Nic nie pamiętam #254

Nic nie pamiętam #254- Nie będę zaprzeczać - dziewczyna wzruszyła ramionami,
- Jak słucham twoich wspomnień, to tym bardziej czuję  
zazdrość. Nie zrozum mnie źle - Nadzieja położyła dłoń na  
przedramieniu swej rozmówczyni. - Ty masz chociaż jakieś
rozterki, że źle postąpiłaś, mogłaś być lepsza córką.
A ja? - spojrzała na przed siebie. - Jakbym spadł w nicość,
przyleciała jak UFO,. Nikogo nie znam, poznaję świat na nowo.
Jestem ci wdzięczna, za to, co robisz dla mnie. Naprawdę  
traktuję cię prawie jak matkę.

  Nastała cisza,  
Księżyc rzucał poświatę, która przedzielała Wartę na pół.

    - Jedziemy pod Kielce - Milena przykryła dłoń, która przed
chwilą spoczęła na jej przegubie. - Tam poszukamy twojego
"ja", bo jako twoja prawie matka muszę zrobić coś, co
wyciągnie cię z tej otchłani.

    - Żartujesz chyba. - przyszywana córka, autentycznie się
zdziwiła.  - Przecież tyle, co tu przyjechałyśmy.

    Franeczko, poklepała dłoń młodej towarzyszki.

    - Pamiętaj!  
     Ja nigdy nie żartuję przy obietnicach.

     - No raczej - potwierdziła Nadzieja, przewracając oczyma

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 197 słów i 1112 znaków.

Dodaj komentarz