Wzorowy obywatel

Boże jak ja ciebie nienawidzę, pomyślałam, biorąc garść ziemi do ręki. Rzuciłam na wieko trumny. Po raz ostatni pożegnałam ojca, człowieka, który tak boleśnie umeblował mi życie. Byłam wreszcie wolna, stałam z podniesioną głową. Nie uroniłam ani jednej łzy. Tato, tatuś, tatulek, tak bardzo zazdrościłam koleżankom tego jedynego słowa. Ja pragnęłam jego śmierci. Spojrzałam na matkę, strzępek kobiety... w wieku pięćdziesięciu ośmiu lat wyglądała jak staruszka.
Objęłam ją i wyszeptałam — mamo już od tej chwili nikt cię nie skrzywdzi. Zaopiekuję się tobą.
Tłum, jaki się zebrał na cmentarzu, świadczył o ważnym pochówku, przemówienia, hołd wyrażony salwą z broni, pośmiertne odznaczenie i nadanie stopnia pułkownika.
Żenada i obłuda, dusiłam się, miałam ochotę wykrzyczeć to wszystko, co ten wzorowy obywatel i oficer uczynił mnie i mojemu bratu. Mojej matce i młodym rekrutom w jednostce. Ci wszyscy ludzie, pewnie wiele wiedzieli, ale też milczeli. Takie były czasy.

***
Przed śmiercią ojciec był komunistycznym majorem w stanie spoczynku i pobierał wysoką emeryturę. W Polsce zachodziły powoli zmiany polityczne i ustrojowe. Pewnie nadal spędzałby żywot spokojnie i maltretował do końca moją matkę. Godziła się być z nim i żyć pod jednym dachem, przecież przyrzekała wierność. Ciekawe, czy do końca zabierał ją do piwnicy? — gdzie miał siłownię, i tam torturował ją.
W tłumie ludzi zobaczyłam twarz brata, poczułam wielką ulgę i radość. Jest, przyjechał mój jedyny brat. On też kiedyś uciekł spod jego tyranii za granicę. Wielki żal nosił w sobie do matki. Obwiniał ją za to zło na równi z ojcem. Dlatego milczał i nie odzywał się do niej, a ona bardzo z tego powodu cierpiała.
— Mamo — rzekłam — jest Michał.
Matka bezwładnie osunęła się na ziemię. Podbiegł i podniósł ją, obejmując silnym ramieniem. Była taka dumna z syna, ale wtedy nic nie mogła zrobić.
Wróciliśmy do domu, pustego i zimnego jak zawsze. Poczułam strach i wstrząsnęły mną dreszcze. Popatrzyłam na Michała, zobaczyłam tego samego chłopca, co kiedyś, wystraszonego i milczącego, czekającego na bolesny dotyk.
— Chodźmy do kuchni — odezwała się mama — zaparzę herbatę.
Weszłam, kuchnia była zawsze dla mnie bezpiecznym azylem, pachniała ciastem drożdżowym i kawą z mlekiem. Posiłki jadaliśmy przeważnie razem z nią krzątającą się pośród sprzętów kuchennych. Ojciec całymi dniami przebywał w jednostce, przychodził późno i często pod wpływem alkoholu. Kiedy nie był w stanie, zostawał na noc w koszarach.
Usiedliśmy przy stole, mama podała herbatę i bułkę z rodzynkami. Wzięłam kawałek i wciągnęłam w nozdrza jej aromat. Kątem oka widziałam Michała, który zrobił to samo. Smak dzieciństwa powrócił z tym zapachem, jedynym dobrym wspomnieniem z tego okresu.
Rozmowa się nie kleiła, była jak wykolejony pociąg staczający się po zboczu, wylatywały z niego walizki ze źle ułożonymi rzeczami. Byliśmy dla siebie obcy i każdy z nas krył w sobie mroczną tajemnicę, której nie chciał wykrzyczeć. Mama prawie milczała i tylko jej oczy mówiły, jak bardzo cierpi.
Czy to było cierpienie po stracie męża, czy cierpienie z powodu winy? – zdawałam w myślach pytanie.

Nadchodził wieczór, wzięłam podróżną torbę i poszłam po schodach do dawnego pokoju. Stanęłam pod drzwiami, nacisnęłam klamkę. Weszłam, zobaczyłam taki sam mój kącik, jaki zostawiłam piętnaście lat temu, kiedy opuściłam to miejsce.
Pod osłoną nocy wyszłam z niewielką torbą, w której było parę łaszków, książka Mały Książę, dokumenty, dyplom maturalny i adres, który był drzwiami do mojego nowego życia, dostałam go od pani Janiny, profesor matematyki. Pewnie ona też była świadoma mojej ówczesnej sytuacji.
Wsiadłam do pociągu relacji Przemyśl – Poznań. Jechałam, wiedziałam gdzie, ale nie byłam pewna, po co? Oczy piekły i płakały, czułam ból gdzieś w okolicy serca. Wysiadłam na dworcu Kraków Główny.

***
Pokój na poddaszu małego domu. Wyglądał jak koszarowa sypialnia, łóżko, szafka na niej łysa lampka nocna i jakaś bajka o strachach. Bajki moje?... nie, to były jego i to on czytał mi je na dobranoc. Byłam wystraszona, kiedy wychodził z pokoju, gasił światło i rzucał rozkaz ciszy nocnej, salutując przy tym.
Koszmar się jeszcze nie kończył, powracał, światło padające z ulicznej lampy, na ścianie tworzyło ogromny cień zbliżającego się potwora. Jego wielkie ręce jak macki olbrzyma z bajki dotykały mnie, czułam strach i ból, który tkwił w moim małym gardle i tak uciskał, że nie byłam w stanie nic wydusić z siebie. Zresztą, kiedy to się zaczęło, miałam tylko trzy lata.
Mieszkaliśmy w małym miasteczku przy wschodniej granicy Polski. Przepięknie położona miejscowość o nazwie Radzyminek, wokół lasy i góry Bieszczady.
Dom znajdował się na osiedlu oficerskim, niedaleko koszar.
Ojciec major Ludowego Wojska Polskiego był dowódcą jednostki wojskowej. Mama pomimo wyższego wykształcenia pedagogicznego nigdy nie pracowała.
— Moja żona nigdy nie pójdzie do pracy — stanowczo oznajmiał. — Masz w domu dużo roboty, zapamiętaj ja tu wydaję rozkazy! — krzyczał.
Miasto, mała mieścina jakich wiele. Mieszkańcy o sobie wiedzieli prawie wszystko. Ojciec jednak chronił swój mir rodzinny i brudy prał w domu.
Rodzina Sanockich należała do elity, komunistyczny dowódca, kiedyś to była szycha. Na zewnątrz był przykładnym mężem i ojcem, wewnątrz tyranem. W domu okrutnym dyktatorem wprowadził rejony, musztry, raz w tygodniu zakładał galowy mundur i znęcał się fizycznie i psychicznie nad rodziną, musieliśmy być wzorowymi uczniami, nie było innej opcji. Za złą ocenę, dostawaliśmy cięgi skórzanym pasem, robił to w taki sposób, aby nie zostawiać śladów. Żyliśmy jak w koszarach, pobudka i szkoła, powrót, obiad, kolacja i cisza nocna. Żadnych czułości nie wolno było nam okazywać, żadnych zabaw, pocałunków i wypowiadania słowa kocham. Pamiętam jak wrzucił do kominka moją lalkę, którą dostałam od babci.
Michał był starszy ode mnie trzy lata, po maturze zdał na Politechnikę. Po drugim roku w tajemnicy przed ojcem wyjechał do Monachium. Byłam wtedy w trzeciej klasie Liceum Ogólnokształcącego. Przed wyjazdem żegnając się, przyrzekł, że wkrótce zabierze mnie z tego piekła, tak się jednak nie stało, byłam przekonana, że to on pomagał mi finansowo. Kiedy uciekłam z domu, dostawałam co miesiąc przelew pieniężny, dopóki nie stanęłam samodzielnie na nogi.
Ojciec jak dowiedział się o ucieczce syna, był bezsilny po raz pierwszy w życiu. Wiedział, że jego znajomości tak daleko nie sięgają wpadł w złość, w nocy przyszedł do mnie i zrobił to, co zawsze, tylko bardziej brutalnie. Już nie powtarzał, że mnie kocha, że to dla mojego dobra i zawsze będę jego ukochaną córeczką. Czułam na sobie jego ciężki oddech, jego oślizły język zostawiał jak ślimak lepką maź pomieszaną z tytoniem i alkoholem na moim ciele. Na koniec jak zawsze z prezerwatywy wlał spermę do mojej buzi, którą musiałam połknąć. Znów będę w łazience trzeć gąbką skórę, aż zmyję z siebie to gówno.
Potem zsunął się z mojej drobnej, bezbronnej postury, milczącej jak głaz, zacisnął na mojej brodzie swoją łapę.
— Ani słowa matce i nikomu, bo i tak nikt ci nie uwierzy — powiedział. — Zapamiętaj! Dopóki ja łożę na twoje utrzymanie będziesz mi posłuszna jak pies. Ty mała kurewko, lubisz to, wiem tylko udajesz, że nie, wszystkie jesteście takie same — wyrzucił z siebie. — Ten twój brat, pedał jebany też to lubił, myślał, że ja sobie nie poradzę bez niego. W koszarach mam tylu młodych, chłopaków z ciasnymi dupami — zaśmiał się.
Wyszedł, poszłam do łazienki, aby zmyć z siebie ten smród, który powodował u mnie torsje.
— Mamo, gdzie jesteś, dlaczego mnie nie słyszysz — mówiłam tak cicho, aby nikt nie usłyszał.

***
Tej nocy byłam tutaj bezpieczna, wiedziałam, że nie przyjdzie. Jednak nie mogłam usnąć, czułam jego obecność i zapach wody kolońskiej Konsul.
Obudził mnie dziwny łomot narzuciłam szlafrok i zbiegłam na dół, w kuchni nikogo nie było. Odgłosy dochodziły z piwnicy, zbiegłam po schodach i zobaczyłam Michała demolującego siłownię, a mama stała blada i mówiła jak obłąkana — synu uspokój się, to ci nic nie da — on wróci i nas pozabija.
Brat wyglądał jak szaleniec, gdy mnie zobaczył wybuchnął głośnym i przeraźliwym płaczem, podeszłam do niego, a on przytulił się, szlochając wyrzucił z siebie ten ból, który tkwił w nas jak pijawka, ssała krew, rosła i tyła i nie chciała odpaść.
— Mamo dlaczego? Powtarzał. Mama siedziała na posadzce, szlochała i biła głową o ścianę, była taka wystraszona, a jej ciało całe drżało i wypowiadała jakieś niezrozumiałe słowa — nie rób mi tego łajdaku, ja nie chce, odwiąż mnie, jestem grzesznicą i będę się smażyć w piekle za moje dzieci — zaczęła wyrywać włosy z głowy.
Wiedzieliśmy, że nasza mama nie wytrzymała. Coś w niej pękło. Pogotowie zabrało ją do szpitala psychiatrycznego.
Wracałam do Krakowa tak jak kiedyś tylko teraz jechałam do domu, do swojej rodziny. Mama została na razie w szpitalu w Jarosławiu, ale wkrótce zostanie przewieziona do Kobierzyna.

***
Kobierzyn: codziennie do niej chodziłam, powoli powracała do zdrowia i nabierała wiary w siebie. Wkrótce zabrałam ją stamtąd do naszego domu. Poznała mojego męża Karola i pięcioletniego Stasia, naszego synka.
Michał powrócił do Monachium, do swojego domu i do partnerki Emilii. Jednak cały czas pozostajemy w kontakcie.
Przeszłość została już za mną, zamknęłam ten okres na zawsze.

kaszmir

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1794 słów i 10022 znaków, zaktualizowała 3 gru 2018.

6 komentarzy

 
  • Margerita

    łapka w górę bardzo wzruszający tekst

    12 wrz 2019

  • nefer

    Podjęłaś niezwykle rudny temat, jak często zresztą czynisz to w swoich opowiadaniach. Obecne bardziej nawet przypomina reportaż, kolejne, wyrwane migawki. Kilka słów i morze wyobrażeń. Może i lepiej, że o brutalnych szczegółach tylko wspominasz, tylko sugerujesz, nie mówiąc wszystkiego wprost. Najważniejsze są odczucia, które zostają na całe życie.

    18 cze 2019

  • kaszmir

    @nefer @nefer przepraszam, że dopiero teraz, ale gdzieś umknęło. Trudne tematy bywają zawsze powodują emocje i czasem niewiele można powiedzieć. Zakazana odwaga nie zawsze pozwala na uwolnienie prawdy. Dziękuję za ciekawe spojrzenie i pozdrawiam

    21 lip 2019

  • angie

    Bardzo ciekawe opisy, zwłaszcza emocji na początku (wykolejony pociąg - super!!).  Realistycznie - z pewnością! Niestety żadne z nich tego nie wymaże. Okres dzieciństwa jest kluczowy. Jest bazą do budowania dalszego życia, a tu była ona podwójnie zaburzona. Samo traktowanie rodziny w taki sposób jest patologią, a co dopiero molestowanie! Dlatego mnie wk***ia, że w szkole są po 2 godziny tygodniowo religii, a podstaw psychologii nie uświadczysz. Przepraszam, rozpisałam się, ale uważam, że dzieciom powinno się tłuc do głowy jakie są ważne i jako ludzie zasługują na szacunek. Nikt nigdy nie powinien być manipulowany, zastraszany, bity. Żaden człowiek!

    9 sty 2019

  • kaszmir

    @angie spóźnione ale dziękuję bardzo za trafiony komentarz i mocny jego oddźwięk. Dlatego trzeba o tym głośno mówić.  
    Pozdrawiam

    16 cze 2019

  • AnonimS

    Poruszająca i jakże prawdziwa historia.. Pozdrawiam

    3 gru 2018

  • kaszmir

    @AnonimS witaj
    Historie pisze życie i czasem są to gorzkie migdały. Pozdrawiam i dziękuję.

    3 gru 2018

  • AnonimS

    @kaszmir wiem niestety.

    3 gru 2018

  • Somebody

    Fantastycznie opisany trudny temat. Znam rodzinę funkcjonującą podobnie, dlatego odbieram prawie osobiście. Brawo

    3 gru 2018

  • kaszmir

    @Somebody Witaj
    Temat trudny, ale powinno się o tym pisać i powinno się tez reagować. Jednak gro z nas przechodzi obojętnie koło takich spraw. A wiąże się to z naszym prawem.

    Pozdrawiam i dziękuję

    3 gru 2018

  • agnes1709

    Pięknie:bravo:

    3 gru 2018

  • kaszmir

    @agnes1709 Witaj
    Dziękuję za odbiór i spojrzenie.  

    Miłego dnia

    3 gru 2018

  • agnes1709

    @kaszmir Czytam, a przynajmniej staram się, czytać książki na faktach i bardzo podobne klimaty. Lubię patologię, taka już ze mnie zła kobieta:D Oby więcej takich:D

    3 gru 2018

  • kaszmir

    @agnes1709 nie tylko Ty jesteś w takim wydaniu zła.  :lol2:

    4 gru 2018

  • agnes1709

    @kaszmir Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy:jupi:

    4 gru 2018