Gasnący płomień czasu cz. 1

Patrzę bezmyślnie na ten peron, prawie pusty, gdzie lekki wiatr przesuwa papierki to w jedną, a to w drugą stronę. Charakterystyczny zapach dworca kolejowego wypełnia mi nos. Chwilę temu głos z megafonów oznajmił, że pociąg na który czekam spóźni się 20 minut. Mógłbym jakoś wypełnić ten czas, bo nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie z plecakiem. Kupić gazetę albo książkę? Tak! Mając grubą powieść uniknąłbym nudy podczas podróży. Inaczej zostanę sam z myślami, a znając siebie wypełni mnie smutek. Zacznę roztrząsać to co się ostatnio wydarzyło. Na co mi to? Będę się czuł tylko gorzej. Nie jestem także typem człowieka, który z ciekawością patrzy na krajobraz za oknem w czasie jazdy pociągiem, przecież to nic interesującego. Kilka powtarzających się motywów - pola, hale pod miastami, lasy, krowy, a w oddali bloki mieszkalne oraz domy. Jednak w dzieciństwie znajdywałem tam znacznie więcej, wówczas siadałem przy oknie i wpatrywałem się w tory. Fascynowało mnie to jak podczas szybkiej jazdy szyny krzyżowały się, wyglądało to niczym animacja, tory formujące się w coś nowego. Tymczasem to zwykłe szyny kolejowe. Co innego można robić podróżując pociągiem?
     Rozmowa w przedziale ze współpasażerem, to w zasadzie też odpada. Nie mam najmniejszej ochoty na konwersacje z kimkolwiek. Nawet spotykając trzy dni temu dobrego znajomego spławiłem go mówiąc, iż spieszy mi się, na razie. Unikam przyjaciół, krewnych, więc tym bardziej nie zamierzam wdawać się w dyskusje z nieznajomymi. Cóż za ironia! Przecież jadę załatwiać sprawę z obcymi ludźmi. Tak czy inaczej korzystając z opóźnienia pociągu przejdę się do księgarni na dworcu. Być może znajdę tak książkę wystarczająco zajmującą do końca mojej podróży.
     Idąc zauważyłem dziewczynę, stała wpatrując się w ekran smartfona, co chwilę przesuwała po nim palcem wskazującym. Wielu facetów uznałoby ją za atrakcyjną, te długie nogi, ta krótka spódniczka, obcisły top, spore piersi uwięzione w staniku, blond włosy opadające na ramiona i torebka dopełniająca obrazu. Ideał? Twarz psuła wszystko, w oczy natychmiast rzucał się ogromny nos, przywoływał mi na myśl skojarzenie z Babą Jagą. Ogólnie sprawiała wrażenie nieprzyjemnej, a to przez kaprawe oczka i lekko wystającą brodę. Minąłem ją szybko i wszedłem na teren dworca z licznymi sklepikami, restauracjami oraz kasami biletowymi. Kręciło się trochę ludzi. Matki z małymi dzieciakami, mężczyźni z torbami zarzuconymi na ramię, kobiety z walizkami na kółkach. Spieszący się, oczekujący, czasem krzyczący, rozmawiający przez komórki. Przy drzwiach do miasta ochroniarz wyprowadzał żebraka. Ot życie na dworcu kolejowym w dużym mieście.
     Po przejściu tuż obok kas biletowych i toalet zatrzymałem się przy saloniku prasowym. A może jakiś dziennik? Albo nie! Stron dużo, a treść w większości nie mówi o niczym szczególnie ważnym. Obok jest księgarnia zatem wszedłem do niej. Nie jest to empik, raczej kameralny punkt z kilkoma regałami książek. Mały wybór, widać to od razu. Romanse… nie! Podróżnicze… nie! Sensacja… nie! Sport… hmm… Prawie same biografie, Messi, Mourinho, Ibrahimovic, Guardiola, Lewandowski. No ja pierdolę! Jeździectwo, żagle, szachy… Ech… Chyba cofnę się po parę gazet. Michael Jordan? Podobno najlepszy koszykarz w historii, a co ja o nim wiem? Chicago Bulls, sześć mistrzostw NBA i… nic więcej. Wziąłem czarny tomik do ręki, otworzyłem - małe literki, sprawdzam ilość stron - ponad 500. Cena, 24 zł naklejone na tylnej stronie. Biorę! Podszedłem do kasy z książką, kobieta za ladą wzięła ją ode mnie bez słowa. Skasowała, powiedziała zimno cenę, więc zapłaciłem i wyszedłem z księgarni chowając wcześniej biografię Jordana do plecaka. Spojrzałem na wielki analogowy zegar, mam jeszcze 8 minut do pociągu. Nie zdążę zapalić, a w pociągu nie można. Trudno, tylko jeszcze na wszelki wypadek wezmę tygodnik ‘Piłka nożna’. Lepiej mieć więcej do czytania niż za mało.
     Wróciłem na peron, zdjąłem plecak i usiadłem na ławce. Zrobiło się trochę tłoczno, dziewczyna ze smartfonem wciąż bawiła się swoim gadżetem. Nie ma torby podróżnej, zatem pewnie nigdzie się nie wybiera pociągiem. Czeka na chłopaka, mogę się założyć że wymienia z nim teraz smsy. Przyglądając się jej ponownie stwierdzam, iż w sumie to nie jest aż tak odpychająca jak sądziłem wcześniej. Ciekawe jaki ma głos, czy wyrzuca z siebie słowa jak automat, jak się śmieje, jest mądra czy głupia? Wygląd sporo mówi o człowieku, ale nie oddaje w pełni tego jaki jest. Dziewczyna w każdym razie skupia uwagę, przyciąga wzrok i to nie tylko mój. Dręczy mnie jednak pytanie czy da się z nią normalnie porozmawiać, jak z człowiekiem? W sumie to bez znaczenia, chociaż oglądanie jej zajęło mi kilka minut i właśnie teraz głos z megafonów ogłosił przyjazd pociągu. Całe szczęście to ten mój, nie ma większego opóźnienia. Tłumiony dźwięk nadjeżdżającego składu stawał się coraz głośniejszy. W końcu lokomotywa wjechała na stację wciągając za sobą wagony. Pisk hamulców ucichł, więc czas się podnieść i wejść do pociągu.
     Szukam wolnego miejsca w przedziale, lecz na razie wszystko obsadzone. A jak jest przestrzeń to akurat ktoś przede mną jest szybszy. Przeszedłem niemal cały wagon i nic. Wreszcie trafiam za drzwiami ostatniego przedziału na matkę z synem, chłopak tak na oko 10 letni.
- Przepraszam? Czy wolne? - spytałem wskazując miejsce przy oknie.
- Tak, proszę… - odpowiedziała z uśmiechem kobieta.
- Dziękuję - zrewanżowałem się ukazując zęby, co musiało wyglądać żałośnie.
     Usiadłem ściągając jednocześnie swój plecak. Odruchowo spojrzałem przez okno. Skupiłem wzrok na znajomej poniekąd dziewczynie, która nerwowo rozglądała się po peronie. Wydawała się podenerwowana, ściskała smartfon w dłoni i przygryzała wargę. Nagle zbliżyła telefon do ucha, nie mam pojęcia co mówiła, ale dało się odczuć, iż jest wkurzona na osobę po drugiej stronie komórki. Coś krzyknęła, by następnie zamilknąć, zrobiła duże oczy. Schowała telefon do torebki i szybkim krokiem skierowała się do wyjścia z peronu. Nie wiem dlaczego, lecz uśmiechnąłem się złośliwie widząc ten obrazek.
- Jest pan studentem?
- Nie - odparłem.
- Aha… Bo mój chrześniak chce studiować. Tyle że nie wie czy w Szczecinie. Pomyślałam… Nie jestem zbyt natarczywa?
- Nie, skąd… - ależ tak.
- Tak więc zdawało mi się, że może pan coś powiedzieć na temat poziomu uczelni w tym mieście.
- Co prawda byłem swego czasu studentem, ale jak dla mnie ich poziom okazał się za wysoki.
- Rozumiem.
     Wścibska babka, chociaż bardzo atrakcyjna - to trzeba jej przyznać. Co najmniej jedno dziecko na koncie, a figura kobiety nienaganna. Za to dzieciak musiał odziedziczyć większość cech po ojcu. Grubasek z posępną miną, opychający się chipsami z glutem pod nosem. Ale mamuśka całkiem niezła. Tyle mojego co sobie pooglądam. Patrząc na nią myślę o Kornelii, czy będzie atrakcyjna za 20 lat? I czy nie popełniam błędu zostawiając ją w Szczecinie bez słowa wyjaśnienia?
     Pociąg powoli opuszcza stację, toczy się ociężały od pasażerów po torach. A ja nareszcie zostawiam za sobą to miasto, rzekomo nad morzem. Wziąć tak jednego z drugim, który tak gada, objechać z nimi Szczecin dookoła i spytać: ’Widział kto tutaj morze?!’ Miałem kiedyś taki pomysł, aby produkować kubki, koszulki i nalepki z napisem SZCZECIN NIE LEŻY NAD MORZEM! I wysyłać to w Polskę, wtedy ludzie nie mówiliby głupot. Bronię tego miasta chociaż cieszę się, że z niego wyjeżdżam. Tutaj nie ma już dla mnie życia, w stolicy musi być lepiej. Szalona to myśl, ale jeśli nie spróbuję to będę żałował iż nie podjąłem choćby próby zmiany losu. Wyjeżdżam zostawiając Kornelię, bo nikogo innego oprócz paru znajomych nie mam w Szczecinie. Tej dziewczyny będzie mi brak, tak naprawdę to już za nią tęsknię. Gdybym zdradził jej swoje plany to na pewno przekonałaby mnie, że źle robię. Kornelia uświadomiłaby mi, iż oszalałem a ja w końcu przyznałbym jej rację. Dlatego wolałem uniknąć takiej rozmowy. Ale czy oszukałem ją czy samego siebie? Nawet teraz nie mam absolutnej pewności. Zmierzam do Warszawy niczym samotny ślepiec. Kieruję się przekonaniem o dużej wartości artystycznej sztuki, którą mam w plecaku. Tekst tworzyłem przez dwa lata, dokonałem wielu zmian, nie było łatwo lecz jestem dumny z ostatecznej wersji. Jakiś teatr w stolicy musi się zainteresować sztuką mojego autorstwa. Czy jestem zbyt naiwny?…

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 1616 słów i 8895 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik moonky

    się okaże w kolejnych częściach... albo i nie ;)

    21 cze 2015