W bloku, gdzie mieszkał mały Tytus wybuchł pożar. Wraz z ojcem i matką wybiegli na korytarz.
- Babka została w mieszkaniu!
- Babka z wozu, koniom lżej, hehehe! - zaśmiał się ojciec, gdy wybiegali na klatkę schodową. Patrząc na pożar Tytusowi przyszła do głowy myśl, by w przyszłości zostać strażakiem.
20 lat później
- Co to kurwa za picie na służbie?! - wrzasnął komendant PSP w Dąbrowie Górniczej, Zbigniew Kaczmarek, przerywając imprezę z alkoholem, kebabami, galą Fame MMA i tanimi prostytutkami. - Dziwki wynocha, a wy podejdźcie tu i na baczność! Przyjechał pan nadbrygadier!
Tytus oraz jego dwaj koledzy stanęli przed nadbrygadierem, Zbigniewem Busiło, który był mężczyzną w podeszłym wieku z długimi wąsami i okazałym mundurem.
- Stopnie i nazwiska. Od lewej - powiedział.
- Starszy sekcyjny Tytus Bojke.
- Ogniomistrz Roman Bąk.
- Starszy sekcyjny Tomasz Tomasz.
- Tomasz i co dalej? - spytał Busiło.
- Tomasz.
- Jaja se gnoju robisz?
- No ale tak się właśnie nazywam, panie nadbrygadierze. Tomasz Tomasz.
- Dobra. Spocznij.
Godzinę później
- Tytus! Chodź tu, zamiast czytać Jak Wojtek Został Strażakiem! - zawołał ogniomistrz Bąk. - W naszym rejonie jest zdecydowanie za mało interwencji. Obetną nam wypłaty!
- To co robimy? - spytał Tomasz.
Bąk uśmiechnął się.
Niedługo później zakapturzona postać rzuciła zapalniczkę pod miejscowy oddział banku, który stanął w płomieniach. Następnie wyjął telefon i zadzwonił do Bojkego.
- Tytus, Tomek, chałupa się jara! Przyjeżdżajcie, zanim to gówno spłonie całkowicie!
Tymczasem Tytus i Tomasz gasili dom pewnej kobiety na przedmieściach.
- Dobrze, Romek, jedziemy.
- Hej! - zawołała kobieta. - Nie ugasiliście do końca mojego domu!
- Niech pani z pretensjami zgłasza się do mojego szefa! Ja chciałem pracować na całym etacie, a on dał mi tylko pół!
Po ugaszeniu banku strażacy przybili piątkę i poszli do monopolowego.
Następnego dnia
Po odprawie, skacowani Tytus, Bąk i Tomasz wypoczywali paląc papierosy i oglądając filmy pornograficzne. Po chwili do pokoju przyszedł komendant.
- Chłopcy, Urząd Skarbowy na Zamojskiego się pali.
Cała czwórka roześmiała się i komendant wrócił do swojego gabinetu. Po chwili do Tytusa zadzwonił telefon.
- Halo? A, to ty, Magda. Słuchaj, moja była pytała, jak się zabezpieczamy - powiedział, wyciągając papierosa z ust.
- Tytus... ty rozmawiasz ze swoją byłą o tym, jak my się bzykamy?
- Ale...
- Spierdalaj, palancie!
Magda rozłączyła się.
- Uuuuu!
- Romek! Tomek! Morda w kubeł! Czekajcie, ktoś znów dzwoni. Czego?!
- Halo? Mówi Grażyna Borek, Olkusz, ulica Wojska Polskiego 9. Ktoś siano podpalił.
- Olkusz? Tam, skąd jest Rydzyk?
- Ale ja nie wiem, kto podpalił?
- Pytałem...
- Grażyna Borek, ulica Wojska Polskiego 9.
- Kobieto, przecież ja nie prosiłem o powtórzenie!
- Policja jeszcze nie przyjechała.
- Nie pytałem o żadną policję, kurwa jego mać!
- No ja nie wiem, kto podpalił.
Zdenerwowany Bojke rozłączył się. W tym samym czasie Bąk zajrzał do swojej szafki.
- Te! Gdzieś zniknął mój rolex za piętnaście tysięcy, który ukradłem szwagrowi rok temu!
- Szukałeś dokładnie? - spytał Bojke.
- Tak.
- To zadzwońmy na psy.
Po chwili do pomieszczenia znowu wparował komendant Kaczmarek.
- Słyszałem, że coś zginęło.
- Tak. Zegarek Romka - powiedział Tomasz.
- Tylko nie ważcie mi się dzwonić na policję!
- Dlaczego?
- Bo tak kurwa!
Tytus Bojke powalił Kaczmarka ciosem w głowę i leżącemu na ziemi wyjął rolexa z kieszeni.
- Kto kazał ci to ukraść?! Gadaj!
- Marcepanowy Żigolo... - wyjąkał komendant, zanim wyzionął ducha.
Dwa dni później
- Jest dobrze?
- Powiedziałbym nawet, że zajebiście.
Tytus, Romek i Tomasz patrzyli z radością na płonący dom gangstera mafii pruszkowskiej Marcepanowego Żigolo wraz z nim samym w środku.
KONIEC
Dodaj komentarz