Materiał zarchiwizowany.

Dźwięk ciszy (Prolog)

Bat spadł szybciej, niż mógłbym się tego spodziewać. Ponownie wpadłszy twarzą w kałużę, bezgłośnie błagałem o litość. Podniosłem wzrok na mego oprawcę, a do napuchniętych oczu nabiegły mi łzy, gdy ten wziął kolejny zamach. I jeszcze raz. I kolejny.
To cud, mówiłem sobie. Czyste cuda. Mimo iż cieszyłem się z tego, że jeszcze żyję, potrafię chodzić, nie odpadły mi nogi, czy chociażby ręce. Że, na przykład, nie wdało się zakażenie.
- Wstań. - Kat zdjął kaptur, spod którego wysypała się burza złocistych fal, a niebieskie oczy patrzyły na mnie jak na najgorszego wroga. Najgorszego wroga, którego przez ostatnie dwadzieścia lat traktował jak własnego syna. Zastanawiałem się tylko, gdzie teraz była matka i jak dobrze się bawiła. Szarpnięciem bicza poderwał mnie do pionu.
Byłem nagi, zbrukany krwią, błotem i własnymi fekaliami - jednym słowem powiedziawszy - upokorzony. Torturowany przez istoty boskie - przez anioły.
Zacznę może od początku - bo tak wypadałoby zacząć każdą historię. Ziemia pełna jest dziwadeł - są miejsca, które zamieszkane są jedynie przez anioły, a także te, które są zamieszkane przez ich naturalnych wrogów - czyli biżej podpisanego.
Nie było dla mnie tajemnicą, że jedni i drudzy nienawidzą się i najchętniej skoczyliby sobie do gardeł, o nie. Ale totalnym zaskoczeniem okazało się to, że demonica i anioł mieli bachora. No cóż - nie ma istot świętych, nawet taki wielki cnotliwy, jak mój ojciec, lubi czasem zamoczyć gdzie indziej. I tak właśnie zrodziłem się ja - rude i pyskate, zawsze odstające od blondwłosych ideałów, niewiadomoco. Joshusa Leander Greenhill.  
Rudzi zawsze mają gorzej, ale o tym miałem się przekonać dopiero w dniu moich dwudziestych urodzin, kiedy to wylądowałem w piwnicy, spętany i pobity przez nikogo innego, jak własnego ojca.
W zasadzie, to powodów dla tego wydarzenia jest wiele, aczkolwiek wymienię tu te trzy najistotniejsze.
Jako podmiot z góry nieokreślony, nie jestem nieśmiertelny, mam nieregularną krew - czyli pierwszy powód, dla którego chcą mnie skreślić.
Kolejna rzecz - bliżej niż do tego "dobrego", mam do demona - a to naprawdę niekorzystnie wpływa na pozycję tego, który mnie począł.
No i po tertio, bo czemu by nie dopiec rudemu jeszcze bardziej - los chciał, bym wolał obcować z mężczyznami, niż z kobietami - czyli o przekazaniu choć nielicznej części genów mojego szczepu mowy nie ma.
Jeżeli gdzieś tam istnieje Bóg, który "wie o wszystkim", to ciekaw jestem, co powiedziałby na to. Chętnie zobaczyłbym jego reakcję.
Póki co, siedzę zamknięty, w ciasnej piwnicy, w której śmierdzi stęchlizną i szczynami.
A to dopiero niezbyt obiecujący początek.

Filip

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 505 słów i 2809 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Gabi14

    Nie zaczynaj zdania od ,,że" zaiste? Nie jestem polonistką (nie, na humanie też nie) to po prostu brzydko wygląda :) literówka ,,biżej", ogólnie wszystko jest napisane tak, jakbyś opowiadał historię kumplowi z klasy. Jest naprawdę nieźle, tylko musisz trochę dopracować styl. Pomysł jest ciekawy, rozwiń go. I nie myśl przez to co tu napisałam że jestem jędzą xD dopracuj i będzie super. Na razie jest nieźle ;)

    5 sty 2016

  • Użytkownik Filip

    @Gabi14 Dziękuję :) Wezmę to do serca.

    5 sty 2016