Piękna blondynka o kręconych długich włosach, podobnie jak Elżbieta hojnie obdarzona przez naturę. Obie dziewczyny w męskim rankingu zmieniały się pozycjami, częściej Anka była wyżej.
Rywalizację z koleżanką zza płotu nie uważała jednak za najważniejszy cel w swoim życiu. Swoim działaniem, nauką i zaangażowaniem wypracowała sobie w harcerstwie to, o czym tamte mogły tylko marzyć – stopień zastępowej. Była zgrabna i powabna. Tego nie można jej było odmówić. Jak każda kobieta pragnęła dążyć do doskonałości.
Zapinała właśnie guzik swojej harcerskiej spódnicy, gdy ten odpadł na podłogę.
— Cholera jasna — zaklęła w myślach i odłożyła spódnicę na bok.
Nie było czasu, by przyszyć guzik. Nie chciała się spóźnić. Miała w zanadrzu jeszcze tę pseudo sukienkę, w której nie lubiła chodzić.
— No dobra, czas ją odświeżyć — rzekła sama do siebie i wyjęła ją z szafy.
Miała na sobie biały bawełniany biustonosz, białą koszulkę na ramiączkach, czarne rajstopy o grubości 40 den, a pod nimi różowe figi. Na zewnątrz było w miarę ciepło, więc zrezygnowała z getrów. Zapinając guziki swojej harcerskiej sukienki, spojrzała, jak to każda kobieta, w lustro.
— Elu, ładnie wyglądasz — powiedziała sama do siebie.
Dopięła pas i była gotowa do wyjścia.
To, co jej drużynowa zleciła, było najgorszą męką. Rok temu miała kombatantkę z Powstania Warszawskiego. Dostała osobę ze statusem kombatanta, podobnie jak Radek, zastępowy u chłopaków, który opiekował się powstańcem z batalionu „Baszta”. Pani Maria walczyła w „Parasolu”. Przeszła całe powstanie na pierwszej linii. Elżbieta słuchała jej wspomnień i, choć nazwy „Piat”, „Sten” i „Goliath” były dla niej obce, to w momencie, gdy kombatantka stwierdziła, że wygląda jak jej koleżanka, która zginęła na Powiślu, Elżbieta rozpłakała się, tuląc staruszkę w ramionach. Była wściekła, że nie dostała tej kombatantki. Wiedziała, że Radek też nie dostał swojego kombatanta.
Stanęła pod jego blokiem. Nacisnęła odpowiedni numer i czekała na odpowiedź.
— Słucham — dał się słyszeć znajomy głos.
— Jestem z harcerstwa, miałam tu przyjść – odpowiedziała Ela.
Usłyszała specyficzny odgłos elektrozamka i pchnęła drzwi wejściowe do bloku. Pan Bronisław mieszkał na czwartym piętrze. Standardowy blok z wielkiej płyty, jakich pełno było w tym mieście.
— O Jezu, ze śmieciami to ja się nachodzę — przeszło jej przez myśl.
Dotarła pod wskazane mieszkanie. W drzwiach czekał już na nią wuefista Bronek. Przedstawiła się i została zaproszona do wnętrza mieszkania. Już na pierwszy rzut oka widać było brak damskiej ręki w tym mieszkaniu. Pomieszczenia były zapuszczone i brudnawe, szczególnie kuchnia i łazienka. Na korytarzu walały się jakieś kartony. Pan Bronisław, ubrany w wyciągnięty dres z lekkim zarostem na twarzy, idealnie pasował do tego mieszkania. Elżbieta powiesiła czapkę na wieszaku w korytarzu, zastanawiając się, od czego zacząć. Mężczyzna milczał, bacznie się jej przypatrując.
— Dobrze, może najpierw wyniosę śmieci — zaproponowała.
— O tak – przystał na to.
Wykonała chyba cztery kursy do pobliskiego śmietnika. Bronisław lubił sobie wypić. Ilość butelek po piwie i wódce, które znalazła pod szafką zlewozmywakową, mówiła sama za siebie.
Następnie zabrała się za doszorowanie armatury łazienkowej. Brud wychodził dosłownie z każdego zakamarka. W mieszkaniu panowało ciepło, a po chwili pracy dziewczyna poczuła, że się poci. Ta cholerna, grubawa sukienka była częściowo temu winna. Szorując wannę, otarła pot z czoła. Gdyby miała spódnicę, byłoby inaczej. Po prostu zdjęłaby górę munduru i pozostała w koszulce. Pozbycie się sukienki nie wchodziło w grę. Jak by wyglądała, paradując w samych rajstopach przy obcym facecie? Doprowadzenie łazienki do porządku zajęło jej dobrą godzinę. Wuefista nie przeszkadzał jej w pracy. Była z tego powodu niezmiernie zadowolona.
– To teraz kuchnia – oznajmiła mu, wskazując na dalszą kolejność swoich działań.
Bronisław poszedł do łazienki, a po chwili wrócił.
– Jesteś wielka, nie pamiętam, kiedy ta łazienka tak lśniła – pochwalił jej wysiłek.
Kuchnia nie wyglądała lepiej. Wszędzie plamy tłuszczu i niedomyte naczynia. Zaczęła od lodówki, z której wyrzuciła przeterminowane produkty. Na jej drzwiach dostrzegła cztery butelki z piwem. Prawdę mówiąc, w tej lodówce jedzenia było niewiele – królowały butelki z piwem, napoczęta flaszka wódki i jakieś napoje. Otwarte drzwi lodówki przyniosły jej ulgę. Chłód, jaki bił z tego urządzenia, był zbawienny.
– Nie będzie ci przeszkadzało, jak sobie otworzę piwko? – zapytał.
– Nie – odparła krótko.
Ona doprowadzała jego mieszkanie do ładu, a on, stary byk, siedział w pokoju i sączył browar. Gdyby był inwalidą lub niedołężnym starcem, nie miałaby nic przeciwko temu. Przystała na to, bo wiedziała, że w ten sposób zyska święty spokój. Pragnęła jak najszybciej i sprawnie doprowadzić to mieszkanie do porządku i wrócić do domu.
Kuchenka przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Wiedziała, że spędzi nad nią sporo czasu. Podwinęła wyżej rękawy sukienki i zabrała się za robotę. Co chwila, szorując ją ocierała ręką pot z czoła. Czuła się niekomfortowo, będąc spoconą. W duszy przeklinała go za to, że doprowadził do takiego syfu.
– Słuchaj, zapocisz mi się tu na śmierć – usłyszała za swoimi plecami, gdy po raz kolejny ocierała pot z czoła.
Odwróciła głowę. Bronisław stał za nią z pustą butelką.
– Cóż począć, ubrałam się za ciepło – odparła, przerywając pracę.
Zlustrował ją wzrokiem.
– Przecież możesz zdjąć tę sukienkę, będzie ci wygodniej – wypalił.
Zdębiała. Co to miała być za propozycja?
– Chyba mu się w głowie poprzestawiało – pomyślała.
– Nie, no jak tak – odparła, patrząc na niego.
– Normalnie, przecież nie mówię, żebyś pracowała nago. Zdejmij ją, będzie ci wygodniej i się ochłodzisz, ja przecież siedzę w pokoju – usłyszała.
Mówił to z takim spokojem i naturalnością, że przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć. Z jednej strony pozbycie się tej części garderoby byłoby zbawienne, z drugiej zaś wstydziła się paradować w samych rajstopach przy obcym facecie.
– Przepraszam cię, ja sobie biorę drugie piwko i idę do pokoju, a ty rób, jak uważasz – dał jej wolny wybór.
Z kolejną butelką piwa udał się do pokoju, pozostawiając dziewczynę z dylematem. Nie zamknął co prawda drzwi do kuchni, ale usłyszała, jak włączył telewizor.
Biła się z myślami, co zrobić. Było jej naprawdę gorąco i zdawała sobie sprawę, że czeka ją jeszcze sporo ciężkiej pracy. Wstydziła się, że gdy ściągnie sukienkę, zostanie jakby do połowy rozebrana. Nigdy przed obcym tak się nie pokazywała. Co innego w domu, przy ojcu – tam nieraz to robiła. Nie pozbywając się odzienia, wróciła do szorowania kuchenki. Zaschnięty tłuszcz i brud wymagały od niej sporego wysiłku.
Kolejne krople potu kapały z jej czoła. Z determinacją, operując dłonią, doczyszczała kuchenkę, klnąc w myślach. Zmęczona, na chwilę ustała w pracy i zlustrowała otoczenie. Facet w najlepsze siedział w pokoju, gapiąc się w telewizor. Najwyraźniej miał wszystko w czterech literach. Zadowolony z darmowego serwisu sprzątającego delektował się złocistym trunkiem, nie zważając na pracującą nastolatkę. Ela zaś kisiła się we własnym sosie. Zdawała sobie sprawę, że jeszcze ogrom pracy przed nią. Do posprzątania pozostawały dwa pokoje i korytarz.
– A pies to trącał – powiedziała cicho sama do siebie, rozpinając klamrę pasa.
Odłożyła go na stół i zaczęła rozpinać guziki sukienki. Nie miała zamiaru dłużej się męczyć. Sprawnie pozbyła się tej części garderoby, kładąc ją na stole kuchennym. Od razu poczuła ulgę. Powróciła do pracy, nie musząc już co chwila podwijać opuszczających się rękawów.
– O, widzę, że poszłaś po rozum do głowy – usłyszała za swoimi plecami po kilkunastu minutach.
– Tak – bąknęła, czując, jak się rumieni.
– No, no Elu, wyrosłaś na piękną kobietę – rzucił Bronisław, lustrując ją wzrokiem.
Wstydziła się odwrócić. Czuła się krępująco. Miała nadzieję, że do końca pracy w kuchni on się nie pojawi.
– Ja tylko biorę piweczko i idę sobie – oznajmił, po co przyszedł, a następnie odstawiwszy pustą butelkę, wyjął z lodówki pełną.
Narzucił sobie niezłe tempo konsumpcji. Uśmiechnął się pod nosem, a Ela kątem oka dostrzegła ten lubieżny uśmieszek. Poczuła, że źle zrobiła, ściągając sukienkę. Przez chwilę nosiła się z zamiarem założenia jej z powrotem, ale odrzuciła ten pomysł, gdy Bronisław znalazł się w pokoju.
Wyszorowanie zlewozmywaka było igraszką w porównaniu do zapuszczonej kuchenki. Sprawnie się z tym uporała. Wreszcie mogła ponownie wbić się w zdjęty wcześniej element swojego stroju. Podnosząc sukienkę ze stołu, niechcący spowodowała upadek paska na podłogę.
– O, skończyłaś już w kuchni – zauważył wuefista, stojąc frontem do niej z butelką piwa.
– Tak, chciałam się ubrać i zaraz przejdę do pokoju – odpowiedziała zmieszana.
Lustrował wzrokiem jej ciało. Stała przodem do niego, a jego wzrok przesuwał się od stóp do głowy. Zarumieniła się i speszona odwróciła się tyłem.
– Nie ma sensu zakładać mundurka, ubrudzisz go tylko. Tam na szafach nikt od dawna nie wycierał kurzu, syf tam pewnie niemiłosierny – odwiódł ją od tego zamiaru.
Nim zdążyła coś odpowiedzieć, zabrał ze stołu sukienkę i poszedł do pokoju. Zaskoczona dziewczyna ruszyła za nim. Bronisław udał się do korytarza, gdzie na wieszaku powiesił tę damską część garderoby. Wracając, zabrał ze sobą pięciostopniową drabinę i przystawił ją do meblościanki.
– Szmaty znajdziesz w kuchni, pod zlewem – poinstruował ją.
Odłożyła na niewielki stolik w pokoju harcerski pasek, który trzymała wcześniej w dłoni. Czując cholerne zażenowanie i wstyd, zawróciła do kuchni i po chwili wróciła z miską wody i szmatą.
– Widzisz, sam bym to może wytarł, ale jak wyjdę na drabinę, to mi się kręci w głowie – próbował się usprawiedliwić.
Była cała w pąsach, wchodząc na szczeble drabiny. Wuefista na razie siedział na fotelu. Mokrą szmatą zaczęła przecierać górę mebli. Rzeczywiście, brud był tam niemiłosierny.
– Daj, szmatę, wypłuczę, namoczę ją i ci podam – usłyszała i zdała sobie sprawę, że stoi tuż obok drabiny.
– Uczynny się cholera zrobił – pomyślała.
Podała mu brudny kawałek materiału. Widziała ten specyficzny, diabelski uśmieszek na jego twarzy. Stał blisko niej i mógł teraz dokładnie napawać się jej widokiem. Przeklinała w myślach pomysł pozbycia się sukienki. Chcąc dokładnie wysprzątać tam u góry, stanęła na palcach, by sięgnąć do końca meblościanki.
– Przytrzymam cię, żebyś mi nie spadła – usłyszała, czując, jak dłonie faceta łapią ją za uda.
– No co pan…. – zaprotestowała.
– Runiesz mi tutaj i połamiesz kości, przecież cię tylko trzymam – przerwał jej.
Czuła dotyk palców na fakturze rajstop. Delikatnie się poruszały, dosłownie milimetr po milimetrze, dotykając ud. Gdy podawała mu brudną szmatę przychodziła chwilowa ulga. Musiał ją namoczyć i podać. Jednak gdy tylko ścierała tam u góry kurz, jego dłonie łapały jej uda coraz wyżej. Czuła się cholernie niekomfortowo, gdy po kolejnym podaniu szmaty poczuła dłonie w okolicach pośladków. Sama nie wiedziała, czemu mu na to pozwala. Była rozpalona i cała się rumieniła na twarzy. Postanowiła zejść z drabiny. Puścił ją chwilowo, lecz ku jej zaskoczeniu pochwycił ją od tyłu na wysokości piersi. Poczuła jego dłonie przez fakturę bluzeczki i biustonosza.
– Panie Bronisławie – rzuciła, chwyciwszy jedną z jego dłoni.
– No co, podtrzymuję cię, żebyś nie spadła – odparł, zadowolony, że pomacał sobie kolejny skrawek jej ciała.
Musiała odpocząć. Praktycznie zakończyła porządki na górze. Usiadła zmęczona na wersalce. Wuefista na razie siedział na fotelu. Czuła, że jest pożerana jego wzrokiem. Bała się kontaktu wzrokowego z nim.
– Zobacz, całą bluzkę sobie ubrudziłaś – zauważył.
Spojrzała na siebie. Rzeczywiście, biała bluzeczka na ramiączkach była pobrudzona w paru miejscach. Zaklęła w myślach.
– Trzeba ją ściągnąć i szybko zaprać – usłyszała od niego.
Jakim on teraz stał się domatorem, wszechwiedzącym w kwestii prania. Szkoda, że nie był takim pedantem w kwestii czystości swojego domostwa.
– Nie, upiorę ją w domu – odparła, nie mając zamiaru pozbywać się kolejnej części swojej garderoby.
Wstał i podszedł do niej. Siedząc, zauważyła teraz to, czego nie dostrzegła wcześniej. Luźne spodnie dresowe nauczyciela w okolicach krocza miały wyraźne wybrzuszenie.
– Daj, szybko zapiorę, potem suszarką wysuszę i będzie po kłopocie – nachalnie proponował pozbycie się kolejnej części garderoby.
– Nie… – odparła i poczuła jak obie jego dłonie chwytają krańce jej bluzeczki i ciągną je ku górze.
Podciągnął bluzeczkę pod jej pachy, odsłaniając biały biustonosz okalający piersi.
– Co pan robi? – zaprotestowała.
Chwycił ją pod pachami i uniósł jej wyprostowane ręce ku górze. Teraz mógł swobodnie zdjąć z niej bluzkę. Nie mówił nic, tylko działał. Czuła od niego zapach piwa. Przerażona, bała się podjąć jakichkolwiek działań. Poddała się jego czynnościom bez słowa sprzeciwu.
– No i zaraz będzie po kłopocie – stwierdził, obróciwszy się na pięcie, poszedł w kierunku łazienki.
Została sama. Zawstydzona, gorejąca i na wpół rozebrana. Musiała dojść do siebie. Słyszała, jak puszcza wodę.
– Co ty wyprawiasz dziewczyno? – zapytała samą siebie w myślach.
Tak jak wtedy na WF-ie dała się wymacać, nie protestując, tak teraz bez protestu pozwoliła mu na takie działanie. Natłok myśli krążył w jej głowie. Nie wiedziała, co począć. Tkwiła nadal na tej wersalce, czekając na nie wiadomo co.
Z przemyśleń wyrwał ją krzyk nauczyciela.
– O Jezu, chodź tutaj, o jak boli – usłyszała.
Poderwała się na równe nogi i czym prędzej skierowała swe kroki do łazienki. Nie pukając, wpadła do środka. Bronisław, zgięty w pół, trzymał się w okolicach brzucha i jęczał niemiłosiernie.
– O jak boli – wyrzucił z siebie z grymasem bólu na twarzy.
Elżbieta przeraziła się na dobre. Facet najwyraźniej cierpiał. Podeszła do niego.
– Co się dzieje, jak mogę pomóc? – zapytała troskliwie.
– Pomóż mi, muszę się położyć – odparł z grymasem bólu.
Wyprostował się nieco i wsparł na ciele dziewczyny. Objął ją jedną ręką wpół na wysokości bioder, ona ujęła go jedną ręką pod pachy. Dokuśtykali powoli do wersalki. Bronisław zwalił się na łóżko z podkulonymi nogami, jęcząc. Przerażona dziewczyna nie bardzo wiedziała, jak pomóc.
– Może ja zadzwonię po pogotowie – zaproponowała.
Kiwnął głową na znak, że nie wyraża na to zgody.
– Co panu jest, co pana boli? – zapytała ponownie.
– Jeszcze się pytasz, kusicielko mała? – odparł.
Ela zdębiała. Nie wiedziała, co maja znaczyć te słowa. Przecież nie ona była przyczyną tego bólu.
— Może mu się tak tylko wyrwało – pomyślała.
Sytuacja stawała się coraz bardziej zagmatwana. Dziewczyna nie bardzo wiedziała, co się dzieje i jak pomóc starszemu mężczyźnie. Ten pojękiwał w dalszym ciągu, leżąc skulony.
— Ale gdzie pana boli, co pana boli? – zapytała, mając nadzieję, że znając miejsce bólu będzie w stanie jakoś temu zaradzić.
— Daj rękę to ci pokażę – usłyszała jego głos.
Pozwoliła mu ująć dłoń i nakierować ją na bolące miejsce. Jakież było jej zaskoczenie, gdy jej drobna dłoń wylądowała na jego kroczu. Czuła sterczącego pod dresem penisa. Momentalnie wyrwała dłoń i odsunęła ją.
— No co pan – bąknęła zszokowana.
— Latałaś półnaga, kręcąc dupą i cyckami, wypinałaś się na tej drabinie i zobacz, do czego doprowadziłaś – wyrzucił z siebie wuefista.
Jak on teraz zmienił scenariusz tego, co tu się działo. Jak sprytnie żonglował bólem, zwalając jego przyczynę na to biedne dziewczę. Elżbieta, aż z wrażenia otworzyła usta. Nie spodziewała się takiego zwrotu akcji.
— Ale co ja zrobiłam, przecież pan sam prosił, bym zdjęła sukienkę – wydusiła z siebie po chwili.
— Tak, teraz to najlepiej zwalić wszystko na mnie, ale to ja teraz cierpię ból jąder, nawet nie wiesz, jaki to straszny ból – dowiedziała się teraz co konkretnie panu Bronisławowi dolega.
Czuła jak ponownie pieką ją policzki. Siedziała obok niego na wersalce, zszokowana i zawstydzona.
— To może ja poszukam jakiegoś środka przeciwbólowego albo rozkurczowego, pan tylko powie mi, gdzie są leki – postanowiła w jakiś sposób pomóc cierpiącemu nauczycielowi.
Stęknął, przewracając się na drugi bok. Cały czas miał ten grymas bólu na twarzy.
— Leki tu nic nie pomogą, na to jest tylko jeden sposób – odpowiedział dziewczynie.
— Jaki? – zapytała bez zastanowienia.
— Masturbacja, musisz mnie masturbować – usłyszała w odpowiedzi.
Poderwała się natychmiast z łóżka. Zrobiła trzy kroki w tył. To, co usłyszała było dla niej szokujące i niedorzeczne. Zdała sobie sprawę, że sprawy zaszły już za daleko. To o co prosił nauczyciel było dla niej nie do przyjęcia.
— Nie, nie ma mowy – zaprotestowała i miała zamiar wyjść.
— Taka jesteś, taka z ciebie harcerka, że nie pomożesz mi, kiedy jestem w potrzebie? – zapytał.
Wiedział, jak uderzyć w czuły punkt. Piąty punkt prawa harcerskiego w tamtych latach mówił, że „harcerz śpieszy innym z pomocą, nie opuści nikogo w potrzebie”.
— Nabroiłaś mała dręczycielko i teraz mnie chcesz zostawić, to wszystko przez ciebie – kontynuował, wpędzając Elę w poczucie winy.
Cierpiał na coś, co w dzisiejszym slangu nazywa się po angielsku „Blue balls”. Dyskomfort pojawiający się w okolicy jąder związany z przedłużonym podnieceniem seksualnym i brakiem ejakulacji.
— Jeżeli szybko się tego nie rozładuje to może dojść u mnie do poważnej choroby jąder i nasieniowodów – dorzucił, chcąc być bardziej przekonującym.
To ostatnie stwierdzenie wcale nie było prawdą. Wymyślił to na poczekaniu, chcąc jeszcze bardziej usidlić dziewczynę. Skąd, jednak biedna nastolatka miała o tym wiedzieć? Na WDŻ nikt o tym nie wspominał, matka też jej o tym nie wspominała. Targana myślami znalazła rozwiązanie.
— To ja sobie pójdę, a pan sam no tego to zrobi – zaproponowała.
— Nie wiedziałem, że z ciebie taka nieczuła osoba, wydawałaś się inna, nabroiłaś i chcesz mnie zostawić z tym samego, nie tego się po tobie spodziewałem Elu – sprytnie brał ją pod włos.
Grał na tak czułych nutach, że Elżbiecie przez chwilę zrobiło się go żal. Pod żadnym, jednak pozorem nie miała zamiaru zwalić temu oblechowi konia. To, co w tym mieszkaniu się teraz rozgrywało już dawno przekroczyło ustalone przez nią granice. Odwróciła się z zamiarem opuszczenia mieszkania. Miała za dużo wrażeń, jak na dzisiaj.
— Drużynowa dowie się o tym, co tu wyrabiałaś, nie omieszkam jej o tym wspomnieć, jaka jesteś rozpustna i próżna, doprowadzić mnie do takiego stanu i pozostawić bez pomocy. No po prostu wzór harcerskiego postępowania – nie odpuszczał, przechodząc teraz w klimat szantażu.
Eli przypomniały się teraz słowa drużynowej Krystyny. Ten zbok, gdyby teraz wyszła z pewnością by do niej zadzwonił. Już widziała minę drużynowej. Na dodatek te słowa o tym, że jest rozpustna. Zatrzymała się. Miała gonitwę myśli. Wbite zasady z kościoła, kategorycznie zabraniały takiego działania. Bronisław nic nie mówił, widząc, że Ela jest teraz w rozterce.
— Zrobimy tak, ja zostanę zamknę oczy i stanę tutaj, a pan to zrobi sam, patrząc na mnie – znalazła półśrodek.
Miała nadzieję, że taka propozycja będzie korzystna dla obu stron. Była gotowa na takie poświęcenie. Po raz kolejny przesuwała ustalone wcześniej granice.
— Tak to będzie trwało bardzo długo i nie wiem, czy tak coś z tego wyjdzie. Dotykałem cię, patrzyłem na ciebie. Szybciej to będzie jak ty mi to zrobisz – odpowiedział.
Nie dawał za wygraną. Nie szedł na półśrodki.
— O Jezu, boli coraz bardziej, ja już chyba nie wytrzymam – wyrzucił z siebie, chcąc bardziej uwiarygodnić cierpienie.
Zgiął się w pół i pojękiwał cicho. Czy była to gra, czy też rzeczywiście kolejna fala nieznośnego dyskomfortu go dopadła to wiedział on sam. Dziewczyna targana myślami była w cholernej kropce. Co by nie zrobiła to jak się to mówi „zawsze dupa z tyłu”. Wyjść i zostawić go samego – źle, zgodzić się na to, co on proponował – jeszcze gorzej. Rozterki, jakie nią targały można było porównać do halnego wiatru.
— Ale ja nie wiem jak, nigdy tego nie robiłam – grała na zwłokę.
Jeżeli myślała, że to da jeszcze jakiś czas do namysłu to się bardzo myliła. Odpowiedź nauczyciela przyszła bardzo szybko.
— Ja ci pokażę i wszystko powiem – usłyszała.
Była bliska wybuchu płaczu. To, co teraz działo się w jej wnętrzu można było porównać do reakcji zachodzącej w reaktorze jądrowym.
— Ooo Ol – usłyszała jęk nauczyciela i widziała, jak jego ciało wije się z bólu.
— Boże, zaraz mi jaja pękną – jęknął.
Poddała się. Spasowała. Ten widok bólu i męczarnie, jakie przechodził przesunęły jej granicę po raz kolejny.
— Dobrze, ale niech pan przysięgnie, że nie powie pan o tym nikomu – rzuciła, chcąc mieć przynajmniej gwarancję, że to, co zrobi zostanie między nimi.
— Przysięgam, usiądź tu przy mnie i zdejmij mi spodnie – odparł nauczyciel, wskazując jej co ma zrobić.
Spoczęła obok niego. Bronisław powoli wyprostował obie nogi i przewalił się na plecy. Dojrzała, że tam w okolicy krocza miał „postawiony namiot”.
— Majtki też – dodał, gdy Ela chwyciła za górną część dresowych spodni.
Zsunęła mu spodnie do kolan. Z szarawych krótkich slipek wystawała wzwiedziona część fallusa. Czerwonawa główka odkrytego prącia była wilgotna. Pierwszy raz w życiu widziała męski organ w erekcji. Miała zamiar nie patrzeć tam, lecz ciekawość była silniejsza. Powoli i delikatnie zsunęła mu slipki. Poczuła w nozdrzach jakiś specyficzny zapach. Jakby zapach moczu połączony z innym jej nieznanym zapachem. Jego majtki były wilgotne… Gruby, nabrzmiały, kilkunastocentymetrowy członek z odsłoniętą żołędzia oraz moszna ukazały się jej w pełnej krasie. Otworzyła delikatnie usta ze zdziwienia.
— Daj rękę – powiedział i bez pardonu chwycił jej dłoń.
Położył ja na swym organie. Polecił, by objęła nią sterczącego kutasa i nadal kierując jej dłonią począł wykonywać ruchy w górę i w dół.
— O tak, powolutku – poinstruował i zabrał swoją dłoń.
Cała płonęła ze wstydu, robiąc to, co jej polecił. Zwinięta w rulon dłoń wykonywała powoli ruchy na jego członku.
— Pierwszy raz? – zapytał.
Kiwnęła głową znacząco. Nigdy wcześniej nie dotykała męskiego członka, dojrzałego męskiego członka w pełnym wzwodzie. Tak sztywnego i tak jak się jej wydawało ogromnego. Prawdę powiedziawszy, to penis nauczyciela nie był aż tak ogromnych rozmiarów. Te, piętnaście, góra szesnaście centymetrów w pełnej erekcji było standardem długości. Odczuwała cholerny wstyd i zażenowanie. Po chwili jej dłoń była lepka od preejakulatu. Najgorsze było jednak to, że i ona poczuła u siebie dziwne podniecenie. Cipka powoli stawała się mokra. Nie chciała tego, lecz to się działo wbrew jej woli. Poczuła jak jego dłoń dotyka jej uda.
— Ej, nie – zaprotestowała.
— Szybciej dojdę, takie bodźce mnie rajcują – odparł, nie przestając macać uda przez fakturę rajstop.
Gładził ją i jego dłoń przesuwała się w górę i w dół jej nogi. Odczuwała obrzydzenie, a zarazem jakąś dziwną przyjemność.
— Co ja robię, co ty Elka wyprawiasz? – zapytała w myślach sama siebie.
— Możesz trochę szybciej, powoli mi przechodzi – poinformował o swym stanie.
Szybciej, ale nadal delikatnie stymulowała członka. Czuła twardość, ciepło i jakby takie pulsowanie. Bronisław przestał pieścić udo i położył dłoń na staniku.
— Nie, nie chcę – zaprotestowała, widząc, że jego łapsko wsuwa się pod miseczkę biustonosza.
— Daj coś od siebie dziewczyno, przez ciebie cierpię, tak szybciej to zakończymy – znów uderzył w nutę jej winy.
Nim swoją wolną dłonią pochwyciła buszującą przy piersi dłoń, zdołał on przesunąć biustonosz ku górze, tak że obie krągłe piersi były teraz na widoku.
— Nie – powiedziała.
— Zostaw, są cudne – odparł i napawał się tym widokiem.
Począł wodzić dłonią po nich. Palcami stymulował sutki. Chciała, by przestał, lecz zarazem poczuła, że przez te pieszczoty brodawki stają się coraz twardsze. Mając obie wolne dłonie nauczyciel mógł odsunąć jej dłoń, która próbowała pochwycić tę stymulującą jej piersi.
— O jak dobrze, weź mnie drugą dłonią delikatnie za jąderka, tylko delikatnie, bo bolą – instruował cały czas, a ona głuptaska robiła co jej polecił.
Wydając to polecenie miał teraz tam u góry wolną przestrzeń. Dziewczyna delikatnie dotykała moszny. Obie jej dłonie były zajęte, by zaspokoić go na dole. Sprawnie i jak tylko najlepiej umiał teraz obiema dłońmi pieścił te nastoletnie przecudne cycuszki.
— Możesz szybciej i mocniej – poinstruował po chwili.
Elżbieta już od chwili zachowywała się, jakby nie była sobą. Czuła narastające podniecenie i wilgotność tam w dole. Kiedyś, oglądając film „Emanuelle” miała coś podobnego. Sama wtedy się masturbowała i cipka była wilgotna podobnie jak teraz. W tej chwili jednak realnie dzierżyła w dłoni męski organ i realnie była dotykana przez faceta. Piersi, stawały się jeszcze jędrniejsze. Tak sterczących sutków to jeszcze nigdy w życiu nie miała. W dole był „kisiel w majtkach”. Przyśpieszyła ruchy dłonią. Pragnęła, by to zakończyło się jak najszybciej. Ostatnią rzeczą, o jakiej myślała to to, że ten wuefista dojrzy jej podniecenie i zapragnie więcej.
— O tak Eluniu, o tak, bardzo dobrze – pochwalił działania Bronisław.
— Niechże się już ten stary dziad spuści – zapragnęła w myślach.
Jedna z jego dłoni przestała pieścić ją tam na górze i zsunęła się w dół między jej uda. Zacisnęła je mocno.
— Weź rękę, bo przestanę – ostrzegła i dało to pożądany efekt.
Nauczyciel cofnął stamtąd łapsko natychmiast. Dziewczyna miała jeszcze na tyle rozumu w tym stanie, w jakim była, aby wybić mu z głowy kolejne macanie jej najbardziej intymnych stref. Gdyby na to pozwoliła, to zaczęła by się równia pochyła. Zamiast ręcznej masturbacji byłby po chwili penetracyjny stosunek seksualny z tym „Macaczem”. I tak dostał o wiele za dużo od niej. Nie pamiętała, ile to razy przesuwała swoje granice. Była na tyle jeszcze przytomna, że postanowiła za wszelką cenę bronić dostępu do swojej cipki.
— Tak, kochana szybciej, proszę – skowyczał z rozkoszy, a dziewczyna wiedziała, że za chwilę dojdzie do wytrysku.
Jak tylko mogła przyśpieszyła ruchy dłonią. Czuła jak pulsuje członek, jak jakieś dziwne rzeczy dzieją się w mosznie. Sam Bronisław począł wykonywać ruchu biodrami, jakby chciał przyśpieszyć wytrysk. Nie panował nad odruchami, jego dłonie teraz już bez żadnej krępacji pragnęły dostać się do jej dziurki. Wsuwał swe palce pod rajstopy i majtki. Elżbieta kręciła się, by tam się te jego szorstkie łapska nie dostały. Jedyne, co zdołał zrobić przed wytryskiem, to zsunięcie do połowy pośladków rajstop wraz z majtkami.
— Łoooooo – wydusił z siebie i strzelił pierwszą porcją nasienia na swój brzuch.
— Jeszcze, jeszcze, nie przestawaj – skomlał w ekstazie, prosząc by nie przestawała go masturbować.
Ela po raz pierwszy widziała, jak wygląda męski orgazm. Ciało faceta przeszyły dreszcze i jakieś konwulsje. Przed wytryskiem ciało, stało się, jakby naprężone i nienaturalne. Na jego twarzy dostrzegła błogi stan. Białawy płyn tryskał ze sterczącego penisa na jego brzuch. Część spermy pozostała na jej dłoni.
— Już, nie, dość – wyartykułował z siebie po ejakulacji.
Momentalnie puściła jeszcze sterczącego fallusa i wstała z łózka. Nic nie mówiąc biegiem ruszyła się w kierunku łazienki. Szybko umyła ospermioną dłoń. Majtki miała całe wilgotne, a kropelki śluzu można było dostrzec na majteczkowej części rajstop.
— Opanuj się Elka – rzuciła sama do siebie, spoglądając w lustro.
Była wściekłą na siebie. Nie umiała stanowczo powiedzieć nie temu oblechowi. Mało brakło, a odbyła by z nim stosunek seksualny, i to, co gorsza, za obopólna zgodą. Wiedział ten cholerny nauczyciel, jak ją podejść, w jakie struny uderzyć, jak bez jakiejkolwiek siły fizycznej przymusić ją, nastolatkę do tak niecnych czynów. Nim wyszła z łazienki nasunęła biustonosz. Sutki nadal były sterczące. W korytarzu znalazła na wieszaku sukienkę. Tak szybko jak tylko mogła zapinała jej guziki.
— Dziękuję ci Elżbieto, uratowałaś mi życie – usłyszała jego głos.
Stał w korytarzu kompletnie nagi z na wpół wzwiedzionym penisem. Zapinając ostatni guzik sukienki spojrzała na niego.
— Przysięgałeś, nikomu o tym ani słowa – przypomniała.
— Wiem, wiem, może jeszcze się spotkamy moja mała królewno – rzucił lubieżnie.
— Kurwa, co on sobie myśli – przeszło jej przez myśl.
Sznurowała buty. Zbliżył się do niej, Dojrzała na jego brzuchu ściekającą spermę. Obrzydliwiec, brudas, nawet nie raczył pójść do łazienki, by to z siebie zmyć. Wyprostowała rękę, tak że jej dłoń dotknęła męskiego torsu.
— Stój, jeszcze jeden krok i zacznę krzyczeć – po raz pierwszy to ona jego zaszantażowała.
Zrobił krok w tył. Podniósł obie dłonie, jakby się poddawał.
— Spokojnie mała, bez nerwów, dziękuję i do zobaczenia niebawem – rzucił na pożegnanie z tym specyficznym uśmiechem na ustach.
— Nie sądzę – odparła krótko Ela i nacisnęła klamkę drzwi wejściowych.
Wyszła z mieszkania na klatkę schodową. Teraz zorientowała się, że zostawiła u niego swą białą bluzeczkę na ramiączkach. Nie miała zamiaru po nią wracać. Była szczęśliwa, że opuściła ten lokal. Biegnąc szybko znalazła się na parterze. Nacisnęła przycisk i wyszła z bloku. Łapała świeże powietrze bardzo łapczywie. Oddychała głęboko. Była nieswoja, bardzo drażliwa i zestresowana. W takim stanie nie mogła powrócić do domu. Musiała gdzieś chwilę, w ustronnym miejscu odczekać i dojść do stanu właściwego. Pobliski park wydawał się dobrym miejscem. Tam skierowała swe kroki. Usiadła w samym jego końcu, tam gdzie nikt nie chodził i poczęła rozmyślać nad tym, co się stało. Z każdą minutą stawała się coraz bardziej spokojna i mniej rozdygotana. To miejsce ja uspokajało. Po godzinie, mogła ruszyć w kierunku domu.
+++++++
Po wyjściu dziewczątka Bronisław podszedł do lodówki i wyciągnął z niej napoczętą butelkę wódki. Nalał sobie do literatki, kładąc resztę gorzałki na stole. W butelczynie liczącej 0,7 litra było jeszcze grubo ponad połowę. Jednym haustem przyjął dawkę alkoholu. Nalał sobie kolejną porcję i udał się do łazienki. Powracając z niej dzierżył w swej dłoni dzisiejsze trofeum – białą bluzeczkę tej słodkiej dziewuszki. Przyłożył ten fetysz do swoich nozdrzy. Poczuł jej zapach ponownie. Penis znów począł nabierać wielkości. Jego plan nie do końca się zmaterializował. Nie miał zamiaru z nią spółkować. To było zbyt ryzykowne i niebezpieczne. Jego marzeniem było, to, by nastolatka dała się całkowicie rozebrać. Marzył o tym, by wzięła jego sterczącą pałę do ust i zaspokoiła go oralnie. Miał zamiar również pogmerać we wnętrzu jej cipki i doprowadzić ją do orgazmu.
— No cóż, nie wszystko się udaje – rzekł sam do siebie i wypił kolejną dawkę alkoholu.
Czuł się nie do końca spełniony. Ta niedoświadczona dziewczyna dała mu sporego kopa, lecz nie masturbowała go, tak jakby chciał – bardziej ostro i bardziej dziko.
Ofiarę odegrał perfekcyjnie. Był pod wrażeniem swego kunsztu aktorskiego. W pewnym momencie miał obawy, że to dziewczę opuści jego mieszkanie i z masturbacji nic nie wyjdzie. Nic go tam na dole nie bolało. O tym, że jest taki dyskomfort jako nastolatek przekonał się sam. Kręcił z dziewczyną, niezwykle cnotliwą. Trzymali się za ręce, całowali, lecz ta nie chciała w żaden sposób zgodzić się na petting Cały dzień, mając swego penisa w stanie gotowości, późnym popołudniem poczuł ból jąder. Wtedy naprawdę go bolały i ból był trudny do zniesienia. Bez ogródek przedstawił swej nastoletniej partnerce, w czym problem i ta jak to się mówi, służąc „pomocną dłonią”, tak jak teraz Elżunia ukróciła jego męki.
Tylko że Elka nie ukróciła żadnej jego męki. Grał, od początku do końca swą rolę w sposób profesjonalny. Rajcowało go to, gdy widział u tej dziewczyny wstyd, zakłopotanie, zażenowanie i te jakże nieskrywane potem podniecenie. O, jakże, wtedy gdy poczuł jej sterczące wtedy sutki miał zamiar posiąść tę dziewczę. Sam nie wiedział, dlaczego tego nie zrobił. Miał chyba jeszcze w swej łepetynie ostatnie hamulce moralne. Był nawet przygotowany na oral. By nie zostawić w jej ustach swego nasienia planował założyć kondoma. Przyłożył jej koszulkę do prącia. Czuł narastające podniecenie. Zamknął oczy i dłonią uzbrojoną w tę część damskiej garderoby począł się onanizować.
Przed jego oczami pojawiały się obrazy tych młodych nastolatek, które obmacywał w szkole. Te pierwsze, kiedy był jeszcze kawalerem, kwiczące, takie niedostępne, a zarazem, jakby chętne. Jak w kalejdoskopie miał kolejne swe ofiary. Jakże niewinne, nieraz przesuwające swe krocze w innym kierunku,, by tylko je tam nie dotknął. To były jego najpiękniejsze lata.
Na myśl o byłej żonie, zaprzestał masturbacji. Szybko przewinął ten okres swojego życia. Pożycie seksualne z nią mógł porównać do pańszczyzny z jej strony. On chłonny nowych doznań, zderzył się z mniszką, dla której jedyną godną pozycją była ta misjonarska. Byli jak dwa odległe bieguny. Ona jak mu to kiedyś w nerwach powiedziała – był perwersyjny i zboczony. Nie pozostał dłużny, nazywając ją pruderią. Związek ten musiał się rozpaść. Dla obu stron, szczęśliwe bez dzieci. Do niej dochodziły słuchy o tym, że obmacuje młode nastolatki. On zarzucał jej zdradę, na którą jednak nie miał dowodu.
Gdy nastała na stanowisku dyrektora Dagmara, odżył. Była dominująca kobietą, szybko postawiła do pionu resztę nauczycieli, Zabłysnął u niej, gdy dopadł w ubikacji masturbującego się nastolatka. Bez żadnych oporów zaprowadził go do niej i zrelacjonował co zastał. Kazała mu zostać i nakazała nastolatkowi, by ten w ich obecności się onanizował. To ich jakoś wtedy połączyło. Zgłaszane skargi na jego zachowanie zawsze potrafiła zamieść pod dywan. W zamian umożliwiał jej niby to nagłe wtargnięcia, gdy kąpali się chłopcy. Napawała się widokiem ich młodych członków, a on miał święty spokój. Raz, czy dwa razy poszli ze sobą do łózka. Nic nadzwyczajnego, zwykły seks. Oboje nie pragnęli tego targetu wiekowego. Pomogła mu w załatwieniu tego urlopu zdrowotnego.
Gdy zamknął oczy i ponownie nadeszły te wspomnienia z ostatniego roku lub dwóch to poczuł podniecenie. Dłonią uzbrojoną w koszulkę tej małolaty masturbował się lubieżnie. Pamiętał ją z siódmej klasy. Była jak na swój wiek bardzo rozwinięta. Z lubością przypomniał sobie jak przesunął palcem po jej wargach sromowych. Stała na rękach i nic nie mogła zrobić bidulka. No i teraz, to co się tu stało. Rozkwitło to dziewczę, aż miło. Krągła pupa, jakże piękne i duże cycuszki, zgrabne nogi. Ci gówniarze z jej klasy nie wiedzieli, co jest dobre. Podkochiwali się w tej wysokiej Olce, chudej szczapie z małymi cyckami. To, że nogi miała zgrabne to fakt, ale ani dupcia, ani cycuszki nie były tak śliczne jak tej Elki.
Wytrysnął w tym momencie. Orgazm już nie był taki jak wcześniej. Najważniejsze było, że rozładował napięcie seksualne. Nasienie wylądowało na koszulce małolaty.
— Kwestia gustu, ja też byłem kiedyś nastolatkiem – rzucił sam do siebie i wlał kolejną porcję alkoholu, wycierając penisa w jej bluzkę.
Był już teraz całkowicie wyluzowany. Poszedł się odlać. Gdy wracał zadzwonił telefon. Podniósł słuchawkę.
— A witam cię Dagusiu – odparł, poznając po głosie dyrektorkę.
Dyrektorka dopytywała się co u niego, jak sprzedała się zastępowa.
— Strasznie cnotliwa, ciężki temat, trzeba by ją jeszcze obrobić delikatnie – rzucił zdawkowo.
Dyrektorka zapytywała go o szczegóły spotkania.
— Tak pomacałem sobie co nieco, ale do cipki nie dała dostępu – odpowiedział.
Na jej kolejne zapytanie też szybko dał odpowiedź.
— Tak bardzo dobry materiał do obróbki – rzucił w słuchawkę.
Zrelacjonował ze szczegółami spotkanie z dziewczyną. Pomimo tego, że przysiągł, teraz ze szczegółami opowiadał jak go masturbowała. Ubolewał tylko nad tym, że nie wszystko poszło po jego myśli.
Zapytał ją, jak wyglądało spotkanie z tym zastępowym co do niej poszedł. Długo słuchał jej relacji, Z jej gadki wychodziło, że miała już chłopczyka w ręku. Zapewniła go, że jutro tak załatwi tę małą, że będzie im jadła z ręki. Na koniec przypomniała, by nie wparował do niej zbyt wcześnie. Ona grała pierwsze skrzypce, a on miał dołączyć po jej znaku. Ustalili ten znak jako otwarcie okna w dużym pokoju.
Zadowolony położył się na wersalce i w myślach już analizował kolejny dzień. Lubieżnie się śmiał. Walnął jeszcze może dwie dawki alkoholu. Nagi, jak ten troll z ospermionym brzuchem usnął odurzony alkoholem.
5 komentarzy
darjim
Jest OK.
Tomas
Kiedy 3 cześć.
Slavik1975
Fajne. Czekam na intrygę dyrektorki.
TomoiMery
ciekawie się zapowiada😁
Tomas
Ciekawa historia. Już nie mogę doczekać się części nr III. A w ogóle to ile części planujesz napisać.
Jammer106
@Tomas Trzy