Materiał zarchiwizowany.

Prezenty

Klaus w przebraniu Świętego Mikołaja roznosił prezenty. Wszystko szło jak po maśle, aż do momentu, gdy zapukał do drzwi pana Korneliusza.

- A pan to kto? – zapytał Korneliusz.

Klaus popatrzył na swoje czerwone ubranie i długą siwą brodę.

- Che, che. A nie widać?– odpowiedział.

- Przyłazi pan, przeszkadza i jeszcze zachowuje się chamsko.

- No tak, przepraszam. Jestem Mikołajem.

- A ja Andrzejem. A teraz wypierdzielaj pan stąd.

- Przyniosłem panu prezent.

- Teraz? Trochę późno. Szósty grudnia już dawno minął.

- Korki były i renifery zastrajkowały. Che, che.

- Przestań pan pieprzyć i przejdź do rzeczy.

Klaus wyciągnął z worka paczkę, obwiązaną kolorową wstążeczką.

- Dobrze, a teraz proszę się odsunąć na dziesięć metrów – powiedział Korneliusz.

- Czemu?

- A skąd mam pewność, że nie ma tam bomby?

- Oszalał pan? To paczki świąteczne.

- Ta, jasne. Do tyłu!

- Ale tam jest ulica. Jeszcze trochę i coś mnie przejedzie.

- No dobra. Otwieraj pan.

Klaus otworzył paczkę i wyjął skarpety.

- Co to ma być? – warknął Korneliusz.

- No, chyba skarpetki.

- Dawaj je pan. Ciepłe, mięciutkie. A teraz do widzenia.

Klaus odwrócił się i już miał odejść, ale usłyszał za sobą wrzask.

- Wracaj tutaj! Oszukałeś mnie!

Facet tym razem trzymał w rękach wiatrówkę.

- Co się stało? – zapytał przestraszony Klaus.

- W paczce była tylko jedna skarpeta. Długa i złożona tak, by wyglądało, że są dwie.

- Niemożliwe.

- A jednak. Do środka, proszę.

- Ale…

- Mam cię na muszce, kolego. Wezmę sobie inny prezent w ramach rekompensaty.

Klaus nie miał wyjścia i wszedł do mieszkania pana Korneliusza. Przebywanie sam na sam z takim furiatem nie było przyjemne.

- Eee… Ta druga skarpetka wystaje panu z kieszeni – zauważył Klaus.

- O, sprytny jesteś. No to teraz wysyp całą zawartość wora. Wybiorę sobie coś.

Klaus zaczął pospiesznie przeglądać zawartość paczek.

- Ja tu mam adresy. Ludzie nie będą zadowoleni.

- A co mnie to obchodzi? No nie! Wszędzie są skarpety?

- Nie, mam też zestawy małego chemika i kosmetyki.

- O, a ta tutaj?

- Coś w niej tyka.

- Otwieraj! – rozkazał Korneliusz.

- A może to bomba?

- W paczkach od Świętego Mikołaja? Jasne. Dawaj, sam zerknę. Czuję, że to coś wystrzałowego. O rety!

BADOOOOOOOM!

fanthomas

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 417 słów i 2348 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Obca

    Heh fajne ;)

    7 maj 2018