WSZYSTKIEGO NAJ! Czyli Bajka o Dragonie i Jasnowłosej

Tekst ze specjalną dedykacją.  
___________________
       
     W dniu Twych urodzin (oczywiście tych osiemnastych), życzę Ci, aby każdy dzień był lepszy od poprzedniego, aby każda chwila napawała Cię radością, aby wszystkie Twoje marzenia się spełniły i aby Dragon zabierał Cię na wyjątkowe tereny jeszcze wiele, wiele lat. Najlepszego!  
____
     
     Pewnego dnia, a było to bardzo dawno temu (no może nie aż tak bardzo), kiedy "Koniowoodem” rządził Dragon do spółki z Afrontem i resztą towarzystwa, a wierzcie mi, że jak Dragonowi coś się nie spodobało, nie wahał się, aby ten fakt zakomunikować, (wówczas lepiej było uciekać, gdzie pieprz rośnie). Kiedy księżyc oświetlał drogę (bo latarni za cholerę nie było, a właściwie to były, ale nie włączone), Dragon dostojnie przechadzał się i budził respekt wśród mieszkańców. Zaraz za nim, całe Dragonowe wojsko, a i Wróbla nie zabrakło! Tylko Popiołka dała nogę (ale ona tak zawsze, na przekór!).  
     Jedynie Jacha miała za nic jego, (Dragona znaczy się) groźby i ostrzeżenia. Jacha, rudowłosa człekokształtna (wyjątkowo ciekawska), nachodziła jasnowłosą Panią.
– Wie sąsiadka, że tamten to z tamtą to? A wiedziała sąsiadka, że ona z tamtym woli? A będzie sąsiadka jechała? Bo wersalkę trza by było przewieźć, ale ja... to znaczy ten, tego jakby sąsiadka jechała, to po mnie by zajechała... A wie sąsiadka, że ten robotnik to się skarżył, że pani mu kurtkę zabrała i w policzek uderzyła? Ale on to kłamczuch jest. No, to jakby sąsiadka jechała, to ja wie pani...  
     Sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Jasnowłosa Pani w końcu nie wytrzymała, Dragona nasłała (czary odprawiła), Afront się towarzysko wręcz dołączył (znaczy się do Dragona, nie czarów!), już o reszcie nie wspominając. Przyszedł, w drzwi załomotał, biedna Jacha otworzyła i ujrzała złowrogie spojrzenie, ślipia mówiące "nadszedł twój koniec Jacha”, kobieta nie wygrała boju z dzielnym Dragonem (i dobrze jej tak!). "Smok” podrzucił ją do góry, a ta upadła rozbijając się na tysiące kawałków, (ale żeby nie było, lecąc, jeszcze gadała, jeszcze nawijała, a żeby to, a żeby tamto! A, że Franio to z Jolą, a Jola z Bogusiem, a... więcej nie zdążyła powiedzieć). Afront jak to Afront, nogą kopał aż miło, potem grzebał i... (jest! O tu!). Na koniec (ten to zawsze na końcu. Gapa!), wkroczył (dosłownie wkroczył) Milo, potykając się z lekka, wesoło pomknął na łąkę, a "Sinderella” jak to "Sinderella”, chodziła w kółko (pedałowała wręcz, ale co ona ma innego do roboty? Prezesa nie ma, "Sinderella” ma wczasy!). Tak oto nastał spokój i sielanka na "Koniowoodzie”, z głośników płyną "Kolory życia”, a szpaki krążą beztrosko. Tylko Kubusie i Ptysie spać nie dają, ale i tak są kochane!  

____
     
     Wszystkiego Naj, Naj, Naj... Najlepszego! (ach to moje jąkanie!)

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 544 słów i 2983 znaków, zaktualizował 16 lis 2016.

2 komentarze

 
  • musialem

    jakie gowno, boze...

    21 lis 2016

  • TeodorMaj

    @musialem Bardzo dziękuję xD

    21 lis 2016

  • violet

    Jesteś niemożliwy! :lol2:  
    Dzięki Teddy  :kiss:

    16 lis 2016