Devil - Szef Mafii cz.2

Na zdjęciu Corin

Wstrzymałem oddech.
Przede mną stali Corin i Ashton.  Sytuacja nie wygladala najlepiej  
Ashton to młody mężczyzna, ma 24 lata. Jest mojego wzrostu i tak samo jak ja jest brunetem.  
Teraz mierzył do niej z broni. Ona stała przed nim nic nie mówiąc. Nie wiem o co im chodzi. Co to za chora sytuacja ?
Wyjąłem broń zza spodni i wycelowałem w niego, stając koło kobiety.
- Co ty odpierdalasz do cholery Ash!?  
- Ona jest kretem! Dostałem cynk. Ona jest kretem, chce poznać nasze plany i podać je Dużemu na tacy!  
No tak spodziewałem się tego.  
Ash był kiedyś prawą ręka Duźego. Nadal jest, ale sadzi , że tego nie wiem. Znam jego plan i wiem, że nadal szpieguje dla Dużego.
Wszystko wszystkim ale nie będzie robił ze mnie idioty.
- Co kurwa! Czy ty masz mnie za idiotę? Pytam się ciebie ?  
- Szczerze, to w tej sytuacji tak - zaczął się śmiać - Zamydlila Ci oczy i nie chcesz tego zauważyć!  
- Myślisz, że wpuściłbym ją od tak do domu? Otóż nie! Każdego sprawdzam, nawet ciebie i wiesz co? Ty jesteś kretem ! Zawsze nim byłeś, od poczatku. Tak wiem o wielu sprawach. - zdenerwowałem się
Ashton jest porywczy i nigdy nie wiadomo co może zrobić. Zasłoniłem Corin własnym ciałem. Ona jest w ciaży i jesy dla mnie jak siostra.
- Jak możesz? Po tylu latach śmiesz mnie nazywać kłamcą??- przestało być fajnie
- Cori idź proszę do salonu. Zaraz przyjdę - te słowa skierowałem do dziewczyny nawet na nią nie patrząc
Nie udało się dziewczyna została. Stanęła obok mnie.
- Już ją zaliczyłeś?! Przyznaj się. Na pewno tak, bez powodu nie zostałaby tu. Jest ładna i na pewno chętnie wskoczyła Ci do łóżka!
- Zamilcz w tej chwili! - krzyknęliśmy jednocześnie
Ten głupek zaczął działać mi na nerwy, chyba już wszystko rozumiem.
Do pokoju zbiegli się wszyscy, zaalarmowani krzykami na dole. Większość była uzbrojona.
- Weźcie go i zróbcie z nim coś, bo nie ręczę za siebie. Zastrzelę tego idiotę za chwilę - powiedziałem
Chłopaki sprawnie odebrali mu broń. Nie obylo się bez szamotaniny i kilku ciosów. Ja swoją odłożyłem na blat kuchni.
Nim zdążyłem się odwrócić, Corin już była przy Ashtonie... z moją bronią. Przyłożyła mu ją do głowy. Faceci, któźy ho trzymali nie stracili rezonu. Mimo, że wcześniej zostali przez nia pokonani.
Wszyscy zamarliśmy, ona ma dużo lepsze wyszkolenie niż chłopaki razem wzięci. Szlak by to trafił!!!! Jeda kobieta rozstawia po kątach piętnastu mężczyzn.
- Hej kotku. Jakiego teraz imienia używasz Ricky czy Ashton ? A tak Ashton. Tak poznałam cię, nie mylisz się. Pamiętam cię, tylko miałeś dłuższe włosy. Byłeś prawą ręką Dużego. - zaczęła Corin -  
Wysłał cię gdzieś, teraz już wiem gdzie! Ale wiesz co nic dla niego nie znaczysz ! Zapomniał już o tobie.
- Corin, oddaj broń. W tej chwili! - podeszłam do niej z wyciągniętą dłonią.
- Jeden warunek. On przeżyje, jeżeli puścisz mnie wolno. - odparła twardo
Jej oczy płonął wściekłością. Ashton za to zbladł, czyli może go zabić a wszystko zależy ode mnie. Z drugiej strony dałem słowo Markowi.
- Nie mogę - rzekłem
-  Więc wyżej cenisz mnie od niego.  
- Znasz moje zdanie. Nie odejdziesz stąd.
Padł strzał. Nie wiem skąd ani kto strzelił.  




Lecimy z kolejnym rozdziałem
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Postaram się częściej dodawać rozdziały, ale praca pięć dni w tygodniu mi to uniemożliwia.
Fajnie, że czytacie było 600 wyświetleń dla mnie to mega fajnie.
Pozdrowionka Margo