Czym jest miłość, Czym jest złość???
Tym razem moja historia inspirowana jest zdarzeniami które opowiedział mój przyjaciel, jest to autentyczne wydarzenie które powierzono mi w tajemnicy, przez wiele lat obiecałem że nie powiem to co usłyszałem, lecz moje wyobrażenia nie pozwalają mi tego nie opisać, imienia są zmienione, a przyjaciel nigdy nie trafi na to opowiadanie.
Jako 19 letni chłopak z dobrego domu cieszyłem się dobrą opiniom wśród znajomych, mając dużo kolegów, i koleżanek, zawsze mogłem na każdego liczyć. Rodzice byli dość majętni, żyłem bardziej chwilą niż zamartwianiem się tym, co będzie jutro. Częste zakupy w doborowym towarzystwie, i drogie samochody które kupował mi tato, co sprawiło że w małym mieście którym mieszkałem, byłem absolutnym celebrytą. Bardzo często rodzice sponsorowali szkołę do której chodziłem, kościół, czy też stowarzyszenie pomocy samotnej matki, znajdujące się dwie ulice dalej. Kiedy ja dostałem pierwszy samochód, moi znajomi mogli tylko pomarzyć o zdobywaniu kwalifikacji na prowadzenie pojazdów mechanicznych. Nauka nie była moim konikiem, może dlatego że miałem wszystko, więc zawsze wolałem wybrać coś dużo bardziej przyjemniejszego, niż sterczenie przy książkach, dzięki sponsorowaniu szkoły, nauczyciele traktowali mnie delikatnie, i nie ucząc się prawie wcale, byłem średnim uczniem, z średnią cztery zero. Kiedy tylko nadeszły wakacje starałem się podlizać ojcu by polecieć do wymarzonej Hiszpanii, zabierając ze sobą paru znajomych, których nie było stać na taki wyjazd. Niestety tym razem było inaczej, ojciec który zawsze mówił „Tak, oczywiście, zgadzam się kochany synu” tym razem zdecydowanie powiedział NIE!
Postanowił zając się bardziej wychowaniem, twierdził że bycie dobrym ojcem to nie tylko spełnianie zachcianek, ale nauka życie które czasem jest przyjemnością, a czasem wielką porażką, czasem ciężką pracą, a czasem trwającym wiecznie relaksem. Bardzo długo rozmawialiśmy, ojciec niestety postawił na swoim, ale była to transakcja wiązana. Startując na burmistrza miasta, tata chciał pokazać ludziom jakim jest wspaniałym człowiekiem, i dlatego te wakacje miałem zostać w domu, i w każdy dzień przychodzić do ośrodka pomocy samotnej matki, i pomagać w czym tylko się da, między godziną ósmą, a dwunastą, byłem do ich dyspozycji. Niestety nie mogłem tego zmienić, każda kłótnia z ojcem mogła mnie pozbawić rzeczy które miałem, samochodu, telefonu, itd
Już pierwszego dnia w nowej „pracy” nie spodobało mi się, dziwny zapach budynku, malutkie pokoiki, i matki, których los przywiódł właśnie tutaj, malutkie dzieci płaczące, i cała reszta personelu, który miał miny jak by każdy dzień to była niedziela w którą musza przyjść do pracy. Moje zadanie było proste, Pani Donata, kierowniczka ośrodka mówiła co mam robić a ja to wykonywałem, pierwszym zadaniem było odkurzanie, a następnie mycie okien, co zajęło mi całe trzy dni pracy. W czwartek dostałem misję specjalną, miałem odebrać nową członkinię ośrodka która czeka na pobliskim przystanku autobusowym, z malutkim synkiem, dwu letnim Leo. Penie myślicie że pomyślałem o niej źle, skoro dała synowi takie imię, zgadza się!
Ale co polecenie jest poleceniem, i nie ma dyskusji, wsiadłem w swoje auto i pojechałem. Już na miejscu zastałem pustki, kobiety nie było, ale będąc sprytnym postanowiłem poczekać, niż wracać powrotem do pracy, i wykonywania co chwile innych zadań. Kobieta pojawiła się po trzydziestu minutach. Trzydziesto ośmio letnia Roksana, z dzieckiem, doznałem szoku!
Kobieta była piękna, śliczna, i w porównaniu do innych mieszkanek ośrodka, zadbana, uczesana, jak się też okazało miła. Szybko rozmowa się rozkręcała, wracając do ośrodka dłuższą drogą, rozmawialiśmy jak starzy przyjaciele. Dowiedziałem się że trafiła do ośrodka, przez swojego byłego narzeczonego, który zginął w wypadku samochodowym, ona jednak zostając bez środków do życia, i mieszkania które było własnością jej partnera, trafiła do ośrodka. Zaraz po przyjeździe Pani Donata zakwaterowała ją, w pokoju na parterze, było to chyba jedna z najlepszych lokalizacji, w tych nieszczęsnych warunkach, więc cieszyłem się że taka wspaniała kobieta, ma chociaż lepszą kwaterę, chodź zasługiwała na wiele więcej. Nasze relacje z Roksaną było coraz lepsze, z coraz większą przyjemnością chodziłem do pracy, a każdą wolną chwilę spędzałem na rozmowie z nową przyjaciółką. Kupowałem jej słodycze, dziecku zabawki. Często spacerowaliśmy, co bardzo nie podobało się pani Donacie, było to starsza, zatwardziała kobieta, wolała widzieć mnie z mopem na korytarzu, niż na spacerze z Roksanom, ciągle powtarzała, „..to nie są wczasy, tylko praca!!!”
W wolny weekend zabrałem Roksanę na przejażdżkę, jej dziecko mogło zostać w ośrodku, z panią opiekunką, więc mieliśmy jakieś dwie godziny dla siebie. Na początek pojeździliśmy po okolicy, odwiedziliśmy restaurację, gdzie zjedliśmy obiad, a na samym końcu zabrałem ją w swoje ulubione miejsce. Tam gdzie szarością dnia, widać całe to koślawe miasto. Podobało jej się, rozmawialiśmy, przytuliłem ją, pocałowałem, po chwili bardziej namiętnie….
Uśmiechnęła się, po chwili powiedziała:
….spokojnie, mamy czas, zaufanie nie jest kwestią uczynków, tylko chwili w których tak bardzo poznaje się wartość drugiej osoby….
To jedno z najmądrzejszych słów, które usłyszałem w całym swoim życiu.
Odwiozłem ją do ośrodka, dałem ostatni całus, nie był on namiętny, ale jedyny w swoim rodzaju, delikatny pocałunek w usta, który dał tak wiele do zrozumienia, jak by mówił „zależy mi na tobie, ale muszę Cię bardziej poznać” Pojechałem do domu, gdzie szybko położyłem się spać w szampańskim nastroju, zdając sobie sprawę, że jestem zakochany po uczy!!!
Kolejny dzień w pracy był czystą przyjemnością, wykonując swoje obowiązki czekałem aż Roksana wyjdzie z swojego pokoju, i spotkamy się znów. Parę godzin później tak się stało, wyszła z kwatery, pełna wdzięku, urody, i tego czego, co nie dało mi ostatnio żyć, to właśnie obudziło miłość w mojej skromnej osobie. Czas leciał spotykaliśmy się coraz więcej, całowaliśmy się namiętnie, wyznałem woje uczucie, było cudownie, ostatni dzień pracy w ośrodku, byłe ostatnim dniem wakacji, wtedy postanowiłem iść na całość, zaproponowałem Roksanie aby wprowadziła się do mojego domu, razem z Leo, i bardzkiemu już zawsze razem. Nie zgodziła się, rozmawialiśmy długo na ten temat, ale nic z tego nie wyszło, chciała szukać pracy, stanąć na nogi a potem dopiero planować jakąś przyszłość, rozumiałem ją, miała przecież dziecko które było słodkie, i wspaniałe, uśmiechało się do mnie, po tym choć krótkim czasie znajomości, czułem się trochę jak ktoś kto nie mógł go zawieść. Na zakończenie ostatniego dnia pracy, Pani Donata podziękowała za pomoc, a nawet dostałem pochwałę, miała rację to była lekcja życia, cos co było mi potrzebne, no i tak też się stało, wychodzą namówiłem Roksanę na wycieczkę w swoje, a teraz już też jej ulubione miejsce, Leo został z Panią Donatom, i pojechaliśmy. Akurat tego dnia nie było zbyt ciepło, siedzieliśmy w aucie zaparkowanym na znanej miejscówce, całowaliśmy się, a ja posuwałem się coraz dalej, dotykając jej uda, i piersi. Nie protestowała, i ku mojemu zdziwieniu powiedziała aby iść do tyłu samochodu, tam jest wygodniej. Przemieściliśmy się tam w ciągu kilku sekund, rozbierałem ją, i siebie, jak napalony kogut, było namiętnie pocałunki, lekkie pojękiwanie z jej strony. Położyła się na mnie, i wiedziałem że to jest ten moment, kiedy mój penis delikatnie wsunął się w jej mokra cipkę. Starałem się robić to delikatnie, tym samym dotykając jej pupy, i piersi, całując namiętnie oboje zatrąciliśmy się w tym kompletnie, coraz mocniej szybciej, jej palce u stóp zaginały się, i coraz szybciej ruszała pupą, po dziesięciu minutach, doszliśmy do szczytu, zmęczony z podniecenia zobaczyłem tylko plamę na siedzeniu, tak to była sperma. Tuląc ukochaną nic nie mówiłem, leżąc tak jeszcze przez dwadzieścia minut. Po odwiezieniu Roksany wróciłem do domu, gdzie leżąc w łóżku, marzyłem, aby była obok.
Oto cała historia, co było dalej????
Po pół rocznym związku dziewczyna znalazła pracę, zamieszkaliśmy razem, było cudownie. Ale nadszedł i na nich czas, Roksana pracując w dużej firmie poznała swojego szefa od innej strony, wyjeżdżając na wspólne szkolenia, zdradziła mnie. Po czterech miesiącach wyjechała z nowym partnerem do Niemiec, zostawiając Leo razem ze mną.
Stwierdziliśmy tez że chłopiec tak się przywiązał do mnie że póki nie podrośnie będzie pod moja opieką, jest wspaniały, dzisiaj ma dziesięć lat, mówi do mnie tato, nie wyobrażam sobie życia bez niego, a miłość, i złość?
Miałem żal, ale Leo nauczył mnie że są rzeczy ważne i ważniejsze, teraz to on jest moim priorytetem, i chce go wychować na wspaniałego człowieka.
5 komentarzy
Kocurek70
Aż nieprawdopodobne, że taki laluś, tak się za angażował w prace społeczne. No cóż, miłość potrafi zmienić człowieka. Chwalebnym jest opieka i wychowanie nie swojego dziecka. Niestety jego matka, to już inny niechlubny temat. Zdrada jest zawsze zdradą, boli najokrutniej.
Hm
Po zobaczeniu 'opiniom' przestałam czytać
violet
Historia jakich wiele w życiu na które nie zwraca się już uwagi, ale czytając ją patrzy się na to zupełnie inaczej. Takie opowiadania z przesłaniem są ważne. Pozdrawiam.
igor
Rażące błędy ortograficzne. Opowiadanie jest fajne i ma przesłanie. Trochę pracy i będzie dobrze.
ono
Do szkoły!