Czarna chmura. Spowija moje serce w mroku. Jej głębia ochładza skórę. Pojawiają się na niej kryształki lodu. Na oknach powstają śliczne rysunki, lód rzeźbi kwiaty, liście, słońce. Doskonałe. Lecz czy na pewno? Pod lodem kryją się dwa poziomy. Czerń i biel. Biel i czerń. Mieszają się. Tworzą skomplikowaną całość, niemożliwą do odtworzenia. Tak różne odcienie szarości, każdy inny, wyjątkowy. Szarość ma wiele kolorów – kolorów, o jakich ludzkość nawet nie śniła.
***
Pod butami słyszę skrzypienie śniegu. Dlaczego tu jesteśmy? Dokąd idziemy?
***
Czarna kawa. Choć, czy to dla niej dobre określenie? Wszystko może być ciemne, bardzo ciemne, ale nie czarne. Chyba?
Dolewam mleka.
Kawa zmienia kolor.
***
Otwieram atlas. Oczyma wyszukuję Europę. Potem – Polskę. Kraj ma tylko małe miejsce na mapie. A jest duży.
Sama Ziemia również jest wielka. Choć to tylko orzech włoski.
Jak musi być ogromny wszechświat?
***
– Po co zadajesz tyle pytań? – głos dobiega gdzieś z otchłani mroku.
– Kim jesteś? – Obracam się, szukając. No właśnie, szukając czego?
– A nie mówiłam?
***
Budzę się. Patrzę na zegarek. Trzecia.
Po co zadaję tyle pytań?
***
Dziesięć lat później znajduję odpowiedź. A jest niezwykle prosta: bo mam dwa poziomy sumienia.
Dwa poziomy sumienia… Czym są?
Dodaj komentarz