Oskar- włamywacz 2

Oskar siedział na gdzieniegdzie obdrapanej, zielonej ławce. Na podwórku wszystko toczyło się swoim dawnym rytmem. Niektóre z dzieciaków bawiło się w piaskownicy na pobliskim placu zabaw, panie z parteru plotkowały jak zawsze, wychylając się z okien, a sprzątaczka zamiatała coś co chyba tylko ona sama widziała na chodniku.

Chłopak postanowił zrobić sobie dzisiaj wolne. "Olać budę”- pomyślał i włożył ręce do kieszeni spodni dresowych. Jego myśli cały czas krążyły wokół tego nieprzyjemnego zdarzenia, które miało miejsce w dzień Bożego Ciała.

- Omdlenie- stwierdził ratownik medyczny, który przyjechał wezwaną pod kościół karetką.
-No co ty kurwa nie powiesz- miał ochotę odpowiedzieć mu Oskar, ale dziwnie nie potrafił otworzyć ust i skupić wzroku na jednym punkcie.
- Zabieramy go do szpitala, zrobimy mu podstawowe badania, kroplówka i do domu- zadecydował lekarz z karetki.

Oskar potarł obiema dłońmi po swojej krótko ogolonej, ciemno blond głowie. "Ale siara…”- westchnął i chwilę później usłyszał śmiech. Podniósł wzrok i ujrzał Pawła idącego w jego stronę.

- I z czego rżysz? No?- naskoczył na niego. Miał go czasami dość, głupi pajac, zginął by bez niego na tym blokowisku.
- A z ciebie, pajacu- zupełnie jakby słyszał myśli Oskara- Z ciebie księżniczko- Paweł dotknął dłonią czoła i udawał, że mdleje, filmowym stylu.
- Zamknij ryj, dostaniesz raz za to- Oskar widocznie poirytowany zaczął łamać sobie palce u rąk- Co tam w budzie?- chciał jak najszybciej zmienić temat, nie mógł już znieść tego idiotycznego gadania o zemdleniu.
- A spoko, spoko, dostałeś lagę za nieprzyniesienie projektu z bioli.
- Przecież nie było mnie na lekcjach, to jak miałem przynieść?- oburzył się.
- Nie wiem, tak baba powiedziała. Ale, pogadajmy o przyjemniejszych rzeczach. Masz szluga?
- Może i mam- Oskar po przyjacielsku walnął Pawła w głowę. Wyciągnął paczkę papierosów.

Dzięki tym skokom na piwnice, zawsze miał jakieś kieszonkowe, bez łaski rodziców. I to mu się podobało, ta niezależność. I finansowa i poczucie, że tak naprawdę, może robić co mu się podoba i zawsze wyjdzie na prostą. Z nauką też nie sprawiał problemów. Trzecia klasa technikum, już końcówka, a jego świadectwo nie zapowiadało się tragicznie. Dwie dwóje, z polaka i z niemca. Oskar był z siebie dumny.

- No co to za przyjemna rzecz?- chłopak zaciągnął się dymem.
- Nie palić mi tu! – krzyknęła sąsiadka z pierwszego piętra- Wynocha z tymi papierosami, będę miała pełno smrodu w domu!
- Smród to ty masz, nie powiem gdzie- mruknął pod nosem Paweł, a Oskar roześmiał się na całe gardło- Spadamy stąd- poderwali się z ławki i ruszyli w stronę klatki.
- No?- ponaglił Oskar.
- Wszystko się ładnie sprzedało. Mam dla ciebie hajs, pięć stów.
- To zajebiście- Oskarowi od razu poprawił się humor. W mig zapomniał o Bożym Ciele, wyrzutach sumienia, poczuciu winy i niesmaku po wypadku- Dawaj, dawaj- cieszył się, gdy jego przyjaciel podawał mu cztery stówki i dwie pięćdziesiątki.
- Może znowu coś skroimy. Fajnie by było, kupił bym sobie nowe słuchawki- rozmarzył się Paweł, zaciągając dymem.
- Pewnie, nam zawsze się udaje. Trzeba tylko poczekać na odpowiedni moment, ja już coś wypatrzę.

misia201603

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 601 słów i 3386 znaków.

Dodaj komentarz