
Mijają lata, a z nimi radości 
Dziś świat usłyszy o naszej miłości 
Tak długiej i skrytej gdzieś tam głęboko 
Co raz tylko nam wpadła w oko. 
 
Wcześniej to nigdy nie znaliśmy się wcale 
Kartkom papieru żaliliśmy się stale 
On pisał swoje żale i radości 
Ja pisałam swoje, ku przyszłej miłości. 
 
Z niego czasem w szkole ludzie się śmiali 
I nieraz na nosie mu mocno zagrali 
Czasem dla spokoju chował się w łazience 
Nie chcąc codziennie być w poniewierce. 
 
Chadzał swoimi tylko ścieżkami 
Nigdy nie spotykał się z żadnymi pannami 
Bo gdy tylko zaczynał, zaraz się śmiały 
Więc przestał próbować. Stał się nieśmiały. 
 
Ukojenie przynosiło mu wtedy pisanie 
Siedział cichutko, miał swoje posłanie 
A pisząc zwierzał się ze swego życia 
Którego wiele miał jeszcze do przeżycia. 
 
Pisał o głodzie, bo ssało go stale 
Czasami w domu nie jedli wcale 
Nie byli bogaci, ni średni też nie 
Lecz przez ojca picie, wiodło im się źle. 
 
Pisywał listy do Pana Najwyższego 
Nie rozumiejąc nigdy tego 
Dlaczego jego tylko zło spotyka 
A gdzie nie spojrzy, los kłody podtyka. 
 
W słuchiwał się wtedy w Jego odpowiedzi 
Czasami bywał nawet u spowiedzi 
Po pokucie czasem, tak, dla wyżycia 
Łkał w samotności, chował przeżycia. 
 
I kiedy myśląc, że gorzej być nie może 
Ubrał się ciepło, spacerował po dworze 
Wchłaniając maleńkie słońca promienie 
Nastąpiło w nim odrodzenie. 
 
Stałam pod drzewem, było mi zimno 
Czekając aż tylko zrobi się ciemno 
Planowałam ucieczkę z własnego domu 
Nie powiedziałam o tym nikomu. 
 
Za trudne życie tu dla mnie było 
W domu przeważnie wiecznie się piło 
Nikt nie zwracał na mnie uwagi 
Pewnie sprzedaliby mnie za dragi. 
 
Zabierając notatnik ze swymi życzeniami 
Planowałam uciec w tę noc polami 
Za dużo w życiu już wycierpiałam 
Choć tak strasznie mocno ich kochałam. 
 
Z zamkniętymi oczami wodziłam po niebie 
Mając pretensję tylko do siebie 
Że całe naście lat z nimi mieszkałam 
A pomocy u innych nie szukałam. 
 
Ocierając swe łzy mimowolnie zbladłam 
Podparłam się o drzewo, a potem upadłam 
Z głodu, bólu, czy nienawiści 
Nie sądziłam, że potem mój sen się ziści. 
 
Ocknęłam się późno, gdzie białe ściany 
Nie rozumiałam całej tej zmiany 
W dodatku przy mnie ktoś stał i patrzył 
Nie kazał się ruszać, mówił, że zdążył. 
 
Byłam bardzo chora, miałam białaczkę 
Odczułam, jakby w serce wbił mi wykałaczkę 
Po chwili podszedł, pogłaskał mnie po twarzy 
Czule się uśmiechnął, a potem rozmarzył. 
 
Powiedział, że krzywdy mi nigdy nie zrobi 
Że pójdzie do pracy, na mnie zarobi 
Bo gdyby mnie wtedy pod drzewem nie znalazł 
Nie zaznałby miłości. A tak, to ją odnalazł. 
 
W życiu było ciężko, choroba nie puszczała 
Bardzo okrutnie się ze mną obywała 
Straciłam włosy, to bardzo bolało 
Lecz nie żałuję, że tak się stało. 
 
Walczyłam dzielnie każdego dnia 
Uczepiałam się każdego dosłownie pnia 
Aż stał się cud i białaczka puściła 
Ze mną był on. Szczęśliwa byłam. 
 
Nikt nie przeliczy ile miłości 
W mym sercu dla niego każdego dnia gości 
Nie ma takiej miary świata wcale 
Jak bardzo go kocham. Jak nam wspaniale. 
 
To, co spisane, przetrwa niemało 
Co pamiętane, w sercach zostało 
Co przekazane, to już jest dla was 
Byście wiedzieli, jak ważny jest Czas… 
 
Dlatego dzisiaj ku swej skromności 
Piszę to dla was, historię miłości 
Byście wierzyli, że Bóg istnieje 
A Jego miłość wciąż nie maleje.
5 komentarzy
AuRoRa
Piękne i pozytywne , łapka
Ewelina31
@AuRoRa Dziekuję
dreamer1897
Arcydzieło! Brawo za kreatywność
Ewelina31
@dreamer1897 Staram się
dreamer1897
@Ewelina31 no i przyciągasz w ten sposób czytelników!
agnes1709
Cudne!
Ewelina31
@agnes1709 Dziękuję
AnonimS
Brawo . Wreszcie coś z pozytywnym zakończeniem. Zestaw w komplecie
Ewelina31
@AnonimS No starałam się
AnonimS
@Ewelina31 i to chyba bardzo :P prawie wbrew naturze he,he
Ewelina31
@AnonimS No dokładnie...
AnonimS
Brawo . Wreszcie coś z pozytywnym zakończeniem. Zestaw w komplecie