Zegarek by Indiwibarcih

Nie jestem dumny z tego co robię, lecz co mam zrobić? Nie mogę… Nie. Nie będę się płaszczył przed obcymi by dostać część, drobny ułamek ich "ciężko” zarobionych pieniędzy. Nie to nie w moim stylu. Ktoś może powiedzieć że zachowałem resztki, drobniutkie kawałeczki honoru…

Tak nazwałby mnie przechodzień, który wie o mnie tyle co ty w tej chwili jest jednak mały szczegół, może nie taki mały ale jednak został pominięty nie bez powodu. Widzisz ten cały honor rozmyje się kiedy zdradzę że… Tak. Jestem kieszonkowcem.

Cała sprawa honoru się sypie. Niestety nie wybrałem tej drogi, to ona na mnie spadła jak grom z jasnego nieba. Nie zawsze tak było. Kiedyś byłem adwokatem, dlatego wiem że najpewniej mogę być nazywany szczurem tego miasta o ile nie ludzkości. Wracając do początku. Pracowałem w kancelarii mojego ojca, miał on spore poważanie wśród władz miasta jednak dla niektórych ludzi był "niewygody”. Pewien gość strącił naszą kancelarię z pozycji jaką miała. Krótko mówiąc: "Zeszliśmy na psy”. Mój ojciec nie mógł wytrzymać tego że stracił wszystko, razem z kancelarią odeszła mama… Tata się powiesił. Kancelaria przeszła na mnie, jako młodzik nie miałem szansy jej utrzymać…

Tak trafiłem na ulicę, żyję tak już jakieś siedem? Albo dziewięć lat. Nie wiem, nie pamiętam, nie zależy mi na tym żeby cokolwiek pamiętać. Pamięć nie jest wiele warta, nie kupię za nią chleba. Natomiast za to co ukradnę już dam radę…

Często trafiło się zawinąć jakiś portfel albo parę drobnych. Czasem coś do zjedzenia czy paczkę fajek. W sumie nie jest źle… Ale człowiek to istota bardzo głupia… Nie wystarczało mi to. Chciałem znów wrócić do dawnego życia. Tego luksusu mi brakowało tak mi się wydawało… Gdybym wiedział jak to się skończy jestem pewny że nie zrobiłbym tego jeszcze raz. Nie… Nie… Nie, dlaczego? Jak to się mogło stać… Ja naprawdę nie chciałem tego zrobić, nie chciałem zabić tego chłopaka… Pchnięcie nożem, dużo krwi, czuje jej zapach, widzę ją wszędzie… Wszystko jest czerwone. On leży przede mną, jego ciało. Cholera! On miał całe życie przed sobą, jakiś 17-latek z drogim zegarkiem. Widziałem tylko to, ten popieprzony zegarek. Zobaczyło się złoto i od razu w ruch, chciałem chłopaka postraszyć… Ten nóż, też nie był mój, ukradłem go… Ukradłem, odebrałem życie jemu… To ja powinienem był umrzeć. Żyje w pieprzonym marginesie. Cholera! Co mam teraz zrobić?!? Powiesz mi? Nikt mi nie pomoże… Jest tylko jedno wyjście. Cholerny zegarek… Cholerna chciwość… Cholerne życie.

indiwibarcih

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 490 słów i 2764 znaków.

Dodaj komentarz