Janusz nie znał swojego ojca; matka dbała o to, by nigdy się nie dowiedział, kim był. W dzieciństwie mówiła mu, że tata umarł, a gdy dorósł, usłyszał, że ojciec żyje, ale ona nie chce go znać. Z nieoficjalnych źródeł dowiedział się, że jego ojcem może być brygadzista z budowy kombinatu. Wszędzie, gdzie się obracał, otaczały go kobiety – w szkole, w sklepie, dosłownie wszędzie. Mężczyźni w miasteczku to albo starcy, albo dzieci.
Wychowany w kulcie wielbienia kobiet, Janusz rozpoczął praktyki zawodowe w miejscowej jadłodajni, która przetrwała dzięki pobliskiej szwalni, w której głównie pracowały kobiety. W głowie miał słowa matki, by być grzecznym, dobrym i pokornym, bo dobra ocena z praktyk mogłaby dać mu szansę na znalezienie pracy w okolicy. Tak więc siedemnastoletni Janusz, o średniej budowie ciała i krótko przystrzyżonych szatynowych włosach, rozpoczął swoje praktyki.
Całą jadłodajnią zarządzała pani Róża, ale szybko dowiedział się, że jego mentorką będzie pani Danuta, szefowa kuchni, kobieta w wieku jego matki, nieco otyła, rozwódka z córką w podobnym wieku. W pierwszym dniu poznał także resztę personelu: panią Zofię, 45-letnią pannę, panią Dagmarę, 39-letnią rozwódkę, oraz najmłodszą z nich, 28-letnią Renatę, również pannę. Od czasu do czasu do jadłodajni zaglądała sprzątaczka, pani Jadwiga, która podchodziła pod pięćdziesiątkę i przychodziła raz w tygodniu. Początek praktyk był obiecujący – zarówno kierowniczka, jak i pozostałe pracownice przyjęły go ciepło, a czasami wręcz zbyt czuło, szczególnie Renata.
Nie było osobnego pomieszczenia do przebierania dla mężczyzn, więc Janusz dostał szafkę wśród pracownic. Starał się przychodzić wcześniej, by bez krępacji przebrać się w robocze ciuchy, ale nie zawsze mu się to udawało. Pamiętał, jak pewnego piątku, będąc w samych slipkach i podkoszulku, został przyłapany przez Renatę. Bez zapowiedzi weszła do pomieszczenia i gapiła się na niego. Janusz poczuł się zawstydzony i szybko zaczął zakładać spodnie.
— No, nie spiesz się tak, daj się napatrzeć — usłyszał z ust kobiety.
Nie odparł nic. Nie bardzo wiedział, nawet jak na tę zaczepkę odpowiedzieć. Były ciepłe wrześniowe dni, a Janusz ku swojemu zdziwieniu zauważył, że prawie wszystkie panie zakładały białe robocze fartuchy bezpośrednio na bieliznę. Zrzucały spódnice, spodnie, sukienki i narzucały fartuch na biustonosz lub koszulkę. W dolnej części pozostawały w rajstopach, co nie umknęło jego uwadze w kolejnych dniach, gdy obierał kartofle razem z Renatą. Oboje siedzieli naprzeciw siebie na niskich stołkach. Kobieta, bez żadnego zażenowania, rozchyliła nogi, a Janusz mógł dostrzec majteczkową część rajstop oraz białe koronkowe figi. Nie miał zamiaru tam patrzeć, ale mimowolnie jego wzrok co chwila kierował się w tamtą stronę. Czuł, jak jego ptaszek staje się coraz większy. Trwałoby to jeszcze, gdyby nie fakt, że do pomieszczenia weszła pani Zofia.
— Reńka, co ty kino chłopakowi pokazujesz, majty ci widać — skomentowała bezpardonowo.
Renata tylko się uśmiechnęła i poprawiła fartuch, tak że Janusz nie mógł już nic zobaczyć. Gdy tylko wyszła pani Zofia, nie omieszkała skomentować sytuacji.
— No, co podobało ci się, a może chciałbyś zobaczyć więcej — rzuciła chłopakowi.
Janusz najwyraźniej się zarumienił i nic nie odpowiedział, wciąż skrobiąc ziemniaki ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Mijały kolejne dni, raz bardziej, raz mniej pracowite. Po dwóch tygodniach praktyki miał naprawdę ciężki dzień – rozładowanie transportu warzyw, naprawa zepsutej zamrażarki i normalne obowiązki. Na koniec dnia był tak zmęczony i spocony, że marzył tylko o prysznicu i powrocie do domu. W szafce miał ręcznik i mydło, więc gdy tylko skończył swoje zadania, z radością zrzucił ciuchy i wskoczył pod prysznic. Kobiety jeszcze coś przygotowywały na jutro, więc był prawie pewny, że nikt mu nie przeszkodzi. Szybko spłukał pot, a po umyciu głowy wysunął się zza kotary prysznica.
— O kąpiesz się, może umyć ci plecy — usłyszał.
Poznał głos pani Renaty. Szybko sięgnął po ręcznik, czując, że sytuacja staje się bardzo niezręczna. Czuł się nieco zażenowany.
— Nie, dziękuję — odparł i za kotarą począł wycierać swe ciało.
Usłyszał zbliżające się kroki. Szybko osłonił swoje intymne części ręcznikiem, zdążył to zrobić, nim Renata bezceremonialnie odsłoniła kotarę.
— Może jednak? — zapytała, lustrując jego ciało wzrokiem.
— Chcę się wytrzeć i ubrać, proszę mnie zostawić — odpowiedział.
Kobieta parsknęła śmiechem, a Janusz nie wiedział, co ją tak rozbawiło.
— Może wykąpiemy się we dwójkę? — zapytała.
— Nie — odparł stanowczo.
Renata, średniej budowy ciała, ubrana w biały fartuch i cieliste rajstopy, stała i wciąż gapiła się na niego, nie mając zamiaru ustąpić.
— No co ty, zobaczysz, będzie fajnie — odparła, rozpoczynając rozpinać guziki fartucha.
Janusz czuł, że sytuacja staje się mało komfortowa. Kobieta rozpinała guziki fartucha, a po chwili mógł dostrzec jej biały biustonosz, okrywający średniej wielkości piersi.
— Proszę przestać, bo będę krzyczeć — wyrzucił z siebie.
To zadziałało. Kobieta przestała rozpinać guziki fartucha i, nieco zmieszana, stanęła w bezruchu.
— Jeszcze tego pożałujesz — syknęła, odwracając się na pięcie i kierując ku szafkom z ubraniami.
Januszowi serce biło jak oszalałe. Zasłonił kotarę i odczekawszy chwilę, począł wycierać ciało ręcznikiem. Gdy usłyszał kłapnięcie drzwiami, opuścił prysznic i pospiesznie zaczął się ubierać. Cieszył się, że te praktyki powoli zbliżają się ku końcowi. Jeszcze tylko kilka dni i wróci do szkoły.
Te dni poleciały, jak z bicza strzelił. Co ciekawe, Renata przestała się nim interesować. Spotkał się z panią Różą, by uzupełnić dzienniczek praktyk i ustalić ocenę. Po zasięgnięciu opinii u pani Danuty nie miała wątpliwości – ocena bardzo dobra była jak najbardziej adekwatna do jego osiągnięć. Pochwalił się tym matce.
— No widzisz, synku, nawet w tym babińcu cię doceniono. Teraz tylko trzeba się ładnie pożegnać, podziękować za ocenę, być miłym, grzecznym i słuchać się tych pań – odparła matka, sięgając po swoją torebkę.
— Masz — powiedziała, wręczając mu banknot o wysokim nominale.
— Mamo, ale po co? — zapytał zdziwiony.
— Trzeba jakoś kobitkom podziękować, zrobić jakieś pożegnanie. Zobacz, jak teraz jest z pracą. Może kiedyś ci to zaprocentuje, może tam znajdziesz robotę. Kup jakieś kwiaty, czekoladki, kobiety to lubią. Zaproś je po południu, po pracy, na pożegnanie. Ja kupię jakieś wino, upiekę ciasto. Ty zajmij się resztą – powiedziała.
Januszowi nie pozostało nic innego, jak zaprosić personel na pożegnalną imprezę. Rozpoczął od pani Róży, która jednak z powodu wyjazdu na rocznicę ślubu swojej córki nie mogła wziąć udziału w imprezie. Zaproszenie dla reszty personelu złożył na ręce pani Danuty.
— No miło, chłopaku, to ostatni dzień masz wolny, przyjdź tylko na imprezę — usłyszał w odpowiedzi.
W ostatni dzień praktyki, obciążony dwoma litrami przedniego wina Sangria, blachą szarlotki i bukietami kwiatów, zmierzał do miejsca praktyk. Było grubo po piętnastej, gdy wszedł z torbami do pomieszczenia. Ubrany w czarny elegancki garnitur, miał zamiar podziękować i pożegnać się z personelem jadłodajni.
— O, jesteś już, zapraszamy na salę jadalną — przywitała go Dagmara.
Objuczony prowiantem udał się we wskazane miejsce. W sobotę salę wynajęto na wesele, więc była już odpowiednio udekorowana na tę okoliczność. Za stołem siedziały wszystkie panie z wyłączeniem sprzątaczki Jadwigi.
— No witamy adepta sztuki kulinarnej — wystrzeliła pani Zofia, ubrana w szykowny kostium i cieliste rajstopki.
— Dzień dobry, tu mam coś dla pań — wyrzucił z siebie Janusz, wręczając każdej z pań mały bukiecik kwiatów.
Wszystkie, jak jeden mąż, ucałowały go w podzięce, a w szczególności wystrojona w krótką miniówkę i czarne cienkie rajstopy Renata.
— No siadaj i nalewaj w szkło — zakomenderowała pani Dagmara.
Ubrana w szykowną sukienkę w kolorze szarości i równie dobrze dobrane rajstopy, wyglądała całkiem kobieco. Nie to, co Janusz pamiętał z praktyk, gdzie białe fartuchy i cieliste rajstopy były codziennością. Sprawnie otworzył butelkę Sangrii i polał do kieliszków.
— No co ty, sobie nie nalejesz? — zapytała go Zofia, widząc, jak napełnił winem tylko i wyłącznie puchary kobiet.
— No nie mogę, nie mam jeszcze osiemnastki — odparł.
— Daj no spokój, Zośka, nalej no tu chłopakowi — usłyszał od pani Danuty.
Nie zaoponował, wszak to jej zawdzięczał tak dobrą ocenę. Obawiał się tylko, co powie matka, jak wróci w stanie po użyciu alkoholu. Po chwili sam na to machnął ręką. Przecież to ona kupiła mu to wino, więc musiała sobie zdawać sprawę z tego, że i on coś wypije.
Wypili pierwszy toast. Chłopak rozluźnił sobie krawat. Potem wypito następny. Zaczęły się rozmowy. On i cztery kobitki. Po chwili opróżniona już była pierwsza butelka wina. Janusz zaczął się obawiać, że zakupiony alkohol na tyle osób to za mało.
— - Dziewczyny to teraz coś od nas dla miłego praktykanta, Zośka no przynieś — wyrzuciła z siebie pani Danuta.
Pani Zofia wstała od stołu i skierowała się ku lodówce. Z niej wyjęła butelkę 0,7 litra Poloneza.
— A co dziewczyny po maluchu no nie — rzuciła i otworzyła butelkę wódki.
Dagmara momentalnie postawiła przed całym towarzystwem kieliszki.
— Ale ja… — wyrzuciła z siebie chłopak.
— Chłop jesteś, czy troczki od kalesonów, napij się z nami — ukróciła jego wątpliwości Renata.
Atmosfera stawała się coraz luźniejsza. Najpierw poszedł jeden toast zakrapiany sznapsem, potem kolejny.
— No dziewczyny, czas na to, by z naszego praktykanta, zgodnie z tradycją zrobić prawdziwego adepta sztuki kulinarnej — oznajmiła wszystkim pani Danuta.
Wszystkie kobiety wstały i zbliżyły się do Janusza. Ten nieco zamroczony alkoholem nie za bardzo zdawał sobie sprawę, co one mają zamiar uczynić.
— No to czas na pasowanie — usłyszał z ust pani Dagmary.
Mimowolnie wstał z krzesła. Głupio mu jakoś było tak siedzieć, jak reszta towarzystwa stała nad nim.
— No już, bierzemy go — rzuciła Renata i wszystkie cztery kobiety chwyciły chłopaka.
— Ale co… — wyrzucił z siebie, czując, jak jest unoszony ku górze przez osiem dłoni.
Nie zdołał nic zrobić. Niesiony przez cztery kobiety nad ich głowami zmierzał ku kuchni. Zaskoczony takim obrotem sytuacji nawet nie próbował się jakoś bronić. Poczuł tylko jak jedna z dłoni niby to przypadkiem maca jego klejnoty. Rzucił tylko wzrokiem, kto to. To była dłoń Renaty. Zatrzymały się przed dużym kotłem. Był rzadko używany, lecz teraz o dziwo wypełniony wodą.
— Do kotła z nim — krzyknęła Dagmara i w tej oto chwili wylądował w jego wnętrzu.
Tej czynności towarzyszyły śmiechy kobiet. W jednej chwili wylądował w wypełnionym wodą kotle. Szybko i sprawie uchwycił się jego brzegów i kompletnie mokry począł wychodzić z wnętrza.
— No tu już jesteś w stu procentach prawdziwym adeptem kulinarnej sztuki — podsumowała to pani Zofia.
Reszta towarzystwa rechotała jak żaby. Im było do śmiechu, Januszowi nie za bardzo. Był mokry i trząsł się z zimną.
— I co ja teraz zrobię — rzucił, wyszedłszy z kotła.
Był kompletnie przemoczony. Woda ściekała z niego, gdy stanął obok kotła. Kobiety stały i chichrały się z niego.
— Nie martw się, masz tu klucz do mojej szafki, bo twoja to jest pusta, zrzuć te mokre ciuchy do suszarni i załóż na razie mój fartuch, powinien być dobry — znalazła wyjście z sytuacji Renata, wręczając mu klucz od szafki.
Było to jakieś wyjście z sytuacji. Gdyby teraz chciał wracać do domu, miałby gwarantowane zapalenie płuc. Polska złota jesień miała się ku końcowi i pogoda była nieciekawa.
Wziął z rąk Renaty klucz do szafki i w asyście śmiechu kobiet skierował się do szatni. Szybko jak tylko mógł, począł zrzucać z siebie mokre łachy. Otworzył szafkę Renaty. W jej wnętrzu panował swoisty nieporządek, odzwierciedlał on w stu procentach charakter tej kobiety. Paczka podpasek, jakieś rajstopy rzucone w kąt szafki, szminka i inne damskie asortymenty walały się w jej wnętrzu. Chłopaka to za bardzo nie interesowało. Szybko ściągnął z wieszaka fartuch i narzucił go na swe nagie ciało. Miał dylemat, czy aby nie zostawić sobie majtek, lecz te całkowicie przemoczone nadawały się tylko do wysuszenia. Ubrany tylko i wyłącznie w biały fartuch kuchenny szybko rzucił swe ciuchy do suszarni i załączył dmuchawę.
— No godzinka i będą suche — pomyślał, wracając na salę.
— No i jest nasz bohater — został powitany przez panią Dagmarę, wchodząc do sali.
— No nie gniewaj się, to u nas taki rytuał, jak ostatnio żeśmy Renatkę przyjmowały, to mało, co się nie utopiła — dodała Zofia, ujmując chłopaka za głowę.
— Nie mówiąc o tym, że okres miała i cały kocioł trza było zdezynfekować — bezwstydnie dodała Danuta.
— Danka, no przestań — wyrzuciła z siebie Renata.
— Siadaj tutaj i nie słuchaj ich — dodała, sadzając chłopaka naprzeciw siebie.
— No to po jednym na rozgrzanie — zaproponowała Dagmara i bez słowa sprzeciwu polała do kieliszków.
Wypili po toaście. Za dobrą praktykę. Kobiety poczęły gadać między sobą. Poruszały różne tematy. Ot jak na imprezie. Pochwaliły szarlotkę mamy Janusza.
— No to na drugą nóżkę — stwierdziła Zofia i polała resztki już wódki w kieliszki.
— Zdrowie naszego praktykanta — rzuciła Renata i wlała w siebie kolejną porcję alkoholu.
Janusz też wlał w siebie kolejną dawkę. Fakt, że wypił już trochę i to, że zdawał sobie sprawę, że poza tym fartuszkiem pod spodem nie ma nic, dawało mu takie jakieś dziwne uczucie. Czuł, jak jego penis staje.
— No i jak, nie gniewasz się już za to? — zapytała Renata.
— Nie, no co ty jak tradycja, to tradycja — odparł.
Dagmara, Zofia i Danuta zajęte były teraz dyskusją na temat jutrzejszego wesela. Słowem, obrabiały dupę panny młodej. Wszyscy wiedzieli, że jest w ciąży, a ona ubzdurała sobie mieć długi welon.
— To dobrze, że się nie gniewasz — stwierdziła Renata.
Janusz siedział spokojnie. Gdy siedział, to czuł się w miarę komfortowo. Nikt tam pod stołem nie widział, że delikatnie stoi mu kutas. Na dodatek ten fartuszek Renaty sięgał tylko do jego ud. Spojrzał na zegarek. No, jeszcze czterdzieści pięć minut i była nadzieja, że jego ciuchy wyschną.
Nałożył sobie porcję szarlotki. Gdy tylko począł ją próbować, poczuł, jak stopa Renaty dotyka jego nogi i poczyna przesuwać się wyżej. Ten dotyk owleczonej w nylon stopki był dla chłopca bardzo miły. Jego penis w tej chwili osiągnął pełny wzwód, a stopa Renaty posuwała się coraz wyżej. Zwarł nogi bliżej siebie, lecz stojący ptaszek nie został między nimi ukryty. Stopa Renaty posuwała się coraz wyżej i już teraz odchylała poły fartuszka. Skierował wzrok na nią i po chwili ich spojrzenia się skrzyżowały. Nie dało się ukryć tego jej delikatnego uśmieszku. Ten uśmieszek stał się jeszcze wyrazistszy, w chwili, gdy jej stópka dotknęła sterczącego fallusa. Bez żenady posuwała swą stópkę wyżej, drażniąc nylonkiem penisa.
— Przestań — szepnął.
Pokiwała głową na nie i dalej ocierała stopą jego przyrodzenie.
Janusz wiedział, że musi to jakoś zakończyć. Nie miał zamiaru pozwalać jej na takie działanie. Wsunął swoją dłoń pod stół i uchwycił stopę Renaty. Siłą zsunął ją, poniżej linii swoich ud. Ponownie popatrzył na kobietę. Nie pasowało to jej.
— No to dziewczyny, na trzecią nóżkę — krzyknęła Renata, ukrócając gadki pozostałych pań.
— O tak, na trzecią nóżkę — włączyła się pani Dagmara i ujęła drugą butelkę Sangrii.
— Daga, zostaw, wszak my nie mamy trzeciej nóżki, niech Janusz nam naleje — z pełną premedytacją zaproponowała Renata.
— No tak, on pewnie ma — rzuciła pani Zofia.
— Pytanie, jaką, jak dużą? — zaczęła podkręcać atmosferę Renata.
Kobiety wybuchły śmiechem. Januszowi wcale do śmiechu nie było. Stopa Renaty znów zaczęła wędrować ku górze. Szybko dotarła do sterczącego penisa. Mając teraz wzrok pozostałych trzech kobiet na sobie, nie mógł pozwolić na manipulowanie dłonią, tam pod stołem. To zwróciłoby ich uwagę, a na to sobie nie mógł pozwolić.
— No polej nam — rzuciła Renata, nadal stymulując stopą sterczącą pałę chłopaka.
— A może wy same, pani Doroto… — wyrzucił z siebie, zdając sobie sprawę, w jakiej teraz jest niekomfortowej sytuacji.
— Odpada, co jak co, ale to ty tylko w tym towarzystwie masz trzecią nóżkę i pasuje, byś to ty nam polał — ukróciła gadanie chłopca Dagmara.
— A może, pokażesz nam, jaką masz tę trzecią nóżkę — brutalnie dodała Renata, zdając sobie sprawę, w jakiej sytuacji jest chłopak.
Jej stopa nadal drażniła penisa i mosznę. Chłopak nie mógł nic zrobić. Bał się podjąć jakiekolwiek działanie, by nie zostać przyłapany na tym, że jest teraz stymulowany tam na dole przez stopę Renaty.
— No, wstawaj i polewaj — zadecydowała pani Zofia, nie mogąc doczekać się kolejnej dawki alkoholu.
— Ale ja, no …… — zaczął bronić się chłopak.
— No, wstawaj, polej nam, chyba nam tego nie odmówisz — dodała Renata i w tym momencie jej stopa opadła ku ziemi.
Opadła tylko i wyłącznie, dlatego że za plecami Janusza znalazła się Danuta.
— No, wstawaj, nie daj się prosić starszym, polej, jak proszą — usłyszał polecenie z jej ust.
— Ale pani Danko ja … — zaczął tłumaczyć się chłopak.
— Żadne, ale, do dzieła mój miły — usłyszał w odpowiedzi i żadne próby przekonywania, że może być inaczej spełzły na niczym.
Nim podniósł się zza stołu, zdołał obciągnąć ku dołowi okrywający nagie ciało fartuch. Dało to jakąś namiastkę intymności. Jednakże erekcji członka ukryć nie mógł. Sterczący na baczność penis w znaczący sposób odkształcał uniform, w jakim chłopak teraz przebywał. Ze wstydem w oczach wstał od stołu i uzbrojony w butelkę wina począł nalewać kobietom do pucharów.
— Ej, dziewczyny patrzcie, naszemu praktykantowi kuśka stoi — wypaliła Renata z niebywałym entuzjazmem.
— Naprawdę, zobaczę, bo nie zauważyłam — stwierdziła pani Zofia, której właśnie nalał porcję wina.
— A to świntuch z niego — rzuciła pani Dagmara.
— Przepraszam, ja nie wiem, jak to się stało, przepraszam jeszcze raz — wyrzucił z siebie chłopak, zdając sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znajduje.
Właśnie zakończył polewanie wina. Szybko jak tylko mógł, usiadł za stołem. Zdawał sobie sprawę, że wszystkie z pań widziały jego erekcję. Najgorsze było to, że Renata znowu podgrzewała tą jakże dla niego niekomfortową sytuację.
— Niezłą masz tę trzecią nóżkę, może nam ją pokażesz? — padło propozycja z jej ust.
Pozostała część towarzystwa się roześmiała. Chłopak chwilę siedział i za bardzo nie wiedział, co odpowiedzieć na taką zaczepkę.
— No co wy, żartujecie sobie chyba? — bąknął, mając nadzieję, że tym zbędzie jej propozycję.
— No to pokażesz nam, czy nie? — zapytała Renata.
— U nas chłopów mało, to byś nam pokazał — dodała pani Zofia.
— No wszak za tyle dni praktyk coś nam się należy — dorzuciła pani Danuta.
— Ja tam sobie chętnie pooglądam, bo tak to tylko mi pornole zostały — wtrąciła się pani Dagmara.
— No co wy … — wyrzucił z siebie.
Sytuacja stawała się coraz mniej komfortowa. Był teraz pod presją czterech rozochoconych alkoholem kobiet, które sugerowały mu, by zrobił coś, na co on wyraźnie nie miał ochoty.
— No nie daj się prosić, pokaż nam kutaska, wszystkie wiemy, że się nieźle podnieciłeś, my stare baby, nie masz co się wstydzić — padła jakże sprośna propozycja z ust pani Dagmary.
— Nikomu o tym nie powiemy — zapewniła pani Zofia.
— No pokaż, nic ci nie ubędzie — dorzuciła pani Danuta.
Rozochocone alkoholem kobiety stawały się coraz bardziej natarczywe. Na dodatek to on dał im bodziec do dalszego, śmielszego działania. Ten sterczący penis, gdy polewał im kolejną dawkę wina, był zapalnikiem. Czuł się osaczony, nie bardzo wiedział, co należy zrobić. Nie miał zamiaru zrobić tego, co mu sugerowały.
— No, pokaż nam go, pod fartuchem widziałyśmy, że jest dość spory — kontynuowała pani Dagmara.
— Oj, podniecił się chłopak i nie chcę nam pokazać tego, co ma w portkach, a my mu tyle dobrego zrobiłyśmy — dorzuciła pani Zofia.
— Jak sam nie chce to do dzieła dziewczyny, same weźmiemy to, co chcemy — krótko zakomenderowała Renata i podniosła się zza stołu.
Nie za bardzo wiedział, co chcą one zrobić, w momencie, gdy wszystkie cztery powstały zza stołu. Zdołał tylko rzucić okiem na zegarek i zdał sobie sprawę, że do wyschnięcia ubrań brakuje tylko dwadzieścia minut. Nim zorientował się, w jakiej jest sytuacji, kobiety stały tuż za nim.
— Dawajcie go do góry — zakomenderowała Renata i poczuł, jak dłonie czterech kobiet unoszą jego ciało.
Nie miał czasu, by się bronić. Był jakby sparaliżowany tą sytuacją. Uniosły go ku górze i po chwili położyły na stole.
— No, dawajcie kobitki, tego nam trzeba — usłyszał z ust Renaty i poczuł, jak strzelają guziki fartucha.
Wszystkie z guzików fartuszka pękły i teraz był kompletnie obnażony. Leżał na stole, całkowicie odkryty w damskim fartuchu. Na dodatek ze stojącą na baczność fujarką.
— Ściągnijmy z niego ten fartuch — zadecydowała Zofia i chłopak poczuł, jak ostatnia część jego, jakże ubogiej garderoby zostaje ściągana w dół.
— Ale ma pitosa — oceniła wielkość przyrodzenia Danuta.
Leżał teraz na stole kompletnie nagi. Penis sterczał, oglądany przez grupę czterech kobiet.
— Przestańcie, proszę — wyrzucił z siebie, chcąc w jakiś sposób ratować sytuację, w jakiej się znalazł.
— Ale mu fujarka stoi — dodała pani Zofia, oceniając wizualnie jego przyrodzenie.
— A to świntul, zbok jeden — usłyszał z ust pani Dagmary i poczuł, jak otwartą dłonią uderzyła w sterczące prącie.
Trzymały go mocno. Nie mógł nic zdziałać, by wyjść z tej jakże niekomfortowej sytuacji. Był skłonny do tego, by dać się pooglądać tu i teraz. Nie miał na to wpływu, chciał, by ten spektakl zakończył się jak najprędzej.
— Już dobrze, dajcie panie spokój, już wystarczy — wyrzucił z siebie, z prędkością karabinu maszynowego.
— Teraz taki dobry jesteś, a jak my prosiłyśmy, to nie — usłyszał z ust Danuty.
— Teraz to same zrobimy to, co chcemy — dodała pani Zofia.
Dagmara i Renata trzymały go za nogi, resztę ciała blokowały Danuta i Zofia. Był unieruchomiony. Nie mógł nic zdziałać.
— Ale tu mamy niezłe chłopskie ciało — stwierdziła Danuta.
— Grzechem by było się z nim nie zabawić — usłyszał z ust Renaty.
— Oj, stoi ci ten świrgolos, stoi nieźle, no napalony to ty jesteś na maksa synku — oceniła stan i wygląd penisa Dorota.
— A masz ty za swoje, kiedyś taki jeden mi wetknął to, co masz, między uda i spłodził córkę — usłyszał słowa Dagmary i poczuł, jak otwartą dłonią został uderzony fallusa.
— No to co, ubijamy masełko, czy nie? — zaproponowała Renata.
Janusz nie zdawał sobie sprawy, o co im chodzi. Przez chwilę poczuł, że może prysnąć im ze stołu. Równie szybko okazało się, że nie będzie to takie proste.
— Dawaj nam swoje mleczko, no już — usłyszał z ust Dagmary.
— No dawaj, zrobimy ci dobrze, daj to nam — dodała Renata i jej dłonie poczęły masturbować penisa.
— Nie, przestańcie, nie proszę — załkał Janusz, czując, jak dłoń Renaty wykonuje na ptaszku ruchy posuwisto — zwrotne.
— Daj nam śmietanki, daj — zażądała Dagmara i poczuł, jak kolejna dłoń chwyta jego przyrodzenie.
— Ubijamy mleko na śmietankę, dziewczyny, no nie — rzuciła Renata, mocno stymulując fallusa.
Wszystkie zbliżyły się do stołu, gdzie leżał i każda z nich w jakiś to sposób dotykała jego narządy. Cztery pary kobiecych rąk zabawiały się penisem. Czuł, że za chwilę dojdzie.
— Przestańcie, proszę, przestańcie — rzucił.
Na darmo były jego prośby. Kobiece dłonie sprawnie zabawiały się penisem i moszną. Robiły to z taką sprawą, że biedny Janusz mógł tylko czekać na zbliżający się orgazm.
— O nie, proszę, nie — zajęczał, czując zbliżający się wytrysk nasienia.
Wprawnie trzepały jego sterczącą pałę. Wszystkie cztery bez żadnej żenady robiły to, tu i teraz.
— Ooo, nie — krzyknął, w chwili, gdy pierwsza porcja spermy trysnęła z fallusa.
— Dawaj Zośka, ubijamy śmietankę dalej — podkręcała atmosferę Renata.
Kolejne porcje spermy lądowały na jego ciele. Trzepały go do tego momentu, gdy jego ptaszek sflaczał i stał się malutki. Wtedy wreszcie dały mu spokój.
— No zobaczcie teraz, jakiego ma małego pisiora — zauważyła Zofia.
— No, taka mała glizda — dodała Dagmara.
Odstąpiły od niego. Wróciły do stołu, gdzie czekały na nich szklaneczki napełnione alkoholem. Pozostał na stole sam. Sam, z ospermionym brzuchem, swobodnie opadającym na brzuch penisem. Chłopak nie wiedział, co począć. Czuł się w jakiś stopniu zgwałcony, pozbawiony tego, co miał tam gdzieś w zanadrzu dla tej jednej, jedynej. Leżał kompletnie nagi na stole, w towarzystwie dojrzałych kobiet, które przed chwilą zrobiły z nim to, co chciały.
— No to zdrowie naszego chłopaka — rzuciła toast Zofia.
— Za tę jego śmietankę i za te sprawne ręce, które ją ubiły — dodała Dagmara, wlewając w siebie kolejną porcję alkoholu.
Wypiły toast. Janusz leżał na stole, całkowicie nagi, tam, gdzie go położyły. Powoli dochodził do siebie.
— No i co, trzeba było być takim kozakiem? Nie lepiej było dać mi to, co chciałam, tam wtedy? – usłyszał głos Renaty, a w tym samym momencie poczuł, jak jej dłoń dotyka jego „zwiędłego” ptaszka.
Stała nad nim, a to, co powiedziała, było szeptem. Jej prawa dłoń bezwstydnie drażniła członka. Podniósł się.
Fajnie ci było, nie sądzisz, że byłoby lepiej we dwoje? Tam oboje bylibyśmy w siódmym niebie, a tak to teraz miały cię wszystkie – dodała, nie przestając dotykać jego prącia.
— Przestań! — krzyknął Janusz, gwałtownie zeskakując ze stołu na podłogę, całkowicie nagi.
— Ja wam pokażę, ja wam jeszcze pokażę! — wrzasnął, zmierzając w stronę, gdzie schło jego odzienie.
Jego słowa zostały przyjęte salwą śmiechu przez obecne w sali kobiety. Sam nie wiedział, co teraz począć. W głowie tłukło mu się tylko jedno: wrzucić na siebie ciuchy i uciekać stąd. Jak pomyślał, tak zrobił. Gdy tylko narzucił na siebie wyschnięte ubrania, pędem ruszył w kierunku domu. Nie miał pojęcia, co teraz zrobić; musiał z tym problemem się przespać.
3 komentarze
Prymas
Super opowiadanie , mało jest takich i brakuje literatury CFNM . Proszę napisz ciąg dalszy , może akcję z panią sprzątającą Jadwigą😀
Rebus
To chyba temat już wyczerpany.
Jammer106
@Rebus Raczej tak. Jest furtka, ale czy jest sens to ciągnąć?
Rebus
@Jammer106 Mogło by jeszcze być ciekawie przecież praktyki będą i w następnej klasie.
TomoiMery
ciekawie się zapowiada 😁
Jammer106
@TomoiMery można by pociągnąć dalej, ale czy jest sens?
TomoiMery
@Jammer106 oczywiście dobrze się zapowiada może wszystkie panie po kolei albo razem go wykorzystają 🤔
Jammer106
@TomoiMery Opcja do rozważenia. Niedługo podeślę Wam coś podobnego w tym klimacie. Pozdrawiam, i dziękuję za komentarz.