Głośna muzyka wypełniała cały wóz. Długa, szeroka droga. Nie mam pojęcia gdzie byliśmy. Pierwsze skojarzenie... Meksyk? "Nie możliwe... " -pomyślałem. -Niki... ? Gdzie jesteśmy? -W Australii, głombie! -powiedziała śmiejąc się donośnie. "Element eighty - broken promises" -rozbrzmiewał wszędzie. Otworzyłem okno i wystawiłem głowę... Tak zaczęłą się nasza podróż...
-Niki, robimy Pit Stop... Muszę na kibelek. -Oj no weź nie gadaj. Nie dużo nam zostało... wytrzymasz. -Serio... Zjeżdżaj, bo zamoczę Ci karoserię! Popatrzyła się na mnie z niedowierzaniem. Zjechaliśmy na jakąś polną drogę, która według znaków, prowadziła do starej karczmy. Goniłem za potrzebą, więc jakoś szczególnie nie przejmowałem się jej jakością. Dojechaliśmy do małego, drewnianego budynku. Wyglądał na spokojny i opuszczony. Obszedłem go dookoła, w międzyczasie Niki pociągnęła głębokiego łyka ze szklanej butelki, mówiąc: -Nic tu nie ma, lecimy dalej! -Poczekaj chwilkę... -odparłem. Otworzyłem drzwi i ku mojemu zdziwnieniu, w środku tętniło życie. Kilkanaście osób grających w partyjkę pokera. Barman polewający kolejnym klientom. Pod sufitem unosił się gęsty dym. -Hej, Niki! Chodź to zobacz! -zawołałem po cichu. Jej ognisty temperament nie pozwolił mi długo czekać... Zamknęła wóz i weszła do środka. -Konkretnie, chłopie... -powiedziała z miną zwycięzcy. -Nie mamy czasu na imprezę, przyszedłem tylko się odlać! -Tylko coś zrobię, sekunda. -zawołała, odpychając mnie na bok. Jednym, zgrabnym ruchem sięgnęła za bar, i nie zważając na barmana, zabrała trzy butelki szkockiej whisky. -Zwariowałaś?! -Nie widziałeś go? Totalny idiota... Nawet nie wiem, czy dobrze zajażył co się stało. -wyszeptała z uśmiechem. I w ten sposób, dzięki mojej kochanej Niki, musiałem czekać do następnego postoju. Mój pęcherz coraz głośniej wołał o pomstę do nieba! Wsiedliśmy... Nie zdążyłem zamknąć drzwi, a już ruszyła. Pomimo swojego obecnego stanu, trzymała się dzielnie drogi. Byłem pełen podziwu. Pot zalał mnie całego... Okropnie duszno i gorąco. Pusta droga... Tylko ja i Niki... Jej grzywka zawiewała przy otwartym oknie, a w powietrzu unosił się zapach kradzionego trunku. Jedna myśle nie dawała mi spokoju... Co teraz by się ze mną działo, gdyby nie ona? "Jestem jej winny dozgonną wdzięczność" -pomyślałem. "I paczkę Marlboro" -dodałem pod nosem. Słońce pomału zaczęło chować się za choryzont... Wiedziałem, że już nic nam nie grozi. Wszystko dzięki niej... Mojej Niki sprzed lat. Zrobiło się ciemno. W oddali swiatełka. -Jesteśmy! -wrzasnęła. Poderwałem się do góry i odpowiedziałem: -Już? Teraz? I gdzie się teraz zatrzymamy? -O to się nie martw, głombie... Będziemy mieszkali w ogórku. Chwilkę zastanawiałem się nad tym, co miała na myśli... -W samochodzie? -zapytałem. -Taa... Masz jakiś inny pomysł? -odrzekła, poczym usiadła wygodnie i odpaliła skręta. Zawsze postrzegałem ją jako grzeczną dziewczynkę... Ale teraz sprawa diametralnie się zmieniła. "Zbuntowana i szalona. Taką ją zapamiętam. " -pomyślałem. W aucie było wystarczająco dużo, to fakt. -Zgaś to... Będą z tego problemy. -Nie dramatyzuj... Otwórz swoje okno i po sprawie. Mijaliśmy kilka małych wsi. Spokojnie, cicho... Nagle dookoła światła... Czerwone i niebieskie, na zmianę. Spojrzałem za siebie. -Psy! Co teraz? -krzyknąłem. -Siedź cicho i zapnij pasy -odrzekła. Zrobiłem jak kazała. Gwałtownie przyspieszyła. Uderzyłem o zagłówek. Ona z uśmiechem na ustach zaczęła zwodzić policję. -Nie damy rady... Wyrzuć to co masz i się zatrzymaj! -wyszeptałem nerwowo. -Nie ze mną te numery... Co masz w walizce? -Tylko ciuchy. -Pokaż mi je na sekundę. Kierownice złapała nogami i zaczęła agresywnie szukać czegoś w moim bagażu. -Co Ty wyprawiasz? Zwariowałaś?! -Otwórz okno... Bez wahania zrobiłem, o co prosiła. -Teraz się zabawimy, koleszko!
2 komentarze
barabaku0
Acha, jeszcze jedno: poszło na fejsa
barabaku0
Kurde, już koniec? No weź nie świruj, facet, pisz dalej