Autobot.

- Co do jasnej cholery? - Ekran komputera definitywnie ział brakiem numeru w miejscu, w którym ten powinien się znajdować. - Przecież nadałem mu tożsamość. Jestem tego całkowicie pewien. Sprawdzałem dwukrotnie…

Byłem przekonany, że dopełniłem wszelkich powinności, jednak Auto nie reagował na polecenia i szedł przed siebie jak pies po zerwaniu się ze smyczy.

- Auto! Zatrzymaj się – spróbowałem komend głosowych, jednak i te okazały się nieskuteczne. – Jak to możliwe? Żeby padły jednocześnie dwa moduły sterowania? I dlaczego cholerny chip nie działał właściwie?

Sprawdziłem lokalizator. Na szczęście działał poprawnie, jak i system wizji. Widziałem więc, co robi i gdzie się znajduje jednak nie miałem na to najmniejszego wpływu.

- Ładne rzeczy mi się tu dzieją – westchnąłem, przecierając pot lęku z czoła. Auto mógł narobić tyleż samo dobrego, co złego. W tym drugim przypadku, nie chciałem odpowiadać za jego zachcianki.  

Narzuciłem skórzaną kurtkę i wybiegłem z domu bez zawiązywania butów. Pożałowałem tego na schodach, bowiem pułapka sznurowadeł zadziałała na trzecim stopniu. Udało mi się awaryjnie zahamować czołem na ścianie i wyszedłem z tego bez szwanku tylko dzięki wspomaganiu wyciągniętych w błyskawicznym geście dłoni. Wskoczyłem do samochodu i posadziłem laptopa na fotelu pasażera. Auto wchodził na czerwoną ulicę Piastów i udawał się w kierunku wysokiego bloku jakby wiedziony konkretnym celem. Nie miałem jednak pojęcia, co mogło go stanowić. Android wszedł do klatki, zanim dojechałem na strzeżone osiedle i wcisnął przycisk zmuszający windę do podróży na szóste piętro. Wtedy zrozumiałem. Nieopatrznie pozwoliłem mu dotrzeć do własnych wspomnień, co obudziło pragnienia, którym nawet cybernetyczny organizm nie potrafił się oprzeć. Zamarłem.

- Ciekawe, czy wciąż tu mieszka… A jeśli tak, to czy ją zastanie. I co, do jasnej cholery, planuje zrobić.

Ewa była tą pierwszą i jedyną. Pierwszą w raju, jedyną na ziemi. Budziłem się przy niej z uśmiechem, by zasnąć spełniony wspólną rozkoszą. Do głowy przyszły tysiące myśli, rozkładając scenariusze przeszłości jak tłum święconkę przed ołtarzem, lecz wyraźnie odbiegał jeden obraz.

Tego dnia nie wstawaliśmy z łóżka. Wyjechaliśmy na mazury, by aktywnie spędzić czas. Późna wiosna stawała z latem w szranki, prześcigając je w upałach, więc spaliśmy przy otwartych oknach. A aktywność rozpoczynaliśmy bezpośrednio po przebudzeniu, niekoniecznie wychodząc z łóżka.

- Dzień dobry – szepnęła mi do ucha.

Pierwszy dźwięk tego dnia nie mógł być przyjemniejszy. Pocałowała mnie w policzek, a dłoń namierzyła spoczywającego pod kołdrą członka zarządu dzikiej rozkoszy. Nabrzmiał w jej ręce badawczo, studiując najbliższe otoczenie. Swoim zwyczajem Ewa zanurkowała pod pierzyną i oblizawszy gorącą końcówkę, wsunęła kutasa głęboko w usta. Dotarł do jej podniebienia i przez chwilę pląsała językiem po wędzidełku. Obudziłem się całkiem, obejmując jej głowę dłońmi. Po chwili zrzuciłem kołdrę, pragnąc nasycić się widokiem mięsistych warg, którymi obejmowała drżącą męskość. Patrzyła mi w oczy drapieżnie, świadoma władzy nad moim spełnieniem. Dyszałem z pożądania, gdy błysnęła dzikością i łapiąc mnie za biodra wcisnęła go sobie do gardła. Jęknąłem mimowolnie i zacisnąłem zęby, gdy pieściła mnie ciasno zaciśniętym gardłem, mrucząc przy tym jeden z ulubionych utworów. Wepchnięty głęboko tłumik z mojego kutasa uniemożliwiał rozpoznanie piosenki, jednak wtedy ani przez myśl nie przeszło mi zastanawiać się nad czymkolwiek. Zaczęła gładzić mokre od spływającej z ust śliny jądra, nie przestając pieszczot głębokim gardłem.  
Rozchyliłem nogi, dając jej szersze pole do popisu. Wykorzystała to perfekcyjnie i wtedy przemknęła mi przez głowę myśl, że muszę włączyć nagrywanie. Pacnąłem dłonią w nocną szafkę, namierzając telefon. Włączyłem kamerę i po chwili dokumentowałem niezwykłą pobudkę. Ewa przyspieszyła ruchy. Posuwała kutasa w przód i w tył, rytmicznie falując całym ciałem. Przymknęła oczy i połknęła go całego, dotykając ustami mojego łona. Otworzyła je, lubieżnie kusząc oko obiektywu. Jęczałem już nieprzerwanie, odpowiadając na jej najmniejszy ruch. Wypuściła go z ust, wbiła język w czubek, po czym zjechała nim w dół, kończąc na wrażliwym miejscu pod ściągniętym workiem z kulami. Zatoczyła pętlę, przygryzła mosznę i ponownie wbijając mocno język w skórę, powróciła na szczyt rozochoconej pały. Nieprzerwanie patrząc mi w oczy dokończyła rytuał, pozwalając bym doszedł w jej dłoni wysoką fontanną. Przyglądała się z zafascynowaniem, jak tryskam gorącą spermą, by rzucić się na słodkawy płyn i zebrać go językiem. Zaczęła od uda, po którym ściekało gęste nasienie, by dotrzeć do wciąż zamkniętego w dłoni kutasa. Między jego głową a jej palcami zatrzymało się najwięcej spermy. Zatoczyła językiem okrąg, rozcierając ją równomiernie dookoła, aż wessała całość i połknęła mrucząc.

- Wiesz, że uwielbiam. A ta poranna porcja jest po prostu cudowna. Idealna… - Przesunęła językiem po wargach i zamknęła je ponownie na wilgotnej główce kutasa.
Niecenzuralne słowo wymknęło mi się bezwiednie, po czym bez ceregieli złapałem jej głowę, sugerując trochę szybsze ruchy. Po chwili strzelałem kolejnym orgazmem prosto w jej łapczywie ssące usta. Nie uroniła ani kropli. Gdy przełknęła wszystko, wtuliła się we mnie całym ciałem i zastygliśmy na dłuższą chwilę.

- Jesteś głodny? – zapytała w końcu.
- Oczywiście, że jestem.
- Zrobiłam sałatkę. Do tego kawa i jajecznica?
- Dzisiaj chyba moja kolej – stwierdziłem, całując ją delikatnie. – Masz ochotę na omlet?
- Mam – zaśmiała się, przeciągając jak kotka. – Teraz mała zmiana warty w łóżku?
- Oczywiście.

Śniadanie zjedliśmy w sypialni. Nasyciwszy głód przyglądałem się zarysowi jej piersi, ukrytych pod cienkim materiałem. Potem dotknąłem ich palcami, jakby próbując rozprasować koszulkę na namiotach zwieńczonych sutkami. Były twarde i prosiły o schowanie w dłoni, lub ustach. Zdecydowanie wolały to drugie rozwiązanie.  

- Wypieprz mnie… – szepnęła, wydając drżący dźwięk przez rozchylone usta.
- To był rozkaz?
- Prośba.
- Miałem właśnie taką nadzieję…

Przyssałem się do jej ust na długo. Gładziłem piersi, szyję, ramiona, po czym podążałem tą samą ścieżką ustami. W końcu błyskawicznie zrzuciła koszulkę i spodenki, eksponując dla mnie swą nagość. Pokiwałem głową, a źrenice urosły mi do rozmiaru, który można dostrzec u małych dzieci w sklepie z cukierkami. Właśnie miałem się zanurzyć w basenie, wypełnionym po brzegi rozkoszą. Dotykałem jej jak wirtuoz, oddzielony przez lata od instrumentu, kiedy dane mu na powrót gładzić białe klawisze fortepianu. Naciskałem nieśmiało, wydobywając gamy jęków i westchnień. Potem mocniej, drapieżniej, zaciskając palce i szarpiąc. Uwertura była szybsza i bardziej zdecydowana. W końcu zacisnąłem zęby na słodkiej skórze karku i kucnąłem za nią. Zamknąłem szyję w palcach i poruszułem biodrami, by twardy kutas wsunął się w szczelinę między pośladkami. Jęknęła, wypinając się nieco mocniej i połączyliśmy się ze sobą, gdy wszedłem głęboko jednym ruchem. Tak, jak oboje uwielbialiśmy. Powoli, ruszając biodrami na boki, tańczyłem w jej wnętrzu usiłując je trochę rozciągnąć. Wilgoć zalewała gładkie, kobiece uda, więc zbierałem ją palcami, rozcierałem na jej ustach i całowałem łapczywie. W końcu doszła, zastygając na moment w bezruchu. Zatrzęsła się mocno, jednak nie zmieniła pozycji ani trochę. Krzyknęła głośno i jęczała przeciągle, aż skończyłem w niej głęboko. Nie wiem, czy to poczuła, jednak z pewnością wiedziała. Szaleństwo jej cipki trwało jeszcze dłuższy moment, po czym Ewa osunęła się na łóżko i drżąc nieustannie, przyglądała się mojej twarzy. Pocałowałem ją mocno i położyłem z tyłu, mocno przytulając. Dłonią wodziłem po biodrze, plecach i ramionach, z fascynacją poruszając się po rejonach drżenia. Mój kutas ponownie podniósł się w stan gotowości, gdy dotknąłem pośladków.

- Wiesz, na co mam ochotę? – szepnąłem jej do ucha.  

Bez słowa złapała moją pałę, kilka razy przesunęła po niej dłonią, po czym przystawiła do ciasnej szczeliny. Oboje krzyczeliśmy wtedy z bólu i rozkoszy, które dopadły nas jednocześnie. Od tamtej pory przynajmniej raz w tygodniu odwiedzałem zakazaną dziurkę, która nauczyła się uwielbiać pieszczoty grubego narzędzia.


To właśnie do niej zmierzał Auto. Zamknąłem komputer i pobiegłem do bloku, by po chwili zniknąć w windzie. Drzwi mieszkanie otworzyła mi zaskoczona Ewa.  

- Cześć… - wydyszałem, wpatrując się w jej oczy. Była piękna. Nie wiem, czy nie piękniejsza niż w dniu, w którym widziałem ją po raz ostatni.
- Hej – odparła jeszcze bardziej zaskoczona. – Przecież ty właśnie…
- To Auto… Cybernetyczny organizm. Robot. – Wytłumaczyłem chaotycznie.
- Byłam przekonana…
- Zrobiłem go na swoje podobieństwo, żeby mi pomagał. – Otarłem pot z czoła i zajrzałem w głąb mieszkania.
Dygnęła.
- Wejdź, proszę – powiedziała miękkim tonem. – Przepraszam, zaskoczyła mnie ta sytuacja.
- Nie szkodzi, naprawdę. To zrozumiałe…
Auto stał przed tablicą ze zdjęciami i z uśmiechem podziwiał fotografie. Na mój widok wyraźnie się ucieszył.
- No, nareszcie! – powiedział, wykonując zamaszysty gest.
- Auto, co tu robimy? – zapytałem, badając jego reakcje.
- Przyszliśmy z wizytą. Do ukochanej – odparł kpiąco. – Przecież to oczywiste!
Auto pominął w historii fakt, że nie widzieliśmy się z Ewą dobre cztery lata. Wspomnienie, które ujrzał, stało się nadrzędnym motorem jego działania.  
- Napijecie się herbaty? – zapytała w końcu Ewa, studiując nas wzrokiem.
- Ja poproszę – odparłem, rozglądając się po pokoju.
- A dla mnie szklaneczkę prądu. Bez lodu, ale z bąbelkami - zażartował Auto.

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1908 słów i 10434 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik naja

    Kiedy kolejna część?;)

    4 maj 2015

  • Użytkownik ErmonTwilight

    @naja - jak tylko dostanę ciastko z chwilą wolnego czasu ;)

    5 maj 2015

  • Użytkownik Czarna85

    Fajne :)

    22 kwi 2015

  • Użytkownik nienasycona

    Zgłaszam sprzeciw dotyczący sznurówek...ja, ja i tylko ja mam monopol na bycie ofermą- potykanie się, skaleczenia, oparzenia i pojękiwanie "ała" co kilka sekund. Hmmm, jak moje kochanie podejrzanie spokojnie przyjmuje moje genialne pomysły, to znaczy, że z zamiennikiem gawędzę? A to łotr:)

    21 kwi 2015

  • Użytkownik nemfer

    @nienasycona No cóż... Te zamienniki są tak idealne że i ja sie nieraz gubie... Czasami tylko mówie od rzeczy... "Nie rozumiem. Wprowadź inną komendę"... Mam nadzieję iż proste chodniki nie są dla Ciebie wyzwaniem... Bo to jest akurat moja specjalność - wywalić sie na prostym chodniku czy potknąć się o własne nogi

    21 kwi 2015

  • Użytkownik ErmonTwilight

    @nienasycona. Śliczna perełko, nawet na moment nie podebrałem Twojego monopolu, choć w rozwiązanych czasem chodzę. Co do zamienników... Sama widzisz, że prototyp sypnął się już w fazie testów, więc lubego jedynego nie musisz sprawdzać ;)

    22 kwi 2015

  • Użytkownik nienasycona

    @nemfer, ostatnio się poślizgnęłam w Netto. obcy chłopak mnie złapał. Gdyby nie on, byłby wstyd. Nie startuj ze mną w tych niechlubnych zawodach, gdyż polegniesz:) Niestety...

    22 kwi 2015

  • Użytkownik nienasycona

    @ErmonTwilight, to ten mój luby jest chyba doskonały:)

    22 kwi 2015

  • Użytkownik ErmonTwilight

    @nienasycona - przecież nawet ja to stwierdziłem... A dobrze wiesz, że to święto ;)

    22 kwi 2015

  • Użytkownik likeadream

    @nienasycona muszę częściej chodzic do netto ;)

    23 kwi 2015

  • Użytkownik nienasycona

    @likeadream, powinnaś kochana, bo pan był w Twoim typie i kawę zaproponował:) Chyba liczył na to, że ją na siebie wyleję, ale byłam sprytniejsza i odmówiłam:P

    23 kwi 2015